Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi RODDOS z miasteczka Wałbrzych. Mam przejechane 298725.50 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.71 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy RODDOS.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Listopad, 2022

Dystans całkowity:530.80 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:22:51
Średnia prędkość:23.23 km/h
Liczba aktywności:4
Średnio na aktywność:132.70 km i 5h 42m
Więcej statystyk

Na przedzimiu. Broumov

Niedziela, 13 listopada 2022 · dodano: 13.11.2022 | Komentarze 0

Wczoraj sobie leniuchowałem. Czasem to się człowiekowi należy. Detoks myśli i ciała. Podziałało dobrze, bo dziś już się śliniłem do jazdy.

Wstałem dość wcześnie, ale jak zwykle pomarudziłem nieco. A to śniadanie, a to jakieś komputerowe scrabble. Tak czy owak z domu wyruszyłem o wpół do dziesiątej. Aura była dobra. Słoneczko patrzyło na mnie przyjaźnie. Było co prawda zimno (może 4-5 stopni), ale mój ubiór był odpowiedni. Poranny ruch samochodowy w Wałbrzychu był niewielki. Miasto przeciąłem zatem szybko i sprawnie.

Celem jazdy było czeskie miasto Broumov. Z tym, że chciałem nabić nieco kilometrów i dotrzeć do niego mocnymi zakusami. Po dojechaniu prawie do Świdnicy, odbiłem z powrotem na południe. Słoneczną pogodę wykorzystywali okoliczni rowerzyści. Mijaliśmy się i wymienialiśmy pozdrowienia.

Pierwszy większy podjazd z Głuszycy do Rybnicy Leśnej machnąłem z marszu. Z zadowoleniem odnotowałem, że wreszcie skończono remont drogi. Gładki asfalt dawał miłe wrażenie. No dobrze, w środkowym odcinku zostało może ze dwa kilometry dziur. No ale nie wszystko można mieć od razu.

W okolicach Mieroszowa dotarłem do obszaru mokrych dróg. Było to bardzo dziwne, bo deszczu raczej nie było. Poza tym cały czas przyświecało to listopadowe słońce. Chyba grunt łapał wilgoć z powietrza. Tak czy owak, należało bardziej uważać, bo było ślisko, a mnie nawet parę razy zarzuciło.

Warto tu powiedzieć o mich nowych butach spd. Używam ich od wyprawy do Skandynawii. Kiedyś się tu żaliłem, że nie umiem się z nich dobrze wypinać. Robiłem to prawą nogą w ten sposób, że tył stopy szedł do wewnątrz, co powodowało kontakt buta z napędem. A w konsekwencji po milionie takich wypięć straszną dziurę bucie. Mój stary prawy but wygląda jakby szczury wygryzły w nim spory otwór. Aby uniknąć destrukcji nowego obuwia, postanowiłem zmienić swoje nawyki i wypinać się prawą stopą robiąc ruch tyłu stopy na zewnątrz. Początki były trudne. Ciągle lepiej wypinało i się do wewnątrz… Ale poluzowałem napięcie sprężynki w pedale i to poskutkowało. Po dwóch miesiącach użytkowania nowy prawy but wygląda przyzwoicie. No dobra, jak ktoś nie zrozumiał, to mogę udzielić bardziej szczegółowych wyjaśnień…

Gdy po raz drugi dojechałem do Mieroszowa, poczułem straszne ssanie w brzusiu, byłem zupełnie pusty w środku, a myśl o dalszej jeździe bez uzupełnienia kalorii przynosiła mi ból.
Przy określeniu „sanie w brzusiu” zawsze przypomina mi się genialny skecz Monty Pythona o sklepie z serami. Tam też bohater poczuł takie ssanie. W mieroszowskim sklepie chciałem kupić słodką bułkę, by napchać trzewia, ale bułek nie było. Nabyłem zatem dwa pętka kiełbasy śląskiej. Zjadłem je, ale z pewnym obrzydzeniem bo były w nich jakieś przerośnięte chrząstki i twarde kostki. No ale kalorii przybyło.

Do domu przybyłem przed szesnastą. No i kurde balans od razu siadłem do swoich rowerowych statystyk i tych pisemnych wypocin…
Dzisiejsza trasa:
Wałbrzych-Pogorzała-Burkatów-Lubachów-Jez. Bystrzyckie (tama)-Jugowice-Głuszyca-Rybnica Leśna-Unisław Śląski-Mieroszów-Mezimesti-Hejtmankovice-Broumov-Hyncice-Ruprechtice-Mezimesti-Mieroszów-Kochanów-Grzędy Górne-Czarny Bór-Boguszów-Gorce-Wałbrzych




Stany chorobowe. Wałbrzych-Jemielna-Bierutów

Piątek, 11 listopada 2022 · dodano: 11.11.2022 | Komentarze 0

Przez ostanie dni męczyło nie przeziębienie. Stan podgorączkowy był kiepski do zniesienia. Czułem się podle i myślałem tylko o przespaniu się na kanapce.

Dziś postanowiłem przełamać te słabości. No i rzecz jasna, na rowerze. Wstałem prawie jak do pracy. Na świecie panował mrok. Zjadłem lekki śniadanie, popiłem je herbatą i kawą. O wpół do ósmej byłem już siodełku. Poranek był chłonny, ale bez przymrozku. Wsłuchiwałem się w stan mego ciała. Najpierw niezdrowo się grzało, potem jakoś się uspokoiło. Z każdym kilometrem choroba nikła, a ja czując to cieszyłem się jak małe dziecko.

Celem mojej jazdy była mieścina Bierutów. Jej nazwa bynajmniej nie pochodzi od pana Bieruta. Plan nakreślony w głowie realizowałem z żelazną konsekwencją. Z pewną zadumą odnotowywałem fakt, że mimo ładnej pogody i dnia wolnego, na rowerze było niewielu zawodników.

Bez przeszkód dotarłem do Oławy. Po raz kolejny pomyślałem o ty mieście jako o katordze dla rowerzystów. Ścieżki rowerowe są tu tak fatalnie wstawione w układ dróg, że normalnie rzygać się chce. Nie znoszę tego miasta. No ale jakoś się przez nie przebiłem.

Do Bierutowa dotarłem przed czternastą. Był czas na zrobienie dodatkowej pętli i zaliczenie czterech dziewiczych miejscowości: Jemielna, Stronia, Strzałkowa i Gorzesław. Po pętli dojechałem na powrót do Bierutowa. Byłem głodny jak wilk. Na Orlenie kupiłem hot doga i nim się nieźle pożywiłem.

Pociągami dotarłem do domu. Najpierw z Bierutowa do Wrocławia, potem z Wrocławia do Wałbrzycha. We Wrocławiu miałem chwilę na przesiadkę, którą wykorzystałem na zjedzenie obiadu na dworcu. Był schabowy i ziemniaki.

Po przyjeździe do domu nie czuję żadnych oznak choroby. Rower mnie uleczył…

Dzisiejsza trasa:
Wałbrzych-Dziećmorowice-Bojanice-Mościsko-Łagiewniki-Brochocinek-Zielenice-Ludów Śląski-Borek Strzeliński-Goszczyna-Niwnik-Oława-Janików-Minkowice Oławskie-Bierutów-Jemielna-(szutry)-Stronia-Zarzysko-Strzałkowa-Gorzesław-Bierutów




Na świdnicką giełdę staroci. Jordanów Śl.

Niedziela, 6 listopada 2022 · dodano: 06.11.2022 | Komentarze 0

Wstałem raczej wcześnie. Nawet budzik nie myślał, by już dzwonić. W planach miałem rowerowe odwiedzenie giełdy staroci w Świdnicy. Do tej pory nigdy tam się nie kierowałem na rowerze. O siódmej rano świat za oknem nie wyglądał zachęcająco. Było co prawda świeże słońce, ale wszystko skuwał lód. Samochody, okna domów, dachy – wszystko miało na sobie warstewkę wilgoci w stałym stanie skupienia. Zlustrowałem drogi, wydawały się suche. Tym razem nie marudziłem zbyt długo. Zjadłem śniadanie, z szafy wyciągnąłem nieco cieplejsze ubranie, i jazda. Na początkowych kilometrach z ciekawością odczytywałem temperaturę. Była w granicach 3-5 stopni.

Do Świdnicy dotarłem w niecałą godzinkę. Giełda staroci rozkłada się w rynku oraz przyległych uliczkach. Zawsze jest mnóstwo ludzi. Prowadząc rower przedzierałem się przez nieprzebrane tłumy. Na szczęście zawsze podążam w jedno miejsce. Na stoisko numizmatyczne pana Piotra. Tak się składa, że jest ono rozłożone zawsze w tych samych rejonach. Piotr w tym miesiącu miał wystawiać swoje okazy. I rzeczywiście tak było, szybko go odnalazłem. Kupuję u niego od dwudziestu lat… Niezłe przywiązanie. Zawsze mogę liczyć u niego na pokaźne rabaty. I dziś było nie inaczej. Pozbyłem się pięciu papierków z wizerunkiem Zygmunta Starego, ale za to do rowerowej podramiennej sakiewki mogłem schować dwie srebrne monetki. Zawsze kupując na świdnickiej giełdzie czuję miły dreszcz emocji. Kolekcjonerzy tak mają i nie ma co oczekiwać u nich jakiegoś logicznego wytłumaczenia tego stanu.

Po udanych zakupach wyrwałem się z giełdy znowu przebijając się przez ludzkie tłumy. Ale za moment wskoczyłem na rower i kontynuowałem swoją jazdę.

Trasa była raczej płaska, ale z pewnymi urozmaiceniami w pionie. Podjazdy były liche i raczej krótkie, ale dawały pewną przyjemność przełamywania skostnienia mięśni. Zrobiło się cieplej, ale temperatura nie podskoczyła powyżej 12 stopni. Miałem na grzbiecie plecaczek, w którym dźwigałem lżejsze odzienie. Przystanąłem i przebrałem się nieco.

Do domu dotarłem bez większych przygód, zadowolony i nieco głodny.
Dzisiejsza trasa:
Wałbrzych-Modliszów-Świdnica-Boleścin-Krzczonów-Jaźwina-Łagiewniki-Białobrzezie-Jordanów Śl.-Tomice-Oleszna-Jaźwina-Tuszyn-Mościsko-Bojanice-Lubachów-Dziećmorowice-Wałbrzych




Wejście w listopad. Kostomłoty

Czwartek, 3 listopada 2022 · dodano: 03.11.2022 | Komentarze 0

Po pięknym październiku może i listopad nie będzie zły.

Dziś w każdym razie było całkiem ładnie. Temperatura już co prawda spadła do poziomu 10-14 stopni, ale nie ma na co narzekać. Wziąłem sobie kolejny dzień urlopu. Jeszcze parę mi ich zostało. Trzeba będzie nimi racjonalnie gospodarować.

Z domu wyrwałem się mocno po dziewiątej Jak zwykle nieco za późno w stosunku do planów. Było już słonecznie i zupełnie sucho. Trochę tylko szalał wiaterek. Na początku mi pomagał, pod koniec jazdy już walił w twarz.

Dzisiejsza trasa była raczej płaska, choć oczywiście w okolicach Wałbrzycha całkiem płaskich odcinków nie ma. Zatem najpierw fajnie zjeżdżałem, potem z mozołem podjeżdżałem. Na śniadaniowej bułce z wędliną przekręciłem cały dystans, obeszło się bez batonów lub innego pożywienia.

Jako ciekawostkę warto wspomnieć fakt, że po raz pierwszy w życiu zaliczyłem podjazd Dziećmorowice-Nowy Julianów. Jest to już w otulinie Wałbrzycha. Ja do tej pory tylko jechałem tamtędy w drugą stronę. Jest tam wszystkiego ze dwa kilometry, ale początek jest całkiem krzepki, może być tam z 16-18 procent nachylenia. Noga nawet podawała, ale mój napęd dziwnie odmawiał posłuszeństwa, bo łańcuch zaczął przeskakiwać. Tak mnie to zdenerwowało, że kląłem szpetnie i głośno. Do domu dotarłem za pełnego dnia. Zjedzony obiad poprawił mi humor. Teraz już czas na kolację…

Dzisiejsza trasa:
Wałbrzych-Pogorzała-Milikowice-Stary Jaworów-Pastuchów-Łażany- Zastruże-Gościsław-Jarosław-Samborz-Kostomłoty-Mietków-Chwałów-Domanice-Marcinowice-Wirki-Jagodnik-Świdnica-Burkatów-Lubachów-Dziećmorowice-Nowy Julianów-Wałbrzych