Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi RODDOS z miasteczka Wałbrzych. Mam przejechane 299444.60 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.71 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy RODDOS.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2022

Dystans całkowity:1811.80 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:84:41
Średnia prędkość:21.40 km/h
Liczba aktywności:14
Średnio na aktywność:129.41 km i 6h 02m
Więcej statystyk

Dwadzieścia lat na rowerze. Przełęcz Jugowska-Broumov

Sobota, 30 kwietnia 2022 · dodano: 30.04.2022 | Komentarze 4

Dzisiejsza data jest dla mnie symbolicznym zamknięciem dwudziestu lat na rowerze. Całą moją historię pełną wzlotów i upadków można sobie tu poczytać. Ale raczej do lektury mocno nie zachęcam. Szkoda czasu, lepiej sobie pojeździć.

Pod koniec kwietnia 2002 roku zacząłem rowerową przygodę. Potem przez kolejne lata (aż do dzisiaj) rower był (i jest) ważną częścią mojego życia. Mój związek z nim przeplatał się z moją prywatną egzystencją, z moim postrzeganiem świata, z moim planowaniem swojej przyszłości. Najpierw z wielką przyjemnością odkrywałem swoje nowe możliwości, no i nowe obszary do zobaczenia z perspektywy dwóch kółek. Później gruntowałem w sobie miłość do tej pasji. Teraz cieszę się z dobrego zdrowia i bieżących uroków jazdy, choć rzecz jasna czuję w sobie coraz mniej krzepy. Lubię statystyki i mógłbym tu napisać wiele ciekawych rzeczy. Ale wspomnę tylko, że przekroczyłem 257 000 km, dotarłem do 30 państw, a moja średnia na jeden wyjazd to ponad 123 km. Najważniejsze jednak w tym jest dziwny fakt, że ciągle mnie to bawi. Ciągle coś planuję, coś kombinuję, coś oglądam, ciągle wytyczam w głowie nowe trasy. Rozumiejąc ograniczenia mojego gatunku, mam nadzieję, że jeszcze z 10 lat (w wersji optymistycznej z 15) będę tu coś wpisywał.

Dziś zatem wymyśliłem sobie trasę, która w pewnym sensie przypomniałaby mi moją pierwszą. Wtedy przejechałem nieco ponad 60 kilometrów, ale dziś zrobiłem dwa razy więcej. Pojechałem w swoje ulubione Góry Sowie. Podjazd na Przełęcz Jugowską poszedł mi sprawnie. Niestety na długich odcinkach poza górami musiałem zmagać się z wyraźnym przeciwnym wiatrem. Z domu wyjechałem późno, bo przed jedenastą. Jakoś nie mogłem się wydobyć z pieleszy. Dzień był pogodny, choć niezbyt ciepły. Ubrałem się prawie letnio. Prawie, bo do zupełnego letniego stroju dodałem pod spód na górę bluzę z termiczną. Długie spodnie termiczne też pewnie by się przydały, ale pozostały w domu. Rano przymocowałem nowy koszyk na bidon. Jest nawet fajny, ale mało praktyczny. Ma wąską gardziel i praktycznie w czasie jazy nie można do niego na powrót wsunąć bidonu. Bidon cały czas siedzi teraz w koszyku, żeby go rozepchać, Jak się nie uda, trzeba będzie zakupić nowy.

Na trasie spotkałem pana z Kamiennej Góry, o którym kiedyś pisałem. Jest to jegomość 80-letni, który wali bez problemu dystanse 80-kilometrowe. Chyba mnie poznał, bo pomachaliśmy sobie przyjaźnie. Nie można go pomylić, bo ma na twarzy wyraz wielkiego zacięcia, a spod kasku widać bujną siwą czuprynę.

W czeskich Otovicach zjadłem obiad. Knedle z gulaszem i zasmażaną kapustą podlane Primatorem. Wraz z napiwkiem wyszło 200 koron. Trochę dużo, zważywszy na to, że i czeska korona mocno ostatnimi czasy podskoczyła. Za 100 korona trzeba zapłacić 20 zł. Na ale przecież na jubileuszowej jeździe nie będę sknerzył.

Do domu dotarłem przed osiemnastą. Już w Wałbrzychu prawie doszło do wypadku. Pan wyjeżdżał z parkingu i prawie mnie stuknął. Potem chwilę porozmawialiśmy. Pan przeprosił, a ja poprosiłem go, aby był bardziej uważny…

Dzisiejsza trasa:
Wałbrzych-Pogorzała-Bystrzyca Górna-Bojanice-Pieszyce-Kamionki-Przełęcz Jugowska-Sokolec-Nowa Ruda-Tłumaczów-Otovice-Broumov-Hyncice-Ruprechtice-Mezimesti-Mieroszów-Kochanów-Grzędy-Czarny Bór-Boguszów-Gorce (Stary Lesieniec-Kuźnice Świdnickie)-Wałbrzych




Drobne starty. Bolków

Piątek, 29 kwietnia 2022 · dodano: 29.04.2022 | Komentarze 0

Chłód poranka był mniej dojmujący niż poprzednio. Termometr wskazał pięć stopni. Jechało mi się przyjemnie. Pierwsze kilka kilometrów mojego dojazdu do pracy odbywa się w sporym ruchu, by później wjechać na boczne ulice, a w końcu na ścieżkę rowerową wokół wałbrzyskiej strefy.

W pracy byłem później niż ostatnio, bo planowałem się zwolnić o czternastej. Planowana trasa była i dłuższa, i trudniejsza, a poza tym chciałem wcześniej dotrzeć do domu, by kapkę odetchnąć przed jutrzejszą jazdą jubileuszową. Ale o tym jutro… Łazienka ciągle nie działa, a więc dziś przetarłem się kupionymi wcześniej wilgotnymi chustkami. Szału nie było. Poza tym w pracy nie miałem majtek (bo zapomniałem je wcześniej wziąć z domu), a zważywszy że pierwszy odcinek też pokonałem bez tej istotnej części garderoby, w pracy chodziłem bez gaci. To jest miałem spodnie, ale nic więcej. Jakoś się udało.

Po południu był ładny dzień. Cieszyłem się promieniami słońca i błękitem. Przez długie rękawy i nogawki czułem prażenie. Było mi gorąco, ale nie miałem gdzie schować długiej garderoby, a więc jechałem w długich ciuchach, w stanie lekkiego przegrzania. Początkowy mój odcinek był po górkach. Było sporo podjazdów, a więc i miejsc, gdzie można się napocić. Z zadowoleniem pokonywałem te fragmenty, pamiętając o tym, że miesiąc temu znacznie bardziej się na nich męczyłem.

Gdy wjechałem na niziny, otoczyła mnie wiosna, która znacznie śmielej sobie tu poczyna niż na pogórzu. Zauważyłem nawet pierwszą nieśmiałą żółć rzepaków, które rozpoczynają kwitnienie. Piękna żywa zieleń cieszyła oczy.

W pewnym momencie dostrzegłem, że bidon w moim koszyku dziwnie się buja. Stanąłem i sprawdziłem go. Dwa ruchy w przód i w tył wystarczyły, by druty się wyłamały. Koszyk kupiłem parę lat temu na wyjeździe w Siedlcach. Byłem tam z moim kolegą Darkiem. Cóż, koszyk doszedł swoich dni. Bidon wsadziłem do tylnej kieszonki bluzki i pojechałem dalej. Po pewnym czasie zobaczyłem, że na rozepchanej bluzce rozszedł się zamek błyskawiczny. Delikatny suwak się rozwalił. Jechałem zatem dalej z dziurą na brzuchu.

Te straty jakoś mnie nie zasmuciły. W domu mam nowy koszyk. Hehe, karbonowy. Jutro rano go przykręcę. Znam też pewną krawcową, która za nieduże pieniądze wszyje mocniejszy zamek. Nie więc nad czym płakać.

Do domu dojechałem po dziewiętnastej. Głód mi doskwierał, a więc szybko wsunąłem kolację.

Jutro jubileusz…

Dzisiejsza trasa:
Wałbrzych-Struga-Stare Bogaczowice-Jaczków-Marciszów-Domanów-Bolków-Kłaczyna-Dobromierz-Stanowice-Nowy Jaworów-Komorów-Witoszów Dolny-Burkatów-Lubachów-Dziećmorowice-Wałbrzych




Powrót na własne śmieci. Dzierżoniów

Środa, 27 kwietnia 2022 · dodano: 27.04.2022 | Komentarze 2

Po udanej wycieczce na Podkarpacie, wróciłem na swoje trasy. Wycieczka trochę mnie wymęczyła, ale też przysporzyła mi nowych sił.

Rano do pracy wyjechałem wcześniej niż dotychczas, bo o 6:20. Dzień już wstaje godzinę wcześniej, zatem było zupełnie widno i nawet słonecznie. Niestety temperatura była skandalicznie niska. Mój termometr w liczniku pokazał 0,7 stopnia. Ubranie miałem już znacznie lżejsze, a więc nieco przemarzłem. W pracy byłem przed siódmą i dzięki temu mogłem ją opuścić około piętnastej, bez korzystania z nadgodzin. Niemiłą niespodzianką była awaria łazienki. Pękła jakaś rura i nie można było z niej skorzystać. Cóż było robić, skropiłem się intensywniej perfumą i tak przystąpiłem do swoich obowiązków. Ponoć sprawa jest grubsza i awarię nieprędko usuną, pomyślałem zatem, że będę się odświeżał wilgotnymi chusteczkami.

Jako się rzekło, z pracy wyruszyłem o piętnastej. Było chłodno, ale znośnie. Nogi działały całkiem dobrze. Wałbrzyskie podjazdy pokonałem bez trudu. Jechało mi się naprawdę przyjemnie. Do Dzierżoniowa dotarłem całkiem szybko. Nie wjeżdżałem do centrum miasta, tylko liznąłem strefę i przejechałem przez „dolny” Dzierżoniów. To nazwa nieoficjalna. Ta część miasta bardziej przypomina wieś. Zrosiły mnie tam małe opady, ale zupełnie nie zwracałem na nie uwagi.

Ostatni podjazd z Pogorzały zrobiłem na twardym przełożeniu. Rower szedł szybciej niż zwykle. Jest forma…

Dzisiejsza trasa:
Wałbrzych-Dziećmorowice-Bojanice-Piskorzów-Dorotka-Pieszyce-Dzierżoniów-Mościsko-Książnica-Jędrzejowice-Wiry-Świdnica-Pogorzała-Wałbrzych




Zimny kwiecień. Dzień 5. Żabno-Puławy

Sobota, 23 kwietnia 2022 · dodano: 23.04.2022 | Komentarze 0

Impreza z kolegami przeciągnęła się do północy. Rano głowa trochę ciążyła i była suchość w gardle. No ale co zrobić. Trzeba było jechać.
Pogoda się poprawiłam. Dalej było chłodno, ale przynajmniej nie padało.
Teren płaski połykaliśmy szybko. Jazda w peletoniku ma swoje dobre strony.
Obiad zjedliśmy w Annopolu. Był to mój pierwszy obiad na całym wyjeździe.
Ja jazdę zakończyłem w Puławach. Koledzy zostali w tych okolicach na rowerową niedzielę. 
Pociągami dojechałem do mojej siostry pod Warszawę. Powrót do domu w poniedziałek. 




Zimny kwiecień. Dzień 4. Leżajsk-Żabno

Piątek, 22 kwietnia 2022 · dodano: 22.04.2022 | Komentarze 0

Rano znowu lało. Z hotelu wyjechałem po dziesiątej, aby po półgodzinie wylądować pod wiatą. Na poprawę pogody czekałem 1,5 godziny. Wyruszyłem jednak pomimo opadów. Deszcz towarzyszył mi przez kolejne trzy godziny. Prawie się przyzwyczaiłem. Planowaną trasę skróciłem jednak o 30 kilometrów.
Trasa była płaska, ale znowu pod lekki wiatr. Na końcu cieszyłem się z chłodu, ale bez wilgoci.
Teraz witam się z kolegami, Darkiem, Łukaszem i Pawłem, z którymi jutro ciągnę ostatni etap. Nocleg w miejscowości Żabno, koło Radomyśla nad Sanem. 




Zimny kwiecień. Dzień 3. Uherce Mineralne-Leżajsk

Czwartek, 21 kwietnia 2022 · dodano: 21.04.2022 | Komentarze 0

Zimny kwiecień trwa. Dziś dowalił też opady deszczu. Pół dnia brnąłem w opadach: najpierw lekkich, a potem już intensywnych. Harmonogram jazdy był napięty, a więc nie było sensu przeczekiwać. Zresztą nie zanosiło się na przejaśnienie. Na dokładkę wiatr też dmuchał w twarz.
Zjechałem z gór, chociaż były krzepkie interwały. Szczególnie ostre były na odcinku Mrzygłód-Dydnia.
Plan jazdy zrealizowałem. Wpadło 13 nowych gmin.
Teraz wszystko suszę na kaloryferze. Na szczęście w moim hotelu grzeją. 
Na jutro też prognozy kiepskie... 




Zimny kwiecień. Dzień 2. Krempna-Uherce Mineralne

Środa, 20 kwietnia 2022 · dodano: 20.04.2022 | Komentarze 0

Drugi dzień jazdy upłynął pod znakiem chłodu, ale bez opadów. Tytuł cyklu jest zatem odpowiedni.
Dziś niestety pożegnałem się z Krzyśkiem. Dopadła go jakaś bolesna przypadłość w kolanie i musiał wracać do domu. Dojechał do Krosnsi stamtąd pociągiem wrócił pod Warszawę.
Jeszcze raz się przekonałem, że rzekome skróty tylko wydłużają trasę. Tak się stało koło Zawadki Rymanowskiej. Dymałem 5 kilometrów podjazdu, by stanąć przy nieprzejezdnym szutrze. Nie ma to jak krajówki!
W okolicach Iwonicza i Rymanowa na bocznych odcinkach wbiłem się w straszliwe podjazdy. No 20 procent na mojej kolarzówce nie przekręcę. Musiałem trochę pchać rower.
Zaliczyłem swoją gminę nr 2000. Ta gmina to Besko.
W Uhercah Mineralnych już przy szarówce szukałem swojej zarezerwowanej kwatery. W końcu nocleg znalazłem gdzie indziej... 




Zimny kwiecień. Dzień 1. Dębica-Krempna

Wtorek, 19 kwietnia 2022 · dodano: 19.04.2022 | Komentarze 2

Wybrałem się w Polskę . Czeka mnie pięć dni jazdy, najpierw w towarzystwie nowego kolegi Krzyśka, a ostatni etap w małym pięcioosobowym peletonie.
Rano wstałem o 4. Podróż pociągami do Dębicy odbyła się zgodnie z planem.
Pogoda miała być kiepska. Było dość zimno, ale na szczęście nie padało.
Podkarpackie jak to ma w swym zwyczaju przywitało nas jazdą interwałową.
Teraz tylko spać!
Jednak wstawanie i takiej porze już nie jest na moje zdrowie. 




Wesołych Świąt. Brzeg Dolny

Niedziela, 17 kwietnia 2022 · dodano: 17.04.2022 | Komentarze 0

Święta miały być przy kiepskiej pogodzie. Jednak okazało się, że nie było wcale tak źle. Dziś cały dzień był przejrzysty i słoneczny. Ciepło co prawda nie było, ale to wcale nie przeszkadzało. Nawet wiatr jakoś przy Wielkanocy się uciszył. Prawdę mówiąc nieco pomagał mi na powrocie, co się rzadko zdarza, bo wtedy raczej wieje w twarz.

Miałem wyruszyć wcześnie, bo szykował się spory dystans. Jednak znowu jakoś pokonał mnie demon lenistwa. Zamiast po siódmej, na rowerze byłem po dziewiątej. Po raz pierwszy w tym roku z Wałbrzycha wydostałem się przez Modliszów. Patrząc na nową drogę, serce rośnie. Zjazd do Świdnicy był boski. Temperatura była niewysoka (może z pięć stopni), ale ubrałem się dobrze i ziąb mi nie doskwierał.

Właściwie na trasie nie wydarzało się nic ciekawego. Było trochę rowerzystów, ale niezbyt wielu. Przy święcie ruch samochodowy był minimalny i koncentrował się przy kościołach. Na trasę wziąłem sobie bułkę z kotletem i batonik. Spodziewałem się, że sklepy będą zamknięte i wolałem mieć przy sobie coś do przekąszenia. Prawie się nie pomyliłem. Coś tam było otwarte. Zapasy płynów uzupełniłem w sklepie w Środzie Śląskiej, a później na stacji „Pieprzyk” w Nowym Jaworowie. Na ostatnich kilometrach słuchałem muzyki. Tym razem były to następujące utwory: Baciata (muzyka dominikańska), Dwa Plus Jeden i na koniec The Doors, (chyba mój ulubiony zespół, który ostatnio traktowałem nieco po macoszemu), płyta „Waiting for the Sun”.
N trasie pokonałem pięć odcinków brukowych. Śmiałem się, że jestem na wyścigu Paryż-Roubaix, który przecież dzisiaj szlifował stare francuskie kocie łby.

Na końcu nieco zmieniłem swoją planowaną trasę, bo zanosiło się na dystans 195 km. Zupełnie bez rymu. Zatem zamiast wracać przez Pogorzałę, ja zrobiłem ciut większe kółko i do domu pojechałem przez Dziećmorowice. Do rzeczonego domu dotarłem niedawno, bowiem nieco przed 20, przy zupełnych jasnościach.

Pojutrze wyjazd na mały rajdzik po Polsce. Początek na Podkarpaciu.

Dzisiejsza trasa:
Wałbrzych-Modliszów-Świdnica-Niegoszów-Śmiałowice-Domanice-Imbramowice-Osiek-Jarosław-Ciechów-Środa Śl.-Lubiatów-Klęka-Brzeg Dolny-Prawików-Lubiąż-Malczyce-Budziszów Wielki-Lusina-Goczałków Górny-Strzegom-Stanowice-Pasieczna-Milikowice-Witoszów Dolny-Bystrzyca Górna-Lubachów-Dziećmorowice-Wałbrzych




Niezaprzeczalne oznaki wiosny. Udanin

Środa, 13 kwietnia 2022 · dodano: 13.04.2022 | Komentarze 0

Do tytułowych oznak należą dziś zaobserwowane na trasie:
- bociany na gniazdach (były nieco osowiałe, bo patrzyły nieprzytomnym wzrokiem na świat),
- bujne kwitnienie drzew i krzewów (kwiaty były w różnych kolorach: białe, żółte i różowe),
- ożywione wypełnienie przestrzeni przez owady,
- zapach lawendy (albo czegoś podobnego , dokładnie się na tym nie znam),
- ptasie recitale,
- wchodzące oziminy (już całkiem duże), 
- moja pierwsza w sezonie jazda z chustką na głowie (zamiast czapki). 

A więc wiosna! Aż wierzyć się nie chce, że na Wielkanoc znowu ma być ochłodzenie...

Dzisiejsza trasa:
Wałbrzych-Stare Bogaczowice-Dobromierz-Roztoka-Żółkiewka-Wieśnica-Goczałków-Lusina-Udanin-Gościsław-Łażany-Pastuchów-Bolesławice-Komorów-Pogorzała-Wałbrzych.