Info
Ten blog rowerowy prowadzi RODDOS z miasteczka Wałbrzych. Mam przejechane 298725.50 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.71 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2024, Listopad4 - 0
- 2024, Październik10 - 0
- 2024, Wrzesień10 - 0
- 2024, Sierpień11 - 0
- 2024, Lipiec16 - 0
- 2024, Czerwiec12 - 0
- 2024, Maj14 - 0
- 2024, Kwiecień13 - 0
- 2024, Marzec11 - 0
- 2024, Luty6 - 0
- 2024, Styczeń2 - 0
- 2023, Grudzień5 - 0
- 2023, Listopad4 - 0
- 2023, Październik10 - 2
- 2023, Wrzesień15 - 11
- 2023, Sierpień13 - 4
- 2023, Lipiec15 - 0
- 2023, Czerwiec15 - 0
- 2023, Maj16 - 0
- 2023, Kwiecień10 - 0
- 2023, Marzec18 - 0
- 2023, Luty3 - 2
- 2023, Styczeń3 - 0
- 2022, Grudzień2 - 0
- 2022, Listopad4 - 0
- 2022, Październik10 - 0
- 2022, Wrzesień11 - 0
- 2022, Sierpień18 - 3
- 2022, Lipiec14 - 2
- 2022, Czerwiec14 - 5
- 2022, Maj14 - 2
- 2022, Kwiecień14 - 16
- 2022, Marzec10 - 8
- 2022, Luty6 - 0
- 2022, Styczeń4 - 0
- 2021, Grudzień3 - 0
- 2021, Listopad9 - 0
- 2021, Październik12 - 0
- 2021, Wrzesień13 - 0
- 2021, Sierpień13 - 0
- 2021, Lipiec16 - 0
- 2021, Czerwiec13 - 0
- 2021, Maj16 - 0
- 2021, Kwiecień7 - 0
- 2021, Marzec4 - 0
- 2021, Luty2 - 0
- 2021, Styczeń1 - 0
- 2020, Grudzień3 - 0
- 2020, Listopad7 - 5
- 2020, Październik11 - 0
- 2020, Wrzesień14 - 0
- 2020, Sierpień12 - 0
- 2020, Lipiec16 - 0
- 2020, Czerwiec13 - 2
- 2020, Maj16 - 9
- 2020, Kwiecień16 - 10
- 2020, Marzec12 - 3
- 2020, Luty5 - 2
- 2020, Styczeń4 - 0
- 2019, Grudzień5 - 5
- 2019, Listopad8 - 5
- 2019, Październik13 - 2
- 2019, Wrzesień14 - 4
- 2019, Sierpień15 - 1
- 2019, Lipiec13 - 0
- 2019, Czerwiec20 - 5
- 2019, Maj14 - 0
- 2019, Kwiecień15 - 0
- 2019, Marzec11 - 0
- 2019, Luty6 - 0
- 2019, Styczeń2 - 0
- 2018, Grudzień4 - 5
- 2018, Listopad7 - 2
- 2018, Październik11 - 2
- 2018, Wrzesień13 - 0
- 2018, Sierpień16 - 5
- 2018, Lipiec18 - 0
- 2018, Czerwiec14 - 4
- 2018, Maj16 - 0
- 2018, Kwiecień14 - 0
- 2018, Marzec6 - 2
- 2018, Luty3 - 2
- 2018, Styczeń4 - 0
- 2017, Grudzień3 - 0
- 2017, Listopad1 - 0
- 2017, Wrzesień9 - 10
- 2017, Sierpień18 - 0
- 2017, Lipiec16 - 0
- 2017, Czerwiec14 - 2
- 2017, Maj13 - 3
- 2017, Kwiecień9 - 2
- 2017, Marzec10 - 2
- 2017, Luty4 - 0
- 2017, Styczeń4 - 0
- 2016, Grudzień5 - 0
- 2016, Listopad4 - 0
- 2016, Październik14 - 0
- 2016, Wrzesień13 - 0
- 2016, Sierpień18 - 1
- 2016, Lipiec18 - 2
- 2016, Czerwiec13 - 6
- 2016, Maj18 - 5
- 2016, Kwiecień12 - 2
- 2016, Marzec7 - 0
- 2016, Luty5 - 0
- 2016, Styczeń2 - 0
- 2015, Grudzień6 - 0
- 2015, Listopad5 - 0
- 2015, Październik12 - 0
- 2015, Wrzesień13 - 0
- 2015, Sierpień19 - 0
- 2015, Lipiec15 - 0
- 2015, Czerwiec16 - 2
- 2015, Maj14 - 0
- 2015, Kwiecień17 - 2
- 2015, Marzec9 - 4
- 2015, Luty5 - 0
- 2015, Styczeń5 - 6
- 2014, Grudzień5 - 0
- 2014, Listopad5 - 0
- 2014, Październik13 - 0
- 2014, Wrzesień9 - 0
- 2014, Sierpień18 - 0
- 2014, Lipiec12 - 0
- 2014, Czerwiec12 - 0
- 2014, Maj16 - 0
- 2014, Kwiecień16 - 2
- 2014, Marzec8 - 0
- 2014, Luty5 - 3
- 2014, Styczeń6 - 4
- 2013, Grudzień4 - 0
- 2013, Listopad4 - 3
- 2013, Październik11 - 0
- 2013, Wrzesień11 - 2
- 2013, Sierpień11 - 6
- 2013, Lipiec14 - 10
- 2013, Czerwiec20 - 0
- 2013, Maj13 - 7
- 2013, Kwiecień12 - 2
- 2013, Marzec4 - 3
- 2013, Luty3 - 6
- 2012, Grudzień2 - 2
- 2012, Listopad4 - 2
- 2012, Październik10 - 7
- 2012, Wrzesień12 - 9
- 2012, Sierpień8 - 3
- 2012, Lipiec14 - 0
- 2012, Czerwiec19 - 0
- 2012, Maj14 - 0
- 2012, Kwiecień10 - 4
- 2012, Marzec10 - 0
- 2012, Luty2 - 0
- 2012, Styczeń2 - 5
- 2011, Grudzień3 - 0
- 2011, Listopad4 - 0
- 2011, Październik10 - 0
- 2011, Wrzesień12 - 0
- 2011, Sierpień6 - 0
- 2011, Lipiec12 - 0
- 2011, Czerwiec14 - 0
- 2011, Maj14 - 0
- 2011, Kwiecień11 - 0
- 2011, Marzec6 - 0
- 2011, Styczeń1 - 0
- 2010, Listopad1 - 0
- 2010, Październik3 - 0
- 2010, Wrzesień5 - 0
- 2010, Sierpień5 - 0
- 2010, Lipiec9 - 0
- 2010, Czerwiec11 - 0
- 2010, Maj11 - 0
- 2010, Kwiecień9 - 0
- 2010, Marzec10 - 0
- 2010, Luty2 - 0
- 2009, Listopad11 - 0
- 2009, Październik4 - 0
- 2009, Wrzesień7 - 0
- 2009, Sierpień10 - 0
- 2009, Lipiec7 - 0
- 2009, Czerwiec14 - 0
- 2009, Maj12 - 15
- 2009, Kwiecień13 - 13
- 2009, Marzec5 - 4
- 2009, Luty2 - 6
- 2009, Styczeń2 - 0
- 2008, Grudzień1 - 3
- 2008, Listopad12 - 7
- 2008, Październik5 - 8
- 2008, Wrzesień14 - 6
- 2008, Sierpień15 - 15
- 2008, Lipiec15 - 11
- 2008, Czerwiec17 - 24
- 2008, Maj18 - 34
- 2008, Kwiecień12 - 19
- 2008, Marzec10 - 19
- 2008, Luty5 - 6
- 2007, Grudzień1 - 4
- 2007, Październik8 - 0
- 2007, Wrzesień9 - 0
- 2007, Sierpień12 - 0
- 2007, Lipiec18 - 2
- 2007, Czerwiec11 - 0
- 2007, Maj15 - 0
- 2007, Kwiecień13 - 0
- 2007, Marzec8 - 0
- 2006, Wrzesień8 - 0
- 2006, Sierpień14 - 0
- 2006, Lipiec16 - 0
- 2006, Czerwiec13 - 0
- 2006, Maj15 - 2
- 2006, Kwiecień17 - 0
- 2006, Marzec4 - 0
- 2005, Wrzesień8 - 0
- 2005, Sierpień13 - 0
- 2005, Lipiec13 - 0
- 2005, Czerwiec13 - 0
- 2005, Maj13 - 0
- 2005, Kwiecień13 - 2
- 2005, Marzec7 - 0
- 2004, Wrzesień9 - 0
- 2004, Sierpień13 - 0
- 2004, Lipiec12 - 0
- 2004, Czerwiec11 - 0
- 2004, Maj14 - 0
- 2004, Kwiecień15 - 0
- 2004, Marzec5 - 0
- 2003, Październik1 - 0
- 2003, Wrzesień7 - 0
- 2003, Sierpień10 - 0
- 2003, Lipiec13 - 0
- 2003, Czerwiec12 - 0
- 2003, Maj14 - 0
- 2003, Kwiecień12 - 0
- 2003, Marzec2 - 0
- 2002, Październik1 - 0
- 2002, Wrzesień11 - 0
- 2002, Sierpień13 - 0
- 2002, Lipiec12 - 0
- 2002, Czerwiec10 - 0
- 2002, Maj13 - 0
- 2002, Kwiecień2 - 2
Maj, 2022
Dystans całkowity: | 2018.80 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 87:35 |
Średnia prędkość: | 23.05 km/h |
Liczba aktywności: | 14 |
Średnio na aktywność: | 144.20 km i 6h 15m |
Więcej statystyk |
- DST 175.30km
- Czas 07:41
- VAVG 22.82km/h
- Sprzęt pożeracz kilometrów
- Aktywność Jazda na rowerze
Dobrze wykorzystany dzień urlopu. Wałbrzych-Korzeńsko
Wtorek, 31 maja 2022 · dodano: 31.05.2022 | Komentarze 0
Mam
sporo urlopu, a więc będę go sukcesywnie wykorzystywał na rower. Dziś właśnie
wziąłem sobie wolne w tym celu. Wstawało mi się powoli i zamiast o siódmej, na siodełku
byłem punkt dziewiąta. No ale dobra, nie ma co tak się nadwyrężać. Zjadłem
skromne śniadanie, wypiłem herbatę (dla smaku) i kawę (dla pobudzenia). Dzień był
pogodny, ale chłodny.
Zaplanowałem
wersję dalszego wyjazdu z powrotem pociągiem. W głowie naszkicowałem sobie plan
jazdy i ruszyłem dziarsko na trasę. Jechało mi się przyjemnie. Boczny wiaterek
popychał. Czułem się dziwnie dobrze. Koło jedenastej zrobiło się cieplej, a ja
zdjąłem podspodnią bluzę z długim rękawem. Teraz mogłem opalać przedramiona. Z
lubością wystawiałem się ku słońcu. Czekam na zapowiadane upały.
Trasę
zaplanowałem, jako się rzekło, w głowie, nie sprawdzałem dokładnie kilometrażu.
Jak zwykle okazało się, że wyszło więcej niż się spodziewałem. Musiałem zatem
nieco skrócić swoją trasę. Z zaplanowanych do zaliczenia dziewięciu dziewiczych
miejscowości , dotarłem do sześciu. Były to w kolejności wsie: Rogożowa,
Góreczki, Świniary, Chodlewo, Korzeńsko i Dębno w powiatach trzebnickim i
górowskim. Dwie pierwsze to dziwne twory administracyjne: niby jakieś osady i
przysiółki. Ale zawsze się liczą.
Pod
koniec jazdy spadły na mnie może ze trzy krople deszczu. Dziwne to, bo niebo
chmurzyło się szpetnie i już byłem przygotowany mentalnie na niezłą pompę.
Jazdę
zaliczyłem dzięki spożytych dwóch bułkach i sporym pęcie kiełbasy. Danie to
podzieliłem sobie na dwie części. Drugą już wrąbałem na peronie w Korzeńsku, czekając
na pociąg.
W
domu zameldowałem się koło 21. Zjadłbym coś , ale jakoś dziwnie nie mam
łaknienia. Jutro pewnie mnie zassie.
Dzisiejsza
trasa:
Wałbrzych-Pogorzała-Milikowice-Bolesławice-Pastuchów-Łażany-Zastruże-Gościsław-Samborz-Środa
Śl.-Malczyce-Lubiąż-Domaszków-Wołów-Pełczyn-Głębowice-Aleksandrowice-Barkowo-Lubiel-Świniary-Unisławice-Chodlewo-Korzeńsko-Dębno-Korzeńsko
- DST 208.30km
- Czas 09:11
- VAVG 22.68km/h
- Sprzęt pożeracz kilometrów
- Aktywność Jazda na rowerze
Szybka dwusetka. Paczków
Niedziela, 29 maja 2022 · dodano: 29.05.2022 | Komentarze 0
Zegarek
zadzwonił nieco po szóstej. Pobudka mniej więcej tak jak do pracy. Nie
grymasiłem, ładnie wstałem. Z pewnym wysiłkiem przełykałem znacznie obfitsze
śniadanie niż zwykle. Obowiązkowa ciepła herbatka postawiła mnie na nogi, a mocna
kawa wypita na drugą nóżkę wypędziła ze mnie resztki snu. Punkt 7:30 już byłem
na rowerze.
Wcześniej
skalkulowałem swoją zaplanowaną trasę. Miała być dwusteka, a więc taki ranny
wyjazd był w pełni uzasadniony. Poranek był zimny. Jak zwykle. Nieco
przemarzłem, ale jechało mi się tak dobrze, że nie chciałem przystawać i
zakładać kurteczkę wiezioną w tylnej kieszonce. Z Wałbrzycha wyjechałem przez
Modliszów, chyba drugi raz w tym roku. Niedawno wyremontowano tę drogę. Wygląda
zupełnie inaczej niż dawniej. Gładziutki asfalcik aż mówi. No i ten piękny zjazd
do Świdnicy. Z łatwością przekroczyłem sześćdziesiątkę.
W
głowie miałem plan jazdy. Zrealizowałem go dokładnie. To lubię. Trasę nie można
nazwać górską, ale z pewnością była urozmaicona. Podjazdy nie były długie i
mocne, ale na długich odcinkach mi towarzyszyły. Na mikrych zjazdach można było
kapkę odsapnąć. Na początku jechałem pod ślicznym błękitnym nieboskłonem.
Słońce niby było, ale się obijało. Temperatura wahała się w granicach 13-17
stopni. Po południu zaczęło się szpetnie chmurzyć. No i jak zwykle drugą część
miałem pod wiatr. Trzeba wszakże przyznać, że nie był on jakiś dramatyczny.
Przed Henrykowem zobaczyłem znaki kierujące na objazd. Zgodnie ze swoim
zwyczajem zignorowałem je. Cóż, przez centrum miejscowości przebijałem się
przez wertepy, bo zdarto nawierzchnię. Kiedyś w Henrykowie ze dwa lata robiono
mały mostek. Teraz też pewnie drogowcom zejdzie…
Do
pokonania miałem niby spory dystans. Drogi te jednak wielokrotnie pokonywałem w
różnych konfiguracjach. Miałem zatem wrażenie, że kilometry przemierzam szybko.
Znajome widoki szybko uciekały w tył. Wyjątkiem był odcinek między Ziębicami a
Paczkowem. Tej drogi nie pamiętałem zbyt dobrze. Oczywiście ją też przejechałem
parę razy, ale kilka lat temu ostatni raz. Teraz pamięć w plenerze mi wracała,
ale dwa razy musiałem jednak przystanąć, by w telefonie sprawdzić trasę.
W
Paczkowie wjechałem do brukowanego rynku. Było wczesne popołudnie, a mnie nieco
ścisnęło w żołądku. Niestety gastronomia tam wymarła. Były co prawda dwa bary z
kebabami i hamburgerami, ale nieczynne. W sklepie kupiłem bułkę i małe
kabanosy. Na tym prowiancie dociągnąłem do domu. Przed Ząbkowicami znowu
przywitały mnie informacje o objazdach. Niezbyt lubię przejeżdżać przez to
miasto, a zwłaszcza przez kostkowe centrum. Pojechałem zatem dookoła. Na
odcinku do Stoszowic zmagałem się z mocniejszym wiatrem. Nie wiem co to za
kierunek, ale tam zawsze wieje. Chyba jakiś czart macza w tym swe brudne
paluchy. Namachałem się niemało.
Na
ostatnim podjeździe do Wałbrzycha złapała mnie ulewa. Przydała się w końcu
kurteczka. Najpierw mżyło, potem już lało jak z cebra. Nawet przyplątał się
grad. W najgorszym momencie wskoczyłem pod wiatę i tam przeczekałem z
dwadzieścia minut. Potem już w samym Wałbrzychu złapała mnie druga fala. Tym
razem już jechałem w deszczu.
Po
znanych trasach zrobiłem szybką dwusetkę. No ale bagatela, zajęło mi to ponda
dziewięć godzin.
Dzisiejsza
trasa:
Wałbrzych-Modliszów-Świdnica-Wiry-Jaźwina-Roztocznik-Gilów-Piława
Górna-Przerzeczyn Zdrój-Ciepłowody-Henryków-Ziębice-Osina
Mała-Głęboka-Paczków-Kamieniec Ząbkowicki-Ząbkowice Śl.-Stoszowice-Jemna-Ostroszowice-Bielawa-Pieszyce-Bojanice-Opoczka-Burkatów-Pogorzała-Wałbrzych
- DST 130.00km
- Czas 05:46
- VAVG 22.54km/h
- Sprzęt pożeracz kilometrów
- Aktywność Jazda na rowerze
O wyższości aluminium nad karbonem. Udanin
Czwartek, 26 maja 2022 · dodano: 26.05.2022 | Komentarze 2
Z
pewnym zdziwieniem stwierdziłem, że prognozy się sprawdziły. Niezbyt często się
to zdarza. Tym razem jednak deszcze zapowiadane na wtorek i środę rzeczywiście
przyszły nad moje okolice. Zwłaszcza wczoraj były obfite i długotrwałe.
Uchroniłem zatem swą osobę przed przemoknięciem.
Na
dziś zapowiadano suchy dzień, bez wysokiej temperatury. No i znowu bingo! Ranek
był zimny. Jak zwykle. No ale dość szybko dojechałem do pracy i mocno nie
przemarzłem.
Od
kilku dni jeździłem z nowym karbonowym koszykiem na bidon. Sprawdził się jak
francuska choroba. Był normalnych rozmiarów, taki też mam bidon. Niestety aby
ten bidon wcisnąć w koszyk należało nieco rozchylić jego pierścień. Na postoju
szło dobrze, ale w czasie jazdy było to niewykonalne. Do dupy z takim wynalazkiem!
Najpierw myślałem, że się jakoś wyrobi, ale gdzie tam. Przecież to absurdalne,
ze by się napić z bidonu należało przystawać… W końcu kupiłem nowy koszyk. Nowy
stary, bo zwykły aluminiowy. Coraz ich mniej w ofercie sklepów rowerowych, bo
dominują te absurdalne karbonowe. No i git! Działa jak powinien. Przy okazji
kupiłem sobie nową torbę pod ramę. Wydałem trochę grosza, ale wreszcie trafiłem
na coś dobrego. Nazywa się Rock Bros. Jest bardzo starannie wykonana. Zamki
dobrej jakości, tworzywo gładkie i nieprzemakalne. Poprzednie torby ciągle
obcierając o spodenki powodowały, że spodenki szybko wycierały się i strzępiły.
Jestem kontent z tych zakupów.
Trasa
była dziś płaska z kilkoma odcinkami sfałdowań. Jechało mi się przyjemnie. Z
pewną nostalgią obserwowałem przemijanie wiosny. Oto rzepaki już całkiem przekwitły
i ich piękny żółty kolor odszedł w niepamięć. Szczególnie urzekały mnie zapachy
jaśminów. Są intensywne i odurzające. Uwielbiam je. Gdy wjeżdżałem w strefę ich
aktywności, z lubością szeroko otwierałem nozdrza. Gdy zapach ten się ulatniał,
ogarniał mnie smutek.
Na
niebie kłębiły się chmury. Czasem wyglądały dość groźnie. Nic jednak z nich nie
spadło. Zanim zbiłyby się w coś deszczowego, rozpędzał je mocny wiatr.
Dziś
zaliczyłem najdłuższą trasę w sezonie w dniu roboczym. Do domu dotarłem na
skraju nocy, przed godziną dwudziestą pierwszą. Teraz kolacja, siusiu i spać.
Dzisiejsza
trasa:
Wałbrzych-Stare
Bogaczowice-Sady Dolne-Roztoka-Godzieszówek-Rogoźnica-Targoszyn-Goczałków
Górny-Lusina-Dziwigórz-Udanin-Gościsław-Pyszczyn-Imbramowice-Siedlimowice-Panków-Wierzbna-Bagieniec-Bolesławice-Milikowice-Pogorzała-Wałbrzych-Nowy
Julianów-Wałbrzych
- DST 119.10km
- Czas 05:18
- VAVG 22.47km/h
- Sprzęt pożeracz kilometrów
- Aktywność Jazda na rowerze
Awansem. Mietków
Poniedziałek, 23 maja 2022 · dodano: 23.05.2022 | Komentarze 0
Znowu
jazda w poniedziałek. Ten nierowerowy dzień staje się całkiem rowerowy.
Sprawdziłem prognozy i okazało się, że dziś miał być jedyny dzień bez deszczu na
początku tygodnia. We wtorek i środę ma siąpić. A więc na rower! Jazda awansem.
Rano
było chłodnawo. Kiedy wreszcie będą miłe poranki? Może w czerwcu. Do pracy
dojechałem szybko i bez przygód. Już przyzwyczaiłem się do barku prysznica. Jakoś
trzeba sobie radzić. Pracowałem dzielnie do 14:30. Wtedy się zwolniłem, bo
miałem jeszcze załatwić sprawy na poczcie. Dojechałem tam rowerem i załatwiłem.
Wyjazd
z Wałbrzycha był pod srogi wiatr. Było jeszcze pod górkę, a więc trudności
wzrosły. Potem już ten wiatr dalej rozdawał karty. Wiało mocno, a ja
lawirowałem i raz korzystałem z podmuchów, raz z nimi walczyłem. Normalka.
Dzisiejsza
trasa:
Wałbrzych-Pogorzała-Milikowice-Nowice-Pastuchów-Łażany-Żarów-Imbramowice-Dzikowa-Mietków-Domanice-Klecin-Wilków-Niegoszów-Świdnica-Lubachów-Wałbrzych
- DST 145.60km
- Czas 06:18
- VAVG 23.11km/h
- Sprzęt pożeracz kilometrów
- Aktywność Jazda na rowerze
Czechy są fajne. Police nad Metuji
Niedziela, 22 maja 2022 · dodano: 22.05.2022 | Komentarze 0
Apokalipsy
nie było. Ani burz, ani gradu, ani niszczycielskiego wiatru. Przeglądając
popularne portale, które wieszczą takie kataklizmy, czuję co nich (tych
portali) coraz większą odrazę. Ujmując to wulgarnie: pierdolą jak potłuczone.
No
ale dobrze. Wróćmy do rzeczywistości. Miałem rano wyjechać dość wcześnie, by
zaliczyć fajną i długą górską trasę. Znowu się nie udało. Zamiast o siódmej, na
rowerze byłem przed dziesiątą. Trasa była owszem górska, ale nieco skrócona.
Tak o 50 kilometrów. Mam ją jednak w pamięci i pewnie ją niebawem machnę
(chodzi o jazdę do Kudowy).
Po
upałach dziś wyraźnie się ochłodziło. Przez większość mej jazdy temperatura
oscylowała w granicach piętnastu stopni. W słońcu było nawet przyjemnie, ale
kiedy skryło się ono za chmury, robiło się zimnawo. Zresztą wiatr dziś był
solidny. Niestety zwłaszcza na moim powrocie bezwstydnie pluł w twarz.
Celem
mojej jazdy było klimatyczne czeskie miasteczko, Police nad Metuji. Aby jednak
nabić trochę kilometrów, robiłem jazdę okrężną. Najpierw prawie dojechałem do
Świdnicy, potem (na powrocie) puściłem się na Czarny Bór.
Kręciło
mi się nawet nieźle. Na trasie spotkałem mnóstwo rowerzystów, którzy chcieli
wykorzystać nienajgorszą pogodę. W głowie świtała mi myśl, że wykręcę sporą
prędkość na zjeździe z Honskego sedla. Można tam otrzeć się o 80 km/h. dziś
jednak niestety na zjeździe był sakramencki przeciwny wiatr, a mój licznik
pokazał tylko 67 km/h. Rekordu prędkości zatem nie pobiłem. Cóż, może następnym
razem. W Mezimesti zjadłęm obiad w knajpie Zahradka. Za smaczny wieprzowy
kotlet z knedlikami, zasmażaną kapustą i sosikiem (oraz piwem Primator)
zapłaciłem 200 koron. Jadło było dobre i obfite. Nie dałem rady wszystkiego
pochłonąć. Moje korony się kończą, będę musiał kupić następne w kantorze.
Pod
wieczór zrobiło się ciepło. Wyszło dobre słońce, a wiatr ustał. Na chwilę przystanąłem
już w Wałbrzychu, przy moim dawnym mieszkaniu na ul. Głowackiego. Okolica się
nie zmieniła. Niestety ja owszem. Ale co zrobić. Ważne że dalej się jeździ…
Dzisiejsza
trasa:
Wałbrzych-Pogorzała-Burkatów-Jez.
Bystrzyckie (tama)-Jugowice-Głuszyca-Rybnica Leśna-Unisław Śl.-Mieroszów-Teplice
nad Metuji-Ceska Metuje-Police nad Metuji-Pekov-Honske
sedlo-Broumov-Hyncice-Ruprechtice-Mezimesti-Mieroszów-Kochanów-Grzędy-Czarny
Bór-Boguszów-Gorce (Stary Lesieniec-Kuźnice Świdnickie)-Wałbrzych
- DST 111.00km
- Czas 04:57
- VAVG 22.42km/h
- Sprzęt pożeracz kilometrów
- Aktywność Jazda na rowerze
Pogwarzę o skwarze. Marcinowice
Piątek, 20 maja 2022 · dodano: 21.05.2022 | Komentarze 0
Prognozy
pogody były zmienne. Zapowiadano cały wachlarz różnych możliwości: słonecznie,
deszczowo, wietrznie. Postanowiłem jednak zaryzykować. Rzeczywiście, wizje
apokaliptyczne zupełnie się nie sprawdziły. Było ciepło, prawie upalnie, miło,
choć wiaterek trochę podwiewał, ale bez szaleństw. Poranna jazda do pracy
odbyła się w ludzkiej temperaturze, bo było ponad dziesięć stopni. Podczas
przejazdu starannie omijałem co większe dziury, by znowu nie złapać kapcia.
Po
południu zrobiło się parnie. No ale ja lubię upały. Jazda w skwarze jakoś
specjalnie mnie nie męczy, przypiekające słońce nie przeszkadza, a trochę potu
jeszcze nikogo nie zabiło. Termometr w liczniku pokazywał trzydzieści stopni z
kawałkiem. Raz czy dwa razy niebo nabrało ostrzejszych kolorków, ale wiatr
wszystko rozpędził. Trasa była raczej płaska, miejscami ciut więcej
urozmaicona. Większe amplitudy wysokości były tylko w okolicach Wałbrzycha.
Z
pewnym zdziwieniem dostrzegłem znak zakazu ruchu na mojej trasie, za Bystrzycą
Górną w kierunku na Pieszyce. Gdy dotarłem do skrzyżowania, zrozumiałem o co
chodzi. Oto wreszcie zabrano się za remont tej drogi. Na razie zdarto asfalt.
Jako że nie lubię zmieniać zaplanowanej trajektorii, wbiłem się pod ten zakaz.
Zresztą w tym łamaniu przepisów nie byłem sam, samochody też się tam wciskały.
Po kilkuset metrach pomyślałem jednak, że popełniłem błąd. Miałem łatwy i nie
za długi objazd, a ja pokręciłem na ostre kamienie. Jechałem bardzo powoli i ostrożnie,
starałem się omijać co bardziej kamieniste odcinki. Z niepokojem wczuwałem się
w swoje ogumienie. Ono jednak wytrzymało tę nierozważnie podjętą przeze mnie próbę.
Asfalt z powrotem powitałem po około dwóch-trzech kilometrach. Z ulgą.
Po
dziewiętnastej zrobiło się chłodniej, ale ciągle powyżej dwudziestu stopni. Do
domu dotarłem lekko po ósmej. Trasa oczywiście zaliczona została przeze mnie
wczoraj, ale jakoś nie chciało mi się coś o niej napisać…
Wczorajsza
trasa:
Wałbrzych-Dziećmorowice-Bojanice-Mościsko-Kiełczyn-Wiry-Marcinowice-Gruszów-Wilków-Panków-Wierzbna-Bolesławice-Milikowice-Pogorzała-Wałbrzych
- DST 115.20km
- Czas 05:03
- VAVG 22.81km/h
- Sprzęt pożeracz kilometrów
- Aktywność Jazda na rowerze
Ulubiony miesiąc. Broumov
Środa, 18 maja 2022 · dodano: 18.05.2022 | Komentarze 0
Prognozy
na wczoraj się sprawdziły. Lało i to dość mocno. Ja ten deszcz obserwowałem z
bezpiecznej pozycji, najczęściej przez okno (samochodu lub domu).
Dziś
za to miało być słonecznie. Prognozy też się sprawdziły. Ranek jednak był znowu
zimny. Nie zdążyłem jednak porządnie zmarznąć, bo spotkała mnie niezbyt miła
niespodzianka. W pewnym momencie z impetem wjechałem w dziurę w nawierzchni
ulicy, rower aż podskoczył. Z reguły staram się omijać takie rzeczy, ale na
wałbrzyskich jezdniach ich nie brakuje i czasem się to nie udaje. Zakląłem
szpetnie, ale już wiedziałem, co za chwilę się stanie. No i faktycznie. Tylne
koło zaczęło się lekko miotać. Złapałem gumę. Niby pierwszą w sezonie, ale w
bardzo kiepskim momencie. Nie lubię spóźniać się do pracy. Stanąłem i
dopompowałem koło. Na nic! Powietrze szybko uciekało. Zabrałem się zatem za
wymianę dętki. Poszło mi to nawet sprawnie, ale trasę do pracy musiałem
skrócić. Zamiast zwykłych 14 kilometrów, zrobiłem 9. No ale to akurat nie miało
większego znaczenia. W pracy w szatni przebierałem się, gdy nagle z mojego
tylnego koła w rowerze rozległo się głośne „psss”. Koło po raz drugi szpetnie
wypuściło gazy. Pewnie w czasie wymiany dętki do środka dostał się jakiś ostry
okruszek (kamyczek, pyłek), który teraz znowu przeciął dętkę. Dziwne, ze nie
stało się to w czasie jazdy, kiedy swoim ciężarem dociskałem do gruntu, tylko
na postoju. Cóż, czasem tak bywa. Cieszyłem się, że udało mi się chociaż
dojechać do roboty.
W
pracy miałem okazję wyruszyć w teren. Jakoś tak się złożyło, że dane mi było
odwiedzić w tym czasie swoje mieszkanie. Zabrałem z niego dwie kolejne dętki i
dużą pompkę. Dzięki tym akcesoriom mogłem naprawić w pracy ten nieszczęsny
kapeć. Wcześniej jednak dokładnie wyczyściłem wnętrze opony i obręcz koła.
Zabiegi te przyniosły oczekiwany rezultat. Nabite w kole osiem atmosfer
trzymało jak ta lala.
Po
południu było słonecznie, ale bez nadmiernej ciepłoty. Mój letni strój uzupełniłem
zatem podspodnią bluzą z długim rękawem. Z Wałbrzycha wyjeżdżałem podjazdem
przez Glinik. Nieco się tam naszarpałem, bo oprócz stromizny musiałem walczyć z
przeciwnym wiatrem. Efektem tych zmagań był dziwny ból w lewej łydce i stawie
skokowym. Czułem jakieś nieprzyjemne rwanie i mrowienie. Nawet musiałem na
chwilę stanąć i pogimnastykować się, gdy poczułem nadchodzący skurcz. W końce
jakoś to przemogłem i jechałem dalej. Cóż, wiek robi swoje.
Wybrałem
się do Czech, bo dawno tam nie byłem. Uwielbiam jechać odcinek z Unisławia Śl. do
czeskiej granicy. Niby to krajówka, ale ruch tam jest tylko lokalny. Trasa
wiedzie lekko w dół, po bokach wznoszą się malownicze masywy Gór Wałbrzyskich –
Stożek Wielki i Lesista Wielka. W Czechach oczywiście nie miałem już czasu na
knedliki i piwo, ale jakoś nie martwiłem się tym. W Broumovie remontują główną
drogę, ale rowerem się przecisnąłem. Do domu dotarłem już po dwudziestej,
radując się coraz dłuższym dniem. Wieczór, podobnie jak ranek, był chłodny, ale
cóż to znaczy wobec ciepła organizmu po przejechaniu setki z okładem. Mimo tych
nerwowych przygód, cieszyłem się jazdą w maju, moim ulubionym miesiącu.
Dzisiejsza
trasa:
Wałbrzych-(Glinik)-Unisław
Śl.-Mieroszów-Mezimesti-Hejtmankovice-Broumov-Hyncice-Mezimesti-Mieroszów-Rybnica
Leśna-Głuszyca-Jugowice-Jez. Bystrzyckie (tama)-Lubachów-Dziećmorowice-Wałbrzych
- DST 113.30km
- Czas 04:53
- VAVG 23.20km/h
- Sprzęt pożeracz kilometrów
- Aktywność Jazda na rowerze
Dzień nierowerowy. Dobromierz
Poniedziałek, 16 maja 2022 · dodano: 16.05.2022 | Komentarze 0
W
poniedziałek z reguły nie jeżdżę. Jakoś tak wypadło, że ostatnio w weekend wyruszam
w niedzielę, a więc kolejny dzień sobie wypoczywam. Tym razem byłem na
wyjeździe w sobotę, a na wtorek zapowiadają spore opady. Zatem nie było wyjścia,
w nierowerowy poniedziałek trzeba było jechać.
Ranek
był całkiem rześki. Termometr wskazał ledwo sześć stopni. Ubrany byłem raczej
letnio, a więc nieco mnie przechłodziło. W pracy trochę się obijałem i czekałem
na piętnastą. Wraz z jej wybiciem już byłem na siodełku.
Z
Wałbrzycha wyjechałem na Stare Bogaczowice i dalej na Sady Górne. Dawno tamtędy
nie jechałem, bo droga była remontowana. Dziś od swojego kolegi, który czasem
nią jeździ, dowiedziałem się, że już prace ukończono. Co prawda na skrzyżowaniu
znak mówił coś innego, ale zignorowałem go i ruszyłem na Sady. O tym, że ten
odcinek jest otwarty dodatkowo przekonywały mnie samochody, które licznie zagłębiły
się w ten zaułek. No i rzeczywiście. Nowy asfalcik był tak gładki, że jajeczko można
by toczyć. Sielanka trwała do granicy Sadów Górnych i Dolnych, bo tylko do tego
miejsca starczyło drogowcom fantazji na kładzenie nowej nawierzchni. Dalej były
znane mi od lat dziury, no ale w sumie przejezdne…
Pogoda
zrobiła się prawie letnia. Z radością rozpinałem bluzkę i ku słońcu wystawiałem
gołą klatkę piersiową. Nawet jakoś nie przeszkadzały mi owady, które wpadały za
pazuchę. Nadszedł zatem prawdziwy ciepły maj, moja ulubiona pora. Ciągle oczy
zawieszałem na polach rzepaku, których żółty kolor sprawiał mi dziwną radość.
Wiaterek nieco podwiewał, ale nie narzekałem. Przecież poprzednia trasa była
generalnie z podmuchami w plecy.
Na
trasie zauważyłem dziś sporo samotnych rowerzystek. Zerkaliśmy na siebie z
uśmiechami. No ale jakoś nie miałem śmiałości zagadać. Może dlatego, że
wszystkie jechały w przeciwną stronę i moment minięcia był bardzo krótki.
Do
domu dotarłem w okolicach dwudziestej. Zjadłem talerz kupnej zupy pomidorowej i
powoli zacząłem myśleć o spoczynku. Dobranoc.
Dzisiejsza
trasa:
Wałbrzych-Stare
Bogaczowice-Sady
Górne-Kłaczyna-Dobromierz-Siodłkowice-Stanowice-Morawa-Pastuchów-Czechy-Jaworzyna
Śl.-Bolesławice-Milikowice-Witoszów Dolny-Lubachów-Dziećmorowice-Wałbrzych
- DST 205.10km
- Czas 08:00
- VAVG 25.64km/h
- Sprzęt pożeracz kilometrów
- Aktywność Jazda na rowerze
Jak dobrze wstać skoro świt. Wałbrzych-Olesno
Sobota, 14 maja 2022 · dodano: 14.05.2022 | Komentarze 0
Jazdę
swoją zaplanowałem tak, by dotrzeć do Olesna na Opolszczyźnie i wrócić stamtąd
pociągiem. Według kalkulacji dystansu miało wyjść nieco ponad 180 km.
Spory
dystans wymusił na mnie wczesną pobudkę. Poza tym okazało się, że mój sensowny powrotny
pociąg był o 16:18 i raczej należało się streszczać. Niczego tak nie lubię jak
pogoni za uciekającym pociągiem. Strasznie źle na mnie działa końcowa jazda w
niedoczasie. Z reguły wolę przybyć na dworzec wcześniej, by chwilkę jeszcze odsapnąć.
Mimo ściśle wyznaczonego planu jazdy, postanowiłem w trakcie pokonywania
kolejnych odcinków kontrolować czas i dystans, by ewentualnie go skrócić lub
wydłużyć. Na szczęście doszło do tej drugiej opcji.
Na
rowerze siedziałem już kapkę po szóstej. Wstałem nawet chwacko i bez
marudzenia. Poranek był całkiem ciepły, bo termometr pokazał 10 stopni. Mnie
jednak było dziwnie zimno, być może podświadomie tęskniłem do ciepłego łóżka.
Dystans umykał szybko. Po dwóch godzinach było już dwadzieścia stopni. Jechałem
w termicznej bluzce pod spodem i nawet parę razy miałem zamiar ją zdjąć, ale
jakoś nie zrobiłem tego. Do końca już miałem ją na sobie. Ciut się
przegrzewałem, ale nie nadmiernie. Na początkowych odcinkach miałem wiatr
boczny, ale ostatnie kilkadziesiąt kilometrów ładnie śmigałem pchany przez
podmuchy.
W
domu zjadłem małe śniadanie, bo o tak wczesnej porze nie przełknąłbym czegoś
większego. W trakcie jazdy poratowałem się dwiema bułkami i trzema kawałkami
kiełbasy śląskiej. Produkty kupowałem już w sklepach, bo z domu nie wziąłem
jedzenia. Na takiej strawie dociągnąłem do mety. W województwie opolskim
zaliczyłem cztery dziewicze miejscowości: Lubienia, Gronowice, Stare Olesno i
Wojciechów. Po drodze tak skorygowałem przebieg mej marszruty, by dobić do
dwusetki.
Na
dworcu w Oleśnie zameldowałem się przed czasem, wybiła bowiem 15:30. Jest on
remontowany i bilet musiałem kupić w pociągu. Wcześniej jednak zasiadłem na
ławeczce i napawałem się słońcem, a w garści ściskałem puszkę piwa, rozglądałem
się przy tym, czy aby nie napatoczy się jakaś policja. Było jednak pod tym względem
spokojnie.
Podróż
pociągami zmęczyła mnie chyba więcej niż jazda na rowerze. Myślałem przy tym,
że trochę słabo to zaplanowałem. Wszak można było jeszcze ze trzy godzinki
pojeździć, a nie marnować się w wagonie. Na przyszłość postanowiłem to jakoś
skorygować. Może jazda sobotnia i niedzielna gdzieś z noclegiem? We Wrocławiu
miałem chwilę na przesiadkę i chciałem coś zjeść. Niestety mój ulubiony lokal z
normalnymi obiadami był już zamknięty. A więc obiadokolację zjadłem w domu.
Dzisiejsza
trasa:
Wałbrzych-Pogorzała-Burkatów-Lutomia
Dolna-Mościsko-Jaźwina-Łagiewniki-Strzelin-Gnojna-Grodków-Gracze-Lewin
Brzeski-Skorogoszcz-Popielów-Ładza-Murów-Stare Budkowice-Laskowice-Lasowice
Małe-Stare Olesno-Olesno.
- DST 115.80km
- Czas 05:11
- VAVG 22.34km/h
- Sprzęt pożeracz kilometrów
- Aktywność Jazda na rowerze
Na pierwszą zmianę. Jordanów Śl.
Czwartek, 12 maja 2022 · dodano: 12.05.2022 | Komentarze 0
Dziś do pracy mam na drugą
zmianę, zatem rower był na pierwszą. Nawet wstałem sprawnie i nieco po siódmej
byłem już w trasie. Dzień od rana był duszny i gorący. Powiewał tylko wiaterek.
Pierwszą część trasy jechałem z wiatrem, drugą dymałem pod ścianę złego
powietrza. Nakląłem się przy tym swoim obyczajem, ale nie za bardzo pomogło.
Wiatr był nieubłagany. Najgorzej było na podjazdach, których parę było na
trasie. No ale cóż tu narzekać, skoro do pracy dotarłem godzinę przed czasem. I
tutaj też piszę tę relacyjkę. Teraz czeka mnie osiem godzin roboty, a może
więcej. No i nocny powrót rowerem do domu. Dorzucę jeszcze z pięć kilometrów.
Dzisiejsza trasa:
Wałbrzych-Dziećmorowice-Bojanice-Lutomia
Dolna-Mościsko-Tuszyn-Jaźwina-Łagiewniki-Białobrzezie-Jordanów
Śl.-Będkowice-Sulistrowiczki-Przełęcz
Tąpadła-Wiry-Świdnica-Pogorzała-Wałbrzych.
Parametry jazdy skoryguję po
nocnym powrocie do domu…
No i wróciłem. Nocna jazda po Wałbrzychu dała sporą frajdę.