Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi RODDOS z miasteczka Wałbrzych. Mam przejechane 298725.50 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.71 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy RODDOS.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2022

Dystans całkowity:1903.10 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:82:55
Średnia prędkość:22.95 km/h
Liczba aktywności:14
Średnio na aktywność:135.94 km i 5h 55m
Więcej statystyk

Ku dobremu. Mietków

Czwartek, 7 lipca 2022 · dodano: 07.07.2022 | Komentarze 0

Nastąpiło wyraźne ochłodzenie. Rano było koło dziesięciu stopni, po południu ledwo dwadzieścia. Cały czas straszyło deszczem, ale padało tylko wtedy, kiedy byłem w pracy. Po piętnastej spadły może na mnie ze trzy krople. Jechałem ubrany w strój letni i nieco przemarzłem. Zwłaszcza w rześkim chłodnym wietrze.

Z przyjemnością drapałem się po gojących się ranach z ostatniej kraksy. Za parę dni nie będzie po nich śladu. Kolano też już działa prawie normalnie – zarówno przy jeździe na rowerze jak i przy chodzeniu. Idzie ku dobremu.

Dzisiejsza trasa:
Wałbrzych-Pogorzała-Milikowice-Nowice-Pastuchów-Łażany-Żarów-Imbramowice-Dzikowa-Borzygniew-Mietków-Domanice-Klecin-Pszenno-Świdnica-Lubachów-Dziećmorowice-Wałbrzych




Moknięcie i schnięcie. Strzegom

Wtorek, 5 lipca 2022 · dodano: 05.07.2022 | Komentarze 0

Po dwóch tygodniach przerwy znowu rano pojechałem do pracy. Zlało mnie wręcz nieprzyzwoicie. Gdy wyjeżdżałem z domu już spadały pierwsze nieśmiałe krople. Jakoś nie chciało mi się zawracać do domu. Jak już się wyjedzie, to trzeba trzymać się planu. Po minucie deszcz był intensywny. W połowie mojej trasy nieco się uspokoiło, by w jej drugiej części i na końcu aura spuściła na mnie ścianę wody. Czterdzieści minut całej porannej wędrówki wystarczyło, by nie pozostawić na mnie suchej nitki. Z butów wylewały się strumienie. Letni lipcowy deszcz nie był wszakże chłodny. W pracy z przyjemnością skorzystałem z ciepłego tuszu.

W pracy obserwowałem ciąg dalszy opadów, ale też sprawdzałem prognozy. Miało być nieźle. Koło południa deszcz powinien zaniknąć. I tak się stało. O piętnastej bez entuzjazmu zakładałem mokre ciuchy. Przez osiem godzin nie zdążyły wyschnąć, mimo tego, że ładnie je porozwieszałem w mojej szatni. Nakładanie mokrych ubrań to przecież nie pierwszyzna. Jakoś się da wytrzymać. Po południu było nawet ciepło. Temperatura przekroczyła 20 stopni. Słońca co prawda za dużo nie było, ale wiaterek przyjemnie suszył odzienie. Nie ma co ukrywać, trochę cuchniało. Deszcz i pot tworzą wybuchową mieszankę.

Pojechałem zakusami do Strzegomia. Nic godnego uwagi się nie wydarzyło. Jechałem swoim tempem, tylko raz trochę się pościgałem, bo widziałem, że jakiś kolega na rowerze ma na to ochotę. Goniliśmy przez parę kilometrów, aż w końcu każdy podreptał w swoją stronę.

Żeby nieco wydłużyć dystans do Wałbrzycha wbiłem się trzecim podjazdem od strony, od której dziś jechałem. Odpuściłem Pogorzałę i Złoty Las, a pokręciłem przez Olszyniec. Jest tam fajne trzy kilometry nielichego nachylenia. No ale za to praktycznie do samego domu mam później z górki.

Dzisiejsza trasa:
Wałbrzych-Stare Bogaczowice-Sady Dolne-Roztoka-Jugowa-Strzegom-Olszany-Nowy Jaworów-Milikowice-Witoszów Dolny-Bystrzyca Górna-Jez. Bystrzyckie (tama)-Olszyniec-Wałbrzych




Odrabianie zaległości na obiedzie w Czechach. Teplice nad Metuji

Niedziela, 3 lipca 2022 · dodano: 03.07.2022 | Komentarze 0

Po wczorajszej jeździe jednak to kolano znowu się odezwało. Kolano (tudzież inne stawy) jest zdradliwe. Ciężko dojść z nim do ładu. Za dużo tu subtelnych elementów, by tak po prostu wyzdrowiało. No ale nie ma co zrzędzić. W moim wieku powinny mnie boleć inne narządy i podroby. Jakoś nie bolą.

Rano zastanawiałem się, czy może nie odpuścić sobie jazdę. Zaległości narastałby jednak w tempie hiperbolicznym. Na to nie mogę pozwolić. A więc jazda (jak mawia 1ga Świątek).

Jak tylko wsiadłem na rower i parę razy przekręciłem korbą, wszelkie bóle odeszły. Jak tu nie chwalić roweru. Kiedyś też miałem podobnie. W tańcu zachciało mi się jakichś wygibusów i podskoków. Przy bardziej intensywnym coś mi strzyknęło w kręgosłupie. Ledwo chodziłem, a do spania układałem się parę minut. Ale na rowerze mogłem jeździć bez żadnych negatywnych objawów. Tak jest i tym razem z tym nieszczęsnym kolanem.

Z domu wydobyłem się mocno po dziesiątej. Dzień był zaiste piękny. Ciepły, słoneczny, z rozsądnym wiatrem. Aż chciało się jechać. Podobnego zdania było chyba więcej rowerzystów, bo spotkałem ich dziś setki. Przy niedzieli było też niestety mnóstwo samochodów. Może dlatego, że przejeżdżałem przez turystyczne miejsca (Jezioro Bystrzyckie, Skalne Miasto, zalew w Grzędach).

W Czechach zjadłem knedliki. W Mezimesti, w restauracji U Kovarny. Dania są coraz droższe i niestety coraz mniej smaczne. Mój gulasz do knedlików był dość starodawny..
Dzisiejsza trasa była już całkiem górzysta. Kolano jakoś to wytrzymało. Wcale mi nie doskwiera. No ale zobaczymy jutro.

Dzisiejsza trasa:
Wałbrzych-Pogorzała-Bystrzyca Górna-Jez. Bystrzyckie (tama)-Jugowice-Głuszyca-Rybnica Leśna-Unisław Śl.-Mieroszów-Zdonov-Teplice nad Metuji-Bohdasin-Mezimesti-Mieroszów-Kochanów-Krzeszów-Grzędy-Czarny Bór-Boguszów-Gorce (Kuźnice Świdnickie)-Wałbrzych




Po kontuzji. Strzelin

Sobota, 2 lipca 2022 · dodano: 02.07.2022 | Komentarze 0

Przez tydzień nie udało mi się pojechać. Złożyły się na to trzy sprawy: bolące kolano po sobotnim upadku, kiepska pogoda oraz dużo pracy w pracy. No ale tak z ręką na sercu, to ten pierwszy powód był decydujący. W poniedziałek nie mogłem chodzić, lekko powłóczyłem nogą. Ból nie był jakiś straszny, ale czułem to kolano. Potem jednak z dnia na dzień było coraz lepiej. Noga się naprawiała. Pozostałe urazy poupadkowe były nieistotne. Obtarcia goją się jak na psie. Mentalnie gotowy byłem na jazdę w czwartek, ale prognozy były kiepskie. Tym razem jednak zapowiedzi się nie sprawdziły. Czwartek był OK, za to w piątek rozpętały się żywioły.
Dziś miało być ciepło, ale bez ekstremów. Wreszcie prognozy się sprawdziły. Z domu wyruszyłem po dziesiątej, termometr pokazywał osiemnaście stopni. Z uwagą wczuwałem się w swoje kolano. Chodząc trochę je jeszcze czuję. Za to na rowerze wcale. W sensie: nic nie boli. Miło było wrócić do rowerowego życia. W ciągu dnia zrobiło się cieplej, ale trzydziestki ciepłota nie przekroczyła. Na jazdę po kontuzji wybrałem trasę raczej płaską, choć mieszkając w Wałbrzychu, całkiem płaskiej wyznaczyć się nie da. Jak zwykle (ale wcale bez zamierzenia) najpierw jechałem z wiatrem, potem pod wiatr. Oglądałem efekty nawałnic: naniesione na drogi kamienie, żwiry, glebę, połamane gałęzie. Rzuciłem też okiem na roślinną wegetację: rzepaki pięknie wykształciły torebki nasienne, pszenica powoli zmienia kolor z zielonego na złoty, drzewa uginają się od czereśni. To moje ulubione owoce. Nawet kusiło mnie, by przystanąć i trochę poszabrować. W końcu odpuściłem sobie, bo w domu mam spore zapasy. Na drogach mnóstwo kolarzy obojga płci, pojedynczo, w parach, w większych gromadach.

Trasa była płaska, ale za to dość długa. Kolano zniosło ją dzielnie. Po drodze zjadłem banana i mały batonik. W domu za to spożyłem porządną obiadokolację.

Dzisiejsza trasa:
Wałbrzych-Dziećmorowice-Lubachów-Opoczka-Lutomia Dolna-Mościsko-Książnica-Jaźwina-Łagiewniki-Sienice-Prusy-Karszów-Strzelin-Zielenice-Brochocinek-Łagiewniki-Oleszna-Jaźwina-Wiry-Kątki-Marcinowice-Klecin-Panków-Wierzbna-Nowice-Milikowice-Witoszów Dolny-Wałbrzych