Info
Ten blog rowerowy prowadzi RODDOS z miasteczka Wałbrzych. Mam przejechane 298725.50 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.71 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2024, Listopad4 - 0
- 2024, Październik10 - 0
- 2024, Wrzesień10 - 0
- 2024, Sierpień11 - 0
- 2024, Lipiec16 - 0
- 2024, Czerwiec12 - 0
- 2024, Maj14 - 0
- 2024, Kwiecień13 - 0
- 2024, Marzec11 - 0
- 2024, Luty6 - 0
- 2024, Styczeń2 - 0
- 2023, Grudzień5 - 0
- 2023, Listopad4 - 0
- 2023, Październik10 - 2
- 2023, Wrzesień15 - 11
- 2023, Sierpień13 - 4
- 2023, Lipiec15 - 0
- 2023, Czerwiec15 - 0
- 2023, Maj16 - 0
- 2023, Kwiecień10 - 0
- 2023, Marzec18 - 0
- 2023, Luty3 - 2
- 2023, Styczeń3 - 0
- 2022, Grudzień2 - 0
- 2022, Listopad4 - 0
- 2022, Październik10 - 0
- 2022, Wrzesień11 - 0
- 2022, Sierpień18 - 3
- 2022, Lipiec14 - 2
- 2022, Czerwiec14 - 5
- 2022, Maj14 - 2
- 2022, Kwiecień14 - 16
- 2022, Marzec10 - 8
- 2022, Luty6 - 0
- 2022, Styczeń4 - 0
- 2021, Grudzień3 - 0
- 2021, Listopad9 - 0
- 2021, Październik12 - 0
- 2021, Wrzesień13 - 0
- 2021, Sierpień13 - 0
- 2021, Lipiec16 - 0
- 2021, Czerwiec13 - 0
- 2021, Maj16 - 0
- 2021, Kwiecień7 - 0
- 2021, Marzec4 - 0
- 2021, Luty2 - 0
- 2021, Styczeń1 - 0
- 2020, Grudzień3 - 0
- 2020, Listopad7 - 5
- 2020, Październik11 - 0
- 2020, Wrzesień14 - 0
- 2020, Sierpień12 - 0
- 2020, Lipiec16 - 0
- 2020, Czerwiec13 - 2
- 2020, Maj16 - 9
- 2020, Kwiecień16 - 10
- 2020, Marzec12 - 3
- 2020, Luty5 - 2
- 2020, Styczeń4 - 0
- 2019, Grudzień5 - 5
- 2019, Listopad8 - 5
- 2019, Październik13 - 2
- 2019, Wrzesień14 - 4
- 2019, Sierpień15 - 1
- 2019, Lipiec13 - 0
- 2019, Czerwiec20 - 5
- 2019, Maj14 - 0
- 2019, Kwiecień15 - 0
- 2019, Marzec11 - 0
- 2019, Luty6 - 0
- 2019, Styczeń2 - 0
- 2018, Grudzień4 - 5
- 2018, Listopad7 - 2
- 2018, Październik11 - 2
- 2018, Wrzesień13 - 0
- 2018, Sierpień16 - 5
- 2018, Lipiec18 - 0
- 2018, Czerwiec14 - 4
- 2018, Maj16 - 0
- 2018, Kwiecień14 - 0
- 2018, Marzec6 - 2
- 2018, Luty3 - 2
- 2018, Styczeń4 - 0
- 2017, Grudzień3 - 0
- 2017, Listopad1 - 0
- 2017, Wrzesień9 - 10
- 2017, Sierpień18 - 0
- 2017, Lipiec16 - 0
- 2017, Czerwiec14 - 2
- 2017, Maj13 - 3
- 2017, Kwiecień9 - 2
- 2017, Marzec10 - 2
- 2017, Luty4 - 0
- 2017, Styczeń4 - 0
- 2016, Grudzień5 - 0
- 2016, Listopad4 - 0
- 2016, Październik14 - 0
- 2016, Wrzesień13 - 0
- 2016, Sierpień18 - 1
- 2016, Lipiec18 - 2
- 2016, Czerwiec13 - 6
- 2016, Maj18 - 5
- 2016, Kwiecień12 - 2
- 2016, Marzec7 - 0
- 2016, Luty5 - 0
- 2016, Styczeń2 - 0
- 2015, Grudzień6 - 0
- 2015, Listopad5 - 0
- 2015, Październik12 - 0
- 2015, Wrzesień13 - 0
- 2015, Sierpień19 - 0
- 2015, Lipiec15 - 0
- 2015, Czerwiec16 - 2
- 2015, Maj14 - 0
- 2015, Kwiecień17 - 2
- 2015, Marzec9 - 4
- 2015, Luty5 - 0
- 2015, Styczeń5 - 6
- 2014, Grudzień5 - 0
- 2014, Listopad5 - 0
- 2014, Październik13 - 0
- 2014, Wrzesień9 - 0
- 2014, Sierpień18 - 0
- 2014, Lipiec12 - 0
- 2014, Czerwiec12 - 0
- 2014, Maj16 - 0
- 2014, Kwiecień16 - 2
- 2014, Marzec8 - 0
- 2014, Luty5 - 3
- 2014, Styczeń6 - 4
- 2013, Grudzień4 - 0
- 2013, Listopad4 - 3
- 2013, Październik11 - 0
- 2013, Wrzesień11 - 2
- 2013, Sierpień11 - 6
- 2013, Lipiec14 - 10
- 2013, Czerwiec20 - 0
- 2013, Maj13 - 7
- 2013, Kwiecień12 - 2
- 2013, Marzec4 - 3
- 2013, Luty3 - 6
- 2012, Grudzień2 - 2
- 2012, Listopad4 - 2
- 2012, Październik10 - 7
- 2012, Wrzesień12 - 9
- 2012, Sierpień8 - 3
- 2012, Lipiec14 - 0
- 2012, Czerwiec19 - 0
- 2012, Maj14 - 0
- 2012, Kwiecień10 - 4
- 2012, Marzec10 - 0
- 2012, Luty2 - 0
- 2012, Styczeń2 - 5
- 2011, Grudzień3 - 0
- 2011, Listopad4 - 0
- 2011, Październik10 - 0
- 2011, Wrzesień12 - 0
- 2011, Sierpień6 - 0
- 2011, Lipiec12 - 0
- 2011, Czerwiec14 - 0
- 2011, Maj14 - 0
- 2011, Kwiecień11 - 0
- 2011, Marzec6 - 0
- 2011, Styczeń1 - 0
- 2010, Listopad1 - 0
- 2010, Październik3 - 0
- 2010, Wrzesień5 - 0
- 2010, Sierpień5 - 0
- 2010, Lipiec9 - 0
- 2010, Czerwiec11 - 0
- 2010, Maj11 - 0
- 2010, Kwiecień9 - 0
- 2010, Marzec10 - 0
- 2010, Luty2 - 0
- 2009, Listopad11 - 0
- 2009, Październik4 - 0
- 2009, Wrzesień7 - 0
- 2009, Sierpień10 - 0
- 2009, Lipiec7 - 0
- 2009, Czerwiec14 - 0
- 2009, Maj12 - 15
- 2009, Kwiecień13 - 13
- 2009, Marzec5 - 4
- 2009, Luty2 - 6
- 2009, Styczeń2 - 0
- 2008, Grudzień1 - 3
- 2008, Listopad12 - 7
- 2008, Październik5 - 8
- 2008, Wrzesień14 - 6
- 2008, Sierpień15 - 15
- 2008, Lipiec15 - 11
- 2008, Czerwiec17 - 24
- 2008, Maj18 - 34
- 2008, Kwiecień12 - 19
- 2008, Marzec10 - 19
- 2008, Luty5 - 6
- 2007, Grudzień1 - 4
- 2007, Październik8 - 0
- 2007, Wrzesień9 - 0
- 2007, Sierpień12 - 0
- 2007, Lipiec18 - 2
- 2007, Czerwiec11 - 0
- 2007, Maj15 - 0
- 2007, Kwiecień13 - 0
- 2007, Marzec8 - 0
- 2006, Wrzesień8 - 0
- 2006, Sierpień14 - 0
- 2006, Lipiec16 - 0
- 2006, Czerwiec13 - 0
- 2006, Maj15 - 2
- 2006, Kwiecień17 - 0
- 2006, Marzec4 - 0
- 2005, Wrzesień8 - 0
- 2005, Sierpień13 - 0
- 2005, Lipiec13 - 0
- 2005, Czerwiec13 - 0
- 2005, Maj13 - 0
- 2005, Kwiecień13 - 2
- 2005, Marzec7 - 0
- 2004, Wrzesień9 - 0
- 2004, Sierpień13 - 0
- 2004, Lipiec12 - 0
- 2004, Czerwiec11 - 0
- 2004, Maj14 - 0
- 2004, Kwiecień15 - 0
- 2004, Marzec5 - 0
- 2003, Październik1 - 0
- 2003, Wrzesień7 - 0
- 2003, Sierpień10 - 0
- 2003, Lipiec13 - 0
- 2003, Czerwiec12 - 0
- 2003, Maj14 - 0
- 2003, Kwiecień12 - 0
- 2003, Marzec2 - 0
- 2002, Październik1 - 0
- 2002, Wrzesień11 - 0
- 2002, Sierpień13 - 0
- 2002, Lipiec12 - 0
- 2002, Czerwiec10 - 0
- 2002, Maj13 - 0
- 2002, Kwiecień2 - 2
Lipiec, 2022
Dystans całkowity: | 1903.10 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 82:55 |
Średnia prędkość: | 22.95 km/h |
Liczba aktywności: | 14 |
Średnio na aktywność: | 135.94 km i 5h 55m |
Więcej statystyk |
- DST 140.00km
- Czas 06:12
- VAVG 22.58km/h
- Sprzęt pożeracz kilometrów
- Aktywność Jazda na rowerze
Góry Sowie forever. Przełęcz Jugowska-Broumov
Niedziela, 31 lipca 2022 · dodano: 31.07.2022 | Komentarze 0
Gdyby
ktoś chciał wczoraj kręcić wiarygodne sceny do filmu o biblijnym potopie,
miałby doskonałą okazję. Lało cały dzień, a opady były naprawdę obfite. Znając
prognozy pogody, raczej nie pchałem się do jazdy. Myślałem tylko o swoim
koledze z pracy, który w ramach pielgrzymki rowerowej kręcił do Częstochowy.
Miał dobrą okazję do pokuty za wszelkie grzechy.
Dziś
była zupełnie inna gadka. Deszcze odeszły, przejaśniło się i wyszło piękne
słońce. No więc grzechem było nie jechać. Podobnie pomyśleli pewnie liczni
rowerzyści, którzy rzucili się na drogi. Z domu wyjechałem późno, bo mocno po
dziesiątej.
Początek
miałem z wiatrem. Jechało się bosko (jeśli mamy pozostać przy nadprzyrodzonej
symbolice). Drogi były jeszcze mokre, ale szybciutko schły od słońca i wiatru.
Trasa pomiędzy Bystrzycą Górną a Bojanicami ciągle była oznaczona jako
zamknięta, ale wbiłem się tam i zaliczyłem nowiutki świeżutki nieprzetarty
asfalcik.
Wybrałem
się w Góry Sowie, na swój ulubiony podjazd na Przełęcz Jugowską. Do podnóża
przełęczy dotarłem mocno okrężną drogą. Z wiatrem warto nastukać trochę więcej
kilometrów. Sam podjazd wjechałem całkiem sprawnie. Mogłem zagłębić się w
rozważania filozoficzne. Oto dwóch kolarzy na podjeździe mnie łyknęło, a ja z
kolei wyprzedziłem tylko jednego. Filozofia: lata lecą, forma spada. No ale
jakoś się jeździ. Zjechałem za to błyskawicznie do Nowej Rudy i dalej do Czech.
Tutaj wiatr się wzmógł i niestety skierował swoje ostrze przeciwko mnie. Jechało
się kiepsko. Ze czterdzieści kilometrów brnąłem pod krzepkie podmuchy. Na
liczniku z rzadka pojawiała się prędkość 20 km/h. No ale co zrobić? Tak to już
bywa na rowerowych szlakach.
W
Czechach pierwotnie zamierzałem zjeść obiad. Głód jednak mnie nie morzył i o
pustym żołądku dotarłem do domu. Do Wałbrzycha dojechałem też lekko klucząc,
przejechałem przez Szczawno Zdrój (lekko bokiem) i przez wałbrzyską Piaskową
Górę, przez którą rowerem nie jeździłem od lat. Do wora wpadło zatem parę
nadmiarowych kilometrów. Teraz czuję wilczy apetyt, dlatego zaraz po tym wpisie
biorę się za pichcenie konkretnego mięsiwa.
Dziś
było sporo górek i podjazdów. Jakoś się udało przejechać bez nadmiernego
upodlenia. Od gór gorzej znosiłem ten obrzydliwy przeciwny wiatr.
Dzisiejsza
trasa:
Wałbrzych-Olszyniec-Jez.
Bystrzyckie (tama)-Bystrzyca Górna-Bojaniec-Pieszyce-Kamionki-Przełęcz
Jugowska-Sokolec-Nowa Ruda-Tłumaczów-Otovice-Broumov-Hyncice-Ruprechtice-Mezimesti-Mieroszów-Kochanów-Krzeszów-Grzędy-Czarny
Bór-Jabłów-Szczawno Zdrój-Wałbrzych
- DST 243.10km
- Czas 10:15
- VAVG 23.72km/h
- Sprzęt pożeracz kilometrów
- Aktywność Jazda na rowerze
Przygody w lubuskim i pod domem. Wałbrzych-Żary
Czwartek, 28 lipca 2022 · dodano: 29.07.2022 | Komentarze 0
Jazda
odbyła się wczoraj. Opis dopiero dziś, bo wróciłem późno i już nawet nie
włączałem komputera.
Wziąłem
dzień urlopu, wstałem tak jak przy rowerowej jeździe do pracy. O 6:15 byłem już
na siodełku. W planach miałem jazdę do województwa lubuskiego, a konkretnie do
Żagania. Ranek był chłodnawy, ale przejrzysty. Prawie wcale nie było wiatru.
Jechało mi się dobrze po wcześniej skrupulatnie zaplanowanej trasie. Kilometry
szybko nabijały się na liczniku. Watro zaznaczyć, że szybko zrobiło się ciepło
i przyjemnie. Był letni dzień taki, jaki pamiętam z dawnych lat: słoneczny,
spokojny, bez szaleństw z upałem i mocnymi ulewami.
Pod
koniec trasy zaliczyłem kilka dziewiczych miejscowości: Długokąty, Parowa i
Bronowiec jeszcze na Dolnym Śląsku oraz Klików, Jankowa Żagańska, Mirostowice Dolne
oraz Łaz już w lubuskim. Pociąg miałem o 17:15, a pod Żagań podjechałem ze
sporym naddatkiem czasowym. Postanowiłem zatem zmienić plany i pokręcić do Żar.
Trochę to wydłużyło moją trasę. Na dworcu w Żarach zameldowałem się o 16:30,
licznik wskazał 216 km. Podczas jazdy zjadłem pączka i na nim właściwie dotarłem
do mety. W Żabce w Żarach kupiłem jeszcze kanapkę, którą spałaszowałem na
peronie.
Okazało
się, że mój pociąg ma opóźnienie. W końcu przyjechał z 40-minutową zwłoką. Pani
konduktorka powiedziała, że „się popsuł”. Trochę to skomplikowało mój powrót,
bowiem wątpliwe było, czy złapię kolejny pociąg w Legnicy. Pani konduktorka
jednak spisała się wzorowo, zadzwoniła na stację do Legnicy i rzekła, że pociąg
będzie czekał. Oprócz mnie ucieszyło się parę innych osób. Pociąg rzeczywiście
stał spokojnie, a tylko jak wszyscy maruderzy znaleźli się w środku, ruszył z
kopyta. Pociąg jechał do Kłodzka z ominięciem Wałbrzycha, a ja – zgodnie z
założeniami – miałem ostatni etap również pokonać na rowerze. Wysiadłem w
Jaworzynie Śląskiej, skąd do domu mam dwadzieścia kilometrów z groszem. Było mocno
po dwudziestej, a więc musiałem się streszczać.
Robiła
się szarówka. Odpaliłem lampki i ze smutkiem stwierdziłem, że ta przednia
sygnalizuje stan rozładowania. No ale jakoś jeszcze świeciła. Końcówkę podjazdu
między Pogorzałą a Wałbrzychem przebyłem w ciemnościach. Do domu nie dotarłem
jednak zbyt szybko.
Oto
na dziurawym zjeździe już w Wałbrzych (do ulicy Orkana) znowu złapałem gumę.
Nie było szansy na flaku dojechać, a wiec zabrałem się za zmianę dętki. Słabo
mi to szło w skąpym oświetleniu ulicznej latarni. Kląłem przy tym głośnio i
siarczyście. W końcu się udało. Dopompowałem i wsiadłem na rower. Modliłem się,
by dojechać już te ostatnie sześć kilometrów do domu. Udało się, nawet przednia
lampka wytrzymała…
Dzisiejsza
trasa:
Wałbrzych-Pogorzała-Milikowice-Świebodzice-Olszany-Strzegom-Roztoka-Jawor-Łaźniki-Złotoryja-Pielgrzymka-Lwówek
Śląski-Ocice-Nowogrodziec-Osiecznica-Parowa-Ruszów-Iłowa-Konin
Żagański-Łaz-Żary
I
końcówka:
Jaworzyna
Śl.-Stary Jaworów-Milikowice-Pogorzała-Wałbrzych
- DST 109.40km
- Czas 04:49
- VAVG 22.71km/h
- Sprzęt pożeracz kilometrów
- Aktywność Jazda na rowerze
Nadrabianie strat. Kamienne Góra
Poniedziałek, 25 lipca 2022 · dodano: 25.07.2022 | Komentarze 0
Lipiec jakoś słabo u mnie wygląda. Wyjazdów niewiele, kilometrów niewiele. A więc dziś mimo nierowerowego poniedziałku (co do zasady), postanowiłem się przewietrzyć. Zresztą zapowiadana jest u mnie na kolejne dni dość mizerna pogoda, a więc tym bardziej należało się dziś wybrać w plener. Było ciepło, ale znowu wietrznie. O opadach nie było mowy. Zrobiłem dość urozmaiconą trasę po górkach i pagórkach. Znowu zachwycałem się wyremontowaną kolarzówką...
Dzisiejsza trasa:
Wałbrzych-Stare Bogaczowice-Marciszów-Kamienna Góra-Krzeszów-Kochanów-Mieroszów-Unisław Śl.-Rybnica Leśna-Głuszyca-Jugowice-Jez. Bystrzyckie (tama)-Lubachów-Wałbrzych.
- DST 163.80km
- Czas 06:55
- VAVG 23.68km/h
- Sprzęt pożeracz kilometrów
- Aktywność Jazda na rowerze
Po remoncie szosówki. Środa Śl.
Niedziela, 24 lipca 2022 · dodano: 24.07.2022 | Komentarze 0
Kolarzówka
po reanimacji wygląda jak inny rower. Wygląda i działa. Niestety musiałem
zmienić żółtą owijkę na kierownicę, bo była obrazem nędzy i rozpaczy. Teraz mam
czarną. Mój ulubiony żółty kolor powoli ustępuje z roweru. Ta owijka to jedyny
słabszy element szosówki. Reszta jest po prostu piękna. Zwłaszcza nowy napęd. Działa
idealnie. Nie ma żadnych poślizgów i czuje się moc pod stopą. Nowe stery na
początku jazdy nieco uciekały, ale po jakimś czasie pozwoliły na bezproblemowe
kierowanie rowerem. Nowe zamocowanie hamulca dodaje pewności przy zatrzymywaniu
pojazdu. Jednym słowem jestem bardzo zadowolony.
Dziś
był piękny dzień. Słoneczny, ciepły, ale raczej nie upalny. Tylko wiaterek
hulał ciut za duży. No ale przecież nie można mieć wszystkiego na raz.
Z
domu wyjechałem w okolicach dziesiątej. Na śniadanie zjadłem pierogi, bo zapomniałem
wyjąć pieczywo z zamrażalnika. Na tych pierogach pociągnąłem cały dystans,
tylko raz wzmocniłem się batonikiem. Na drogach była niezliczona rzesza
rowerzystów. Do domu przyjechałem w okolicach osiemnastej. Na obiadokolację
wsunąłem fasolkę szparagową. Smakowała bosko.
Dzisiejsza
trasa:
Wałbrzych-Pogorzała-Milikowice-Nowy
Jaworów-Stanowice-Łażany-Kruków-Gościsław-Jarosław-Piersno-Ciechów-Środa
Śląska-Świdnica Polska-Kąty Wrocławskie-Stróża-Mietków-Sobótka-Biała-Marcinowice-Niegoszów-Świdnica-Lubachów-Wałbrzych
- DST 117.60km
- Czas 05:33
- VAVG 21.19km/h
- Sprzęt senior rrowerr el zdechlaco
- Aktywność Jazda na rowerze
Zdechlak do boju! Marcinowice
Czwartek, 21 lipca 2022 · dodano: 21.07.2022 | Komentarze 0
A
więc kolarzówka poszła do reanimacji. Dużo tego wyszło (tzn. rzeczy do naprawy),
ale jutro odbieram nowe świeżutkie rowerowe ciałko. Dziś zatem szansę dostał
Stary Zdechlak. W zeszłym roku raz tylko się nim przejechałem. Stał biedak cały
czas w piwnicy i czekał na lepsze okoliczności. Nawet oblazła go rdza, ale
jakieś pół roku temu też go solidnie odświeżyłem.
Trochę
się obawiałem, czy jakoś mi pójdzie na nim jazda. Jest ciężki, na szerokich
oponach i ma zupełnie inną geometrię niż rower szosowy. Jego nazwa nie jest
przesadzona , ma bowiem 25 lat. Pamięta wszystkie moje wczesne wycieczki. Mam do
niego spory sentyment. Nawet noszę się z zamiarem lekkiego tuningu, a mianowicie
polakierowania ramy na mój ulubiony kolor żółty. Może w przyszłym roku…
Rano
do pracy dojechałem nawet sprawnie. Było całkiem przyjemnie, około piętnastu stopni
i brak wiatru. Podjazy robiłem z większym mozołem. Czas dojazdu do pracy był
jednak przyzwoity, tylko około dwóch minut gorszy od dobrych czasów dojazdu na
kolarzówce.
O
piętnastej wyruszyłem w skwar. No tak, wreszcie prognozy się sprawdziły i Dolny
Śląsk zalał tropikalny upał. Termometr wskazywał 38-39 stopni. Jednak ja jakoś
dobrze to znosiłem. Na zjazdach chłodziłem się wiatrem, na zacienionych
odcinkach z lubością chłonąłem chwilowy chłód. Parę razy przystanąłem przy
wiejskich sklepach i kupiłem zimne napoje. Były boskie.
Odczuwałem
różnicę pomiędzy jazdą na kolarzówce i Zdechlaku. Podjazdy szły zdecydowanie
wolniej. W wielu miejscach czułem jak jego szerokie opony są po prostu pochłanianie
przez rozgrzany asfalt. Grzęzły w nim i się zapadały. Ale czułem też jego siłę.
Szprychy i opony wprawione w ruch wydawały piękny niski dźwięk miły dla mego
ucha. Rower po przeglądzie spisywał się znakomicie. Wszystko działało jak
należy. W pewnym sensie zrobiłem jego test przed wyprawą, która ma nastąpić za
krócej niż miesiąc.
Dzisiejsza
trasa:
Wałbrzych-Dziećmorowice-Bystrzyca
Górna-Opoczka-Bojanice-Lutomia Dolna-Mościsko-Tuszyn-Jaźwina-Jędrzejowice-(znowu
przejechałem zamkniętą teoretycznie drogą, bo ciągle robią ten przepust
wodny)-Wiry-Marcinowice-Wilków-Panków-Wierzbna-Nowice-Milikowice-Pogorzała-Wałbrzych
- DST 106.50km
- Czas 04:50
- VAVG 22.03km/h
- Sprzęt pożeracz kilometrów
- Aktywność Jazda na rowerze
Rowerowa nekrofilia. Broumov
Wtorek, 19 lipca 2022 · dodano: 19.07.2022 | Komentarze 2
Nekrofilia
to pociąg do tego, co nieżywe. Choć tak naprawdę raczej nie wykazuję takich skłonności,
dziś jakoś zbliżyłem się do niej.
Mój
rower właściwie od początku sezonu czeka na zmianę napędu. Z moim kolegą, który
mi go serwisuje, umówiliśmy się tak, że jak tylko poczuję coś w nim złego, od
razu oddaję pojazd w jego ręce. Już w zeszłym roku zakupiłem tarcze, łańcuch i
kasetę. Wszystko to czeka u mego kolegi. No ale stary napęd jakoś nie chciał się
poddać, a więc jeździłem na nim. W międzyczasie inne rzeczy w mym rowerze
zaczęły szwankować. Najpierw tylny hamulec się obluzował. Było to nieco dziwne,
bo od niedawna go posiadam. Za skarby nie dał się dokręcić. No ale jakoś można
było jeździć. Kolejna sprawa, to stery. Od jakiegoś czasu skręca mi się niezbyt
dobrze, z trudem przełamuję opór kierownicy. Wreszcie przerzutki. Opornie
dawały się nastawiać…
Wszystkie
te mankamenty postanowiłem usunąć przy okazji montażu nowego napędu. No ale
stary – jak się rzekło – spisywał się wyśmienicie. Do dzisiaj. Jadąc rano do
pracy poczułem, że jego żywot dobiegł końca. Łańcuch zaczął latać na zębatkach jak
pijana baletnica z trzeciorzędnego teatru. Zauważyłem, że nieco lepiej jechało
mi się, gdy łańcuch ustawiałem na niskich zębatkach, a jazdę regulowałem
przednimi tarczami. Wtedy łańcuch jako tako się trzymał. Tak też jechałem całą
dzisiejszą trasę.
Gdybyż
to był koniec moich problemów! Do tego przyplątała się kłopotliwa sytuacja z
kapciem w tylnej oponie. Pierwsze kuku miałem tuż po wyjeździe z pracy.
Wyjeżdżałem z Wałbrzycha ścieżkami przy strefie ekonomicznej. Na jednym
krawężniku, który musiałem pokonać, podskoczyłem i lądując usłyszałem psyk
powietrza taki, jaki wydają naczynia z gazem, które się nagle rozszczelnią.
Głośne psss! Najpierw pomyślałem, że to mój bidon. Czasem tak jest, kiedy w
bidonie wiezie się soki, które potrafią błyskawicznie sfermentować i wydzielić
dużo gazu. Tym razem nie był to bidon. Moja tylna opona została pozbawiona
powietrza w ułamku sekundy. Dobrze że akcja działa się na lekkim podjeździe i
szybko stanąłem. Przyjrzałem się jej. Bok miała rozdarty. Podskakując na
krawężniku bokiem dobiłem do ostrych kamieni, które tam były. One rozdarły
oponę. No dobra. Zabrałem się za wymianę dętki. Szło mi opornie, bo opona jakoś
skleiła się z obręczą i za Boga nie mogłem jej zdjąć. Wreszcie się udało.
Wymieniłem gumę i małą pompką coś tam dopompowałem. Opona była nawet twarda.
Przez ułamek sekundy przez głowę przeleciała mi myśl, by także oponę podkleić
od wewnątrz. Ale jakoś mi się nie chciało. Pojechałem dalej, a w razie kolejnej
kiszki planowałem zawinąć do domu, do którego miałem z dziesięć kilometrów. Nic
się jednak nie działo, a więc pojechałem zgodnie z planem do Czech.
Rano
było chłodno, ale po południu zrobił się ukrop. Lubię ciepełko, ale bez
przesady. Termometr wskazywał 37 stopni. Raczej dużo. Z lubością przyjmowałem
zacienione odcinki, ale nie było ich za dużo. Parę razy przystawałem przy sklepach
i kupowałem boskie zimne napoje. Jakoś się jechało. W Czechach dotarłem do
Broumova. Z pewnym zażenowaniem stwierdziłem, ze w mieści nadal remontują
odcinek może 500-metrowy. Babrzą się z tym od maja. Szanują swoją pracę.
Na
zjeździe od Rybnicy Leśnej, gdy wjechałem na gorszy asfalt, z tyłu poczułem, że
miota mi rowerem. No nie, znowu guma! Drugiej dętki już nie miałem. Klnąc
siarczyście zabrałem się za klejenie. Było już późno. Do domu miałem jeszcze
kilkanaście kilometrów. Od razu w głowie skreśliłem pierwotny plan jazdy
dłuższym półkolem. Już tylko marzyłem, by jak najszybciej dotrzeć do
Wałbrzycha. Mam łatki samoprzylepne i takie użyłem w pierwszej kolejności. Nadają
się do dupy. Pierwsza z nich trzymała tylko, gdy dętka była napompowana. Gdy
nieco spuściłem powietrze, by ją wepchnąć w oponę, zwiotczała i zaczęła przepuszczać.
Ten psyk doprowadził mnie do pasji. Stałem na poboczu i majtlowałem przy kole.
W pewnym momencie przystanęła przy mnie pani w samochodzie z kłodzką
rejestracją. Samochód miał tylni bagażnik, a na nim rower. Pani spytała, czy
mnie nie podwieźć. Jakoś mnie to wzruszyło. Są jeszcze na tym świecie uczynni
ludzie. Pani podziękowałem i postanowiłem walczyć dalej z tymi zwłokami
rowerowymi. Łatkę oderwałem i nałożyłem drugą, także samoprzylepną. Od razu
syczało spod niej jak spod przykrywki czajnika. No to ciul. Zostanę tu na noc. Rzuciły
się na mnie komary i inne wstrętne owady. Byłem bliski wykonania telefonu po
safety car. No ale do tego nie doszło.
Postanowiłem
bowiem spróbować ostatniej szansy. Miałem ze sobą normalne łatki z wewnętrzną
powierzchnią podlegającą wulkanizacji. Ładnie wyczyściłem miejsce przy dziurze
i zgodnie z zasadami nałożyłem łatkę po posmarowaniu jej klejem i odczekaniu
trzech minut. Cud! Zadziałało. Spod dziury nic nie sykało. Dobiłem powietrze na
maksa i wskoczyłem na rower. Jakoś się jechało. Co prawda musiałem przystanąć ze
trzy razy, by dopompować, ale dotarłem do domu. Dzień był już na krawędzi nocy, ale
się udało.
Rowerowe
zwłoki wrzuciłem do samochodu. Jutro daję je swojemu koledze do serwisu. Ma je
reaktywować. Koniec nekrofilii. Szosówkę odbiorę pewnie pod koniec tygodnia.
Otwiera się zatem szansa dla Starego Zdechlaka na pierwszą jazdę w tym sezonie.
Dzisiejsza
trasa:
Wałbrzych-Unisław
Śl.-Mieroszów-Mezimesti-Hejtmankovice-Broumov-Hyncice-Ruprechtice-Mezimesti-Viznov-Nowe
Siodło-Mieroszów-Unisław Śl.-Rybnica Leśna-Głuszyca-Olszyniec-Wałbrzych
- DST 129.00km
- Czas 05:33
- VAVG 23.24km/h
- Sprzęt pożeracz kilometrów
- Aktywność Jazda na rowerze
Gościnne występy. Sierzchów-Tomaszów Mazowiecki
Niedziela, 17 lipca 2022 · dodano: 17.07.2022 | Komentarze 0
Miałem dziś okazję przejechać się na pograniczu Mazowsza i Ziemi Łódzkiej. Gmin nowych nie przybyło, ale przejażdżka była udana. Rano był chłodek i spory wiatr, potem się ociepliło.
Trasa jak w tytule. Po raz kolejny (trzeci jak dobrze liczę) przejechałem przez Inowłódz i znowu przypatrzyłem się pięknemu romańskiemu kościołowi. Z daleka, ale było warto.
- DST 101.70km
- Czas 04:26
- VAVG 22.94km/h
- Sprzęt pożeracz kilometrów
- Aktywność Jazda na rowerze
Awansem. Dobromierz
Środa, 13 lipca 2022 · dodano: 13.07.2022 | Komentarze 0
Po wczorajszej jeździe, dziś też się wybrałem na rower. Końcówka tygodnia zapowiada się nierowerowa, bo mam mały wyjazd. Biorę co prawda swój pojazd, ale użyję go może w niedzielę na gościnnych występach. A więc niejako dziś odrobiłem teoretycznie późniejszą trasę.
Rano znowu było chłodno, ale po południu się ociepliło. Wiało dość mocno i ten wiatr raczej przeszkadzał. Jechało mi się dziwnie ciężko. Nawet skróciłem swoją trasę, co rzadko mi się zdarza. Byłem też jakiś poddenerwowany. No dobrze, będzie tylko lepiej.
Dzisiejsza trasa:
Wałbrzych-Stare Bogaczowice-Dobromierz-Olszany-Stanowice-Przyłegów-Pastuchów-Bolesławice-Milikowice-Witoszów Dolny-Lubachów-Dziećmorowice-Wałbrzych
- DST 124.90km
- Czas 05:40
- VAVG 22.04km/h
- Sprzęt pożeracz kilometrów
- Aktywność Jazda na rowerze
Rowerowe umartwienia. Przełęcz Walimska
Wtorek, 12 lipca 2022 · dodano: 12.07.2022 | Komentarze 0
Zimny
lipiec opanował moje rejony. Coś tam bredzą o upałach, ale raczej są to
kiepskie prognozy. Poranna jazda do pracy przyniosła gęsią skórkę. Z lubością
pławiłem się pod ciepłą wodą. W ciągu dnia nawet przeszyły nad Wałbrzychem fale
opadów. Kiedy jednak wyjeżdżałem o piętnastej przejaśniło się. Deszczu na
trasie nie miałem. I chwała Bogu.
Po
raz drugi w tym roku wybrałem się na Przełęcz Walimską, tym razem od drugiej
strony, czyli od Pieszyc. Podjazd jest tam trudniejszy. Na długich odcinkach
trzyma mocne nachylenia, nie odpuszcza nawet na końcu. Jedzie się mozolnie i
powoli. Zaletą drogi jest to, że naprawę jest mało uczęszczana przez samochody.
Jedzie się lasem, z dla od cywilizacji. Jazda ma coś w sobie z rowerowego
masochizmu. Jako się rzekło, w pocie czoła pnie się do góry, a na zjeździe niewiele
nie zwojuje. Droga jest dziurawa, a poza tym człowiek się wytłucze na trzech długich
odcinkach kostki. Mozół podjazdu nie daje radości zjazdu. Na odcinku zjazdowym
dziś dobiłem ledwie do 40 km/h. No ale raz w roku zaliczam takie rowerowe
umartwienie.
Żeby
dotrzeć do początku podjazdu, zrobiłem spore kółko. Wiatr trochę dmuchał, ale
jakoś miałem wrażenie, że na dłuższych odcinkach mi pomaga. Pojechałem
odcinkiem Wiry-Jędrzejowice mimo znaków, że droga jest zamknięta. Owszem przed samymi
Jędrzejowicami drogę rozkopano. Trwają tam prace przy przebudowie przepustu
wodnego. Samochodem się nie przejedzie, ale ja rowerem przebiłem się bokiem.
Dzisiejsza
trasa:
Wałbrzych-Pogorzała-Milikowice-Nowice-Wierzbna-Marcinowice-Kątki-Wiry-Jędrzejowice-Tuszyn-Mościsko-Bratoszów-Pieszyce-Przełęcz
Walimska-Walim-Jugowice-Jez. Bystrzyckie (tama)-Lubachów-Dziećmorowice-Wałbrzych
- DST 150.30km
- Czas 06:39
- VAVG 22.60km/h
- Sprzęt pożeracz kilometrów
- Aktywność Jazda na rowerze
Oddech jesieni. Trutnov
Niedziela, 10 lipca 2022 · dodano: 10.07.2022 | Komentarze 0
Ochłodzenie
trwa. Dziś temperatura nie przekroczyła 20 stopni, a na długich odcinkach czasu
wahał się między 13 a 15 stopniami. Parę razy poprószył deszczyk. Miałem
wrażenie, że zapanowała jesień. Drugą część dystansu przemierzyłem w kurtce, bo
przemarzłem. Jako ciekawostkę mogę powiedzieć, że dostałem informację od swojego
kolegi Darka, który gdzieś błąka się w Norwegii za kołem polarnym. Napisał mi,
że ma słońce i temperaturę 16 stopni. Odpisałem mu, że ja mam podobnie. Już nie
wspomniałem , że nie mam słońca, bo mi było wstyd…
Trasę
miałem górską. Przeciąłem kilka pasemek, w tym ciekawe czeskie Góry Jastrzębie
(Jestrebi hory). Po raz pierwszy od chyba od dziesięciu lat przejechałem
odcinek Adrspach-Hodkovice-Janovice-Jivka Vernerovice. Odżyły wspomnienia. Jest
tam pięknie. Najpierw pod górkę, potem w dół. Kurczę, nie pamiętałem tego
profilu. W wioskach zapraszają czeski penziony i hospudki. Końcówka wiedzie
przez las.
Już
w Trutnovie przystanąłem na obiad. W hoteliku-restauracji Porici. Tym razem
kusiłem się na smażony ser z hranolkami (frytkami). Smakowało nieźle.
Odcinek
z Trutnova do polskiej granicy miałem pod górkę i pod wiatr. Namachałem się jak
nieboskie stworzenie. Do domu przyjechałem w dobrej formie.
Dzisiejsza
trasa:
Wałbrzych-Pogorzała-Burkatów-Jez.
Bystrzyckie (tama)-Jugowice-Głuszyca-Rybnica Leśna-Unisław Śl.-Mieroszów-Zdnov-Adrspach-Jivka
Vernerovice-Radvanice-Trutnov-Zlata Olesnice-Kralovec-Lubawka-Krzeszów-Grzędy-Czarny
Bór-Boguszów-Gorce (Kuźnice Świdnickie)-Wałbrzych