Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi RODDOS z miasteczka Wałbrzych. Mam przejechane 299444.60 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.71 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy RODDOS.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2022

Dystans całkowity:2298.80 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:105:58
Średnia prędkość:21.69 km/h
Liczba aktywności:18
Średnio na aktywność:127.71 km i 5h 53m
Więcej statystyk

Przed wyjazdem do zimnych krajów. Mietków

Wtorek, 16 sierpnia 2022 · dodano: 16.08.2022 | Komentarze 0

Start i meta w Burkatowie. Mały opis jutro.

Poranna jazda do pracy odbyła się po innej trasie niż wszystkie poprzednie. Startowałem ze wsi Burkatów, od swojej żony. Tym razem na pobudzenie dostałem podjazd na Modliszów. Jest on dość wymagający i prawdę mówiąc niezbyt go lubię. Ostatni raz robiłem go może ze dwa lata temu. Od tej pory jechałem tamtędy tylko w drugą stronę, czyli w stronę zjazdową. O szóstej rano jednak dość słabo się wspina. Od czasu kiedy wyremontowano tę drogę, jeździ tam sporo samochodów, no ale do wytrzymania. Ranek był ciepły i jakoś mi to poszło. Do pracy stawiłem się przed czasem, a licznik wskazał przejechany dystans 18,2 km, a więc tylko o cztery kilometry więcej niż przy mojej standardowej wewnątrzwałbrzyskiej trasie. Na ten wyjazd przygotowałem sobie swoją najstarszą rowerową koszulkę. Zakupiłem ją w pierwszym swoim rowerowym sezonie w roku 2002 i do tej pory mi służy. Szwy są mocne, liczne prania też nie wpłynęły na jej stan, no tylko kiedyś zamek musiałem wymienić. Co najważniejsze, jest w pięknym głębokim żółtym kolorze.

Z pracy wyjechałem planowo, a więc o piętnastej. Dzień był znowu miły. Po deszczowym weekendzie, znowu wyszło słońce, temperatura była idealna (w okolicach trzydziestu stopni), a poza tym towarzyszył mi przyjemny zefirek.

Jeżdżąc tak ileś tam lat na rowerze, zauważyłem, że od połowy sierpnia zaczyna się powolny schyłek sezonu. Dla mnie to następuje wtedy, kiedy wyraźnie skraca się dzień. Oczywiście jeżdżę dalej – do pierwszych śniegów, ale już z mniejszą intensywnością.

Zakładaną trasę nieco powiększyłem, przy Świdnicy zrobiłem po prostu większą pętelkę. Jazdę zakończyłem w Burkatowie, w dobrej formie i takim samym nastroju.

Wczorajsza trasa:
Burkatów-Modliszów-Wałbrzych-Pogorzała-Milikowice-Jaworzyna Śl.-Pastuchów-Łażany-Żarów-Tarnawa-Buków-dzikowa-Mietków-Maniów-Domanice-Klecin-Wierzbna-Bagieniec-Tomkowa-Świdnica-Burkatów

Dziś pakowanie i wyjazd poza granice kraju. Wreszcie!




Lawirowanie w nowych butach. Niemcza

Niedziela, 14 sierpnia 2022 · dodano: 14.08.2022 | Komentarze 0

Nowe buty kupiłem wczoraj. Wyszło prawie trzy stówy, ale są dość ładne. Ich kolor jest czarny, a więc powoli ta barwa staje się dominująca w moim rowerowym ekwipunku. Po powrocie ze sklepu wkręciłem do nich nowe progi spd. Wszystko lśniło nowością.

Rano miałem zamiar wcześnie wyjechać. Pogoda u mnie się jednak niestety wyraźnie popsuła. O ósmej padało. Postanowiłem zatem przeczekać deszcz. On z kolei raz zanikał, raz się wzmagał. Nawet kusiło mnie, by zrezygnować z jazdy. Buciki wszakże kusiły i zachęcały do wypróbowania.

W końcu mocno po jedenastej wylazłem z domu. Było kiepsko. Pochmurnie i mokro, ale przy tym parno i ciepło. Pierwsze metry w nowych butach wypadły kiepsko. Zaczepy jakoś nie chciały wbić się w pedały. Stopa ślizgała się i nie mogła znaleźć oparcia. W końcu jakoś się udało. Najpierw lewa noga się wczepiła, potem prawa. No ale ta druga tak tylko leciutko.

Do tej pory zużyłem dwie pary butów z blokami spd. Zużycie obu tych par wyglądało podobnie i w pewnym sensie charakterystycznie. Znacznie gorzej wyglądał but prawy, a zwłaszcza jego tylna wewnętrzna część. Nauczyłem się wypinać prawą nogą w ten sposób, by stopę skręcać ku osi roweru. Wykonując ruch piętą ku napędowi szorowałem butem o łańcuch. Po milionie takich ruchów w bucie wyżłobiła się dziura od styku z metalem. Mimo wielu prób oduczenia się tego manewru (wypinanie się lewą nogą, ruch prawą nogą na zewnątrz), jakoś mi to nie wychodziło. Aby szybko nie zniszczyć nowych butów postanowiłem dziś kontrolować to wypinanie się, by dłużej cieszyć się butami bez dziury. Poszło jako-tako. Może w następnych jazdach wyrobię w sobie inny nawyk.

Buty tak czy owak przeszły swój chrzest. Solidnie zmoczył je deszcz, a także zaznały błota. Trochę mnie przy tym uwierały. Są sztywne, co daje dużą stabilność, ale niestety nie są tak wygodne jak moje stare wymęczone kamasze. Nie ma jednak innego wyjścia. Trzeba je wyrabiać.

Dobra pogoda chyba się skończyła. Dziś szły fale deszczu. W mniejszych opadach jechałem, ale dwa razy przeczekałem solidną pompę. Lawirowałem pomiędzy opadami. Tak się złożyło, że moje postoje wypadły w tym samym miejscu, to jest koło wioski Jaźwina, pod wiatą autobusowego przystanku. Najpierw jadąc „tam”, potem „z powrotem”. Za drugim razem pół godzinki spędziłem w towarzystwie pana z pobliskiej wioski, który poszedł sobie na spacer i też musiał uciekać pod dach przed deszczem. Pogadaliśmy sobie o historii Dolnego Śląska, o Sobótce oraz o upadłym przemyśle górniczym.

W mieście etapowym, czyli w Niemczy, jak zwykle pojechałem do rynku. Ciągle tam remontują nawierzchnię. Być może rynek będzie miał dawny blask. Kawałek jechał krajową Ósemką. Mimo niedzieli ruch na drodze był duży. Przejeżdżałem przy knajpie pod Przystroniem, w której można zjeść najlepszy żurek na świecie. Nawet przez chwilę myślałem, by się tam zameldować, ale w końcu o suchej twarzy pojechałem dalej.

W domu na liczniku odczytałem całkiem solidną prędkość średnią, mocno ponad 24 km/h. Jechałem w kółko, a więc działanie wiatru (który i tak był dość słaby) się znosiło. Forma przed wyjazdem rośnie. Zastanawiałem się, z czego tak dobry wynik mógł wynikać. Może to działanie nowych butów?

Dzisiejsza trasa:
Wałbrzych-Pogorzała-Świdnica-Wiry-Jaźwina-Roztocznik-Gilów-Niemcza-Wilków Wielki-Łagiewniki-Jaźwina-Tuszyn-Mościsko-Bojanice-Opoczka-Burkatów-Lubachów-Dziećmorowice-Wałbrzych




Przedwyprawowy test Zdechlaka. Jawor

Piątek, 12 sierpnia 2022 · dodano: 12.08.2022 | Komentarze 0

Opis jutro. Jak dam radę.

Jako się rzekło, jazda odbyła się wczoraj. Miałem jednak po niej sporo zajęć i opisu nie udało się zrobić. Dziś jednak to co innego.

Na swoim starym rowerze wyprawowym (Zdechlaku) w tym roku przejechałem się tylko raz. Był on wyposażony w grube i duże opony, co wcale nie było mi potrzebne. Kupiłem zatem sobie nowe o szerokości 1,25 cala. Okazały się idealne. W przeddzień wczorajszej jazdy założyłem je na obręcze i ustaliłem długość obwodu, by zapisać tą daną w liczniku.

Rano pojechałem do pracy. Był to swoisty sprawdzian w zakresie obwodu koła z nową oponą. Znam dokładnie dystans do pracy (14,1 km) i gdyby coś było nie tak, miałem zamiar już matematycznie skorygować ustawienie licznika. Jednak wskazanie okazało się zadziwiająco zgodne. Tylko po drodze zaniepokoiły mnie dwie rzeczy: rytmiczne pykanie i ustawienie siodełka, które sprawiało mi pewien dyskomfort. Postanowiłem obie te kwestie przeanalizować w pracy. Ze swojego stanowiska pracy uciekłem pół godzinki wcześniej i udałem się do podpiwniczenia, gdzie przechowuję swój rower. Zbadałem zatem opisane wcześniej mankamenty. Przyczyna pykania okazała się banalna. Oto klocki hamulcowe z tyłu nieco biły o obręcz. Są ustawione ciaśniutko i każde przesunięcie się koła w osi pionowej może to spowodować. Drobna korekta i było po kłopocie. Gdy przyjrzałem się ustawieniu siodełka, od razu wiedziałem w czym problem. Jego dziubek był uniesiony nieco ku górze. Nie wiem dlaczego zawsze w serwisach rowerowych tak właśnie ustawiano mi siodełko. Nawet mój kolega, który tym się zajmuje (pisałem o nim wiele razy), przy ostatnim przeglądzie tak właśnie ukierunkował jego czubek. Tymczasem mój tyłek toleruje tylko dziubek w dół. Parę ruchów kluczami i temat był z głowy.

Jeszcze przed wyruszeniem po pracy na popołudniową jazdę, w oczy wpadła mi kolejna sprawa. Moje buty rowerowe doszły do swego kresu. Już wcześniej porobiły się w nich dziury, które systematycznie się powiększały. Mój kolega z pracy śmiał się, że wyglądają jak sandały. To jednak jeszcze bym ścierpiał. Na wyprawę miałem zamiar jeszcze je wziąć, a kupić sobie nowe po powrocie. Niestety zauważyłem, że paski mocujące też wiszą na ostatnim włosku. Nie ma więc rady, jadę dziś do Decathlonu po laczki. W domu wyszukałem nowe bloki spd, a więc to przynajmniej mam z głowy. Warto zaznaczyć, że w starych butach przejechałem 94 398,1 km (co teraz na szybko obliczyłem). Sporo.

Jazda po pracy była przyjemna. Pogoda znowu dopisała, było ciepło i słonecznie, a nawet wiaterek nie dokuczał zbytnio. Test Zdechlaka wypadł pomyślnie. Jechał równo i nie wyczuwało się żadnych problemów. Oczywiście w porównaniu z kolarzówką jest on znacznie cięższy i to stanowiło istotną różnicę. Jak jeszcze dojdą sakwy, to na początku będzie trudno. No ale jakoś trzeba będzie się rozruszać. W porównaniu do szosówki jest ta zaleta, że spokojnie mogłem pruć przez dziury i kamienie bez obawy złapania gumy. Jakoś wybitnie mnie to radowało. Jazdę zakończyłem w Burkatowie, gdzie czekał na mnie mój samochód, który wcześniej pożyczyłem żonie. Potem było wielkie zamieszanie, bowiem pakowaliśmy córkę na studia do Holandii. Dziś moja żona właśnie tam jedzie. Dla mnie zabrakło miejsca, bowiem była góra bagaży…

Wczorajsza trasa:
Wałbrzych-Stare Bogaczowice-Dobromierz-Kłaczyna-Dzierzków-Jawor-Luboradz-Księżyce-Lusina-Bartoszówek-Strzegom-Stanowice-Milikowice-Witoszów Dolny-Burkatów




Dobrze wykorzystany dzień urlopu. Przełęcz Srebrna

Środa, 10 sierpnia 2022 · dodano: 10.08.2022 | Komentarze 0

Wczoraj w pracy zrobiłem prawie dwie dniówki. Cóż, przeróżne akcje. Do domu wróciłem około 22 wypruty z chęci do jakiejś innej aktywności. Dziś odebrałem nadpracowane godziny. Oczywiście z tą myślą, że pojadę na rower. Kiedy jednak wstałem koło ósmej, szukałem w głowie pretekstu, by jednak dać sobie siana. Byłem dalej podmęczony. Zjadłem śniadanie, wypiłem kawę. Diabeł dalej kusił perspektywą nieróbstwa. Ale gdy przez okno zobaczyłem piękne słońce, pogoniłem te złe demony.

W trasę wyjechałem po jedenastej. Już pierwsze metry na rowerze przekonały mnie, że podjąłem dobrą decyzję. Dzień był piękny, a nogi spragnione kręcenia. Słońce cudnie oświetlało nasz glob, przynajmniej w mojej okolicy, bo pewnie na drugiej półkuli trwała noc. No ale o to mniejsza.

Pojechałem na dość długą i wymagającą trasę. Przez pobliskie mi góry, najpierw Wałbrzyskie, potem Sowie. Forma nawet dopisywała, podjazdy wchodziły sprawnie, zjazdy z uśmiechem na ustach. Strawersowałem też Czechy. Zapobiegliwie wziąłem korony i w swojej ulubionej knajpie u Bartosa w Otovicach spożyłem obiad. Tym razem nie były to knedliki, lecz kotlet świniowy. Po czesku rizek. Mówiąc na marginesie, w Polsce lepiej to się robi. Ale nie grymaśmy, człowiek głodny wszystko zje. Kalorie się przydały, bo czekał mnie podjazd na Przełęcz Srebrną. Od Nowej Rudy jedzie się tam interwałowo, po kiepskich wybitych i dziurawych drogach. Ostateczny wznios jest niezbyt długi, lecz dość ostry. W Srebrnej Górze remontują drogę. Najpierw był zatem ostry zjazd po sakramenckich dziurach, potem po wrednej kostce. Jest tam naprawdę prawie pionowo w dół, ale niestety nie można się swobodnie puścić, bo zakończyłoby to się pewnym upadkiem. A więc trud podjazdu nie został nagrodzony miłym zjazdem. Nawet się tym nie przejmowałem, z radością powitałem lepszą nawierzchnię już pod koniec Srebrnej Góry.

Do domu dotarłem po dziewiętnastej. Tutaj czekało mnie już wcześniej zaplanowane zajęcie. Oto musiałem zmienić opony w swoim drugim rowerze, Starym Zdechlaku. Do tej pory miał on założone grube i masywne laczki, które postanowiłem wymienić na coś bardziej „slick”. Odpowiednie opony miałem już kupione. Pół godzinki pracy i rzecz została zrobiona. Teraz już mój rower wyprawowy jest w pełni przygotowany do wyjazdu. A on za tydzień z małym haczykiem. Zdechlaka jeszcze wypróbuję na najbliżej jeździe i skalibruję wstępnie ustawiony licznik.

Teraz wreszcie czas na kolację. W brzuchu burczy…

Dzisiejsza trasa:
Wałbrzych-Pogorzała-Burkatów-Lubachów-Jez. Bystrzyckie (tama)-Jugowice-Głuszyca-Grzmiąca-Unisław Śl.-Mieroszów-Mezimesti-Ruprechtice-Hyncice-Broumov-Otovice-Tłumaczów-Nowa Ruda-Wolibórz-Przełęcz Srebrna-Srebrna Góra-Rudnica-Ostroszowice-Bielawa-Pieszyce-Bojanice-Lubachów (po raz drugi)-Złoty Las-Wałbrzych




Ulubiona krajówka. Teplice nad Metuji

Poniedziałek, 8 sierpnia 2022 · dodano: 08.08.2022 | Komentarze 0

Ranek był chłodny. Zupełnie jak nie latem. Termometr pokazał siedem stopni. Byłem ubrany na krótko, a więc kapkę przemarzłem. Do pracy dojechałem w średnim czasie. Ostatni mój odcinek dojazdowy przez ulicę Ogrodową wygląda coraz gorzej. Trwają tam wielkie prace budowlane i ciężarówki zniszczyły asfalt. Jedzie się jak po zbombardowanym terenie. W pracy z lubością wygrzałem się pod strumieniem ciepłej wody.

Jakoś nie chciało mi się za bardzo pracować, a więc zwolniłem się o czternastej. Mam dużo godzin na plusie, a więc warto zacząć je odbierać. Pewnie intensywniej zacznę to robić od września, kiedy ubytek dnia stanie się wyraźny.

Pojechałem do Czech. Z Wałbrzycha wyjechałem przez Strefę, a dalej podjazdem przez ulicę Niepodległości. Ciągle robią tam drogę. Utworzono wahadło na dość długim odcinku. Nikt chyba nie uwzględnił, że mogą tam jeździć rowerzyści i zielone światło trwa krótko. Na końcu wahadła prawie by mnie rozjechał autobus. Jego kierowca jakoś nie był w stanie zrozumieć, że na rowerze pod górę jedzie się ciut wolniej i pakował się na mnie. Cóż, musiałem mu ustąpić. Popukałem się tylko w głowę.

Jeśli można naznaczyć krajówki przyjazne dla rowerzystów, to z pewnością ostatni odcinek drogi nr 35 tak można określić. Mam na myśli jej część od Wałbrzycha do czeskiej granicy. Dziś nią znowu jechałem, po raz chyba tysięczny. Bardzo ją lubię. Może dlatego, że wiodła tamtędy moja pierwsza rowerowa wycieczka, a może dlatego, że jest tam spokojnie i cicho.

W Czechach też się miło jeździ. Nikt nie wymusza i nie atakuje rowerzystów. A przy okazji można zjeść knedliki. Ja dziś tam nic nie jadłem, bo obiad wrąbałem w pracy. Jak zwykle było to danie ze słoika. No ale było pożywne i nawet smaczne. Braki kaloryczne odrobiłem w domu.

Dzisiejsza trasa:
Wałbrzych-Nowy Julianów-Wałbrzych (Glinik)-Unisław Śl.-Mieroszów-Zdonov-Teplice nad Metuji-Bohdasin-Mezimesti-Mieroszów-Rybnica Leśna-Głuszyca-Jugowice-Jez. Bystrzyckie (tama)-Lubachów-Złoty Las-Wałbrzych




Zmienione plany. Jordanów Śl.

Sobota, 6 sierpnia 2022 · dodano: 06.08.2022 | Komentarze 0

Po upałach dziś było średnio dwadzieścia stopni mniej niż wczoraj. W nocy przetoczył się front burzowy i deszczowy. Padało też rano, tak gdzieś do godziny 9-10. Chwilę odczekałem, by obeschło i wytoczyłem się z domu po jedenastej. Pierwotny plan jazdy musiałem zaniechać i wybrałem się na krótszą przejażdżkę. Pod spód założyłem bluzę z długim rękawem. Przydała się, bowiem termometr wskazywał na początku 16 stopni. Było przy tym chmurnie i wietrznie. Drogi w wielu miejscach były jednak mokre i pokryte śliskim błotem roślinnym. Na zjazdach musiałem uważać i raczej trzymałem ręce na klamkach.

Na drogach widziało się rowerzystów niewielu. Pewnie hurmem wyruszą jutro, bo na niedzielę zapowiadana jest znacznie lepsza pogoda. Ja jednak jutro nie roweruję. Mam sporo innych rzeczy na głowie.

Najpierw planowałem zabrać plecak i wsadzić do niego kurtkę przeciwdeszczową. Chmury były zaiste szpetne. Prognozy były wszakże pomyślne. Zapowiadano poprawę aury z godziny na godzinę. No i faktycznie tak było. Ociepliło się, wyszło słońce, a temperatura podskoczyła do 25 stopni. Parę razy miałem ochotę zdjąć bluzę, ale w końcu tego nie zrobiłem. Po nie za bardzo miałbym gdzie ją schować, a po drugie – przecież lubię ciepełko.

W czasie jazdy dwa razy przystanąłem przy sklepach. Kupiłem coś do picia no i coś do przegryzienia. Zadowoliłem się słodką bułką i Grześkiem. Do Wałbrzycha po raz któryś z rzędu wróciłem podjazdem przez Pogorzałę. Już go jadę prawie jak po płaskim. No ale trzeba będzie jednak zaliczyć jakąś odmianę.

Dzisiejsza trasa:
Wałbrzych-Olszyniec-Jez. Bystrzyckie (tama)-Bojanice-Mościsko-Jaźwina-Łagiewniki-Białobrzezie-Jordanów Śl.-Nasławice-Sobótka-Maniów-Domanice-Klecin-Wilków-Pszenno-Świdnica-Pogorzała-Wałbrzych-Nowy Julianów-Wałbrzych




Zakusy na zakosy. Dzierżoniów

Czwartek, 4 sierpnia 2022 · dodano: 04.08.2022 | Komentarze 0

Poranna jazda do pracy zakończyła się w dobrym czasie. Było ciepło, ale oczywiście nie gorąco. Skwar pojawił się po południu. Było w okolicach 36 stopni. Po raz kolejny okazało się wszakże, że dobrze znoszę upały. Trzeba tylko pić, a żadne przykrości się nie przytrafią.

Pojechałem do Dzierżoniowa. Jednakże wybrałem mocno boczne trasy, zarówno tam, jak i z powrotem. Dzięki tym zakosom zyskałem ze trzydzieści kilometrów. No ale po co się spieszyć? Do domu można dojechać u skraju dnia.

Tak czy owak, upał był dojmujący. Słońce prażyło jakby chciało wypalić naszą biedną planetę. W dodatku był spory wiatr. Walka z dwoma żywiołami była momentami ciężka. No ale co zrobić? Jechać trzeba było, by dotrzeć do domu.

Po drodze patrzyłem na żniwa. Maszyny rolnicze hulały na drogach. Zboża w większości są już zżęte. Na polach widać ścierniska, bele lub kostki słomy, a nawet w niektórych miejscach już ziemię po zaoraniu. Początek sierpnia zwiastuje powolne kroczenie ku końcowi rowerowego sezonu. Taka konkluzja jakoś mnie zmartwiła. Czasem popadam w takie schyłkowe nastroje. Jako przeciwwagę tym ponurym myślom wysunąłem kontrmyśl. Oto niebawem wyruszam na daleką rowerową wyprawę. I tego się trzymajmy.

Dzisiejsza trasa:
Wałbrzych-Dziećmorowice-Bojanice-Piskorzów-Dorotka-Pieszyce-Dzierżoniów-Mościsko-Tuszyn-Jaźwina-Wiry-Kątki-Marcinowice-Klecin-Wierzbna-Bagieniec-Bolesławice-Tomkowa-Milikowice-Pogorzała-Wałbrzych




Kolejny ładny dzień. Udanin

Wtorek, 2 sierpnia 2022 · dodano: 02.08.2022 | Komentarze 0

Sierpień zaczyna się ładnie. Do tej pory jakoś tak się składało, że początek miesiąca wróżył o jego całym przebiegu. Może i tym razem się spełni. Na polach żniwa. Już większość zbóż zebranych, pozostały ścierniska. Dziś przejeżdżałem koło takiego, ale niestety ktoś je podpalił. Ogień szalał, a gęsty dym walił prosto w niebo. Była już straż pożarna, która starała się ugasić żywioł.

Dzisiejsza trasa:
Wałbrzych-Stare Bogaczowice-Dobromierz-Roztoka-Żółkiewka-Goczałków-Lusina-Udanin-Gościsław-Łażany-Pastuchów-Jaworzyna Śl.-Milikowice-Pogorzała-Wałbrzych-Nowy Julianów-Wałbrzych