Info
Ten blog rowerowy prowadzi RODDOS z miasteczka Wałbrzych. Mam przejechane 299444.60 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.71 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2025, Styczeń2 - 0
- 2024, Grudzień4 - 0
- 2024, Listopad5 - 0
- 2024, Październik10 - 0
- 2024, Wrzesień10 - 0
- 2024, Sierpień11 - 0
- 2024, Lipiec16 - 0
- 2024, Czerwiec12 - 0
- 2024, Maj14 - 0
- 2024, Kwiecień13 - 0
- 2024, Marzec11 - 0
- 2024, Luty6 - 0
- 2024, Styczeń2 - 0
- 2023, Grudzień5 - 0
- 2023, Listopad4 - 0
- 2023, Październik10 - 2
- 2023, Wrzesień15 - 11
- 2023, Sierpień13 - 4
- 2023, Lipiec15 - 0
- 2023, Czerwiec15 - 0
- 2023, Maj16 - 0
- 2023, Kwiecień10 - 0
- 2023, Marzec18 - 0
- 2023, Luty3 - 2
- 2023, Styczeń3 - 0
- 2022, Grudzień2 - 0
- 2022, Listopad4 - 0
- 2022, Październik10 - 0
- 2022, Wrzesień11 - 0
- 2022, Sierpień18 - 3
- 2022, Lipiec14 - 2
- 2022, Czerwiec14 - 5
- 2022, Maj14 - 2
- 2022, Kwiecień14 - 16
- 2022, Marzec10 - 8
- 2022, Luty6 - 0
- 2022, Styczeń4 - 0
- 2021, Grudzień3 - 0
- 2021, Listopad9 - 0
- 2021, Październik12 - 0
- 2021, Wrzesień13 - 0
- 2021, Sierpień13 - 0
- 2021, Lipiec16 - 0
- 2021, Czerwiec13 - 0
- 2021, Maj16 - 0
- 2021, Kwiecień7 - 0
- 2021, Marzec4 - 0
- 2021, Luty2 - 0
- 2021, Styczeń1 - 0
- 2020, Grudzień3 - 0
- 2020, Listopad7 - 5
- 2020, Październik11 - 0
- 2020, Wrzesień14 - 0
- 2020, Sierpień12 - 0
- 2020, Lipiec16 - 0
- 2020, Czerwiec13 - 2
- 2020, Maj16 - 9
- 2020, Kwiecień16 - 10
- 2020, Marzec12 - 3
- 2020, Luty5 - 2
- 2020, Styczeń4 - 0
- 2019, Grudzień5 - 5
- 2019, Listopad8 - 5
- 2019, Październik13 - 2
- 2019, Wrzesień14 - 4
- 2019, Sierpień15 - 1
- 2019, Lipiec13 - 0
- 2019, Czerwiec20 - 5
- 2019, Maj14 - 0
- 2019, Kwiecień15 - 0
- 2019, Marzec11 - 0
- 2019, Luty6 - 0
- 2019, Styczeń2 - 0
- 2018, Grudzień4 - 5
- 2018, Listopad7 - 2
- 2018, Październik11 - 2
- 2018, Wrzesień13 - 0
- 2018, Sierpień16 - 5
- 2018, Lipiec18 - 0
- 2018, Czerwiec14 - 4
- 2018, Maj16 - 0
- 2018, Kwiecień14 - 0
- 2018, Marzec6 - 2
- 2018, Luty3 - 2
- 2018, Styczeń4 - 0
- 2017, Grudzień3 - 0
- 2017, Listopad1 - 0
- 2017, Wrzesień9 - 10
- 2017, Sierpień18 - 0
- 2017, Lipiec16 - 0
- 2017, Czerwiec14 - 2
- 2017, Maj13 - 3
- 2017, Kwiecień9 - 2
- 2017, Marzec10 - 2
- 2017, Luty4 - 0
- 2017, Styczeń4 - 0
- 2016, Grudzień5 - 0
- 2016, Listopad4 - 0
- 2016, Październik14 - 0
- 2016, Wrzesień13 - 0
- 2016, Sierpień18 - 1
- 2016, Lipiec18 - 2
- 2016, Czerwiec13 - 6
- 2016, Maj18 - 5
- 2016, Kwiecień12 - 2
- 2016, Marzec7 - 0
- 2016, Luty5 - 0
- 2016, Styczeń2 - 0
- 2015, Grudzień6 - 0
- 2015, Listopad5 - 0
- 2015, Październik12 - 0
- 2015, Wrzesień13 - 0
- 2015, Sierpień19 - 0
- 2015, Lipiec15 - 0
- 2015, Czerwiec16 - 2
- 2015, Maj14 - 0
- 2015, Kwiecień17 - 2
- 2015, Marzec9 - 4
- 2015, Luty5 - 0
- 2015, Styczeń5 - 6
- 2014, Grudzień5 - 0
- 2014, Listopad5 - 0
- 2014, Październik13 - 0
- 2014, Wrzesień9 - 0
- 2014, Sierpień18 - 0
- 2014, Lipiec12 - 0
- 2014, Czerwiec12 - 0
- 2014, Maj16 - 0
- 2014, Kwiecień16 - 2
- 2014, Marzec8 - 0
- 2014, Luty5 - 3
- 2014, Styczeń6 - 4
- 2013, Grudzień4 - 0
- 2013, Listopad4 - 3
- 2013, Październik11 - 0
- 2013, Wrzesień11 - 2
- 2013, Sierpień11 - 6
- 2013, Lipiec14 - 10
- 2013, Czerwiec20 - 0
- 2013, Maj13 - 7
- 2013, Kwiecień12 - 2
- 2013, Marzec4 - 3
- 2013, Luty3 - 6
- 2012, Grudzień2 - 2
- 2012, Listopad4 - 2
- 2012, Październik10 - 7
- 2012, Wrzesień12 - 9
- 2012, Sierpień8 - 3
- 2012, Lipiec14 - 0
- 2012, Czerwiec19 - 0
- 2012, Maj14 - 0
- 2012, Kwiecień10 - 4
- 2012, Marzec10 - 0
- 2012, Luty2 - 0
- 2012, Styczeń2 - 5
- 2011, Grudzień3 - 0
- 2011, Listopad4 - 0
- 2011, Październik10 - 0
- 2011, Wrzesień12 - 0
- 2011, Sierpień6 - 0
- 2011, Lipiec12 - 0
- 2011, Czerwiec14 - 0
- 2011, Maj14 - 0
- 2011, Kwiecień11 - 0
- 2011, Marzec6 - 0
- 2011, Styczeń1 - 0
- 2010, Listopad1 - 0
- 2010, Październik3 - 0
- 2010, Wrzesień5 - 0
- 2010, Sierpień5 - 0
- 2010, Lipiec9 - 0
- 2010, Czerwiec11 - 0
- 2010, Maj11 - 0
- 2010, Kwiecień9 - 0
- 2010, Marzec10 - 0
- 2010, Luty2 - 0
- 2009, Listopad11 - 0
- 2009, Październik4 - 0
- 2009, Wrzesień7 - 0
- 2009, Sierpień10 - 0
- 2009, Lipiec7 - 0
- 2009, Czerwiec14 - 0
- 2009, Maj12 - 15
- 2009, Kwiecień13 - 13
- 2009, Marzec5 - 4
- 2009, Luty2 - 6
- 2009, Styczeń2 - 0
- 2008, Grudzień1 - 3
- 2008, Listopad12 - 7
- 2008, Październik5 - 8
- 2008, Wrzesień14 - 6
- 2008, Sierpień15 - 15
- 2008, Lipiec15 - 11
- 2008, Czerwiec17 - 24
- 2008, Maj18 - 34
- 2008, Kwiecień12 - 19
- 2008, Marzec10 - 19
- 2008, Luty5 - 6
- 2007, Grudzień1 - 4
- 2007, Październik8 - 0
- 2007, Wrzesień9 - 0
- 2007, Sierpień12 - 0
- 2007, Lipiec18 - 2
- 2007, Czerwiec11 - 0
- 2007, Maj15 - 0
- 2007, Kwiecień13 - 0
- 2007, Marzec8 - 0
- 2006, Wrzesień8 - 0
- 2006, Sierpień14 - 0
- 2006, Lipiec16 - 0
- 2006, Czerwiec13 - 0
- 2006, Maj15 - 2
- 2006, Kwiecień17 - 0
- 2006, Marzec4 - 0
- 2005, Wrzesień8 - 0
- 2005, Sierpień13 - 0
- 2005, Lipiec13 - 0
- 2005, Czerwiec13 - 0
- 2005, Maj13 - 0
- 2005, Kwiecień13 - 2
- 2005, Marzec7 - 0
- 2004, Wrzesień9 - 0
- 2004, Sierpień13 - 0
- 2004, Lipiec12 - 0
- 2004, Czerwiec11 - 0
- 2004, Maj14 - 0
- 2004, Kwiecień15 - 0
- 2004, Marzec5 - 0
- 2003, Październik1 - 0
- 2003, Wrzesień7 - 0
- 2003, Sierpień10 - 0
- 2003, Lipiec13 - 0
- 2003, Czerwiec12 - 0
- 2003, Maj14 - 0
- 2003, Kwiecień12 - 0
- 2003, Marzec2 - 0
- 2002, Październik1 - 0
- 2002, Wrzesień11 - 0
- 2002, Sierpień13 - 0
- 2002, Lipiec12 - 0
- 2002, Czerwiec10 - 0
- 2002, Maj13 - 0
- 2002, Kwiecień2 - 2
Wrzesień, 2022
Dystans całkowity: | 1339.70 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 58:19 |
Średnia prędkość: | 22.97 km/h |
Liczba aktywności: | 11 |
Średnio na aktywność: | 121.79 km i 5h 18m |
Więcej statystyk |
- DST 111.80km
- Czas 05:01
- VAVG 22.29km/h
- Sprzęt pożeracz kilometrów
- Aktywność Jazda na rowerze
Odrabianie strat bez bólu głowy. Marcinowice
Piątek, 30 września 2022 · dodano: 30.09.2022 | Komentarze 0
Poranna
jazda do pracy odbyła się ciemną nocą. No może ostatnie dwa kilometry
rozświetlił mi wstający dzień. Nawet nie było strasznie zimno, ale ciepły ubiór
się przydał. Tym razem w Wałbrzychu paliły się latarnie. Oczywiście jazda miała
sens tylko z włączonymi światłami, z przodu i z tyłu. Na miejsce dotarłem w
kiepskim czasie, ale po ćmoku raczej szybciej się nie dało. Zresztą te czasy
dojazdowe odnotowuję tylko dla pewnego porządku, a tak naprawdę jakoś nie
przywiązuję do tego wagi.
Zwolniłem
się o czternastej. Dzień był ładny, słoneczny, ale chłodny. Co warto odnotować,
prawie nie było wiatru, a to u mnie rzadko się zdarza. A swój objazd wyjechałem
z trasą naszkicowaną w głowie. Ta ostatnia już mnie nie bolała…Zatem nie
pozostało mi nic innego, tylko poruszać się po tym wirtualnym sznurku. Bez
większych przygód dotarłem do domu. Była dziewiętnasta, pora, kiedy dzień
poszedł na antypody. Znowu przydały się moje mocne lampki, kiedy końcówkę
przemierzałem ulicami Wałbrzycha.
Dzisiejsza
trasa:
Wałbrzych-Olszyniec-Jez.
Bystrzyckie (tama)-Bystrzyca Górna-Lutomia
Dolna-Mościsko-Tuszyn-Kiełczyn-Wiry-Kątki-Marcinowice-Gruszów-Pszenno-Jagodnik-Świdnica-Pogorzała-Wałbrzych
- DST 145.00km
- Czas 06:12
- VAVG 23.39km/h
- Sprzęt pożeracz kilometrów
- Aktywność Jazda na rowerze
Odrabianie start z bólem głowy. Police nad Metuji
Czwartek, 29 września 2022 · dodano: 29.09.2022 | Komentarze 0
Przez
tydzień nie udało mi się pojeździć. W weekend miałem wyjazd zupełnie nierowerowy,
do córki, która studiuje w Holandii. Przy okazji zlustrowałem ten kraj pod
kątem ewentualnej rowerowej wyprawy. Niestety, odpada. Za dużo urbanizacji i
porządku. Poza tym te ścieżki rowerowe na każdym kroku… Ja bardziej lubię np.
bałkański bałaganik. Z kolei początek tygodnia upłynął pod znakiem opadów i
mojego pewnego lenistwa. Ta że w końcu na rower się nie wybrałem.
Na
dziś zapowiadano poprawę pogody to jest bez szału, ale przynajmniej bez
deszczu. Ruszony wyrzutami sumienia, wziąłem sobie na dziś jeden dzień urlopu,
żeby odrobić choć część strat.
Obudziłem
się z bólem głowy, przypadłością, która od dawna mnie nie dosięgała. Jakoś zwlokłem
się z łóżka i zjadłem śniadanie. Czułem jednak, że ciało raczej nie jest gotowe
do jazdy. Wcześniej umyśliłem sobie dość trudną trasę. Przez godzinkę biłem się
z myślami. Jechać, nie jechać? Zmienić trasę na bardziej lajtową? W końcu w okolicach
dziesiątej poczłapałem zgodnie z planem.
A
plan był taki, by sporym łukiem dotrzeć do Czech. Jechałem zatem tak jak sobie
w głowie wyznaczyłem, z tą myślą, że ewentualnie skrócę sobie dystans. No ale kilometry
przybywały, a ja poruszałem się tak jak miałem ułożone w głowie. Ta nadal nieco
ćmiła, ale ból był do wytrzymania.
Dzień
był pogodny. Tak jak zwiastowały prognozy. Było nawet słońce, ale temperatura
miotała się w mizernych zakresach, czyli od ośmiu do piętnastu stopni. Mój quasi-zimowy
ubiór się przydał się znakomicie. Miałem na sobie i długie nogawki, i długie
rękawki, obolała głowa uzbrojona była w czapeczkę. Do kompletu zabrakło tylko
zimowych rękawiczek. Pod koniec jazdy zorientowałem się, że rękawiczki mam nie
do pary. No ale obie były niebieskie, a taką dziś miałem tonację barw pozostałych
części mego ubioru. No za wyjątkiem czapeczki, która była żółta.
Profil
trasy był dość trudny, były górki i góreczki. W czeskim Pekovie w restauracji „U
generala Laudona” zjadłem obiad. Była godzina piętnasta, a mnie mocno już
burczało w brzuchu. Wziąłem sobie pikantny gulasz z knedlikami i piwo Opat.
Wszystko smakowało wyśmienicie. Za owe frykasy zapłaciłem 160 koron, a więc całkiem
niedużo. Po obiedzie miałem zatem siły, by wspiąć się na Honske sedlo. Z przełęczy
tej jest piękny zjazd, na którym można osiągnąć niezłe prędkości. Mnie się
marzył jakiś rekordzik w tym zakresie, bo i wiatr był tu sprzyjający. Cóż,
wykręciłem ponad 72 km/h. Do rekordu zabrakło 7 km/h. Tuż przed samą przełęczą łyknął
mnie jakiś jegomość na góralu. Już miałem pomstować na swoją formą, ale
zauważyłem, że jedzie na elektryku. Na zjeździe nie był już takim chojrakiem,
dziabnąłem go jak szczupak płotkę…
Do
domu dotarłem przed osiemnastą. Teraz myślę nad porządną kolacją.
Dzieiejsza
trasa:
Wałbrzych-Pogorzała-Burkatów-Jez.
Bystrzyckie (tama)-Jugowice-Głuszyca-Rybnica Leśna-Unisław
Śl.-Mieroszów-Zdonov-Teplice nad Metuji-Dedov-Police nad Metuji-Pekov-Honske
sedlo-Broumov-Hyncice-Ruprechtice-Mezimesti-Mieroszów-Kochanów-Grzędy-Czarny
Bór-Boguszów-Gorce (Kuźnice Świdnickie)-Wałbrzych
- DST 126.20km
- Czas 05:23
- VAVG 23.44km/h
- Sprzęt pożeracz kilometrów
- Aktywność Jazda na rowerze
Dobrze wykorzystany dzień urlopu. Łagiewniki
Czwartek, 22 września 2022 · dodano: 22.09.2022 | Komentarze 0
Wiedząc o tym, że już w tym tygodniu nie pojeżdżę, dziś wziąłem sobie wolne.
Pogoda była lepsza, było słonecznie choć chłodno. Na trasę wyjechałem o jedenastej, jakoś spało mi się bardzo dobrze i długo. Pod koniec jazdy nieco polawirowałem, by nabić ciut więcej kilometrów. W domu byłem przed osiemnastą. Jazda była przyjemna i udana.
- DST 106.60km
- Czas 04:41
- VAVG 22.76km/h
- Sprzęt pożeracz kilometrów
- Aktywność Jazda na rowerze
Paskudny początek jesieni. Strzegom
Środa, 21 września 2022 · dodano: 21.09.2022 | Komentarze 0
Rano do pracy już jechałem w ciemnościach. I to w dodatku podwójnych: naturalnych wynikających z wyraźnego skrócenia dnia oraz zafundowanych przez miasto Wałbrzych, bo wyłączono oświetlenie na głównej arterii (ul. Armii Krajowej). Szczególnie ta druga ciemność była dziwna, jechało mi się jakby przez zupełnie nieznaną okolicę. Odpaliłem swoje światełka i jakoś dobrnąłem do pracy. Wszędzie były kałuże po nieustających deszczach. Obraz zaiste ponury.
W pracy cały czas obserwowałem pogodę. Dzień był paskudny. Zimny, pochmurny i schyłkowy. No ale nie lało. Popołudniową część jazdy zacząłem o czternastej. No i wtedy solidnie lunęło. Deszcz jakby czekał ze swoją aktywnością jak wyruszę z pracy. Jednak tym razem jakoś specjalnie nie marudziłem. Takie były prognozy i sprawdziły się co do joty. Potem jeszcze czterokrotnie dopadały mnie fale deszczu. Był obfity, ale niezbyt długi. Brnęło się do przodu. Na niebie obserwowałem przedziwny taniec różnorodnych chmur, czasem między nimi błyszczało słońce, raz jechałem samym pograniczem tych dwóch faz, z jednej strony miałem jaskrawy błękit, a z drugiej głęboką czerń.
Do domu dotarłem o 19, zaliczając dziś obszary tylko dwóch powiatów: wałbrzyskiego i świdnickiego...
- DST 121.20km
- Czas 05:14
- VAVG 23.16km/h
- Sprzęt pożeracz kilometrów
- Aktywność Jazda na rowerze
Pieski koniec lata. Środa Śl.
Niedziela, 18 września 2022 · dodano: 18.09.2022 | Komentarze 0
Opis być może jutro.
- DST 111.70km
- Czas 04:53
- VAVG 22.87km/h
- Sprzęt pożeracz kilometrów
- Aktywność Jazda na rowerze
Setna setka na sto jazd. Mościsko
Piątek, 16 września 2022 · dodano: 17.09.2022 | Komentarze 0
Jazda
z wczoraj.
Cały
tydzień popaduje. Z reguły, gdy jest deszcz, to nie chce mi się wychodzić na
rower. Co innego, gdy opady złapią mnie w trasie, wtedy raczej jadę zgodnie z
planem, nie skracam swojej trasy. Tylko sporo klnę pod nosem.
Planowałem
rowerowy dojazd do pracy, ale rano właśnie padało. Cóż, pojechałem samochodem.
Około dziewiątej ładnie się przejaśniło, a we mnie zaczęła narastać chęć do
jazdy. Korzystając z faktu, że mam sporo nadgodzin, zwolniłem się o dwunastej.
Po półgodzinie już jechałem na rowerze. Oczywiście na powitanie zlało mnie
szpetnie, ale do domu nie miałem zamiaru wracać. Deszcz potem jeszcze
parokrotnie przeciął mój rowerowy trakt. Był nawet mocny, ale krótkotrwały.
Poza tym było nawet ciepło.
Zrobiłem
objazd okolicznych miejscowości, raczej zbytni nie oddalając się od Wałbrzycha.
Dwa razy dotarłem do administracyjnych rogatek Świdnicy (z różnych stron), ale
do samego miasta nie wjechałem, odnotowałem też, że droga z Jędrzejowic do Wir
jest już otwarta. Pisałem o tym wcześniej ze dwa razy. Przepust wodny po kilku
miesiącach wreszcie zrobiony. Nowy asfalt jest może na długości dziesięciu
metrów…
Dzisiejsza
jazda była moją setną w tym roku. Każda z nich odbyła się na dystansie co
najmniej stu kilometrów…
Wczorajsza
trasa:
Wałbrzych-Olszyniec-Jez.
Bystrzyckie (tama)-Opoczka-Bojanice-Bratoszów-Mościsko-Książnica-Kiełczyn-Wiry-Kątki-Pszenno-Panków-Wierzbna-Bolesławice-Świdnica-Milikowice-Witoszów
Dolny-Pogorzała-Wałbrzych
- DST 105.20km
- Czas 04:32
- VAVG 23.21km/h
- Sprzęt pożeracz kilometrów
- Aktywność Jazda na rowerze
W dobrym humorze. Kamienna Góra
Wtorek, 13 września 2022 · dodano: 13.09.2022 | Komentarze 0
Po
raz pierwszy od dosyć dawna nie udało mi się pojeździć w weekend. Sobota w ogóle odpadała ze względu na inne zajęcia,
a niedziela okazała się na tyle deszczowa, że mimo kilku prób wyjazdu w końcu
pozostałem w domu. Nieco przez to upadło moje morale.
Dlatego
z zdwojoną ochotą dziś puściłem się w trasę. Oczywiście rano do pracy. Było
ciemnawo, ale całkiem ciepło. Z całkiem przyzwoitym czasem przed siódmą byłem
już w swoim zakładzie. Łazienka działa, a więc mogłem się przyzwoicie wykąpać.
Korzystam
dalej z nadgodzin. Dziś zwolniłem się o czternastej. Pogoda trochę grymasiła.
Nawet lekko padało. No ale gdy już wyjechałem, to opady ustały. Było znośnie.
Temperatury już wrześniowe i mocniejszy wiatr, ale faktycznie nie można
narzekać.
Pierwsza
część trasy nie dość, że była raczej pod górkę, to jeszcze z podmuchami hamującymi.
Jakoś to zniosłem, bo cóż innego mi pozostało. Później już się polepszyło.
Nawet wyszło słońce.
Moja
dzisiejsza pętelka wiodła po doskonale znanych mi drogach. Podjazdy pokonałem z
nieco większą prędkością niż zwykle. Cóż, pod koniec sezonu forma wzrasta. Oby
tak jeszcze ze dwa miesiące. Potem zimowa mała hibernacja.
Dzisiejsza
trasa:
Wałbrzych-Stare
Bogaczowice-Jaczków-Kamienna Góra-Krzeszów-Kochanów-Mieroszów-Rybnica
Leśna-Głuszyca-Jugowice-Jez. Bystrzyckie (tama)-Lubachów-Złoty Las-Dziećmorowice-Wałbrzych
- DST 107.10km
- Czas 04:43
- VAVG 22.71km/h
- Sprzęt pożeracz kilometrów
- Aktywność Jazda na rowerze
Czeski naskórek. Jetrichov
Piątek, 9 września 2022 · dodano: 09.09.2022 | Komentarze 0
Dziś
nie miałem kłopotów z wstawaniem. Rano byłem rześki i gotów do jazdy. Za oknem
kłębiły się ciemności, ale zobaczyłem, że przynajmniej nie pada. Wczoraj strasznie
lało i prognozy na dziś też były niepewne. Co tam! Jadę! Do plecaka wziąłem
przeciwdeszczową kurtkę hajda do pracy. Na swoim stanowisku byłem bez
spóźnienia.
Zwolniłem
się o 13:30. Coraz szybciej umykam z pracy… No ale mam całe mnóstwo nadgodzin i
teraz przyszła pora, by z nich skorzystać. Na niebie przewalały się chmury, ale
było nawet ciepło. Deszczu też nie doznałem. Warunki do jazdy były zatem bardzo
dobre.
Jeszcze
w Wałbrzychu spotkałem swego rowerowego kolegę, Mirasa. Już dawno razem nie
jeździmy, ale spotykam go z dziwną regularnością. Przynajmniej dwa-trzy razy w
sezonie. On był tym razem na pieszo, a więc ja przystanąłem i parę minut
pogadaliśmy. Rozmowa dwóch starszych panów dotyczyła raczej przeszłości.
Wyliczyliśmy swoje dolegliwości i wymieniliśmy dane dotyczące rowerowych
dokonań w tym sezonie.
Moja
trasa była krótka, ale treściwa. Zagłębiłem się w naskórkową warstwę Czech.
Zrobiłem tam parę kilometrów i wróciłem do kraju. Cóż, prawie jesienna pora nie
daje szansy na długie wojaże po pracy. Było sporo górek, ale jakoś sprawnie to poszło.
Pierwszy raz w sezonie zrobiłem podjazd Złoty Las-Modliszów. Trzy kilometry
solidnego deptania.
Dzisiejsza
trasa:
Wałbrzych-(Glinik)-Unisław
Śl.-Mieroszów-Mezimesti-Jetrichov-Mezimesti-Viznov-Nowe
Siodło-Mieroszów-Rybnica Leśna-Głuszyca-Jugowice-Jez. Bystrzyckie
(tama)-Lubachów-Złoty Las-Modliszów-Wałbrzych
- DST 108.10km
- Czas 04:47
- VAVG 22.60km/h
- Sprzęt pożeracz kilometrów
- Aktywność Jazda na rowerze
Walka z niechceniem. Pieszyce
Wtorek, 6 września 2022 · dodano: 06.09.2022 | Komentarze 0
W
nocy śniły mi się jakieś koszmary. Sen był na tyle męczący, że dość dokładnie
go zapamiętałem. Oto pełniłem rolę wykidajły przed jakimś szemranym lokalem. Wszystko
się tam kotłowało, a tłumy ludzi chciały się dostać do środka. Ja ich musiałem
powstrzymywać. Budziłem się ze dwa razy z nadzieją, że ponowny sen będzie wolny
od tej wizji. Niestety wpadałem w nią znowu.
Budzik
odezwał się o 5:30. Za oknem była kompletna ciemność. Ogarnęła mnie jakaś ogromna
niechęć do jazdy. W głowie szukałem wymówek, żeby pozostać w ciepłym łóżku. Może
będzie padać? Może ziąb i mgła? Wiedziałem jednak, że prognozy pogody były niezłe
i dopiero kolejne dni mają przynieść spadek temperatury i pluchę. Tak walczyłem
z tą niechęcią parę minut. W końcu jednak wstałem. Gdy już się całkowicie wydobyłem
z marazmu i sennych widziadeł, wyjazd stał się oczywisty.
Jazdę
do pracy zacząłem o 6:15. Była pochmurnie i jeszcze niezbyt widno. Odpaliłem
zatem swoje lampki. Są dobre i dają dużo światła. Poranny ruch w Wałbrzychu
jakby dostosował się do mojej gnuśności. Był raczej mizerny. Po paru obrotach
korby doszedłem do ludzi i już nie rozpamiętywałem nocnych upiorów. Było nawet
ciepło, termometr wskazał dwanaście stopni. Do pracy dojechałem przepisowo, ale
w dość kiepskim czasie. Ciągle dużo tracę na ostatnim odcinku na ul. Ogrodowej,
gdzie dziury są jak po bombardowaniu.
Z
pracy zerwałem się o czternastej. Mogłem zatem spokojnie sobie pokręcić. Jazda
była wokół komina, ale dała mi satysfakcję. Najpierw było pod solidny wiatr,
potem już z jego podmuchami. Ostatni podjazdowy odcinek od Świdnicy przez
Pogorzałę pokonałem w ekspresowym tempie. Miałem na kole cały czas ambitnego
kolarza, a jakoś nie chciałem dać się wyprzedzić. Na rogatki Wałbrzycha
dotarliśmy razem. W domu zameldowałem się o dziewiętnastej, na ostatnich
oparach dnia.
Dzisiejsza
trasa:
Wałbrzych-Modliszów-Lubachów-Opoczka-Piskorzów-(Dorotka)-Pieszyce-Bratoszów-Mościsko-Tuszyn-Jaźwina-Wiry-Świdnica-Pogorzała-Wałbrzych-Nowy
Julianów-Wałbrzych
- DST 183.30km
- Czas 08:05
- VAVG 22.68km/h
- Sprzęt pożeracz kilometrów
- Aktywność Jazda na rowerze
Raz do roku w Karkonoszach. Przełęcz Okraj
Niedziela, 4 września 2022 · dodano: 04.09.2022 | Komentarze 0
Opis jutro.
Przynajmniej
raz w roku staram się pojechać w Karkonosze i przebić się przez Przełęcz Okraj.
Do tej pory w każdym sezonie mi się to udawało. Były czasy, że tę dość trudną
trasę zaliczałem kilka razy w roku. Ostatnio jednak zadawalam się tylko
jednorazowym przetarciem tej drogi. Pierwszy raz przejechałem nią w 2002 roku,
a więc w pierwszym swoim sezonie. Tak jakoś mim się w głowie ułożyło, że sezon,
w którym nie zaliczę Okraju, będzie chyba moim ostatnim.
Strat
i meta mojej jazdy miała miejsce we wsi Burkatów pod Świdnicą, z domku mojej
żony. Wyruszyłem dość późno, bo zegary pokazywały godziną tuż przed dziesiątą.
Pogoda była dobra, brak opadów, umiarkowane zachmurzenie, minimalny wiatr. Na
trasie spotkałem się z kilkoma utrudnieniami związanymi z zamknięciem
niektórych dróg. Zamknięcie to było z różnych powodów: kręcenie jakiegoś filmu,
rajd samochodowy, a wreszcie wyścig rowerowy. Wszystkie te przeszkody udało mi
się zgrabnie przelawirować.
Od
początku trasa była urozmaicona. Nie brakowało długich podjazdów i szybkich
zjazdów. Po obfitym śniadaniu, którego głównym daniem była solidna jajecznica,
jechało mi się całkiem znośnie. Kilometry przybywały w dobrym tempie. Ruch
samochodowy był nieduży, za to licznie wylegli rowerzyści.
Po
przejechaniu 70 kilometrów stanąłem wreszcie u podnóża zasadniczego mojego
podjazdu, czyli we wsi Miszkowice. Podjazd tam jest jeszcze niezbyt trudny, ale
z każdym kilometrem procenty rosną. Z zadowoleniem odnotowałem, że druga część
podjazdu posiadała nową piękną i gładką nawierzchnię asfaltową. Ten dobry stan
drogi doprowadził mnie na samą przełęcz. W końcu drogowcy się zmobilizowali i wyremontowali
tę drogę, a była już w naprawdę kiepskim stanie. Na Okraju zwykle na chwilę się
zatrzymuję, by nieco napawać się widokami. Jednak chmurzyło się i postanowiłem tym
razem od razu rzucić się w dół. Zjazd jest piękny. Najpierw mamy 13 kilometrów
dość ostrego szusowania. Towarzyszy nam rzeka Upa, która dynamicznie niesie
swoje wody. Kolejne 17 kilometrów do samego Trutnova też jest w dół, ale już
się tam wypłaszcza. W przeciwieństwie na polskiej strony, droga po stronie czeskiej
była raczej kiepska. Cały czas coś tam dłubią, ale efektów nie widać. Długimi
odcinakami jedzie się jak po tarce i trzeba mocno trzymać klamki. W środkowym
odcinku był nawet spory remont i przejazd przez trzy tymczasowe mosty – dwa metalowe
i jeden drewniany.
W
Svobode nad Upou stanąłem na obiad. Od kilku lat zjeżdżając z Okraju stołuję
się w jednej knajpie, a mianowicie restauracji Helena. Mają tam spory wybór czeskich
potraw. Ja wybrałem ziemniaczane knedliki z mięsnym nadzieniem. Danie było
smaczne i pożywne. Usta i gardło przepłukałem słabym piwkiem Svijany i mogłem
ruszać dalej.
Szybko
dotarłem do Trutnova i dalej w kierunku na Adrspach. Zaczął się kolejny
podjazd, najpierw minimalny, potem za wsią Chvalec po sekcji ostrych serpentyn.
Nieoczekiwanie zrosił mnie mały deszczyk, ale szybko poszedł gdzieś dalej. Na
dużych nachyleniach mój napęd zaczął przeskakiwać. Jechało się kiepsko, bo
musiałem wypiąć jedną stopę z pedałów. Napęd jest nowy i jeszcze w fazie „układania
się”. Jakoś wdrapałem się na górę.
Dalsza
trasa to kolejne sekwencje zjazdów i podjazdów. W Wałbrzychu przejechałem
blisko swojego domu, ale tylko mu pomachałem, bo przecież miałem dojechać do
domku mojej żony. No ale to już było raczej z górki. Jazdę zakończyłem po
dziewiętnastej. Z pewną nostalgią zauważyłem, że o tej porze niewiele było już
dnia. Cóż, wkraczamy w schyłek sezonu. No ale jazda do pierwszego większego
sniegu…
Wczorajsza
trasa:
Burkatów-Jugowice-Głuszyca-Rybnica
Leśna-Unisław Śl.-Mieroszów-Krzeszów-Kamienna Góra-Miszkowice-Rozdroże
Kowarskie-Przełęcz Okraj-Horni Mala Upa-Svoboda nad
Upou-Trutnov-Chvalec-Adrspach-Mieroszów-Wałbrzych (Glinik)-Pogorzała-Burkatów