Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi RODDOS z miasteczka Wałbrzych. Mam przejechane 299444.60 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.71 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy RODDOS.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2024

Dystans całkowity:1636.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:76:37
Średnia prędkość:21.35 km/h
Liczba aktywności:13
Średnio na aktywność:125.85 km i 5h 53m
Więcej statystyk

Bez historii. Marcinowice

Wtorek, 9 kwietnia 2024 · dodano: 10.04.2024 | Komentarze 0

Rano do pracy.
Po pracy słabe kręcenie wokół komina.
Trasa po pracy:
https://pl.mapy.cz/s/nenedegare




Przedwczesne upały. Jordanów Śl.

Niedziela, 7 kwietnia 2024 · dodano: 07.04.2024 | Komentarze 0

Kontuzji nie było. Rano trochę bolało mnie udo, ale pierwsze metry na rowerze tę dolegliwość wypłoszyły.
Skoro pierwsza niedziela miesiąca, to zawitałem na świdnicką giełdę staroci. Coś tam kupiłem, ale okazało się, że poplątało m się i monetę kupioną już mam. Trzeba będzie ją oddać.
Pierwsze 60 kilometrów było z wiatrem. No ale tego się nie dostrzega. Potem nastąpił armageddon. Druga część jazdy była z wiatrem przeciwnym, bagatela 8-10 m/s. Słabo mi to szło, ale jakoś doczłapałem do finalnego podjazdu z Lubachowa do Wałbrzycha. Oj, namęczyłem się jak zwierzę w kieracie.
Jazda odbyła się w tropikalnych warunkach. Termometr w liczniku pokazywał ekstremalnie 34 stopnie. Nieźle, jak na początek kwietnia. Z ciepłoty skorzystała roślinność, która buchnęła ze straszną intensywnością. Na polach zażółciły się rzepaki. Trzy tygodnie przed terminem.

Dzisiejsza trasa:
https://pl.mapy.cz/s/gerobobete




Oby nie kontuzja. Police nad Metuji

Sobota, 6 kwietnia 2024 · dodano: 06.04.2024 | Komentarze 0

Gościnne występy skończyły się na jednej tylko jeździe, bo trzeba było nieco poświętować, a później pogoda na Mazowszu się skiepściła. A więc miałem parę dni przerwy.
Dziś wyruszyłem blisko dziesiątej. Jakoś nie mogłem się wcześniej zmobilizować. Po raz pierwszy wyjechałem bez plecaka, w którym dotąd dźwigałem asekuracyjnie kurtkę przeciwdeszczową. No i co? Jeszcze w Wałbrzychu złapał mnie deszcz. Nie było nawet sensu przystawać, bo ranek dawał sporą ciepłotę, a i opady były mizerne. Potem na trasie parę razy się chmurzyło, ale już nie padało.
Zaplanowałem rundę po Czechach. Jazda była wymagająca, bo w sumie wyszło mocno ponad 1 100 metrów podjazdów, a i wiatr dawał się we znaki. Pierwotnie miałem zamiar coś zjeść w kraju rozbójnika Rumcajsa, ale w końcu zadowoliłem się napojami i dwoma batonami.
Mój nowy napęd niestety nie spisywał się dobrze. Jazda na średniej tarczy była praktycznie niemożliwa, bo łańcuch zgrzytał i spadał. Na początku na podjazdach kręciłem z wypiętą jedną nogą, by w razie czego móc spokojnie stanąć bez wywrotki. No ale było to dość kłopotliwe. W końcu albo nadwerężałem się z patelni, albo młynkowałem z małej tarczy. Wszystko to mnie strasznie denerwowało. Puściłem sporo bluzgów, a pewnie były one zrozumiałe nawet w Czechach. Ale nic to!
Liczyłem na dobrą prędkość na zjeździe z Honskego sedla. Tam pobiłem kiedyś swój rekord. Dziś było nieco ponad 71 km/h. Hamował wiatr. Na czterdzieści kilometrów przed metą w lewym udzie coś mi strzeliło i końcówkę jechałem z bólem. Praktycznie kręciłem tylko lewą nogą. Nie dziwota, że w prawej pojawiały się skurcze. Ostatnie podjazdy były mozolne i powolne. No ale jakoś do domu dotarłem bez pomocy zewnętrznej. Jutro też planuję mały wypad. Ale czy zdrowie pozwoli?
Dzisiejsza trasa:
https://pl.mapy.cz/s/nubagemula