Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi RODDOS z miasteczka Wałbrzych. Mam przejechane 298725.50 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.71 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy RODDOS.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2024

Dystans całkowity:1698.20 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:74:59
Średnia prędkość:22.65 km/h
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:141.52 km i 6h 14m
Więcej statystyk

Płuca do przeszczepu. Bolków

Środa, 5 czerwca 2024 · dodano: 05.06.2024 | Komentarze 0

Od węgierskiej eskapady nie mogę się wykurować. Czuję w płucach uciski i lekki ból. Odpluwam wydzielinę i nie mogę się pozbyć świszczenia i rzężenia, zwłaszcza, gdy się położę. Wszystko to stawiało pod znakiem zapytania dzisiejszą jazdę. No ale jakoś pojechałem. Rano do pracy i potem, popołudniu i wieczorem. Poranek był dość chłodny, ale udało mi się dotrzeć do mojej fabryki w całkiem niezłym czasie. Po raz pierwszy nie zwolniłem się z pracy wcześniej, tylko wyjechałem o piętnastej. Na płaskim jechało mi się dobrze i bez jakichś złych objawów, pod górki już rwałem płuca. Nie wiem co to jest. Może jakieś pozostałości po wyszydzonej przeze mnie epoce covida.
Do domu dotarłem mimo wszystko w dobrej formie, sporo przed zachodem słońca. Zobaczymy, co będzie dalej
Dzisiejsza trasa (po pracy):
https://pl.mapy.cz/s/devokugolo




Na Madziara. Dzień 3. Kostany nad Turcom-Goleszów

Niedziela, 2 czerwca 2024 · dodano: 04.06.2024 | Komentarze 0

Wraz z pięcioma kolegami wybraliśmy się pociągiem do Budapesztu. Oni wsiadali w Warszawie, ja dołączyłem w Katowicach. Nie będę się za bardzo rozpisywał, bo niestety dla mnie jazda nie zakończyła się pełnym sukcesem. W pierwszym dniu objechaliśmy madziarską stolicę i pokręciliśmy do podnóża Gór Bukowych, najwyższego obecnie pasma Węgier. Pod wieczór nas zlało i zamiast zdobyć najwyższy szczyt owych gór, musieliśmy zanocować u ich podnóża. Już w pociągu czułem, ze bierze mnie choroba. Miałem kluchę w gardle i czułem dreszcze. Rano wstałem z kiepskim uczuciem braku ochoty do jazdy. No ale się przemogłem. Od kolegi dostałem Apap i jakoś poczłapałem. Piętnaście kilometrów podjazdu niezmiernie mnie zmordowało. Zwłaszcza ostatnie 4 kilometry z ciągłym nachyleniem 7-8 procent dawało w kość Spociłem się jak szczur, ale zdobyłem Kekes – 1014 mnpm. Po południu znowu dopadły nas deszcze. Po przekroczeniu granicy słowackiej już towarzyszył nam do samego końca dnia. Nocleg wypadł w mieści Lucenec. Przemoczona odzież nie wpłynęła na poprawę mego zdrowia.
Nocy już praktycznie nie przespałem. Dusiło mnie w płucach, z których wydobywało się okropne rzężenie. Rano już nie miałem ochoty na śniadanie. Postanowiłem zakończyć jazdę i wracać do domu pociągami. Przez Zvolen dotarłem do Martina. Tu postanowiłem jednak na powrót dołączyć do kolegów na noclegu i spróbować jazdy w ostatnim dniu.
Na śniadaniu miałem już lepszy apetyt, co było dobrym znakiem. Znowu naszprycowałem się Apapem i pociągnąłem jak koń karawaniarza. No i cóż, udało się. Przez Zilinę i Cadcę dojechałem do Czech, a konkretnie Zaolzia. Przez Wedrynię, Trzyniec i Czeski Cieszyn dotarłem do Polski. Na granicznej Olzie nie zważając na kolejną falę opadów urządziłem sesję fotograficzną. Jazdę zakończyłem na dworcu w Goleszowie.

Dzień 1-2:
https://pl.mapy.cz/s/jotepoceve
Dzień 3:
https://pl.mapy.cz/s/copacedoza