Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi RODDOS z miasteczka Wałbrzych. Mam przejechane 307239.60 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.66 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy RODDOS.bikestats.pl

Archiwum bloga

Klasyk na początek sezonu. Złotoryja

Sobota, 5 marca 2016 · dodano: 05.03.2016 | Komentarze 0

Dzisiejsza trasa w pewnym sensie jest dla mnie klasykiem. Do Złotoryi jeździłem kilkanaście razy. Drogę znam bardzo dobrze. W sezonie jadę tam z reguły dwa razy: na początek i na koniec sezonu. Trasa nie jest górska, ale urozmaicających podjazdów nie brakuje. Przed wyjazdem sprawdziłem prognozę pogody. Miała być całkiem przyjemna: temperatura powyżej pięciu stopni i mały wiatr. Sprawdziła się połowicznie, temperatura była zgodna z prognozami, ale wiatr był jednak dosyć silny.
Za Złotoryją w kierunku Kaczorowa jest parking. Z reguły staję tam i jem tam coś pożywnego. Stoi tam przydrożny bar. Obsługuje go starszy sympatyczny pan. Jedzenie, które serwuje jest naprawdę smaczne. Dziś tez tam podjechałem. Niestety ze smutkiem popatrzyłem na zamknięty gastronomiczny przybytek. Soki żołądkowe wytworzone na myśl o smacznej przekąsce nie chciały ustąpić, musiałem zatem stanąć i w sklepie kupić bułkę i pęto kiełbasy. Nie było to tym samym, co w opisanym barze, ale zawsze dało trochę kalorii.
W trakcie jazdy zaliczyłem dziewiczą miejscowość w powiecie jaworskim, Radzimowice. Ma ona bardzo długą historię związaną wydobyciem rud przeróżnych metali. Ponoć kiedyś miała prawa miejskie. Prowadzi do niej około dwukilometrowa szutrowa droga od wsi Mysłów. Droga wiedzie głównie do góry. Czasem nachylenie drogi jest dość krzepkie, na moje oko w granicach 13-14 %. Dziś jechałem kolarzówką i taki szutrowy podjazd był dla mnie dość wymagający. Na wieś składa się kilka domków, w tym niektóre oznaczone starymi napisami. Mój nowy nabytek – telefon z GPS-em wskazał wysokość 601 mnpm, najwyższą w trakcie dzisiejszej jazdy.
Do domu dotarłem przed zachodem słońca. Witały mnie ptasie trele. Zupełnie wiosenne. A więc wiosna! Czekam już z utęsknieniem na pełnię sezonu, która dla mnie oznacza jazdę nie tylko w weekendy, ale też dojazdy do pracy. Może w przyszłym tygodniu, jak pogoda pozwoli.
Dzisiejsza trasa:
Świdnica-Witoszów Dolny-Milikowice-Pasieczna-Goczałków-Targoszyn-Mściwojów-Jawor-Sichów-Złotoryja-NowyKościół-Świerzawa-Kaczorów-Mysłów-Radzimowice-Mysłów-Bolków-Kłaczyna-Dobromierz-Świebodzice-Milikowice-Witoszów Dolny-Świdnica.




Lutowa dwusetka. Świdnica-Czempiń.

Sobota, 27 lutego 2016 · dodano: 27.02.2016 | Komentarze 0

Poranny mróz dał mi się we znaki. Wyjechałem przed siódmą, kiedy temperatura wynosiła około minus czterech stopni. Oszronione pola były wyraźną oznaką chłodu. Najbardziej zmarzły mi stopy, które schładzały się od okuć pedałów SPD. Jechałem z wypiętymi butami, ale za dużo to nie pomagało. Dopiero po godzinie dziewiątej mróz ustąpił i wtedy było całkiem przyjemnie. Przyświecało nawet słońce, ale nie grzało zbyt intensywnie. Na trasę wyruszyłem z nowymi oponami. Ich piękny żółty kolor współgrał z barwą nowych zimowych rękawiczek. Są też żółte, choć w nieco innym odcieniu niż opony.
Po raz pierwszy w swojej historii zamachnąłem się na dwusetkę w lutym. Z tego też powodu – jak już wspomniałem – wyruszyłem gdy tylko nastał dzień. Dodatkowym smaczkiem jazdy był fakt, że wiatr raczej mi nie pomagał. Jechałem na północ, a wiatr był cały czas wschodni. Krótkie odcinki centralnie pod wiatr były nużące, a z wiatrem miłe i skoczne. Pod koniec jazdy łapały mnie nieprzyjemne skurcze, ae jakoś je przezwyciężyłem.
Zaliczyłem dwie nowe gminy w Wielkopolsce. Cóż, niezaliczone gminy coraz dalej. Żeby dotrzeć do jakiejś trzeba machnąć dwusetkę…
Dzisiejsza trasa: Świdnica-Żarów-Gościsław-Jarosław-Ciechów-Środa Śl.-Brzeg Dolny-Strupina-Żmigród-Miejska Górka-Poniec-Krzemieniewo-Krzywiń-Jerka-Łuszkowo-Gorzyczki-Chaławy-Czempiń.
Powrót do domu pociągiem.




Choroba i gumy. Ząbkowice Śl.

Sobota, 20 lutego 2016 · dodano: 20.02.2016 | Komentarze 0

Dzisiejszą jazdę wyrwałem chorobie. Od kilku dni dręczyło mnie przeziębienie i paskudny ból ucha. Gdy wczoraj patrzyłem w pracy przez okno trawiony stanem podgorączkowym, nic nie wskazywało na to, że dziś uda mi się gdzieś pojechać. Do południa walił gruby śnieg. Wszystko oblepił swoją wilgocią. Gdy jednak wracałem z pracy samochodem, śniegu było wyraźnie mniej. Rano oceniłem stan swojego zdrowia. Nie najgorzej, chociaż bez rewelacji. Popatrzyłem przez okno: drogi przejezdne i suche. A więc w trasę! Choroba jednak tkwiła we mnie. Jej namacalnym objawem było zmęczenie, które znacznie szybciej niż normalnie dopadało mnie na podjazdach. No ale jakoś brnąłem do przodu. Sprawy nie ułatwiał wiatr. Mnie się wydawało, że ciągle muszę z nim walczyć, co nie było prawdą, zważywszy, iż moja trasa biegła po owalu. Wybrałem się do Ząbkowic Śl., miasta znanego z krzywej wierzy i białego ratusza (coś a la gotyk). Choć trasę nie można zakwalifikować do górskich, to jednak jest wybitnie pofałdowana. Podjazdy nie są za długie, ale tak czy siak – trzeba napinać mięśnie… Śnieg widziałem tylko na polach i przydrożnych wzgórzach, wszystkie drogi, nawet te X kategorii odśnieżana były suche. Na trasie przejechałem przez pięć dziewiczych miejscowości: Kolonia Lutomierz, Kolonia Stoszowice, Piotrowice Polskie, Muszkowice i Czesławice. Dziewiczych miejscowości ubywa, ale na Dolnym Śląsku zostało mi ich jeszcze ponad 1000 (przy zaliczonych 1702). Wypróbowałem nowe rowerowe okulary. Zakupiłem je w tygodniu za 520 zł. Korygują moją wadę wzroku i składają się ze szkieł właściwych oraz zewnętrznych – kolorowych (mam do wyboru albo żółte rozjaśniające, albo szarawe przeciwsłoneczne). Po 30 kilometrach złapałem gumę, znowu tak jak w poprzedniej jeździe w tylnym kole. Zmieniłem dętkę na nową. Na około 80 km znowu kicha z tyłu. Po wyjęciu dętki zbadałem ją uważnie. Napompowałem i słuchałem, w którym miejscu syczy. Kilka minut takiego osłuchu nie dało rezultatu. Włożyłem z powrotem dętkę i ruszyłem w drogę. Powietrze jakiś czas się utrzymywało, jednak co 5-8 km musiałem dopompowywać koło. Tak biedując dojechałem do domu. Teraz tylne koło jest miękkie jak … nie napiszę co. Przygoda ta sprawiła, że w przyszłym tygodniu postanowiłem kupić sobie nowe opony. Jak miło wygrzewać się teraz przy gorącym kaloryferze…
Trasa: Świdnica-Opoczka-Pieszyce-Bielawa-Lutomierz-Stoszowice-Ząbkowice Śl.-Bobolice-Piotrowice Polskie-Henryków-Ciepłowody-Niemcza-Roztocznik-Jaźwina-Wiry-Świdnica.




  • DST 124.60km
  • Czas 05:22
  • VAVG 23.22km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Czwarte okrążenie Ziemi. Broumov

Sobota, 13 lutego 2016 · dodano: 13.02.2016 | Komentarze 0

Dobiłem dziś do czwartego okrążenia Ziemi. Jazda była dość niezwykła. Na trasie spotkały mnie chyba wszystkie możliwe zjawiska atmosferyczne: było słońce, mgła, mżawka, deszcz, mały śnieg, a nawet grad. Tylko wiatr jakoś dał spokój. Wyliczyłem sobie dokładnie, gdzie zamknę to czwarte kółko wokół naszej planety, miało to być na 70,2 km mojej trasy. Jechałem w lekko podniosłym nastroju. Czy możliwe było przypomnienie sobie tych wszystkich kilometrów przejechanych w ciągu czternastu lat? Było ich ponad 160 tysięcy, a więc raczej trudne zadanie. Na jubileuszową jazdę wybrałem swoją klasyczną trasę do czeskiego Broumova. W samo południe przejeżdżałem przez wioskę Świerki. Z kościelnej wieży wybrzmiał mi piękny hejnał. Na moją cześć, pomyślałem. Moje zarozumialstwo szybko zostało skarcone. W tylnym kole poczułem miękkość. Guma! Miałem ze sobą nowo zakupione samoprzylepne łatki. Postanowiłem sprawdzić ich działanie. Szybko uwinąłem się z pracą. Po kilku kilometrach znowu poczułem denerwujące wiotczenie z tyłu. Dojechałem jednak do tego swojego miejsca, gdzie licznik wybił 70,2 km. Wypadło w czeskiej wiosce Hyncice, nad rzeką Ścinawą. Zrobiłem sobie dokładnie w tym miejscu małą sesję fotograficzną z przygotowaną wcześniej kartką, na której było zdjęcie Ziemi, a pod spodem napis „X4”. Potem wymieniłem dętkę na nową, wypiłem piwko i wzniosłem toast za kolejną pętlę wokół naszego globu. Szczerze muszę wyznać, że dziś chyba pierwszy raz naprawdę zmarzłem tej zimy…
Do domu przyjechałem pod koniec dnia.
Dzisiejsza trasa (jubileuszowa): Świdnica-Jugowice-Głuszyca-Nowa Ruda-Tłumaczów-Broumov-Hyncice-Mezimesti-Mieroszów-Unisław Śl.-Rybnica Leśna-Głuszyca-Jugowice-Świdnica.




Dobrze wykorzystany dzień urlopu. Świdnica-Kluczbork

Czwartek, 11 lutego 2016 · dodano: 11.02.2016 | Komentarze 0

Wziąłem zaległy dzień urlopu i pojechałem na Opolszczyznę. Pogoda umiarkowana. Wiatr raczej w plecy.
Trasa: Świdnica-Wiry-Przełęcz Tąpadła-Jordanów Śl.-Borów-Borek Strzeliński-Goszczyna-Kurów-Oława-Bystrzyca-Lubsza-Karłowice-Popielów-Murów-Wierzchy-Bogacica-Kluczbork.




Radość i ból jazdy. Środa Śl.

Sobota, 6 lutego 2016 · dodano: 06.02.2016 | Komentarze 0

Pogoda zrobiła się wiosenna. Gdy rano (po dziewiątej) wyjeżdżałem z domu, uliczny wyświetlacz wskazał 9 stopni. Było słonecznie i miło. Koło południa zrobiło się jeszcze cieplej. Pożałowałem że ubrałem się tak grubo. Zimowe ubranko już chyba trzeba spakować do szafy. Po drodze spotkałem mnóstwo rowerzystów. Jeden z nich jechał w krótkich spodenkach. No to już lekka przesada, pomyślałem sobie. W moim rejonach niezmiennie wiatr z południa. Dziś był znowu krzepki, podawano że w granicach 10 m/s. Pierwsza część dystansu była z wiatrem (radość), a druga pod wiatr (ból). No ale nie ma co narzekać, drogi wszędzie były bezśnieżne i w miarę suche.
Zaliczyłem dziś sześć „dziewiczych” miejscowości w powiecie średzkim śląskim. Według kolejności były to: Budziszów, Pustynka, Lisowice Osada, Ramułtowice, Sikorzyce i Wnorów. Do tej drugiej na liście (Pustynki) dojechałem 2-3 kilometry polną drogą. Na kolarzówce jechało się kiepsko. Parę razy bym się wywrócił, bo przednie koło brzydko zablokowało się w piachu. Kilka odcinków musiałem prowadzić rower.
Forma trochę lepsza. Gdyby jeszcze udało się zrzucić z 5 kilogramów. Z cielska, nie z roweru…
Dzisiejsza trasa: Świdnica-Żarów-Gościsław-Samborz-Ciechów-Środa Śl.-Kąty Wrocławskie (z uwzględnieniem lawirowania po „dziewicze” wioski)-Stróża-Mietków-Domanice-Pszenno- Jagodnik-Świdnica.




Drugi początek sezonu. Jawor

Sobota, 30 stycznia 2016 · dodano: 30.01.2016 | Komentarze 0

Po dwudziestu zimowych dniach dziś pojawiła się szansa na przewietrzenie kolarzówki. Mam nadzieję, że mrozy i zwłaszcza śniegi opuściły nasze obszary co najmniej do grudnia. Poranek był słoneczny i dość ciepły, termometr wskazywał bowiem około 5 stopni. Mój rower szosowy wymaga wymiany pewnych elementów, głównie chodzi o napęd i opony. Poczekam z tym jeszcze do wiosny, mam zamiar wyeksploatować te części do szczętu… Wczoraj trochę oczyściłem rower, dopompowałem też opony do poziomu nieco ponad 8 atmosfer. To ostatnie było niezbędne do normalnej jazdy, bo ciśnienie wynosiło w nich około 3 atmosfer, a guma była miękka jak balonik. W pierwszej wersji miałem zamiar puścić się z wiatrem, gdzieś na północny wschód, a wrócić pociągiem. Jednak po krótkim namyśle stwierdziłem, że taka praktyka będzie dość żałosna, pozbawiona całkowicie charakteru Ducha Sportu. Trzy tygodnie bez roweru, ba, bez jakiejkolwiek aktywności fizycznej, spowodowały, że zdawałem sobie sprawę z upadku swojej formy. Tak w istocie było… Namęczyłem się srogo. Nie pomagał też wiatr, który momentami zabierał wolę jazdy i powodował, że na liczniku na płaskiej drodze pojawiały się wartości 13-16 km/h. Pierwsza część trasy była z wiatrem, jej środkowy odcinek pod wiatr, a sama końcówka znowu z wkuperwindem. Po drodze widziałem trochę śniegu, w przydrożnych zacienionych rowach. Asfalt jednak był zupełnie przejezdny i suchy. Nie spotkałem żadnego rowerzysty. Dzisiejsza trasa: Świdnica-Jagodnik-Pszenno-Panków-Śmiałowice-Siedlimowice-Bogdanów-Osiek-Mieczków-Pichorowice-Jenków-Luboradz-Jawor-Gniewków-Dobromierz-Świebodzice-Milikowice-Witoszów Dolny-Świdnica.




Piętnasty sezon otwarty! Strzelin

Sobota, 9 stycznia 2016 · dodano: 09.01.2016 | Komentarze 0

A więc sezon rozpoczęty. Pogoda pozwoliła na to, żeby w końcu gdzieś wyjechać. Spodziewając się, że lokalne drogi mogą dźwigać śnieg, swojej szosówce pozwoliłem dziś odpocząć, a do boju wyruszył Stary Zdechlak. Ma on dość grube opony, a zatem liczyłem na to, że sforsują one lód i śnieg. Tak faktycznie było. Niektóre odcinki pokryte były zimowym białym kobiercem. Szosówkę musiałbym prowadzić, a Zdechlak dość zwinnie przejechał. Co prawda jechałem wolno i ostrożnie, ale zawsze to lepiej w siodle niż na pieszo. Temperatura oscylowała w okolicach zera. Nawet sok w bidonie nie chciał jakoś zamarznąć. Porządne ubranie zapewniło mi komfort termiczny. Forma w dolnych rejonach stref niskich. Trasę raczej płaską pokonywałem z dużym mozołem. Regularne jazdy zakończyłem w październiku, a ostatni raz na rowerze byłem dwa tygodnie temu. Tak już mam, że tylko w miarę częste jazdy trzymają mnie przy jakiej-takiej formie. No ale na szczęście nie przykładam jakiejś roli do śrubowania średnich prędkości, zatem dzisiejszy wynik ledwo trochę powyżej 20 km/h, nie pogorszył mi humoru.
Dzisiejsza trasa: Świdnica-Wiry-Jaźwina-Oleszna-Łagiewniki-Strzelin-Zielenice-Piotrków Borowski-Tyniec nad Ślęzą-Jordanów Śl.-Sobótka-Marcinowice-Wilków-Niegoszów-Świdnica.
Tak się składa, ze od jakiegoś czasu sezon rozpoczynam jazdą do Strzelina.




Zakończenie sezonu AD 2015. Teplice nad Metuji

Niedziela, 27 grudnia 2015 · dodano: 27.12.2015 | Komentarze 0

Sezon się więc kończy. Ze względu na służbowe obowiązki w tym roku na rower już nie siądę. Dziś postanowiłem zakończyć tegoroczne zmagania na jednej z moich ulubionych tras, do czeskich Teplic nad Metuji. Trasa jest dość wymagająca, sporo jest podjazdów, ale też widoki nie są monotonne. Dziś jechało się fajnie, choć na początku trasy oprócz podjazdów trzeba było walczyć z wiatrem. Końcówka za to była z pięknym wkuperwindem... A po drodze coś jakby wiosna. Dla mnie śniegu może wcale nie być...
Dzisiejsza trasa: Świdnica-Lubachów-Dziećmorowice-Wałbrzych-Mieroszów-Zdonov-Teplice nad Metuji-Bohdasin-Mezimesti-Mieroszów-Rybnica Leśna-Głuszyca-Lubachów-Świdnica.
Bieżący sezon przyniósł kilka moich rekordów, które odnotuję, ale bez zbytniej egzaltacji:
- rekord rocznego przebiegu - 18 031,4 km,
- rekord jazdy dziennej - 352,7 km (chyba w najbardziej upalny dzień roku...),
- rekord średniej na jeden wyjazd - 132,6 km,
- rekord liczby wycieczek - 136.
Jako mankament zaznaczę nieco gorszą jazdę w terenie górskim. Cóż, lata lecą...
Do zobaczenia w sezonie AD 2016. Czego sobie i innym życzę. Mam nadzieję już niebawem. W przyszłym tygodniu...?




Światecznne przewietrzenie. Świdnica-Wołów.

Piątek, 25 grudnia 2015 · dodano: 25.12.2015 | Komentarze 0