Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi RODDOS z miasteczka Wałbrzych. Mam przejechane 313086.90 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.66 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy RODDOS.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 123.00km
  • Czas 04:50
  • VAVG 25.45km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

ostatnia jazda

Wtorek, 11 czerwca 2013 · dodano: 11.06.2013 | Komentarze 0

Ostatnia jazda przed wyprawą słowacką, na którą ruszam w czwartek. Pogoda wreszcie normalna.
Trasa: Świdnica-Pogorzała-Wałbrzych-Boguszów-Gorce-Mieroszów-Broumov-Nowa Ruda-Głuszyca-Jedlina Zdrój-Zagórze Śl.-Jez. Bystrzyckie (tama)-Bystrzyca Dolna-Świdnica.




  • DST 114.60km
  • Czas 04:52
  • VAVG 23.55km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

W nawałnicy

Niedziela, 9 czerwca 2013 · dodano: 09.06.2013 | Komentarze 0

Dziś chyba było zwięczenie fatalnej pogody. Czegoś takiego nie spotkałem do tej pory. Miałem w planach wjazd na Okraj i powrót czeską stroną. No ale były to mrzonki. Tak intensywnych opadów deszczu nie pamiętam. Kiedy wyjeżdżałem około jedenastej, nawet świeciło słońce. Jednak już na pierwszych moich metrach zaczęło kropić. To co zobaczyłem po przejechaniu 35 km, chyba na długo zapamiętam. Pierwsza fala totalnego deszczu zmusiła mnie do znalezienia schronienia pod wiatą przystanku autobusowego na rozwidleniu dróg Boguszów-Gorce-Jabłów-Czarny Bór. Po paru minutach spadł grad. Były to wielkie kule lodu. Metalowy daszek wiaty dudnił jakby walił w niego karabin maszynowy. Nawet samochody zjeżdżały szukać schronienia gdzieś pod drzewami. Gdyby ktoś odważył się wyjść na tę zawieruchę lub wyjechać rowerem, pewnie urwałoby mu głowę. Nawałnica ustała może po 20 minutach. Dokonała jednak dużych spustoszeń. Na drodze leżały lodowe kule, które zmieniały się w śnieg. Woda waliła w poprzek drogi. Strumień był bardzo silny, a koła mojego roweru grzęzły w niej do jednej trzeciej wysokości. Widziałem zalane domostwa w Borównie, Czadrowie, a potem w Bojanicach. Widok koszmarny. Straż pożarna jeździła na sygnale. Naprawdę szybko znaleźli się tam, gdzie powinni.
W deszczu było chłodno, ale co dziwne jak wychodziło słońce, to wszystko momentalnie schło i parowało. Trzy razy zrywała się nawałnica, trwająca może do pół godziny, a potem się przejaśniało.
Do domu przyjechałem przemoczony do suchej nitki. Dwie pierwsze nawałnice przeczekałem, trzecia złapała mnie w miejscu oddalonym od jakiegoś schronienia. Po kilku sekundach jazdy, byłem nasączony wodą jak gąbka. Cóż mi pozostało?! Jechałem dalej. Wypatrywałem tylko, czy nie sypnie znowu gradem.
Przed Świdnicą opady ustały, wyszło przyjemne słońce. Mimo że chlupało mi w butach, postanowiłem nieco wydłużyć swą trasę i zrobiłem ze dwie pętelki wokół miasta.

Dzisiejsza trasa: Świdnica-Modliszów-Wałbrzych-Boguszów-Gorce-Czarny Bór-Kamienna Góra-Krzeszów-Mieroszów-Unisław Śl.-rybnica Leśna-Głuszyca-Zagórze Śl.-Jez. Bystrzyckie (tama)-Bystrzyca Górna-Bojanice-Opoczka-Burkatów-Bystrzyca Dolna-Świdnica.




  • DST 158.80km
  • Czas 06:09
  • VAVG 25.82km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Środa Śl.

Piątek, 7 czerwca 2013 · dodano: 07.06.2013 | Komentarze 0

Chyba rekordzik dystansu po pełnych ośmiu godzinach w pracy. W tym poranny dojazd do pracy.
Trasa: Świdnica-Pogorzała-Wałbrzych-Stare Bogaczowice-Cieszów-Świebodzice-Milikowice-Stary Jaworów-Jaworzyna Śl.-Pastuchów-Przyłegów-Gościsław-Ujazd Górny-Ciechów-Środa Śl.-Kąty Wrocławskie-Stróża-Mietków-Domanice-Klecin-Pszenno-Świdnica.




  • DST 100.10km
  • Czas 04:37
  • VAVG 21.68km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Góry Sowie w deszczu i mgle

Wtorek, 4 czerwca 2013 · dodano: 04.06.2013 | Komentarze 0

Pogoda fatalna. Deszcz w każdej postaci, wiatr, zimno. No ale dziś miałem dzień „rowerowy” i koniec. Rano prawie udało mi się dojechać do pracy na sucho – dosłownie i w przenośni. „Prawie” robi dużą różnicę. W ostatnie pięć minut jazdy niebo zafundowało mi niezłą łaźnię. Rzeczy do piętnastej nie wyschły i musiałem wkładać przemoczone ciuchy. Nikt tego nie lubi. No ale nic to. W ciągu dnia nawet nie padało, ale jak tylko wyjechałem, to znowu prysznic. Deszcz lał, padał, siąpił, mżył, kropił. Zjazd z Przełęczy Walimskiej odbył się w straszliwej mgle. Przynajmniej na odcinku ze trzech kilometrów. Zmartwił mnie ból w prawym udzie. Przez to jechałem ostrożniej, nie chciałem forsować bolącego miejsca. Jest to nieciekawe w perspektywie mojej rowerowej eskapady na Słowację, która rozpoczyna się w przyszłym tygodniu. No ale może ból przejdzie. Nie znam jego przyczyny.

Tak w czasie jazdy w tym deszczysku pomyślałem sobie, czy może zafundować sobie trenażer. Wtedy przynajmniej nadgoniłbym w wynikach i może nieco zbliżył się do liderów. Hehe, to był żart. I to w złym guście.

Trasa: Świdnica-Pogorzała-wałbrzych-Olszyniec-Walim-Przełęcz Walimska-Pieszyce-Dzierżoniów-Kiełczyn-Wiry-Marcinowice-Gruszów-Pszenno-Jagodnik-Świdnica. Żeby przekroczyć setkę nawet nie musiałem dokręcać po mieście. Dystans sam jakoś tak wskoczył…




  • DST 127.10km
  • Czas 05:15
  • VAVG 24.21km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Góry Sowie forever

Niedziela, 2 czerwca 2013 · dodano: 02.06.2013 | Komentarze 0

Dziś znowu wskoczyłem w okienko pogodowe. Było bezdeszczowo, ale nie sucho. Wszędzie mijałem oznaki ciągłych opadów. Dwie większe rzeki, które dziś widziałem, Bystrzyca i Ścinawka, niosły brunatne zwały wody. Na jutro znowu przewidywane są deszcze.
Trasa: Świdnica-Bystrzyca Górna-Bojanice-Pieszyce-Przełęcz Jugowska-Jugów-Ludwikowice-Nowa Ruda-Tłumaczów-Broumov-Hyncice-Mezimesti-Mieroszów-Rybnica Leśna-Głuszyca-Jez. Bystrzyckie (tama)-Lubachów-Bystrzyca Dolna-Świdnica.




  • DST 152.30km
  • Czas 06:00
  • VAVG 25.38km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Między nawałnicami

Piątek, 31 maja 2013 · dodano: 31.05.2013 | Komentarze 0

Wyskok w okienku między nawałnicami w dzień wolny od pracy. Do dziesiątej pogoda była taka, że z domu nie było po co wychodzić. Później cudownie się przejaśniło. Było jednakże chłodno i wietrznie. Wiatr odbierał przyjemność jazdy. Miałem wrażenie, że ciągle był przeciwny. Ale słońce dodawało otuchy. Wyjechałem przed pierwszą, wróciłem po dziewiętnastej.
Trasa: Świdnica-Wiry-Jaźwina-Oleszna-Łagiewniki-Strzelin-Henryków-Ziębice-Kamieniec Ząbkowicki-Przyłęk-Budzów-Ostroszowice-Bielawa-Pieszyce-Opoczka-Świdnica.




  • DST 144.90km
  • Czas 06:05
  • VAVG 23.82km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Tęcza

Środa, 29 maja 2013 · dodano: 29.05.2013 | Komentarze 0

Poranna jazda do pracy, mimo że w zimnie, raczej była przyjemna. Po pracy dwa razy mnie zlała straszna ulewa: raz na początku, raz na końcu jazdy.
Trasa: Świdnica-Pogorzała-Wałbrzych-Mieroszów-Łączna-Chełmsko Śl.-Okrzeszyn-(Czechy)-Petrikovice-Trutnov-Kralovec-Lubawka-Kamienna Góra-Stare Bogaczowice-Cieszów-Świebodzice-Milikowice-Komorów-Witoszów Dolny-Świdnica. Piękne podjazdy.
W Trutnovie lekko się skonfudowałem, bo moja droga powrotna do polskiej granicy była oznaczona jako zamknięta. Nie chciałem jednak wracać tą samą trasą i zaryzykowałem jednak jazdę na Kralovec. Okazało się, że przed miejscowością Zlata Olesnica droga jest naprawiana, bo się chyba osunęła. Tak to przynajmniej wyglądało. No ale rowerem można było przejechać. Tylko się nieco ubłociłem.
Przed Świdnicą (przed drugą pompą) widziałem najpiękniejszą tęczę w swoim życiu. Była ogromna, półkolista, sięgała od góry Ślęży po Wałbrzych. Cudo! A ja jechałem w jej kierunku jak do jakiejś niebiańskiej bramy…




  • DST 154.60km
  • Czas 06:02
  • VAVG 25.62km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Hulanie po nizinach.

Sobota, 25 maja 2013 · dodano: 25.05.2013 | Komentarze 0

Jak w tytule. Jedynym urozmaiceniem był wjazd na Przełęcz Tąpadła pod Ślężą. Zimno i wietrznie. Chciałoby się rzec, wiecznie wietrznie.

Trasa:Świdnica-Wiry-Przełęcz Tąpadła-Będkowice-Świątniki-Jordanów Śl.-Borów-Węgry-Żórawina-Wrocław-Rzeplin-Domasław-Tyniec Mały-Małuszów-Sośnica-Kąty Wrocławskie-Wawrzeńczyce-Mietków-Domanice-Panków-Wierzbna-Jaworzyna Śl.-Stary Jaworów-Świdnica.




  • DST 135.30km
  • Czas 05:34
  • VAVG 24.31km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Przełęcz Srebrna

Czwartek, 23 maja 2013 · dodano: 23.05.2013 | Komentarze 0

Chłód poranka był dojmujący. Temperatura wynosiła trzy stopnie. O globalnym ociepleniu chyba nie ma co mówić. Jedyną pociechą był zapowiadany brak deszczu przez cały dzień. Rano co prawda było pochmurnie, ale faktycznie niebo nic nie uroniło. Jechałem swoim tempem i do pracy przybyłem po upływie „żelaznych” 62 minut. Jeśli napiszę, że znowu miałem przeciwny wiatr, oskarżycie mnie o deja vu.

W pracy dzień był dość intensywny. Szybko upłynął czas i znowu mogłem wsiąść na rower. Na szczęście miałem dość ciepły strój, na który składały się termoaktywna podkoszulka z długim rękawem oraz normalna rowerowa bluza. Spodenki były co prawda krótkie, ale to mi raczej przy jeździe w chłodzie nie przeszkadza. Pojechałem najpierw w kierunku Czech, ale głównym celem mojego wypadu była Przełęcz Srebrna w Górach Sowich. Pisałem o niej parę. Właściwie jej nie lubię. Podjazd jest krótki, ale dość sztywny. Ja jechałem od strony Nowej Rudy, czyli miałem łatwiejsze zadanie. Nie można niestety wykorzystać walorów dużego nachylenia po drugiej stronie przełęczy, gdyż asfalt jest dziurawy, a jak się już skończy, to zaczyna się kostka. Zresztą najlepszy odcinek wiedzie przez srebrną Górę, miejscowość, w której jest zawsze mnóstwo turystów ze względu na słynne pruskie fortyfikacje. No ale zanim dotarłem na przełęcz, musiałem przejechać około 70 kilometrów. Z Wałbrzycha wyjechałem inaczej niż zwykle, bowiem przez Boguszów-Gorce, a właściwie część tego miasta zwaną Kuźnicami. Kuźnic jest tak naprawdę trzy: Północne, Południowe i Zachodnie. Do dziś jakoś nie wiem, które są które. No ale najważniejsze, że po kilku kilometrach przejeżdżałem już przez las, a samochodów było wyraźnie mniej. Potem był wjazd do Czech. W tym kraju panuje atmosfera spokoju. Nikomu się nie spieszy, ludzie chodzą powoli i leniwie, a samochody nie przekraczają dozwolonych prędkości. Nie tak jak u nas: wszyscy ciągle na wysokich obrotach. Z tych też powodów przejazd przez Czechy zawsze jakoś mnie uspokaja. Dziś w trakcie jazdy miałem parę spraw do przemyślenia. A atmosfera spowolnienia sprzyja medytacjom. Dobrze że spowolnienie to nie dotyczyło mojej jazdy, bowiem raczej żwawo kręciłem korbą.

Pogoda była zgodna z zapowiedziami. Wychodziło słońce, o opadach można było zapomnieć, ale było zimno jak w marcu. Tęsknię do słońca i upału. Czy w tym roku taka aura nastąpi?

Dzisiejsza trasa: Świdnica-Pogorzała-Wałbrzych-Boguszów-Gorce-Unisław Śl.-Mieroszów-Mezimesti-Hyncice-Broumov-Otovice-Tłumaczów-Nowa Ruda-Wolibórz-Przełęcz Srebrna-Srebrna Góra-Budzów-Ostroszowice-Bielawa-Pieszyce-Bojanice-Świdnica.




  • DST 147.70km
  • Czas 06:08
  • VAVG 24.08km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Góry Kaczawskie

Wtorek, 21 maja 2013 · dodano: 21.05.2013 | Komentarze 0

Poranna jazda do pracy przyniosła mi dodatkowe orzeźwienie w postaci intensywnego, ale krótkotrwałego deszczu. Było jednak przyjemnie, bo ciepło. Deszczyk złapał mnie na podjeździe, a zatem tym bardziej nie był niemile widziany. W pracy zjawiłem się po 1:02 h jazdy. Jakoś nie mogę urwać tych dwóch-trzech minut. Cóż, znowu wiaterek był przeciwny.
Po pracy postanowiłem pojechać w Góry Kaczawskie. Nie są jakieś imponujące i dostojne, ale naprawdę jest gdzie poszusować. Po ujechaniu może z czterech kilometrów, zorientowałem się, że w pracy zostawiłem etui z dokumentami i pieniędzmi. Przez sekundę rozważałem opcję powrotu, ale jak sobie pomyślałem, że znowu mam wbić się w gąszcz samochodów, ochota mi odeszła. Po czterech kilometrach byłem co prawda jeszcze w tym gąszczu, ale już na dobrym kierunku wylotowym z miasta. Brak pieniędzy, to brak możliwości kupienia napojów i jadła. Pomyślałem, że jakoś dam radę. W bidonie było może jeszcze z 1/3 płynu. Upału nie było, ale za to słońce ładnie spoglądało z góry. Wiał też wiaterek. W takich warunkach, pomyślałem, nie muszę dużo pić. A skoro w pracy przed czternastą zjadłem sześć krokietów, to przecież i głodu nie powinienem zaznać…

Wcześniej przeanalizowałem mapę. Postanowiłem zaliczyć dwa „dziewicze” odcinki. Jeden między Sadami Górnymi a Domanowem (przez Nagórnik), drugi między Lipą a Paszowicami (przez Siedmicę). Pierwszy miał długość 8 km, a drugi 14. Z mojej mapy wynikało, że na pierwszym odcinku z jakością drogi może być różnie. Nawet pytałem się kolegów z pracy o stan jezdni, ale nikt tamtędy nie jeździł i nikt nic nie wiedział. Po skręcie w Sadach na właściwą trajektorię okazało się, ż jest piękny nowy asfalt. Droga nie była za szeroka, ale jechało się wybornie. Zaczęły się Góry Kaczawskie i pierwsze podjazdy. Niestety sielanka nie trwała długo. Asfalt gwałtownie się skończył, a ja stałem na rozstaju dróg bez żadnego oznaczenia kierunków. Wybrałem drogę o ciut lepszym stanie. Była gruntowo-kamienista. Po jakimś czasie dojechałem do kolejnego rozjazdu. Tu spytałem o drogę jakiejś miejscowej dziewczynki. Pokazała mi mój kierunek. Jakoś doczłapałem do Nagórnika. To mała wioska na końcu świata. Jak ktoś by chciał uciec od cywilizacji, tu ma szanse na osiągnięcie celu. No ale w Nagórniku znowu pojawił się asfalt. Moja szosówka po przejechaniu ok. 3 kilometrów wertepami zaczęła już protestować. No ale obiecałem jej, że do końca już będzie tylko asfalcik. Udobruchała się i przestała marudzić…

W Domanowie obrałem kierunek na Pastewnik i Płoninę. To dwie wioski w stylu mniej więcej takim samym jak Nagórnik. Mile zaskoczył mnie nowy asfalt na początkowym odcinku tej drogi. W zeszłym roku widziałem tu dziury, w których mogłyby zniknąć ruskie czołgi. Moja szosówka była zachwycona. Droga przez wieś Pastewnik prowadzi ostro do góry. Cztery kilometry podjazdu, w końcówce nawet sztywniaczka.

Kolejny „dziewiczy” odcinek był zgoła odmienny od pierwszego. Asfalt znakomity, piękna interwałowa trasa przez las. Czegóż więcej chcieć? Ja byłem zachwycony. Szkoda że wcześniej tu się nie wybrałem…

Od Jawora trasa była już bez podjazdów. Opuściłem Góry Kaczawskie. Bidon wypróżniłem dość szybko. Doskwierało mi pragnienie. Co jakiś czas patrzyłem na rzeczki i strumienie niosące tyle zimnej wody. Ale jakoś wtedy widziałem też oczami wyobraźni w tych wodach larwy komarów i zanieczyszczenia. W Jaworze wstąpiłem do sklepu i poprosiłem o napełnienie bidonu kranówką. Młody gość za ladą spełnił moją prośbę. Kranówka smakowała wspaniale.

Może dwadzieścia kilometrów przed domem poczułem głód. Zagłuszałem go popijając spore łyki wody. Oszukany żołądek przez chwilę nią się zajmował. I tak w niezłej formie niewiele po dwudziestej dotarłem do Świdnicy.

Dzisiejsza trasa: Świdnica-Pogorzała-Wałbrzych-Szczawno Zdrój-Stare Bogaczowice-Sady Górne-Nagórnik-Domanów-Pastewnik-Płonina-Kaczorów-Wojcieszów-Stara Kraśnica-Dobków-Lipa-Siedmica-Paszowice-Jawor-Luboradz-Księżyce-Konary-Udanin-Gościsław-Żarów-Świdnica.