Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi RODDOS z miasteczka Wałbrzych. Mam przejechane 312174.60 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.66 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy RODDOS.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wyprawa zastępcza. Dzień 7. Siauliai-Taurage

Środa, 10 lipca 2024 · dodano: 14.07.2024 | Komentarze 0




Wyprawa zastępcza. Dzień 6. Olaine-Siauliai

Wtorek, 9 lipca 2024 · dodano: 14.07.2024 | Komentarze 0




Wyprawa zastępcza. Dzień 5. Limbazi-Ryga-Olaine

Poniedziałek, 8 lipca 2024 · dodano: 14.07.2024 | Komentarze 0




Wyprawa zastępcza. Dzień 4. Arikula-Limbazi

Niedziela, 7 lipca 2024 · dodano: 14.07.2024 | Komentarze 0




Wyprawa zastępcza. Dzień 3.Tuki-Arikula

Sobota, 6 lipca 2024 · dodano: 14.07.2024 | Komentarze 0




Wyprawa zastępcza. Dzień 2. Vana-Vinni-Tuki

Piątek, 5 lipca 2024 · dodano: 14.07.2024 | Komentarze 0




Wyprawa zastępcza. Dzień 1. Tallin-Vana-Vinni

Czwartek, 4 lipca 2024 · dodano: 14.07.2024 | Komentarze 0

Miały być ciepłe kraje, Uzbekistan i Tadżykistan. Ze względu na przygody z LOT-em plany te poszły na marne. Na szybko z moim kolegą Darkiem wymyśliliśmy jazdę przez kraje bałtyckie. Na razie tylko suche liczby i mapka. Jak może napiszę relację, to wrzucę link.
Jazda była ciekawa, ale nadspodziewanie trudna. Było cały czas pod wiatr.
A więc trasa:
https://pl.mapy.cz/s/debevuveku




W rytmie poloneza Ogińskiego. Niemcza

Sobota, 29 czerwca 2024 · dodano: 29.06.2024 | Komentarze 0

Polonez Ogińskiego to pożegnanie ojczyzny. Ja dzisiejszą jazdą na dwa tygodnie się z nią rozstaję. Jutro wylot do ciepłych krajów. Tak na dobrą sprawę, to dziś u nas były ciepłe kraje. Gdy sprawdzałem temperaturę na liczniku, ten wskazywał zakres 33-39 stopni. A więc mogłem się przyzwyczajać. Po raz kolejny odczułem, że takie wysokie ciepłoty znoszę dobrze. Trzeba tylko sporo pić. Na wyprawę wyruszam w dobrym nastroju. Forma jako taka. Wszelkie zdrowotne przypadłości chyba się ode mnie odczepiły, w tym ostatnia związana z moim siedzeniem.
Trasa była dość urozmaicona. Z Wałbrzycha wyjechałem największym łukiem, jaki można zrealizować w kierunku Świdnicy, a więc przez Jedlinę Zdrój. Było trochę górek i pagórków. Jechało i się dobrze, czułem satysfakcję z pokonywania kolejnych odcinków. Mocniejsze podjazdy wysączały mi siły, ale jakoś się wdrapywałem. W połowie jazdy przystanąłem w knajpie na najlepszy żurek na świecie. Nie zawiodłem się. Za 13 zł zjadłem zupę-marzenie (tu są namiary knajpy: https://www.google.com/maps/place/Bar+u+Piotra+i+Pawła/@50.7658867,16.8433642,14.79z/data=!4m6!3m5!1s0x470e3303b18f6c5d:0x915976e970830049!8m2!3d50.7620396!4d16.83755!16s/g/11bw2hkdzn?authuser=0&entry=ttu).
Do domu dotarłem o przyzwoitej godzinie, czyli ok. osiemnastej. Teraz pakowanie i szykowanie się na jutrzejszy wylot. Pewnie nie będę miał możliwości bieżącego wpisywania swoich jazd, a więc wszystko uzupełnię po powrocie. Miejmy nadzieję.

Dzisiejsza trasa (w dwóch kawałkach)
https://pl.mapy.cz/s/bofolafena
https://pl.mapy.cz/s/lovusonugu




Ból czterech liter. Marcinowice

Środa, 26 czerwca 2024 · dodano: 26.06.2024 | Komentarze 0

Tytuł dzisiejszego wpisu nie jest ani symboliczny, ani dwuznaczny. Czasem silę się na takie tytuły, ale dziś mi się nie chciało.
Po prostu po ostatniej niedzielnej jeździe poczułem ból czterech liter. Nie było to obtarcie, lecz bolesny stan zapalny, który doskwierał mi przez poniedziałek i wtorek. Nie mogłem za bardzo chodzić, ani siadać, podczas snu też gnębiły mnie bóle. Kupiłem sobie jakąś maść na te przypadłości, która powoli zaczęła pomagać. Dziś w końcu zdecydowałem się na jazdę. I niech ktoś powie, że rower nie jest cudotwórczy. Gdy tylko posadziłem kuper na siodełko, poczułem się jak nowo narodzony. Bóle ustąpiły. To dobry znak przed czekającym mnie niebawem wyjazdem do ciepłych krajów. Ale tak na marginesie, im człowiek starszy, tym więcej przyplątuje się różnych niedomagań. No ale dobra, może jakoś się przeżyje.
Na porannym odcinku do pracy rozpoczęto remont mojej trasy dojazdowej. Ulice Piotrowskiego i Orkana powoli się rekonstruuje. Dziury na nich były niesamowite. Teraz początek prac wygląda w ten sposób, że sfrezowano asfalt na najgorszych odcinkach i być może niebawem wyleją nowiutki asfalt.
Po pracy zaliczyłem trasę do Marcinowic. Jest mi ona znana jak tabliczka mnożenia. Do Wałbrzycha dotarłem podjazdem przez Modliszów, po raz pierwszy w tym sezonie. Niezbyt go lubię, ale przecież trzeba go przetrzeć. Na ładnym asfalcie szusowali motocykliści. Kląłem na nich, bo rykiem silników zagłuszali dźwięki natury.

Dzisiejsza trasa (po pracy)
https://pl.mapy.cz/s/mejukugadu




Górska dwusetka. Kudowa Zdrój

Niedziela, 23 czerwca 2024 · dodano: 23.06.2024 | Komentarze 0

W końcu jakaś trudna i długa trasa. Już na etapie planowania naciągnąłem ją tak, by wyszły dwie stówki. Gdybym podupadł na siłach, zawsze była opcja skrócenia. No ale jak koń pociągnąłem zgodnie z planem. Były ocierania się o Góry Sowie i Wałbrzyskie, był pełny trawers przez Góry Stołowe. Podjazdy wchodziły nielekko, ale jakoś szło. Gorszy był przeciwny wiatr na ostatnich 50 kilometrach, który nadwątlił moje siły i morale. Średnia spadła, ale dobrnąłem do celu.
W Czeskich Otovicach przystanąłem na obiad w knajpie u Bartosa. Miałem już 140 km w nogach i warto było wrzucić coś do brzucha. W Czechach też ceny poszły do góry. Za knedle z gulaszem i zasmażaną kapustą, piwko Gambrinus i kofolę zapłaciłem 54 zł. Knajpa jest przy granicy i można płacić w polskiej walucie. Kiedyś takie frykasy kosztowały połowę mniej.

Dzisiejsza trasa:
https://pl.mapy.cz/s/duravehesa
https://pl.mapy.cz/s/fevavacana
Znowu w dwóch kawałkach, bo jechałem przez punkt nieprzejezdny wg map.cz