Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi RODDOS z miasteczka Wałbrzych. Mam przejechane 313086.90 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.66 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy RODDOS.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 116.20km
  • Czas 04:47
  • VAVG 24.29km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Z pracy do innego kraju

Wtorek, 14 sierpnia 2012 · dodano: 14.08.2012 | Komentarze 0

Po dwóch tygodniach stagnacji pora wrócić do normalnego cyklu rowerowych jazd. Sierpień pod tym względem nie będzie rewelacyjny, ale lepsze to niż nic. Mogłaby się na przykład wydarzyć jakaś fatalna sprawa (wypadek, choroba), która zniweczyłaby możliwość tej ulubionej przeze mnie aktywności. Jednak żyję, funkcjonuję, mogę oddawać się lubemu zajęciu. I to trzeba docenić. Nieważne że już połowa sierpnia i dni coraz krótsze. Póki nie spadną śniegi, warto męczyć swój organizm rowerowymi przejażdżkami…

Zatem dziś rano była jazda do pracy. Zatrudniłem do niej Zdechlaka, bo szosówki jeszcze nie odebrałem z serwisu. Zdechlak spisywał się dzielnie, mimo tej prowizorycznej złączki w łańcuchu. Jako się rzekło trzeba to będzie naprawić. Jednocześnie szykuje się wymiana napędu w moim starym druhu, bo ten już podejrzanie zgrzyta. Cóż, takie życie, kto nie smaruje (złotówkami), ten nie jedzie.

Rano było chłodno. Jest takie miejsce, które pokonuję jadąc do pracy, w którym ziąb jest szczególnie dotkliwy. Już wielokrotnie się o tym przekonałem. Zawsze tam jest zimniej niż gdzie indziej. Pewnie jakieś znaczenie ma tu rzeczka płynąca tuż przy drodze. Dobrze że nie jechałem całkiem na krótko, tylko założyłem pod spód bluzę z długim rękawem. Uchroniło mnie to przed całkowitym wyziębieniem. Gdy zjawiłem się przed siódmą w pracy, termometry wskazywały sześć stopni. Kurczę, idzie jesień.

Podczas pracy udało mi się wyskoczyć do rowerowego serwisu i odebrać swoją szosówkę. Tak więc przez jakiś czas w pracy moi koledzy mogli podziwiać dwa moje rowery. W szosówce wymieniono napęd oraz przednią oponę, bo okazało się, że stara miał na boku sporą dziurę, której prawdę mówiąc nie zauważyłem. Ona też była przyczyną awarii, która zastopowała mnie podczas powrotu z Gór Kruszcowych w Szklarskiej Porębie. Oprócz tego wymieniono też klocki i owijkę kierownicy. Tak więc teraz mój Pożeracz Kilometrów jest zwarty i gotowy do kolejnych jazd. Zdechlak będzie odpoczywał na strychu…

Po pracy kolarzówkę zostawiłem w Wałbrzychu (będzie tam czekać do czwartku, kiedy zrobię nią jakąś rundkę), a dalsza jazdę wyruszyłem swoim starym kompanem. Wybrałem się do Czech. Jazda była miła, bo w miarę dopisywał zarówno kondycja jak i pogoda. Upału nie było, jednak cały czas towarzyszyło mi dziarskie słoneczko. Do Świdnicy dotarłem ok. dziewiętnastej.

Dzisiejsza trasa: Świdnica-Pogorzała-Wałbrzych-Mieroszów-Zdonov-Teplice nad Metuji-Mezimesti-Mieroszów-Unisław Śl.-Głuszyca-Lubachów-Świdnica.




  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Czech

Wtorek, 14 sierpnia 2012 · dodano: 14.08.2012 | Komentarze 0




  • DST 230.30km
  • Czas 09:37
  • VAVG 23.95km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Sentymentalnie

Czwartek, 9 sierpnia 2012 · dodano: 11.08.2012 | Komentarze 0

Przez ostatnie dwa tygodnie mocno zaniedbywałem rower. Najpierw tydzień miałem wyjęty z życiorysu przez chorobę, której nabawiłem się w Czechach.Jak już wydobrzałem, to wypadł mi urlop, który miał być z gruntu nierowerowy. Jednakże u żony wynegocjowałem, po dość ostrych targach, jeden dzień na wyjazd rowerowy. Miejscem urlopu były okolice Tomaszowa Mazowieckiego. Ze względu na oddanie roweru szosowego do naprawy (po uszkodzonym kole niezbędna okazała się także wymiana napędu), ze sobą wziąłem Starego Zdechlaka. Ma on dalej feler,łańcuch połączony jest złączką, ale skoro z tą wadą przejechał ponad 1000 km, to miałem nadzieję, że jeszcze nieco dystansu da radę zrobić.
Cały upływający tydzień był słoneczny. Ja na jazdę wybrałem czwartek. Jedyny dzień, kiedy był przelotny deszcz. Złapał mnie trzy razy i zmoczył bez litości i pardonu. No ale takie jest życie.
Jako cel swojej jazdy obrałem miejscowość Dzierzgów, w której jako dziecko spędzałem często wakacje. Podróż to była nieco nostalgiczna, bo kiedyś mieszkała tam moja rodzina. Są też tam groby moich krewnych. Teraz nikt z mojej rodziny tam już nie mieszka. Miejscowość to mała położona jest już w województwie świętokrzyskim.
Jazda przebiegała wśród pól i lasów, wybrałem bowiem drogi mocno boczne. Jak już rzekłem, złapał mnie deszcz, w tym raz solidna ulewa. Pogoda była jednak zmienna, nie brakowało także słońca.
Spodziewałem się nieco krótszego dystansu, ale im bliżej byłem celu, tym bardziej zdawałem sobie sprawę, że przecież nie mogę przedwcześnie zawrócić. I dojechałem. Obejrzałem miejsca, które kiedyś oglądałem oczyma dziecka. Dziwne to wrażenie. Wszystko było takie malutkie, a kiedyś wydawało mi się położone na ogromnej przestrzeni. Kilka przekręceń korby i byłem gdzie indziej, a kiedyś szło się i szło…
I tak oto na Starym Zdechlaku przejechałem najdłuższą jazdę w sezonie. Nawet się strasznie nie zmęczyłem…
Trasa: Swolszewice Małe-Tomaszów Mazowiecki (tu lekko pobłądziłem)-Smardzewice-Bukowiec nad Pilicą-Radonia-Dąbrowa nad Czarną-Stara-Skotniki-Czermno-Góry Mokre-Oleszno-Włoszczowa-Secemin-Bałków-Dzierzgów-Radków-Bebelno-Włoszczowa-(powrót prawie tą samą trasą, bo już nie miałem czasu na kombinacje)-Swolszewice Małe.




  • DST 91.70km
  • Czas 04:56
  • VAVG 18.59km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Góry Kruszcowe cz.5

Niedziela, 29 lipca 2012 · dodano: 11.08.2012 | Komentarze 0

Cesky Dub-Frantina 828 mnpm-Jested 1012 mnpm-Liberec-Tanvald-Harrachov-Przełęcz Szklarska 886 mnpm-Szklarska Poręba.
W Szklarskiej Porębie przedwcześnie zakończyłem wyprawę na skutek awarii roweru i ciała.




  • DST 131.70km
  • Czas 06:53
  • VAVG 19.13km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Góry Kruszcowe cz.4

Sobota, 28 lipca 2012 · dodano: 11.08.2012 | Komentarze 0

Praga-Brandys nad Labou-Stara Boleslav-Benatky nad Jizerou-Mlada Boleslav-Mnichovo Hradiste-Cesky Dub.




  • DST 187.70km
  • Czas 08:25
  • VAVG 22.30km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Góry Kruszcowe cz.3

Piątek, 27 lipca 2012 · dodano: 11.08.2012 | Komentarze 0

Hroznetin-Karlove Vary-Pilzno-Myto-Kraluv Dvur-Rudna-Chrastany-Praga (Praha).




  • DST 155.90km
  • Czas 08:07
  • VAVG 19.21km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Góry Kruszcowe cz.2

Czwartek, 26 lipca 2012 · dodano: 11.08.2012 | Komentarze 0

Chomutov-Vejprty-Oberwiesenthal-Fichtelberg 1214 mnpm-Klinovec 1244 mnpm-Otovice-Jachymov-Klinovec 1244 mnpm-Hroznetin.
Czechy i Niemcy.




  • DST 103.30km
  • Czas 04:42
  • VAVG 21.98km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Góry Kruszcowe cz.1

Środa, 25 lipca 2012 · dodano: 11.08.2012 | Komentarze 0

Trasa:Świdnica-Wałbrzych-Krzeszów-Lubawka-Przełęcz Okraj-Trutnov.
Całą wycieczkę niebawem opiszę.
Szczegóły na stronie:
http://www.bikeforum.pl/threads/31241-GĂłry-Kruszcowe-lipiec-2012




  • DST 164.40km
  • Czas 07:07
  • VAVG 23.10km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Góry Stołowe

Poniedziałek, 23 lipca 2012 · dodano: 23.07.2012 | Komentarze 0

W weekend nie mogłem wybrać się na rower. Zresztą nic straconego, bo pogoda była kiepska.
Dziś natomiast chyba był pierwszy ładny lipcowy dzień. Było dość ciepło, wiatr wiał w rozsądnych granicach, nie straszyły chmury i burze. Ciepłota była miła i przyjazna, a nie jak do tej pory nasycona wilgocią i chorobliwą duchotą. Można było naprawdę sycić się letnią aurą.
Rano jednak było raczej chłodno. Ten chłód już ocierał się o jesień. Wyjechałem do pracy wcześniej niż zwykle, bo o 5:40. Postanowiłem nieco zmienić trasę i do Wałbrzycha wybrałem się przez Modliszów. Ta droga jest trochę dłuższa i należy pokonać trudniejszy podjazd. Zatem nie chcąc spóźnić się do pracy musiałem wystartować z odpowiednim zapasem czasu. Okazało się, że koło pracy byłem już o 6:40 i postanowiłem zatoczyć jeszcze małą rundkę po Wałbrzychu, by nie uchodzić za kogoś nadgorliwego w pracy. Dzięki temu w sumie rano zaliczyłem ok. 25 km.
Na dzisiejszą jazdę wybrałem trasę dość długą i z wieloma podjazdami. Generalnie skierowałem się w Góry Stołowe, a moim zasadniczym celem był przejazd na odcinku Ostra Góra-Karłów. Zatem korzystając z wypracowanych wcześniej godzin, skróciłem sobie pracę i wyjechałem o 14. Dzięki temu nie musiałem co chwila nerwowo spoglądać na zegarek i miałem duży komfort i możliwość napawania się ciepłym dniem.
Podjazd od Ostrej Góry do Karłowa staram się przynajmniej raz w roku zaliczyć. Kiedyś bywało częściej, no ale dobre i to. Ma on wyjątkowe walory. Jedzie się w pięknym lesie na terenie Parku Narodowego Gór Stołowych. Podjazd ma 4 km długości, nie jest jakiś straszny. W związku z tym, że asfalt tam jest dość kiepski ora fakt niesprawności mojego roweru szosowego, wybrałem się tam Starym Zdechlakiem. Jakoś tak mi się wydaje, że droga została nieco podrychtowana, bo jak pamiętam kiedyś na długich odcinkach asfalt był tylko teoretycznie, a tak naprawdę były kamienie z niewielkimi wysepkami czegoś bardziej gładkiego. Na początku podjazdu przez ok. 300-400 m rzeczywiście tak było, potem droga się dziwnie polepszyła. No i dobrze! Taką nawierzchnię można spokojnie pokonać kolarzówką, a więc być może następnym razem takim właśnie rowerem tam się wybiorę.
Oczywiście zawsze będę chwalił zjazd Drogą Stu Zakrętów z Karłowa do Radkowa. Coś niepowtarzalnego ze względu na sam fakt zjazdu 10- kilometrowego oraz możliwość oglądania bezpośrednio przy drodze niesamowitych form skalnych. Toteż wcale mnie nie dziwiły rejestracje z przeróżnych stron Polski na samochodach, które przemierzały tę drogę. Był ktoś z Krakowa, Chełma, Gdańska, było wreszcie trochę Niemców i Holendrów. Było też sporo rowerzystów. Wykorzystywali dobrą pogodę.
Dziś cztery razy przekraczałem granicę polsko-czeską, z tym że trzykrotnie były to byłe przejścia turystyczne na szlaku (Mieroszów-Zdonov, Machovska Lhota-Ostar Góra i Radków-Bozanov). Polecam te przejścia, bo wiodą przez malownicze i mało uczęszczane tereny pograniczne.
W domu byłem po 20. Witał mnie stęskniony kot Kitek, który przymusowo cały dzień siedział sam. Teraz mruczy mi grzecznie.
Dzisiejsza trasa: Świdnica-Modliszów-Wałbrzych-Mieroszów-Zdonov-Teplice nad Metuji-Lachov-Police nad Metuji-Machov-Machovska Lhota-Ostra Góra-Karłów-Radków-Bozanov-Broumov-Hyncice-Mezimesti-Mieroszów-Unisław Śl.-Głuszyca-Jedlina Zdrój-Zagórze Śl.-Bystrzyca Dolna-Świdnica.




  • DST 105.80km
  • Czas 04:36
  • VAVG 23.00km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

urwany pedał

Piątek, 20 lipca 2012 · dodano: 20.07.2012 | Komentarze 0

Jako się rzekło, dziś Stary Zdechlak miał swoje pięć minut. Koło od szosówki się naprawia, zatem wczoraj musiałem nieco narychtować swój stary rower, by dziś mi posłużył. Właściwie po Kotle Bałkańskim wyczyściłem go trochę, jednakże miał dwa istotne felery nabyte na Bałkanach i w trakcie transportu lotniczego: po pierwsze łańcuch był nieco nadwyrężony (o czym napiszę w temacie „Kocioł Bałkański 2012”), po drugie zaginęła mi oś przedniego koła (była odkręcona w czasie transportowania i gdzieś szlag ją trafił). Pierwszy problem pominąłem, jechałem na niepewnym łańcuchu, drugi rozwiązałem w ten sposób, że pożyczyłem oś od roweru szosowego, pasowała.
Zdechlak jest cięższy od mojej kolarzówki, zatem rozruszać go trudniej. Ale jak już odpali, to idzie jak przecinak.
Dziś przekonałem się, że prawdę mówi przysłowie o nieszczęściach, które chodzą parami. Podczas ostatniej jazdy zdefektowało mi koło, teraz to samo przytrafiło się prawemu pedałowi. Większą część porannej jazdy do pracy przebyłem normalnie. Jednak jakiś kilometr przed jej osiągnięciem coś dziwnego zaczęło się dziać z moją prawą nogą. Oprócz normalnego ruchu kołowego, zaczęła zataczać mniejsze dodatkowe kółeczka. Stopa traciła możliwość pionowego nacisku na pedał i uciekała gdzieś na bok. Jakoś dojechałem do pracy. Pomyślałem przy tym, że coś się stało z moim butem z podkową SPD. Sprawdziłem prawy but, ale niczego nienormalnego tam nie dostrzegłem. Miałem nawet zamiar w godzinach pracy dokładnie to sprawdzić, ale nie miałem czasu.
Po pracy wyruszyłem z myślą, że może problem sam zniknie. No ale w dzisiejszych czasach sama znika tylko gotówka. Podczas jazdy noga nadal bujała się na boki. Stanąłem na chodniku. Dokładnie zbadałem połączenie pedału z korbą. Hm, okazało się, że gwint się całkiem wyrobił, a pedał wcale się nie trzyma tylko dynda na boki. Lekko go pociągnąłem i wyszedł ze swojego osadzenia. Przy tym wyleciały z otworu w korbie wióry – pozostałość gwintu. Ja to jednak mam szczęście! Do sklepu rowerowego w Wałbrzychu, w którym naprawia się moje koło od kolarzówki miałem może ze dwa kilometry. No trzeba tam się udać, może coś poradzą. Dziwnie się jedzie kręcąc jedną nogą. Jakoś jednak tam dotarłem.
Po może godzinnym oczekiwaniu na swoją kolej (bo mieli sporo roboty), zajęli się moim pedałem. Nagwintowali otwór w korbie powiększając go nieco, na gwint w pedale założyli redukcję i wszystko sprawne. Lżejszy o 20 złotych opuściłem sklep. No cóż, ale rower nadaje się do użytku.
Będąc w lekkim niedoczasie postanowiłem nieco skrócić trasę. Pierwotnie miała przebiegać przez Czechy, lecz w końcu z tego zrezygnowałem. Dużo Czech będzie w przyszłym tygodniu.
Moja trasa wiodła przez Góry Sowie. Najpierw była Przełęcz Sokola z piękną ciężką końcówką, a potem Przełęcz Jugowska. Na jej wierzchołu budowana jest murowana knajpka w miejsce drewnianej, która niedawno spłonęła. Kiedyś coś tam o tym pisałem.