Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi RODDOS z miasteczka Wałbrzych. Mam przejechane 305411.90 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.69 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy RODDOS.bikestats.pl

Archiwum bloga

Bez opisu. Wałbrzych-Wołów

Niedziela, 8 stycznia 2023 · dodano: 08.01.2023 | Komentarze 0

Jakoś nie chce mi się pisać. Pewnie byłoby o czym, ale sensu wielkiego nie widzę...
Dzisiejsza trasa:
Wałbrzych-Modliszów-Świdnica-Niegoszów-Wierzbna-Żarów-Gościsław-Jarosław-Ciechów-Środa Śl.-Klęka-Brzeg Dolny-Grodzanów-Wołów.




Sezon nr 22 rozpoczęty. Jordanów Śl.

Piątek, 6 stycznia 2023 · dodano: 06.01.2023 | Komentarze 0

A więc sezon nr 22 rozpoczęty.
Zima u mnie ciągle niewyraźna. Śniegu nie ma, temperatura na plusie, a więc można jeździć.
Wyjazdu nieco się obawiałem, bo u mnie forma kiepska. Ciągle czuję chorobę, która poniewierała mnie w listopadzie i grudniu. No ale nie ma co marudzić. Powoli może wyjedzie się na ludzi.
Dziś wstałem po siódmej. Za oknem widok był całkiem dobry. Drogi suche, przez chmury przebijało się słońce. Ale jakoś zmarudziłem do dziesiątej. Było śniadanie, dwie kawy i poranny przegląd telewizji.
W końcu wpakowałem się na rower. Jazda przebiegała sprawnie. Parę wzniesień w Wałbrzychu zaliczyłem całkiem dobrze. Potem były zjazdy i małe interwały. Na trasie widziało się sporo kolarzy.
Gdzieś w głębi organizmu czułem jednak słabość. Może to początek starości?
Po czterdziestu kilometrach zrobiłem sobie mały popas. Zjadłem batona, odetchnąłem. Następna część trasy była z wiatrem, poczułem przyjemność jazdy. No ale zaczął padać deszcz. Założyłem kurtkę, którą do tej pory wiozłem w plecaku, na głowę nałożyłem kaptur. Opady z różną intensywnością towarzyszyły mi już do samego domu.
W Jordanowie Śl. wyminąłem kolumnę czczącą święto Trzech Króli. Dalej już było pod wiatr. Brak formy oraz efekt pochorobowy ciął moje morale jak brzytwa. Zastanawiałem się, czy dojadę do domu. Wzniesienia robione przy złym wietrze zabierały mi energię i powodowały zwiotczenie mięśni. Dwadzieścia kilometrów przed domem już byłem u kresu sił. Nie pamiętam, kiedy w przeszłości miałem podobny stan. W sklepie kupiłem dwa batony i pochłonąłem je łapczywie. Trochę to pomogło. Walka z wiatrem jednak szybko zabierała te dodatkowe kalorie. Ostatni podjazd do Wałbrzycha poszedł mi wszakże całkiem dobrze. Może dlatego, że wzgórza nico hamowały podmuchy.
W domu byłem o 16:30, czyli już mocno po zachodzie słońca. Dobre oświetlenie roweru z pewnością się przydało. Teraz z lubością oddaję się odpoczynkowi. Porządna kolacja też się pichci…
Dzisiejsza trasa:
Wałbrzych-Pogorzała-Świdnica-Wiry-Jaźwina-Łagiewniki-Białobrzezie-Jordanów Śl.-Tomice-Oleszna-Jaźwina-Tuszyn-Mościsko-Lutomia Górna-Bystrzyca Górna-Złoty Las-Dziećmorowice-Wałbrzych




Dobre zakończenie sezonu. Teplice nad Metuji

Sobota, 31 grudnia 2022 · dodano: 31.12.2022 | Komentarze 0

Kiedy kończyć sezon, jak nie w Sylwestra. Do tej pory nigdy mi się to nie udało, ale w końcu nadszedł na to czas.

Po chorobie, która chciała mnie zdmuchnąć z tego świata, jakoś się wylizałem. Czuję jeszcze w organizmie słabość i dziwne kiepskie opary. No ale co zrobić, oby do przodu.

Rano wstałem z wielką niechęcią do jazdy. Wyjrzałem przez okno i zobaczyłem świat w wilgoci. Deszcz chyba padał w nocy, bo wszystko było zmoczone. Zjadłem śniadanie i z powrotem walnąłem się do spania. Wstałem przed dziesiątą. Ostatni dzień grudnia oblewało słońce. Ruszyło mnie sumienie. Na rower!

Szybko się zorganizowałem i za 15 minut już tyłek posadziłem na siodełku. Jechało się znośnie. Wilgoć pryskała z każdej strony, ale nie z góry (tj. nie było bieżących opadów). Wiedziałem, że dzień miał być wietrzny i faktycznie tak było. Pierwsza połowa trasy była jak franca, druga już znacznie lepsza. Wybrałem sobie trasę, która była ciut cięższa od mojej aktualnej formy, zatem namachałem się niezgorzej. No ale jakoś nie narzekałem. Cieszyłem się, że znowu mogę jechać…

W głowie przypominałem sobie trasy z tego sezonu. Byłem więc znowu za kołem polarnym, zdobywałem nowe gminy. Myślałem też o przyszłości. Może sezon 2023 nie będzie zły…

Jako miłośnik statystyk, przeliczyłem swoje osiągi w 2022 roku. Całkiem, całkiem. Wyszło 121 wyjazdów z średnią na jeden wyjazd ponad 130 km. Każdy z nich przekraczał 100 kilometrów. To też moje pierwsze takie osiągnięcie.

No dobra, do zobaczenia w przyszłym sezonie. On już jutro…

Dzisiejsza trasa:
Wałbrzych-Pogorzała-Burkatów-Lubachów-Jez. Bystrzyckie (tama)-Jugowice-Głuszyca-Rybnica Leśna-Unisław Śląski-Mieroszów-Zdonov-Teplice nad Metuji-Mezimesti-Mieroszów-Unisław Śl.-Wałbrzych.




Po chorobie. Burkatów-Lewin Brzeski

Poniedziałek, 26 grudnia 2022 · dodano: 26.12.2022 | Komentarze 0

Opis jutro. Może... 




Na przedzimiu. Broumov

Niedziela, 13 listopada 2022 · dodano: 13.11.2022 | Komentarze 0

Wczoraj sobie leniuchowałem. Czasem to się człowiekowi należy. Detoks myśli i ciała. Podziałało dobrze, bo dziś już się śliniłem do jazdy.

Wstałem dość wcześnie, ale jak zwykle pomarudziłem nieco. A to śniadanie, a to jakieś komputerowe scrabble. Tak czy owak z domu wyruszyłem o wpół do dziesiątej. Aura była dobra. Słoneczko patrzyło na mnie przyjaźnie. Było co prawda zimno (może 4-5 stopni), ale mój ubiór był odpowiedni. Poranny ruch samochodowy w Wałbrzychu był niewielki. Miasto przeciąłem zatem szybko i sprawnie.

Celem jazdy było czeskie miasto Broumov. Z tym, że chciałem nabić nieco kilometrów i dotrzeć do niego mocnymi zakusami. Po dojechaniu prawie do Świdnicy, odbiłem z powrotem na południe. Słoneczną pogodę wykorzystywali okoliczni rowerzyści. Mijaliśmy się i wymienialiśmy pozdrowienia.

Pierwszy większy podjazd z Głuszycy do Rybnicy Leśnej machnąłem z marszu. Z zadowoleniem odnotowałem, że wreszcie skończono remont drogi. Gładki asfalt dawał miłe wrażenie. No dobrze, w środkowym odcinku zostało może ze dwa kilometry dziur. No ale nie wszystko można mieć od razu.

W okolicach Mieroszowa dotarłem do obszaru mokrych dróg. Było to bardzo dziwne, bo deszczu raczej nie było. Poza tym cały czas przyświecało to listopadowe słońce. Chyba grunt łapał wilgoć z powietrza. Tak czy owak, należało bardziej uważać, bo było ślisko, a mnie nawet parę razy zarzuciło.

Warto tu powiedzieć o mich nowych butach spd. Używam ich od wyprawy do Skandynawii. Kiedyś się tu żaliłem, że nie umiem się z nich dobrze wypinać. Robiłem to prawą nogą w ten sposób, że tył stopy szedł do wewnątrz, co powodowało kontakt buta z napędem. A w konsekwencji po milionie takich wypięć straszną dziurę bucie. Mój stary prawy but wygląda jakby szczury wygryzły w nim spory otwór. Aby uniknąć destrukcji nowego obuwia, postanowiłem zmienić swoje nawyki i wypinać się prawą stopą robiąc ruch tyłu stopy na zewnątrz. Początki były trudne. Ciągle lepiej wypinało i się do wewnątrz… Ale poluzowałem napięcie sprężynki w pedale i to poskutkowało. Po dwóch miesiącach użytkowania nowy prawy but wygląda przyzwoicie. No dobra, jak ktoś nie zrozumiał, to mogę udzielić bardziej szczegółowych wyjaśnień…

Gdy po raz drugi dojechałem do Mieroszowa, poczułem straszne ssanie w brzusiu, byłem zupełnie pusty w środku, a myśl o dalszej jeździe bez uzupełnienia kalorii przynosiła mi ból.
Przy określeniu „sanie w brzusiu” zawsze przypomina mi się genialny skecz Monty Pythona o sklepie z serami. Tam też bohater poczuł takie ssanie. W mieroszowskim sklepie chciałem kupić słodką bułkę, by napchać trzewia, ale bułek nie było. Nabyłem zatem dwa pętka kiełbasy śląskiej. Zjadłem je, ale z pewnym obrzydzeniem bo były w nich jakieś przerośnięte chrząstki i twarde kostki. No ale kalorii przybyło.

Do domu przybyłem przed szesnastą. No i kurde balans od razu siadłem do swoich rowerowych statystyk i tych pisemnych wypocin…
Dzisiejsza trasa:
Wałbrzych-Pogorzała-Burkatów-Lubachów-Jez. Bystrzyckie (tama)-Jugowice-Głuszyca-Rybnica Leśna-Unisław Śląski-Mieroszów-Mezimesti-Hejtmankovice-Broumov-Hyncice-Ruprechtice-Mezimesti-Mieroszów-Kochanów-Grzędy Górne-Czarny Bór-Boguszów-Gorce-Wałbrzych




Stany chorobowe. Wałbrzych-Jemielna-Bierutów

Piątek, 11 listopada 2022 · dodano: 11.11.2022 | Komentarze 0

Przez ostanie dni męczyło nie przeziębienie. Stan podgorączkowy był kiepski do zniesienia. Czułem się podle i myślałem tylko o przespaniu się na kanapce.

Dziś postanowiłem przełamać te słabości. No i rzecz jasna, na rowerze. Wstałem prawie jak do pracy. Na świecie panował mrok. Zjadłem lekki śniadanie, popiłem je herbatą i kawą. O wpół do ósmej byłem już siodełku. Poranek był chłonny, ale bez przymrozku. Wsłuchiwałem się w stan mego ciała. Najpierw niezdrowo się grzało, potem jakoś się uspokoiło. Z każdym kilometrem choroba nikła, a ja czując to cieszyłem się jak małe dziecko.

Celem mojej jazdy była mieścina Bierutów. Jej nazwa bynajmniej nie pochodzi od pana Bieruta. Plan nakreślony w głowie realizowałem z żelazną konsekwencją. Z pewną zadumą odnotowywałem fakt, że mimo ładnej pogody i dnia wolnego, na rowerze było niewielu zawodników.

Bez przeszkód dotarłem do Oławy. Po raz kolejny pomyślałem o ty mieście jako o katordze dla rowerzystów. Ścieżki rowerowe są tu tak fatalnie wstawione w układ dróg, że normalnie rzygać się chce. Nie znoszę tego miasta. No ale jakoś się przez nie przebiłem.

Do Bierutowa dotarłem przed czternastą. Był czas na zrobienie dodatkowej pętli i zaliczenie czterech dziewiczych miejscowości: Jemielna, Stronia, Strzałkowa i Gorzesław. Po pętli dojechałem na powrót do Bierutowa. Byłem głodny jak wilk. Na Orlenie kupiłem hot doga i nim się nieźle pożywiłem.

Pociągami dotarłem do domu. Najpierw z Bierutowa do Wrocławia, potem z Wrocławia do Wałbrzycha. We Wrocławiu miałem chwilę na przesiadkę, którą wykorzystałem na zjedzenie obiadu na dworcu. Był schabowy i ziemniaki.

Po przyjeździe do domu nie czuję żadnych oznak choroby. Rower mnie uleczył…

Dzisiejsza trasa:
Wałbrzych-Dziećmorowice-Bojanice-Mościsko-Łagiewniki-Brochocinek-Zielenice-Ludów Śląski-Borek Strzeliński-Goszczyna-Niwnik-Oława-Janików-Minkowice Oławskie-Bierutów-Jemielna-(szutry)-Stronia-Zarzysko-Strzałkowa-Gorzesław-Bierutów




Na świdnicką giełdę staroci. Jordanów Śl.

Niedziela, 6 listopada 2022 · dodano: 06.11.2022 | Komentarze 0

Wstałem raczej wcześnie. Nawet budzik nie myślał, by już dzwonić. W planach miałem rowerowe odwiedzenie giełdy staroci w Świdnicy. Do tej pory nigdy tam się nie kierowałem na rowerze. O siódmej rano świat za oknem nie wyglądał zachęcająco. Było co prawda świeże słońce, ale wszystko skuwał lód. Samochody, okna domów, dachy – wszystko miało na sobie warstewkę wilgoci w stałym stanie skupienia. Zlustrowałem drogi, wydawały się suche. Tym razem nie marudziłem zbyt długo. Zjadłem śniadanie, z szafy wyciągnąłem nieco cieplejsze ubranie, i jazda. Na początkowych kilometrach z ciekawością odczytywałem temperaturę. Była w granicach 3-5 stopni.

Do Świdnicy dotarłem w niecałą godzinkę. Giełda staroci rozkłada się w rynku oraz przyległych uliczkach. Zawsze jest mnóstwo ludzi. Prowadząc rower przedzierałem się przez nieprzebrane tłumy. Na szczęście zawsze podążam w jedno miejsce. Na stoisko numizmatyczne pana Piotra. Tak się składa, że jest ono rozłożone zawsze w tych samych rejonach. Piotr w tym miesiącu miał wystawiać swoje okazy. I rzeczywiście tak było, szybko go odnalazłem. Kupuję u niego od dwudziestu lat… Niezłe przywiązanie. Zawsze mogę liczyć u niego na pokaźne rabaty. I dziś było nie inaczej. Pozbyłem się pięciu papierków z wizerunkiem Zygmunta Starego, ale za to do rowerowej podramiennej sakiewki mogłem schować dwie srebrne monetki. Zawsze kupując na świdnickiej giełdzie czuję miły dreszcz emocji. Kolekcjonerzy tak mają i nie ma co oczekiwać u nich jakiegoś logicznego wytłumaczenia tego stanu.

Po udanych zakupach wyrwałem się z giełdy znowu przebijając się przez ludzkie tłumy. Ale za moment wskoczyłem na rower i kontynuowałem swoją jazdę.

Trasa była raczej płaska, ale z pewnymi urozmaiceniami w pionie. Podjazdy były liche i raczej krótkie, ale dawały pewną przyjemność przełamywania skostnienia mięśni. Zrobiło się cieplej, ale temperatura nie podskoczyła powyżej 12 stopni. Miałem na grzbiecie plecaczek, w którym dźwigałem lżejsze odzienie. Przystanąłem i przebrałem się nieco.

Do domu dotarłem bez większych przygód, zadowolony i nieco głodny.
Dzisiejsza trasa:
Wałbrzych-Modliszów-Świdnica-Boleścin-Krzczonów-Jaźwina-Łagiewniki-Białobrzezie-Jordanów Śl.-Tomice-Oleszna-Jaźwina-Tuszyn-Mościsko-Bojanice-Lubachów-Dziećmorowice-Wałbrzych




Wejście w listopad. Kostomłoty

Czwartek, 3 listopada 2022 · dodano: 03.11.2022 | Komentarze 0

Po pięknym październiku może i listopad nie będzie zły.

Dziś w każdym razie było całkiem ładnie. Temperatura już co prawda spadła do poziomu 10-14 stopni, ale nie ma na co narzekać. Wziąłem sobie kolejny dzień urlopu. Jeszcze parę mi ich zostało. Trzeba będzie nimi racjonalnie gospodarować.

Z domu wyrwałem się mocno po dziewiątej Jak zwykle nieco za późno w stosunku do planów. Było już słonecznie i zupełnie sucho. Trochę tylko szalał wiaterek. Na początku mi pomagał, pod koniec jazdy już walił w twarz.

Dzisiejsza trasa była raczej płaska, choć oczywiście w okolicach Wałbrzycha całkiem płaskich odcinków nie ma. Zatem najpierw fajnie zjeżdżałem, potem z mozołem podjeżdżałem. Na śniadaniowej bułce z wędliną przekręciłem cały dystans, obeszło się bez batonów lub innego pożywienia.

Jako ciekawostkę warto wspomnieć fakt, że po raz pierwszy w życiu zaliczyłem podjazd Dziećmorowice-Nowy Julianów. Jest to już w otulinie Wałbrzycha. Ja do tej pory tylko jechałem tamtędy w drugą stronę. Jest tam wszystkiego ze dwa kilometry, ale początek jest całkiem krzepki, może być tam z 16-18 procent nachylenia. Noga nawet podawała, ale mój napęd dziwnie odmawiał posłuszeństwa, bo łańcuch zaczął przeskakiwać. Tak mnie to zdenerwowało, że kląłem szpetnie i głośno. Do domu dotarłem za pełnego dnia. Zjedzony obiad poprawił mi humor. Teraz już czas na kolację…

Dzisiejsza trasa:
Wałbrzych-Pogorzała-Milikowice-Stary Jaworów-Pastuchów-Łażany- Zastruże-Gościsław-Jarosław-Samborz-Kostomłoty-Mietków-Chwałów-Domanice-Marcinowice-Wirki-Jagodnik-Świdnica-Burkatów-Lubachów-Dziećmorowice-Nowy Julianów-Wałbrzych




Ostatni raz w Góry Sowie. Przełęcz Jugowska-Broumov

Sobota, 29 października 2022 · dodano: 29.10.2022 | Komentarze 0

Pogoda ciągle utrzymuje się na wyjątkowym poziomie. Po deszczowym wrześniu nadszedł słoneczny październik, który daje szansę na przyjemne rowerowe wycieczki.

Dziś wybrałem się na górską jazdę. W Góry Sowie. Są to ulubione dla mnie trasy. Chyba nigdy mi się nie znudzą. Ze względu na mój biologiczny licznik, który nieubłaganie tyka, coraz trudniej jest mi wspinać się na te (i inne) podjazdy. No ale trzeba próbować. A więc spróbowałem. Jechało mi się całkiem przyjemnie. Wspiąłem się na Przełęcz Jugowską.

Jak już wspomniałem, pogoda była bajeczna. Ciepło, słońce i mały wiatr. W niektórych miejscach czułem się jak dwadzieścia lat temu. Nogi dawały radę, płuca – mimo intensywnej wentylacji – też nie były gorsze. A więc może jeszcze kilkanaście lat przede mną – w Górach Sowich.

W każdym razie dziś była moja ostatnia w sezonie wycieczka w ten rejon. Następny wypad będzie tam na wiosnę.

Po zjechaniu z Gór Sowich, przejechałem przez Nową Rudę i dostałem się do Czech. Na samej granicy, w Otovicach, stanąłem na obiad. W knajpie U Bartosa, którą nieraz tu opisywałem. Tym razem zamówiłem czeski kotlet schabowy. Zjadłem, bo byłem głodny, ale ja sam lepiej go robię. No ale człowiek łaknący pokarmu nie marudzi.

Do dom dotarłem sporym łukiem, bo chciałem nabić ciut więcej kilometrów. Podjazd Złoty Las-Modliszów wycisnął ze mnie dodatkową porcję potu. Do Wałbrzycha dotarłem już po zachodzie słońca, nieco zdziwiony, że tak szybko on już następuje…

Dzisiejsza trasa:
Wałbrzych-Dziećmorowice-Lubachów-Bojanice-Pieszyce-Kamionki-Przełęcz Jugowska-Sokolec-Nowa Ruda-Tłumaczów-Otovice-Broumov-Hyncice-Ruprechtice-Mezimesti-Mieroszów-Unisław Śl.-Głuszyca-Jugowice-Lubachów-Złoty Las-Modliszów-Wałbrzych




Plany niezrealizowane. Wałbrzych-Lubin

Środa, 26 października 2022 · dodano: 26.10.2022 | Komentarze 0

Kolejny dzień urlopu wzięty z zamiarem rowerowej wycieczki. Pogoda miała być przednia i taka też była. Wczoraj zaplanowałem trasę. Postanowiłem odświeżyć drogi w powiecie lubińskim. Dawno tam nie byłem i z pewną podnietą wytyczyłem sobie trajektorię. Było na niej dwadzieścia dziewiczych miejscowości. Cóż, z dobrą myślą dziś rozpocząłem swoje zmagania. Znowu nieco zmarudziłem i z domu wyjechałem w okolicach godziny dziesiątej. Plan był taki, by pokręcić się koło Lubina i do domu wrócić stamtąd pociągiem. Lubin niedawno skomunikowano kolejowo i byłem ciekawy jak wygląda tam stacja, bo wcześniej ani jej nie było, ani tym bardziej mnie na niej.

Pierwsze 90 kilometrów nie dało żadnej nowej zdobyczy. Jak na koniec października aura była bajeczna. Ciepło i praktycznie bezwietrznie. Ubrałem się ciutkę za grubo, ale jakoś dobrze zniosłem te wyższe temperatury.

Gdy dotarłem do pierwszej „dziewicy”, Wojciechowa w powiecie złotoryjskim, już wiedziałem, że planów nie zrealizuję. Wczoraj wytyczając sobie trasę nie policzyłem kilometrów i w praktyce nie było żadnych szans na wypełnienie zadania. Moja trasa przewidywała straszne lawirowanie, takie na 200 kilometrów, na co oczywiście nie miałem czasu. Z każdym kilometrem redukowałem swoje zamierzenia, bo coraz szybciej zbliżała się godzina odjazdu mojego pociągu ze stacji Lubin. Cieszę się tylko, że dotarłem do osady Bolanów, położonej wśród leśnych ostępów, do której wiodła 2-kilometrowa droga szutrowa. Osada składa się z jednego obejścia, ale za to ładnego. Gdybym ją pominął, musiałbym znowu jechać dokładnie tą samą trasą. Pozostałe moje planowane, a niezaliczone wsie są rozmieszczone w zwartych grupach, a więc łatwiej będzie można je zdobyć.

Dzisiejsze „dziewicze” miejscowości (zaliczone): Wojciechów, Kąty, Ogrodzisko, Gorzyca, Bolanów, Chróstnik, Gorzelin, Pieszków i Osiek. Do Lubina dotarłem już pod koniec dnia, a na samą stację przy zapadających ciemnościach, 10 minut przed odjazdem mego pociągu. Mimo fuszerki z planem, byłem raczej zadowolony z jazdy.

Do domu dotarłem trzema pociągami, z przesiadkami w Legnicy i Jaworzynie Śląskiej. Na szczęście nie bujałem się przez Wrocław, a więc jazda była spokojna i bez zagrożenia, że nie wpakuję się do pociągu. W Legnicy (na dworcu) zjadłem późny obiad. Kotlet schabowy i ziemniaki nie były szczytem sztuki kulinarnej, ale mnie to danie nadzwyczaj smakowało. W domu byłem około 21.

Dzisiejsza trasa:
Wałbrzych-Pogorzała-Komorów-Milikowice-Świebodzice-Olszany-Strzegom-Godzieszówek-Roztoka-Zębowice-Jawor-Łaźniki-Krotoszyce-Ernestynów-Łukaszów-Brochocin-Chojnów-Kolonia Kołłątaja-Żabice-Gorzyca-Bolanów-Krzeczyn Wielki-Lubin-Chróstnik-Gorzelin-Pieszków-Osiek-Lubin.