Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi RODDOS z miasteczka Wałbrzych. Mam przejechane 303456.40 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.69 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy RODDOS.bikestats.pl

Archiwum bloga

Jeszcze trochę pojeździć. Udanin

Niedziela, 9 lutego 2025 · dodano: 09.02.2025 | Komentarze 0

Ciągle na Zdechlaku. 
Dzisiejsza trasa:
https://pl.mapy.cz/s/dohufukoja




Przez giełdę staroci w Świdnicy. Łagiewniki

Niedziela, 2 lutego 2025 · dodano: 02.02.2025 | Komentarze 0

Ciągle na Zdechlaku…
Dzisiejsza trasa:
https://pl.mapy.cz/s/logovumabu




Stany chorobowe. Wałbrzych-Legnica i Lubachów-Wałbrzych

Niedziela, 26 stycznia 2025 · dodano: 26.01.2025 | Komentarze 0

Trochę męczy mnie choroba, o której nie chce mi się pisać, ale jednak udało mi się wyskoczyć na rower. Trasa składała się z dwóch części: Wałbrzych-Legnica i Lubachów-Wałbrzych, w środku była jazda pociągiem. Forma kiepska (no bo ta choroba), ale jakoś się jechało. Po raz trzeci w tym sezonie wybrałem się starym rowerem. Chyba coraz bardziej go znowu lubię. Kolarzówka czeka na swoją szansę na balkonie.
Jak na styczeń pogoda niezła. Mały plus na termometrze. Nawet drobne opady nie były straszne. Oby do przodu przy lepszym zdrowiu.

Dzisiejsza trasy:
https://pl.mapy.cz/s/dusohomoju
https://pl.mapy.cz/s/potopepeke




Los tak nie chciał. Wałbrzych-Oława

Poniedziałek, 6 stycznia 2025 · dodano: 06.01.2025 | Komentarze 0

Wczoraj jeszcze u mnie było sporo śniegu i zmrożonych ulic i chodników. W nocy jednak – zgodnie z prognozami się ociepliło i spadł spory deszcz. Wszystko to sprawiło, że po białej warstwie śniegowej nie pozostało śladu. Nic tylko jechać. Był jednak z tym spory problem. Wczoraj męczyły mnie stany zapalne i miałem lekką gorączkę. Jest to związane z kłopotami z dziąsłami, które też doskwierały mi w zeszłym sezonie. Gdy człowieka pobolewa, nie myśli o wysiłku. Rano jednak poczułem się lepiej. Co prawda po przebudzeniu się byłem daleki od chęci opuszczenia przytulnej domowej przystani, ale po sprawdzeniu pogody, a zwłaszcza po ustaleniu, że za parę dni mają wrócić mrozy, już się długo nie wahałem. Rzuciłem jeszcze monetą: orzeł jadę, reszka zostaję. Wypadła reszka, ale po krótkim przemyśleniu stwierdziłem, że los się pomylił.

Wyjechałem koło dziewiątej, a za cel obrałem Oławę, skąd planowałem wrócić pociągami. Ranek był chłodny i mokry. Deszcz co prawda nie padał, ale wszystkie drogi były mokre. Wilgoć pryskała spod kół i wkrótce nogi miałem już przemoczone. No ale trzeba było jechać, jak już wyjadę, to nie zawracam. Kręcił krzepki wiatr, który na wielu odcinkach dawał się we znaki. Aby dodać sobie animuszu obserwowałem słoneczne przebłyski pokazujące się niekiedy na niebie.

Od połowy trasy uświadomiłem sobie, że muszę mocniej przycisnąć, by zdążyć na pociąg po czternastej. Później musiałbym czekać prawie dwie godziny, a to mi się nie uśmiechało. Jazda pod presją czasu nie należy do przyjemnych rzeczy. W trakcie jazdy coś tam siorbnąłem z bidonu, ale pokarmu żadnego nie spożyłem. Pod koniec już było prawie sucho, a moje spodnie wyschły. W Oławie stanąłem na sześć minut przed odjazdem pociągu.

Po jeździe jak zwykle jestem zadowolony, że udało mi się wyskoczyć na skromną setkę, a nie gnuśnieć w domu.

Dzisiejsza trasa:
https://pl.mapy.cz/s/relogeveve (plus dojazd z dworca Wałbrzych Miasto do domu)




Na ten Nowy Rok. Wałbrzych-Wołów

Środa, 1 stycznia 2025 · dodano: 01.01.2025 | Komentarze 0

Sylwester miałem skromny, zatem rano wstawałem z myślą, że rozpocznę sezon. Ale strasznie mi się nie chciało opuszczać ciepłego gniazdka. Już praktycznie pogodziłem się z porzuceniem myśli o jeździe, ale sprawdziłem prognozę pogody. Dziś miało wiać, ale oprócz tego raczej nic strasznego. Za to od jutra szybkie pogarszanie aury: mróz i śnieg. Koło dziewiątej przełamałem się i za chwilę mknąłem w dal. Na pierwszy bój wziąłem Starego Zdechlaka, który ma szersze opony i daje lepsze szanse na brak upadków na śliskiej nawierzchni. Jechałem na małym plusie – jeśli chodzi o temperaturę i na większym – jeśli chodzi o mój stan po tym jak jednak zdecydowałem się na wycieczkę. Wybrałem trasę do Wołowa i stamtąd powrót pociągami.

Było na początku bardzo wietrznie. Gałęzie drzew huczały od podmuchów. Nic sobie z tego nie robiłem, bo byłem dobrze ubrany i nie przenikał mnie ten wicher. Wiatr był boczny i lekko wspomagający. Od połowy dystansu wyraźnie osłabł i dalej jechało mi się w zupełnie neutralnych warunkach. Mijane miasta, miasteczka i wsie odpoczywały po szaleństwach sylwestrowych. Ruch był minimalny, rowerzystów też niewielu. Wszędzie na drogach poniewierały się strzępy po petardach.

Do Wołowa dotarłem po czternastej, czyli o zamierzonej porze. Z jazdy byłem zadowolony. Pociągami dotarłem do domu, w którym zameldowałem się po siedemnastej. Myślałem, że pociągi będą puste, ale jednak sporo ludzi szwendało się w Nowym Roku.

A więc sezon rozpoczęty w możliwie najlepszy sposób, w pierwszym dniu roku. Miejmy nadzieję, że zdrowie i forma będą lepsze niż poprzednim.
Dzisiejsza trasa:
https://pl.mapy.cz/s/kugezepohu
(oraz przejazd stacja Wałbrzych Miasto-dom)




Zakończenie sezonu. Łagiewniki

Sobota, 28 grudnia 2024 · dodano: 28.12.2024 | Komentarze 0

Sezon zakończony. Nie był zbyt udany, ale trzeba być dobrej myśli na przyszłość.

Trasa:
https://pl.mapy.cz/s/nusezemehe 




Jazda w najkrótszy dzień roku. Wałbrzych-Ścinawa

Sobota, 21 grudnia 2024 · dodano: 21.12.2024 | Komentarze 0

Śnieg zszedł, a więc wyłoniła się szansa na jazdę. W Zdechlaku wymieniłem przerzutkę z tyłu oraz ułożyskowanie tylnego koła. Zmieniłem też opony z 1,5 cala na 1,25 cala. Warto było przetestować te innowacje. Zatem kolarzówka dziś odpoczywała, a ja dosiadłem swój stary rower. Jechało mi się bardzo dobrze. Rano był lekki przymrozek, ale drogi były suche i przyczepne. Na niebie pokazywało się słoneczko i ono dodawało animuszu. Wiało jednak potępieńczo. Podmuchy zabierały ciepło. Byłem jednak dobrze ubrany i raczej nie przemarzłem.
Trasę przemierzyłem zgodnie z planem. W Ścinawie zameldowałem się szybko i zdążyłem na pierwszy pociąg z dwóch, które brałem pod uwagę. Do domu dotarłem po siedemnastej. Na rowerze spędziłem ok. pięciu godzin, w powrotnych pociągach prawie trzy.
No ale ogólnie jestem zadowolony, że udało mi się pojeździć w najkrótszy dzień roku.

Dzisiejsza trasa:
https://pl.mapy.cz/s/podududena




Łaskawy grudzień. Wałbrzych-Wrocław

Niedziela, 8 grudnia 2024 · dodano: 08.12.2024 | Komentarze 0

Grudzień daje szansę na jazdę, a więc to mu się chwali. Dziś wyjechałem przed dziewiątą, pogoda była dość kiepska. Zimno i mokro. Wilgoć pochodziła od wcześniejszych opadów, z nieba nic się nie lało. A więc dobrze, jedziemy.

Wiatr kręcił, ale jakoś strasznie nie przeszkadzał. Jechało mi się dobrze. Nad głową kłębiły się zimowe chmury, ale nic z nich nie spadło. Z żelazną konsekwencją zaliczałem zaplanowaną trasę. Dotarłem w końcu do podwrocławskiej wsi Zybiszów, której wcześniej nie udało mi się zaliczyć. Kawałek jazdy przez nieutwardzoną drogę spowodował, że mój rower obkleił się grubą warstwą błota.

Koniec jazdy nastąpił we Wrocławiu, na stacji Wrocław Zachodni. Na swój zaplanowany pociąg powrotny czekałem 15 minut. W domu byłem przed 16. Pierwszy głód zaspokoiłem zupą ogórkową. Teraz myślę o drugim daniu.
Dzisiejsza trasa:
https://pl.mapy.cz/s/kubuvarobe




Jazda z plusami. Udanin

Niedziela, 1 grudnia 2024 · dodano: 01.12.2024 | Komentarze 0

Głównym plusem dzisiejszej jazdy był fakt, że w ogóle pojechałem. Poranny widok przez okno nie zachęcał do obcowania ze świeżym powietrzem. Wszystko było zmrożone i białe od szronu. Już chciałem odpuścić, ale gdy jednak wystawiłem termometr za okno, okazało się, że mrozu nie ma. A więc do dzieła.
Początkowe kilometry przemierzałem do dość niepewnym gruncie. Droga była śliska i musiałem spowalniać i dobrze uważać, by się nie wywalić. W Świdnicy zaliczyłem giełdę staroci i kupiłem sobie srebrne blaszki.
Dalej pojechałem zgodnie z planem. Trochę wiało, ale dało się wytrzymać. Do domu dotarłem o przyzwoitej porze, mocno wygłodniały i kapkę podmęczony.
Poza tym można odnotować inne plusy dzisiejszego wyjazdu:
- nie wywaliłem się na śliskiej drodze,
- zaliczyłem giełdę staroci, a to zawsze nastraja mnie optymistycznie,
- pogoda jak na początek grudnia była całkiem niezła, nie padało i nie śnieżyło,
- no i ważny plus: temperatura cały czas na plusie.

Dzisiejsza trasa:
https://pl.mapy.cz/s/pepelahamu




Lepszy rydz niż nic. Wiry

Niedziela, 24 listopada 2024 · dodano: 24.11.2024 | Komentarze 0

Od jakiegoś czasu chciałem przetestować swój drugi rower, który został przeze mnie dawno temu nazwany Starym Zdechlakiem. To pojazd wyprawowy, który mi służy od 25 lat. Założyłem w nim duże i grube opony, by można było pokonywać szutry. Od lipca rower spał sobie w piwnicy, aż wreszcie nadarzyła się okazja do jazdy. Myśl ta tym bardziej znalazła swoją realizację, bo u mnie spadło trochę śniegu, a na szosówce przebijanie się przez zasypy jest kłopotliwe.

Rano u mnie miało padać. Według różnych prognoz miał to być deszcz lub śnieg. Gdy wstałem i wyjrzałem przez okno, świat wyglądał źle. Padał mocny deszcz, a nieboskłon przybrał kolor szary. Przez trzy godziny nic nie chciało się poprawić. Wreszcie koło jedenastej zaczęło się przecierać. Był to ostatni moment, by wyruszyć na trasę. A więc w plener! Lepszy krótszy dystans niż siedzenie w domu.

Początek jazdy był jednak w opadach. Moczyło mnie solidnie. Kląłem i złorzeczyłem. No ale jak już wyjechałem, to o szybkiej rejteradzie nie było mowy. Na pierwszym podjeździe w Wałbrzychu poczułem, że idzie mi kiepsko Niezbyt sroga wspinaczka przez Poniatów nadwątliła moje siły. Normalnie jadę tamtędy z prędkością ponad 20 km/h, dziś było 10-12. Czyżby ciężki Zdechlak tak na mnie podziałał? No tak, forma skandaliczna. Przez głowę przechodziły mi myśli, by zawrócić do domu i nie męczyć się z tym deszczem i Zdechlakiem. Po wjechaniu na górkę, puściłem się w dół ku Świdnicy. Na zjeździe rower mi hamował. To mi dało do myślenia. Stanąłem i zbadałem, co się dzieje. Oto tylne koło skrzywiło się i tarło o widelec. Jechałem prawie jak na zaciągniętym hamulcu. Naprawiłem złe ustawienie i pokręciłem dalej. No , teraz można było jechać.

Po przejechaniu 20 kilometrów w Świdnicy poczułem, że coś się dzieje z moimi przerzutkami. Łańcuch skakał mi jak pijany linoskoczek. Stanąłem i zbadałem sprawę. Tego typu kwestie są ważne, bo można zerwać łańcuch, który pracuje pod kątem. Kręciłem pokrętłami regulującymi ustawienie przerzutek, ale bez efektu. Łańcuch cały czas blokował się i przeskakiwał. Dziwne, bo problem był tylko przy ustawieniu na największej tarczy. Gdy dałem na środkową, wszystko działało idealnie. No więc postanowiłem już nie kombinować i całą trasę przebyłem na środkowej.

Za Świdnicą pogoda się poprawiła. Już nie kropiło i pojawiło się nawet miłe słoneczko. Ja jednak byłem już przemoknięty, ale nie narzekałem na zły los. Ostatnie trzydzieści kilometrów walczyłem ze strasznym wiatrem. Na moje oko mogło wiać z prędkością 10-12 m/s, a wszystko w twarz. Na liczniku pokazywała się prędkość w zakresie 12-16 km/h. Mięśnie omdlewały od tej walki, ale każdy kilometr przybliżał mnie do domu.

A więc się przejechałem. Dystans był krótki, ale lepszy rydz niż nic. Do głowy przyszło mi nieco sparafrazowane to powiedzenie, którego często używał mój kolega-erotoman – „lepszy cyc niż nic”.

Dzisiejsza trasa:
https://pl.mapy.cz/s/cametarutu