Info

Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2025, Czerwiec13 - 0
- 2025, Maj13 - 0
- 2025, Kwiecień12 - 0
- 2025, Marzec10 - 0
- 2025, Luty2 - 0
- 2025, Styczeń3 - 0
- 2024, Grudzień4 - 0
- 2024, Listopad5 - 0
- 2024, Październik10 - 0
- 2024, Wrzesień10 - 0
- 2024, Sierpień11 - 0
- 2024, Lipiec16 - 0
- 2024, Czerwiec12 - 0
- 2024, Maj14 - 0
- 2024, Kwiecień13 - 0
- 2024, Marzec11 - 0
- 2024, Luty6 - 0
- 2024, Styczeń2 - 0
- 2023, Grudzień5 - 0
- 2023, Listopad4 - 0
- 2023, Październik10 - 2
- 2023, Wrzesień15 - 11
- 2023, Sierpień13 - 4
- 2023, Lipiec15 - 0
- 2023, Czerwiec15 - 0
- 2023, Maj16 - 0
- 2023, Kwiecień10 - 0
- 2023, Marzec18 - 0
- 2023, Luty3 - 2
- 2023, Styczeń3 - 0
- 2022, Grudzień2 - 0
- 2022, Listopad4 - 0
- 2022, Październik10 - 0
- 2022, Wrzesień11 - 0
- 2022, Sierpień18 - 3
- 2022, Lipiec14 - 2
- 2022, Czerwiec14 - 5
- 2022, Maj14 - 2
- 2022, Kwiecień14 - 16
- 2022, Marzec10 - 8
- 2022, Luty6 - 0
- 2022, Styczeń4 - 0
- 2021, Grudzień3 - 0
- 2021, Listopad9 - 0
- 2021, Październik12 - 0
- 2021, Wrzesień13 - 0
- 2021, Sierpień13 - 0
- 2021, Lipiec16 - 0
- 2021, Czerwiec13 - 0
- 2021, Maj16 - 0
- 2021, Kwiecień7 - 0
- 2021, Marzec4 - 0
- 2021, Luty2 - 0
- 2021, Styczeń1 - 0
- 2020, Grudzień3 - 0
- 2020, Listopad7 - 5
- 2020, Październik11 - 0
- 2020, Wrzesień14 - 0
- 2020, Sierpień12 - 0
- 2020, Lipiec16 - 0
- 2020, Czerwiec13 - 2
- 2020, Maj16 - 9
- 2020, Kwiecień16 - 10
- 2020, Marzec12 - 3
- 2020, Luty5 - 2
- 2020, Styczeń4 - 0
- 2019, Grudzień5 - 5
- 2019, Listopad8 - 5
- 2019, Październik13 - 2
- 2019, Wrzesień14 - 4
- 2019, Sierpień15 - 1
- 2019, Lipiec13 - 0
- 2019, Czerwiec20 - 5
- 2019, Maj14 - 0
- 2019, Kwiecień15 - 0
- 2019, Marzec11 - 0
- 2019, Luty6 - 0
- 2019, Styczeń2 - 0
- 2018, Grudzień4 - 5
- 2018, Listopad7 - 2
- 2018, Październik11 - 2
- 2018, Wrzesień13 - 0
- 2018, Sierpień16 - 5
- 2018, Lipiec18 - 0
- 2018, Czerwiec14 - 4
- 2018, Maj16 - 0
- 2018, Kwiecień14 - 0
- 2018, Marzec6 - 2
- 2018, Luty3 - 2
- 2018, Styczeń4 - 0
- 2017, Grudzień3 - 0
- 2017, Listopad1 - 0
- 2017, Wrzesień9 - 10
- 2017, Sierpień18 - 0
- 2017, Lipiec16 - 0
- 2017, Czerwiec14 - 2
- 2017, Maj13 - 3
- 2017, Kwiecień9 - 2
- 2017, Marzec10 - 2
- 2017, Luty4 - 0
- 2017, Styczeń4 - 0
- 2016, Grudzień5 - 0
- 2016, Listopad4 - 0
- 2016, Październik14 - 0
- 2016, Wrzesień13 - 0
- 2016, Sierpień18 - 1
- 2016, Lipiec18 - 2
- 2016, Czerwiec13 - 6
- 2016, Maj18 - 5
- 2016, Kwiecień12 - 2
- 2016, Marzec7 - 0
- 2016, Luty5 - 0
- 2016, Styczeń2 - 0
- 2015, Grudzień6 - 0
- 2015, Listopad5 - 0
- 2015, Październik12 - 0
- 2015, Wrzesień13 - 0
- 2015, Sierpień19 - 0
- 2015, Lipiec15 - 0
- 2015, Czerwiec16 - 2
- 2015, Maj14 - 0
- 2015, Kwiecień17 - 2
- 2015, Marzec9 - 4
- 2015, Luty5 - 0
- 2015, Styczeń5 - 6
- 2014, Grudzień5 - 0
- 2014, Listopad5 - 0
- 2014, Październik13 - 0
- 2014, Wrzesień9 - 0
- 2014, Sierpień18 - 0
- 2014, Lipiec12 - 0
- 2014, Czerwiec12 - 0
- 2014, Maj16 - 0
- 2014, Kwiecień16 - 2
- 2014, Marzec8 - 0
- 2014, Luty5 - 3
- 2014, Styczeń6 - 4
- 2013, Grudzień4 - 0
- 2013, Listopad4 - 3
- 2013, Październik11 - 0
- 2013, Wrzesień11 - 2
- 2013, Sierpień11 - 6
- 2013, Lipiec14 - 10
- 2013, Czerwiec20 - 0
- 2013, Maj13 - 7
- 2013, Kwiecień12 - 2
- 2013, Marzec4 - 3
- 2013, Luty3 - 6
- 2012, Grudzień2 - 2
- 2012, Listopad4 - 2
- 2012, Październik10 - 7
- 2012, Wrzesień12 - 9
- 2012, Sierpień8 - 3
- 2012, Lipiec14 - 0
- 2012, Czerwiec19 - 0
- 2012, Maj14 - 0
- 2012, Kwiecień10 - 4
- 2012, Marzec10 - 0
- 2012, Luty2 - 0
- 2012, Styczeń2 - 5
- 2011, Grudzień3 - 0
- 2011, Listopad4 - 0
- 2011, Październik10 - 0
- 2011, Wrzesień12 - 0
- 2011, Sierpień6 - 0
- 2011, Lipiec12 - 0
- 2011, Czerwiec14 - 0
- 2011, Maj14 - 0
- 2011, Kwiecień11 - 0
- 2011, Marzec6 - 0
- 2011, Styczeń1 - 0
- 2010, Listopad1 - 0
- 2010, Październik3 - 0
- 2010, Wrzesień5 - 0
- 2010, Sierpień5 - 0
- 2010, Lipiec9 - 0
- 2010, Czerwiec11 - 0
- 2010, Maj11 - 0
- 2010, Kwiecień9 - 0
- 2010, Marzec10 - 0
- 2010, Luty2 - 0
- 2009, Listopad11 - 0
- 2009, Październik4 - 0
- 2009, Wrzesień7 - 0
- 2009, Sierpień10 - 0
- 2009, Lipiec7 - 0
- 2009, Czerwiec14 - 0
- 2009, Maj12 - 15
- 2009, Kwiecień13 - 13
- 2009, Marzec5 - 4
- 2009, Luty2 - 6
- 2009, Styczeń2 - 0
- 2008, Grudzień1 - 3
- 2008, Listopad12 - 7
- 2008, Październik5 - 8
- 2008, Wrzesień14 - 6
- 2008, Sierpień15 - 15
- 2008, Lipiec15 - 11
- 2008, Czerwiec17 - 24
- 2008, Maj18 - 34
- 2008, Kwiecień12 - 19
- 2008, Marzec10 - 19
- 2008, Luty5 - 6
- 2007, Grudzień1 - 4
- 2007, Październik8 - 0
- 2007, Wrzesień9 - 0
- 2007, Sierpień12 - 0
- 2007, Lipiec18 - 2
- 2007, Czerwiec11 - 0
- 2007, Maj15 - 0
- 2007, Kwiecień13 - 0
- 2007, Marzec8 - 0
- 2006, Wrzesień8 - 0
- 2006, Sierpień14 - 0
- 2006, Lipiec16 - 0
- 2006, Czerwiec13 - 0
- 2006, Maj15 - 2
- 2006, Kwiecień17 - 0
- 2006, Marzec4 - 0
- 2005, Wrzesień8 - 0
- 2005, Sierpień13 - 0
- 2005, Lipiec13 - 0
- 2005, Czerwiec13 - 0
- 2005, Maj13 - 0
- 2005, Kwiecień13 - 2
- 2005, Marzec7 - 0
- 2004, Wrzesień9 - 0
- 2004, Sierpień13 - 0
- 2004, Lipiec12 - 0
- 2004, Czerwiec11 - 0
- 2004, Maj14 - 0
- 2004, Kwiecień15 - 0
- 2004, Marzec5 - 0
- 2003, Październik1 - 0
- 2003, Wrzesień7 - 0
- 2003, Sierpień10 - 0
- 2003, Lipiec13 - 0
- 2003, Czerwiec12 - 0
- 2003, Maj14 - 0
- 2003, Kwiecień12 - 0
- 2003, Marzec2 - 0
- 2002, Październik1 - 0
- 2002, Wrzesień11 - 0
- 2002, Sierpień13 - 0
- 2002, Lipiec12 - 0
- 2002, Czerwiec10 - 0
- 2002, Maj13 - 0
- 2002, Kwiecień2 - 2
- DST 114.20km
- Czas 05:19
- VAVG 21.48km/h
- Sprzęt pożeracz kilometrów
- Aktywność Jazda na rowerze
Niezaprzeczalne oznaki wiosny. Udanin
Środa, 13 kwietnia 2022 · dodano: 13.04.2022 | Komentarze 0
Do tytułowych oznak należą dziś zaobserwowane na trasie:
- bociany na gniazdach (były nieco osowiałe, bo patrzyły nieprzytomnym wzrokiem na świat),
- bujne kwitnienie drzew i krzewów (kwiaty były w różnych kolorach: białe, żółte i różowe),
- ożywione wypełnienie przestrzeni przez owady,
- zapach lawendy (albo czegoś podobnego , dokładnie się na tym nie znam),
- ptasie recitale,
- wchodzące oziminy (już całkiem duże),
- moja pierwsza w sezonie jazda z chustką na głowie (zamiast czapki).
A więc wiosna! Aż wierzyć się nie chce, że na Wielkanoc znowu ma być ochłodzenie...
Dzisiejsza trasa:
Wałbrzych-Stare Bogaczowice-Dobromierz-Roztoka-Żółkiewka-Wieśnica-Goczałków-Lusina-Udanin-Gościsław-Łażany-Pastuchów-Bolesławice-Komorów-Pogorzała-Wałbrzych.
- DST 114.50km
- Czas 05:08
- VAVG 22.31km/h
- Sprzęt pożeracz kilometrów
- Aktywność Jazda na rowerze
Jakby lepsza forma. Teplice nad Metuji
Wtorek, 12 kwietnia 2022 · dodano: 12.04.2022 | Komentarze 0
Poranna
jazda do pracy mocno mnie zirytowała. Znowu trzeba było mieć kontakt z mrozem.
Jak długo można?! Termometr wskazał dwie kreski poniżej zera, ale wrażenie
zimna jakoś się potęgowało. Ubrany byłem solidnie, ale zamróz kąsał. W pracy
byłem po niespełna czterdziestominutowej jeździe. Trudy brnięcia w niskiej temperaturze
powetowałem sobie pod ciepłym prysznicem. Pan Jurek wreszcie się spisał i
naprawił. Gorące krople dodały mi otuchy i dobrze rozgrzały.
W
pracy jem obiad. Na godzinę przed wyjazdem podgrzewam sobie gotowe danie w
mikrofali. Pewnie nie jest to zbyt zdrowe, ale coś na ciepło warto zjeść przed
dłuższą trasą, a ja w pracy schabowych tłuc nie mogę. Dziś były gołąbki z
bułką. Smakowały dobrze.
Z
pracy urwałem się godzinkę wcześniej, czyli o 14:30. Nieco się rozebrałem, a
ciuchy schowałem do plecaka. Wymieniłem nawet grube i długie rękawiczki na
letnie. Dzień był słoneczny i nawet ładny. Temperatura w ciągu moich zmagań
wahała się w granicach 10-20 stopni. Wałbrzych sforsowałem dookoła i pociągnąłem
na podjazd przez dzielnicę Glinik, pierwszy raz w tym roku. Wspinaczka ma może
ze cztery kilometry, przy czym najtrudniejszy odcinek jest w środku. Trochę się
obawiałem, czy nie dopadną mnie jakieś objawy kardiologiczne (omdlenia), ale
tym razem obeszło się bez. Doszedłem do wniosku, że mnie tak zatyka po dłuższej
przerwie od roweru. Przez dłuższą przerwę rozumiem coś około tygodnia. Podjazd
zrobiłem z lekkim mozołem, ale nawet zgrabnie. Dalsza część jazdy też była po
terenie pofałdowanym, ale bez jakichś ekstremów. Na szczęście wiatr był
minimalny. Jechało mi się dobrze, gdzieś tam w zakamarkach organizmu wyczuwałem
dawną moc. To chyba dobry objaw i zachęta do dalszego kręcenia.
Pojechałem
do czeskiego miasteczka Teplice nad Metuji. Bardzo lubię odcinek wzdłuż rzeki
Metuje. Ostatnio został wyremontowany. Rzeka lawiruje po prawej stronie
(patrząc od kierunku mojej dzisiejszej jazdy), czasem widać ciekawe formy
skalne, które rozwijają w fantastyczne twory przyrody w położonym opodal
Skalnym Mieście.
Jakiś
czas temu pisałem o śmiertelnym wypadku rowerzysty w Zagórzu Śląskim. Naćpany
kierowca skosił go na zakręcie drogi. Dziś przejeżdżałem koło tego miejsca.
Kilkanaście wypalonych zniczy wyglądało ponuro. Rowerzysta był ze Świdnicy. Ostatnią
rzeczą, którą chyba widział w życiu był drogowskaz „Świdnica”, postawiony po
drugiej stronie drogi.
Do
domu dotarłem zupełnie za dnia i w niezłej kondycji. Teraz kąpiel i lulu, bo
jutro też dzień rowerowy…
Dzisiejsza
trasa:
Wałbrzych-Unisław
Śl.-Mieroszów-Zdonov-Teplice nad Metuji-Vernerovice-Mezimesti-Mieroszów-Unisław
Śl.-Rybnica Leśna-Głuszyca-Zagórze Śl.-Lubachów-Dziećmorowice-Wałbrzych
- DST 138.30km
- Czas 06:30
- VAVG 21.28km/h
- Sprzęt pożeracz kilometrów
- Aktywność Jazda na rowerze
Wesołe jest życie staruszka. Niemcza
Niedziela, 10 kwietnia 2022 · dodano: 10.04.2022 | Komentarze 0
Rano
patrzyłem przez okno jak przewalały się chmury. Było dziwnie: błękit, a za
chwilę zaciemnienie i opady. I znowu to samo. Miało być zimno, a więc ubrałem
się solidnie. Na początek, jeszcze w Wałbrzychu, wziąłem ten podjazd, na
których dopadło mnie lekkie zamroczenie. Tym razem wszedł bez takich
negatywnych niespodzianek. W plecaku dźwigałem dodatkowe odzienie i niebawem
wyciągnąłem z niego kurtkę, bowiem zaczęło padać. Opady towarzyszyły mi na
całej trasie. Był to deszczyk, ale częściej drobny śnieg, a czasem zamarznięta
krupa śnieżna. Pojawiały się na chwilę, by zaraz dać z powrotem szansę słońcu.
Ono nawet ładnie przygrzewało, ale zimny wiatr powodował uczucie wychłodzenia.
Jechałem zatem dalej w kurtce. Zdjąłem ją dopiero blisko domu, gdy
rozpoczynałem finalny podjazd.
No
ale wcześniej dotarłem do Niemczy. W mieście trwają prace remontowe w rynku.
Nareszcie! Miejmy nadzieję, że to stare i klimatyczne miasteczko w końcu jakoś
będzie wyglądało. Parę kilometrów kręciłem krajową Ósemką. W dzień powszedni
nie lubię nią jeździć, bo walą tamtędy całe stada ciężarówek. Dziś ich nie
było, no ale samochodów osobowych było sporo. W okolicach zjazdu na wieś
Przystronie jest tam knajpka, w której podają najlepszy żurek na świecie.
Przejeżdżając koło niej już miałem tam skręcić, bowiem na myśl o tym żurku
zrobiłem się głodny. W końcu jednak poniechałem konsumpcji i z pustym żołądkiem
pociągnąłem do Łagiewnik. Tutaj zjechałem z krajówki i wbiłem się pod srogi
przeciwny wiatr. Nie był aż tak absurdalny jak to doświadczyłem w ostatni
czwartek, ale też nieźle dał się we znaki.
W
kolejnej wiosce zatrzymałem się przy otwartym sklepie i kupiłem sobie dwie
słodkie bułki. Wymęczył mnie ten wiatr i musiałem w końcu coś spożyć, bo
powłóczyłem już nogami. Aby lżej mi szło pokonywanie wiatru, włączyłem sobie
muzykę. Była to zaiste dziwna mieszanka: Requiem Mozarta, Republika i Kabaret
Starszych Panów. Muzyki nie chciałem puszczać na całą parę, by jednak coś słyszeć.
Gwizdanie wiatru trochę ja przytłumiało.
Do
domu dotarłem po siedemnastej. Szybko przyrządziłem sobie obiadek, który
błyskawicznie zniknął z talerza. Potem nie wiedzieć kiedy, przy włączonym
telewizorze, pogrążyłem się w drzemce… Wesołe jest życie staruszka.
Dzisiejsza
trasa:
Wałbrzych-Olszyniec-Jez.
Bystrzyckie (tama)-Bojanice-Lutomia Dolna-Mościsko-Tuszyn-Uciechów-Dobrocin-Niemcza-Wilków
Wielki-Łagiewniki-Jaźwina-Jędrzejowice-Wirki-Kątki-Marcinowice-Klecin-Śmiałowice-Wierzbna-Bolesławice-Milikowice-Witoszó1) Dolny-Pogorzała-Wałbrzych
- DST 110.00km
- Czas 05:26
- VAVG 20.25km/h
- Sprzęt pożeracz kilometrów
- Aktywność Jazda na rowerze
Absurdalny wiatr. Jawor
Czwartek, 7 kwietnia 2022 · dodano: 07.04.2022 | Komentarze 8
Gdybym
dziś po raz pierwszy w życiu wybrał się na rowerową wycieczkę, to pewnie
drugiego razu by nie było. Absurdalny wiatr zabijał jakiekolwiek pozytywne
myślenie. Końcowe 50 kilometrów przebyłem chyba tylko dlatego, że moje
20-letnie doświadczenie rowerowych eskapad dawało mi wiarę w dotarcie do domu.
Na odcinkach płaskich rozwijałem prędkości 13-15 km/h. Na podjazdach jeszcze mniej.
Choć tutaj nie ma takiego oczywistego przełożenia, bo kręcenie pod górę z
reguły odbywa się pod zasłoną zdobywanego wzniesienia. Na zjazdach chyżość
docierała do 20 km/h. No oczywiście zawsze można rzec, że przecież pierwsza
część trasy była z wiatrem. No ale to się przeleciało szybko i bezboleśnie.
Uleciało z pamięci.
Rano
podreptałem do pracy. Było nawet ciepło, ale nad głową przewalały się brzydkie
chmurzyska. Coś tam zrobiono z łazienką. Można było wypluskać się w letniej
wodzie. Zawsze to postęp.
Prognozę
sprawdzałem na czterech portalach. Każdy mówił co innego. Tylko w kwestii
wiatru wszystkie były zgodne: miało sakramencko wiać. Różnice dotyczyły opadów:
tu już było pełne spektrum możliwości, od ciągłych dużych opadów, do ich braku.
Mocny wiatr jednak gonił i rozpędzał chmury i w sumie prawie nie zmokłem.
Prawie, bo już na ostatnich kilometrach jednak dopadł mnie deszcz. Padał prawie
poziomo, tak nim chłostał wiatr.
No
dobra, do domu jakoś dotarłem. Ale nieźle wycieńczony. Jako dobrą rzecz można
wskazać, że nie dręczyły mnie ani omdlenia, ani skurcze. Licznik pokazał
średnią prędkość 20,18 km/h. Coś strasznego!
Teraz
wyglądam przez okno i widzę mocne opady. Jak dobrze być w domu!
Dzisiejsza
trasa:
Wałbrzych-Struga-Stare
Bogaczowice-Dobromierz-Kłaczyna-Roztoka-Zębowice-Jawor-Mściwojów-Targoszyn-Graniczna-Strzegom-Stanowice-Nowy
Jaworów-Milikowice-Witoszów Dolny -Wałbrzych
- DST 118.50km
- Czas 05:43
- VAVG 20.73km/h
- Sprzęt pożeracz kilometrów
- Aktywność Jazda na rowerze
Słabość organizmu. Sobótka
Środa, 6 kwietnia 2022 · dodano: 06.04.2022 | Komentarze 0
Miała
być zima i była. W piątek napadało tyle śniegu, że nie powstydziłby się styczeń
i luty. Mróz też nie próżnował. Próżnowałem zatem ja. W niedzielę nawet
myślałem, żeby się gdzieś przewietrzyć, ale w końcu dałem spokój.
Dziś
wziąłem sobie wolne. Miałem wcześnie rano wyruszyć na nieco dłuższą trasę i
wrócić pociągiem. Kierunek miał być z wiatrem… No ale dopadło mnie lenistwo. Barłożyłem
do dziewiątej. Miał być ładny dzień, ale za oknem przewalały się chmury i
siąpiło. Już nawet w głowie kluła mi się myśl, by kontynuować to lenistwo, ale
nie. W końcu mocno po dziesiątej wyruszyłem na trasę zastępczą. W Wałbrzychu od
razu puściłem się na podjazd. Robiłem go wielokrotnie i nie jest on jakimś
wielkim wyzwaniem. Dziś jednak dał mi się we znaki. Na końcu górki oddychałem
ciężko, przed oczami kręciły mi się mroczki. Wiedziałem, że jeśli nie stanę, za
chwilę zemdleję. Miałem tak parę razy. Pierwszy raz na pierwszej jeździe –
dawno, dawno temu, w 2002 roku. Wtedy zbagatelizowałem ten objaw i rzeczywiście
zemdlałem. Wpadłem do rowu z wodą. To mnie ocuciło. Potem jeszcze może ze trzy
razy podczas moich jazd czułem, że coś takiego się dzieje. Wówczas nauczony
doświadczeniem, przystawałem. Tak też zrobiłem dzisiaj. Pomogło. Dalej już
jechałem normalnie. Normalnie, nie licząc kiepskiego tempa. Jeszcze w
Wałbrzychu wzmógł się deszcz. Padało na całego. Założyłem kurtkę i pokręciłem
dalej. Trochę kląłem na to omdlenie, ten deszcz i swoje problemy. Może i
pomogło. Po półgodzinie opady ustały i dalsza jazda odbywała się bez
niepotrzebnej wilgoci.
Naciskając
na pedały myślałem sobie, co naprawdę może przedwcześnie zakończyć jazdę. Jakie
stany organizmu mogą to spowodować? Doszedłem do wniosku, że dwa: skurcze
(jeśli słabe są nogi) i omdlenie, ale takie poważne (gdy wysiadają płuca).
Reszta to fraszka, bóle, podjazdy, wiatr, to wszystko jest do pokonania.
Trasa
moja nie była górzysta, ale jakieś hopki można byłoby na niej wskazać. Jak
zwykle początek miałem z wiatrem, a drugą część pod wiatr. Z tym, że różnica
była tak, iż najpierw wiało 5 m/s, a później 10-12. Ostatnie 40-50 kilometrów
to było mocne rzeźbienie pod srogi wicher. No ale przecież skurcze i omdlenia
mnie nie atakowały. Można było jechać.
We
wsi Garncarsko zatrzymałem się przy monumencie ku czci Armii Czerwonej. Prosta
biała kolumna z czerwoną gwiazdą i jakimś napisem. Napis był nieczytelny, bo
zalano go czerwoną farbą, jak i zresztą pół obelisku. Zastanawiałem się, czemu
wcześniej nie usunięto tego koszmarnego obrazu zakłamanej historii. Teraz
pewnie wreszcie w całym naszym kraju wysadzi się te „pomniki” w powietrze.
Jechałem
na pożywnym śniadaniu, ale po walec z tym wiatrem poczułem wilczy głód. Kupiłem
sobie słodką bułkę i na niej dotarłem już do domu. Ostatni podjazd z Pogorzały
też był pod wiatr. Oj, ciężko się brnęło…
Dzisiejsza
trasa:
Wałbrzych-Olszyniec-Jugowice-Jez.
Bystrzyckie
(tama)-Bojanice-Mościsko-Książnica-Wiry-Sobótka-Garncarsko-Maniów-Domanice-Śmiałowice-Wierzbna-Bolesławice-Milikowice-Komorów-Pogorzała-Wałbrzych
- DST 108.90km
- Czas 05:07
- VAVG 21.28km/h
- Sprzęt pożeracz kilometrów
- Aktywność Jazda na rowerze
Czekając na zimę. Marcinowice
Wtorek, 29 marca 2022 · dodano: 29.03.2022 | Komentarze 0
Na
początku parę słów o awarii hamulca, która przydarzyła mi się na poprzedniej
jeździe. Mój kolega serwisujący rower spisał się wyśmienicie. Wczoraj mu go
podstawiłem, a on od razu się nim zajął. Okazało się, że złamała się sprężyna i
nie było szansy hamulec naprawić. Na szczęście kolega miał nowy i mi go
wstawił. Kosztowało mnie to 150 zł, ale było warto. Wszystko się psuje i trzeba
wymieniać. Ja na poprzednim hamulcu przejechałem od początku swej jazdy na
szosówce, czyli jakieś 180 tysięcy kilometrów. Wystarczy…
Po
zmianie czasu poranek wydał mi się nieco ciemny. Dzień też był pochmurny i to
wpływało na wrażenie mniejszej widoczności. Po włączeniu światełek wyruszyłem
do pracy. Dotarłem do niej bez przygód i o zamierzonym czasie. Powoli
przyzwyczajam się do zimnej wody w łazience, bo jakoś firma nie garnie się do
zainwestowania w nową termę. Cóż, zimna woda zdrowia doda.
Zwolniłem
się godzinę przed czasem, czyli o 14:30. O ciepłocie poprzednich dni można było
tylko pomarzyć. Idzie na zmianę pogody. Było dość pochmurnie i wietrznie. Nawet
zrosił mnie parę razy niegroźny deszczyk. Ciepłe ubranie na grzbiecie
oczywiście się przydało. W środkowym odcinku jazdy brnąłem pod mocny wiatr. Na
szczęście ostatni podjazd ze Świdnicy do Wałbrzycha przez Pogorzałę był już lekkim
wiatrem w plecy. Jeszcze z dziesięć razy zrobię ten podjazd i może dojdę do
jakiej formy.
Niestety
prognozy na najbliższe dni są fatalne. Wraca zima. U mnie ma być spory śnieg,
mróz w dzień i w nocy oraz brak słońca. Mając to w głowie patrzyłem na roślinną
wegetację, która ostatnio eksplodowała zielenią. Wszystko to zetnie mróz.
Absurdalny atak zimy jakoś skojarzył mi się z absurdalnym atakiem Rosji na
Ukrainę. Trudno zrozumieć współczesny świat, tak na polu meteorologii jak i
polityki. A więc kiedy znowu na rower?
Dzisiejsza
trasa:
Wałbrzych-Dziećmorowice-Lubachów-Bojanice-Piskorzów-Bratoszów-Mościsko-Jaźwina-Wiry-Marcinowice-Niegoszów-Świdnica-Pogorzała-Wałbrzych
- DST 120.90km
- Czas 05:40
- VAVG 21.34km/h
- Sprzęt pożeracz kilometrów
- Aktywność Jazda na rowerze
Skrócona jazda. Broumov
Niedziela, 27 marca 2022 · dodano: 27.03.2022 | Komentarze 0
Najpierw prawie 50 kilometrów jechałem na zaciśniętych szczękach tylnego hamulca. Dziwiłem się, co mi tak ciężko idzie, nawet już wykluła się mi teoria, że ciągnę pod wiatr. No ale wiatru nie było. Gdy stanąłem, by zbadać swój rower, od razu zobaczyłem na tylnych widełkach czarny proszek. Jak się okazało, było to zmielone tworzywo szczęk. Każdy nacisk na manetki powodował, że szczęki dochodziły do obręczy, ale już się nie odbijały. Po zakręceniu tylnym kołem, robiło ono może jedną ósmą obrotu...Pomajtlowałem trochę przy lince i sprężynie odbojnika, ale efektem tego było wyłamanie się linki z manetki. Nie miałem przy sobie żadnych narzędzi, by rozebrać manetkę. Zresztą nie mam ku temu wielkich zdolności. Od tego czasu jechałem zatem bez tylnego hamulca. Najpierw od razu chciałem zawrócić do domu, ale później postanowiłem zrobić pętlę do Czech, tak jak pierwotnie zamierzałem, tylko znacznie mniejszą.
Dzień był nad wyraz piękny. Jak już kręciłem bez zbędnego obciążenia, poczułem od razu różnicę. W razie potrzeby hamowałem przednim. To jednak jest dość ryzykowne, bo nie można tego robić zbyt dynamicznie. Także raczej kiepska byłaby szansa gwałtownego zatrzymania się. Dlatego na zjazdach nie rozpędzałem się zbytnio. Z początku byłem jakby trochę wyczulony, potem jakoś poszło. Skróciłem trasę o jakieś 30-40 kilometrów, aby uniknąć jazdy na Honske sedlo. Tam zjazd jest bardzo ostry i można byłoby podciągnąć nawet pod 80 km/h. Prawdę mówiąc w głowie przed wyjazdem kiełkowała mi myśl, czy aby nie uda się pobić rekordu prędkości. Ale, nie, może innym razem. Na sprawnym rowerze. Z trasy zadzwoniłem do mojego kolegi-serwisanta i umówiłem się na jutro. Nie lubię w niedzielę zawracać ludziom gitary, ale to była wszakże pilna sprawa.
Jako się rzekło, dzień był milutki. Słońce, błękit i te sprawy. Wczoraj u mnie wieczorem i w nocy padało, a więc drogi rano były jeszcze mokre. Słońce wszakże szybko rozprawiło się z wilgocią. Ubrałem się już lżej. Co prawda nie miałem na sobie kostiumu z łusek (bo skąd go niby wziąć?), ale ciuchy dobrałem całkiem dobrze. Na głowę wsadziłem sobie jeszcze czapkę, ale była ona znacznie cieńsza niż dotychczas przeze mnie używana. Po raz pierwszy w roku - krótkie rękawiczki i letnie skarpetki. W czeskim Mezimesti przystanałem w knajpie Zahradka i tam spożyłem obiad: knedliki z gulaszem wołowym i Primator. W woreczku miałem korony czeskie: banknot 100-koronowy i moniaki, które wczoraj gdzieś tam wyszukałem w swoich zakamarkach. Pieniądze starczyły na zapłatę rachunku i nawet pokaźny napiwek...
Do domu dotarłem około siedemnastej. Podziwiałem dzień, który wcale nie zamierzał się kończyć. Rower wepchnąłem do samochodu, by jutro rano mieć już mniej roboty.
Dzisiejsza trasa:
Wałbrzych-Pogorzała-Burkatów-Jez. Bystrzyckie (tama)-Jugowice-Głuszyca-Rybnica Leśna-Mieroszów-Mezimesti-Broumov-Hyncice-Mezimesti-Mieroszów-Kochanów-Grzędy-Czarny Bór-Boguszów-Gorce-Wałbrzych.
- DST 104.70km
- Czas 04:50
- VAVG 21.66km/h
- Sprzęt pożeracz kilometrów
- Aktywność Jazda na rowerze
Pozytywne emocje. Mezimesti
Czwartek, 24 marca 2022 · dodano: 24.03.2022 | Komentarze 2
Powoli
wdrażam się do swoich porannych jazd ku swej fabryce. Wstaję już za dnia i po
małej półgodzince jestem na rowerze. Dobrze byłoby, gdyby odeszły od nas te
mrozy. Na razie jednak rankiem trzymają. Dziś mój termometr w liczniku pokazał
minus dwa stopnie. Ubrałem się nieco lżej niż poprzednio, ale nie zmarzłem, bo
mocniej pokręciłem. Do pracy dotarłem w czasie poniżej 40 minut. Bez szału, ale
przyzwoicie. Zwłaszcza że jak już wcześniej zaznaczyłem co najmniej minutę
tracę pokonując ostatni odcinek, wielkie dziury na ulicy Ogrodowej. Znowu
przepluskałem się w zimnej wodzie, bo fabryczną łazienkę dopadła większa
awaria. Podobno wezwano już fachowców, tylko kiedy będą…
Zwolniłem
się o 13:30. Mam jeszcze sporo nadgodzin, a więc trzeba to wykorzystać. W
przyszłym tygodniu już będzie po zmianie czasu i będę mógł ograniczyć czas
zwolnienia do godziny. Dzień znowu był piękny. Słońce i błękit. Może wiatr był
za duży, ale przecież nie można mieć wszystkiego na raz. Ciepłota dnia wywołała
we mnie taką oto refleksję, że warto byłoby sprawić sobie na drugą część jazdy
jakieś cieńsze ubranko. W długiej bluzie, ciepłych rękawicach i czapce na
głowie nieco się przegrzewałem. Jak już wiele razy napisałem, lubię ciepło, ale
dziś było go za dużo. Wszystko jest do zrobienia.
Moja
dzisiejsza trasa była raczej trudna. Było sporo pagórków, a niektóre podjazdy
śmiało można byłoby nazwać wymagającymi. No tak, trzeba stawiać przed sobą
coraz cięższe przeszkody. Organizm trochę się buntował przed nadmiernym
wysiłkiem, ale jakoś go okiełznałem. Doszedłem do wniosku, że na początku
bieżącego sezonu z pewnością silniejsze mam nogi niż płuca. Kończyny dolne
kręciły w dobrym tempie, a płuca niestety ledwo za nimi podążały. Może jednak
ten covid i mnie dopadł? Ogólnie rzecz ujmując, poczułem nieco lepszą formę. Z
dziwnym pozytywnym entuzjazmem i radością witałem początek sezonu. Mimo upływu
lat, zawsze tak mam. Wiosna, dłuższy dzień, świeższe powietrze, strzelające pąki
na drzewach – wszystko to sprawia, że chce mi się żyć. I jeździć na rowerze. To
chyba dobrze?
Dziś
na chwilkę zawitałem do Czech. Miasteczko Mezimesti kojarzy mi się z moimi
rowerowymi początkami, które miały miejsce 20 lat temu. No ale do tej rocznicy
jeszcze miesiąc z okładem. Patrzyłem na te miejsca i wydały mi się one
dokładnie takie same jak tyle lat temu. Ciekawe czy dam radę tu zawitać za
kolejne 20 lat? Szansa mała, ale zawsze…
Dzisiejsza
trasa:
Wałbrzych-Struga-Stare
Bogaczowice-Jaczków-Kamienna Góra-Krzeszów-Kochanów-Mieroszów-Mezimsti-Viznov-Nowe
Siodło-Mieroszów-Rybnica Leśna-Głuszyca-Olszyniec-Wałbrzych
- DST 105.70km
- Czas 04:45
- VAVG 22.25km/h
- Sprzęt pożeracz kilometrów
- Aktywność Jazda na rowerze
Owady podniosły skrzydła do lotu. Mietków
Wtorek, 22 marca 2022 · dodano: 22.03.2022 | Komentarze 0
Dziś
pracę skończyłem około trzynastej. Mogłem się urwać, bo pracowałem poza swoją
centralą. Rano wyjechałem nieco wcześniej, bo około 6:30. W plecaku dźwigałem
cywilne ubranie, buty i parę drobiazgów, by jakoś wyglądać.
Poranek
był mroźny, temperatura spadła do minus trzech stopni. Miałem do zrobienia
tylko parę kilometrów, a więc jakoś poszło. Dzielnie spełniałem swoje służbowe
obowiązki i z lubością patrzyłem jak dzień powoli łapie ciepłotę, nagrzewa się.
Słońce pięknie pracowało, a świat napełniał się przejrzystością i błękitem. Tylko
wypatrywałem, kiedy mogę wreszcie wyjechać. Udało się to przed trzynastą.
Na
grzbiecie dźwigałem prawdziwie zimowe odzienie. Grzałem się mocno, ale oprócz
polarowego komina i spodniej bluzy nic za bardzo nie mogłem zdjąć. Tremometr najpierw
pokazywał piętnaście stopni, by koło trzeciej wykazać maksimum, ponad
dwadzieścia. Najlepszym wskaźnikiem kroczącej wiosny są latające owady. Dziś były
ich całe masy. Muchy dwa razy z impetem odbiły się od moich okularów, a raz
nawet spostrzegłem pląsającego motyla. Oj, idzie ku dobremu. Co prawda gdzieś
tam przebąkują o powrocie zimy na koniec marca, ale ja w to nie wierzę.
Tak
oto dobrze mi się jechało. Forma co prawda jeszcze mizerna, ale widać symptomy
jej poprawy. Ostatni podjazd z Lubachowa do Wałbrzycha zrobił się niejako sam.
Podziwiałem na nim piękne widoki. Człowiek oswojony z nimi, jakoś się tym nie
podnieca i ich nie opisuje. Zatem teraz dwa zdania. Jedzie się pod górkę (jak
to na podjeździe), ale niezbyt ostro. Przez las, mając po obu stronach
poszarpane zbocza. Po lewej stronie pomyka górski strumyk. A wszystko to jest
wypełnione intensywnym zapachem żywicy i ptasimi piosenkami. Uroda.
Dzisiejsza
trasa:
Wałbrzych-Pogorzała-Milikowice-Bolesławice-Pastuchów-Żarów-Mrowiny-Imbramowice-Buków-Dzikowa-Mietków-Chwałów-Domanice-Pszenno-Jagodnik-Świdnica-Bystrzyca
Górna-Lubachów-Dziećmorowice-Wałbrzych.
- DST 153.50km
- Czas 06:52
- VAVG 22.35km/h
- Sprzęt pożeracz kilometrów
- Aktywność Jazda na rowerze
Symetria jazdy. Strzelin
Niedziela, 20 marca 2022 · dodano: 20.03.2022 | Komentarze 0
Wyjechałem
nieco po dziewiątej. Jakoś nie mogę się zmobilizować, by zrobić to wcześniej. Dzień
był ładny, słoneczny, ale jednak chłodny. Znowu w głównej roli wystąpił wiatr,
który wyziębiał i rozdawał karty na trasie. No ale przynajmniej sprawiedliwie.
Gdy tak go obserwowałem, uświadomiłem sobie dziwną symetrię mojej jazdy. Oto na
początku i na końcu były istotne podjazdy (w środku raczej płasko), temperatura
też od niskiego poziomu wznosiła się, by pod koniec opaść (jej zakres to od 5
do 15 stopni), no i wreszcie ten wiatr. Dokładnie do połowy trasy hamował, a
potem już pomagał. Rzadko zdarza się taka sinusoida. Poza tym jakoś tak wypada,
że zwykle na początku jadę z wiatrem, a potem się moruję. Dziś było odwrotnie.
Na moim nawrocie na rondzie w Strzelinie dostałem podmuchy w plecy, a wcześniej
było biednie. Były długie odcinki, że na płaskim ledwo dochodziłem do 20 km/h.
Jako ciekawostkę mogę podać zauważone przeze mnie dane z początku trasy, ze
zjazdu do Olszyńca. Jest całkiem stromy i bez problemu szusuje się tam ponad 50
km/h. Dziś wiatr wyhamował mnie tam tak znacznie, że licznik nie wskazał nawet
40.
Na
trasie spożyłem batona, a później rogala z kiełbasą. Pani w sklepie powiedziała
mi, że za tego rogala mi już nie policzy. Nie wiem dlaczego. Może dlatego, że
był wczorajszy, a może mój mizerny wygląd wzbudził w niej litość. Tak czy owak,
rogal pomógł. Dodatkowe kalorie podniosły moje morale. Ostatni podjazd ze Świdnicy
przez Pogorzałę poszedł mi nadspodziewanie dobrze. Przez Świdnicę przejechałem
koło mojego poprzedniego mieszkania. Nieco mnie to wprawiło w melancholijny
nastrój. Lepiej mieszało się w Świdnicy… Może znowu się do niej przeniosę?
Wczoraj
trochę straszyli śniegiem, ale ani gram nie spadł. Wykorzystali to kolarze,
którzy licznie wypełzli z domów. Machaliśmy sobie przyjaźnie. Do domu dotarłem
o przyzwoitej porze. Obita ręka ciągle wygląda kiepsko, ale wcale nie boli. Nadchodzi
nowy tydzień. Już planuję następne jazdy. Pogoda ma być dobra.
Dzisiejsza
trasa:
Wałbrzych-Olszyniec-Jez.
Bystrzyckie (tama)-Bojanice-Lutomia Dolna-Mościsko-Tuszyn-Jaźwina-Łagiewniki-Karczyn-Strzelin-Zielenice-Piotrków
Borowski-Jordanów Śl.-Nasławice-Sobótka-Biała-Marcinowice-Gruszów-Niegoszów-Świdnica-Pogorzała-Wałbrzych.