Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi RODDOS z miasteczka Wałbrzych. Mam przejechane 313086.90 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.66 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy RODDOS.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dobrze wykorzystany dzień urlopu. Przełęcz Srebrna

Środa, 10 sierpnia 2022 · dodano: 10.08.2022 | Komentarze 0

Wczoraj w pracy zrobiłem prawie dwie dniówki. Cóż, przeróżne akcje. Do domu wróciłem około 22 wypruty z chęci do jakiejś innej aktywności. Dziś odebrałem nadpracowane godziny. Oczywiście z tą myślą, że pojadę na rower. Kiedy jednak wstałem koło ósmej, szukałem w głowie pretekstu, by jednak dać sobie siana. Byłem dalej podmęczony. Zjadłem śniadanie, wypiłem kawę. Diabeł dalej kusił perspektywą nieróbstwa. Ale gdy przez okno zobaczyłem piękne słońce, pogoniłem te złe demony.

W trasę wyjechałem po jedenastej. Już pierwsze metry na rowerze przekonały mnie, że podjąłem dobrą decyzję. Dzień był piękny, a nogi spragnione kręcenia. Słońce cudnie oświetlało nasz glob, przynajmniej w mojej okolicy, bo pewnie na drugiej półkuli trwała noc. No ale o to mniejsza.

Pojechałem na dość długą i wymagającą trasę. Przez pobliskie mi góry, najpierw Wałbrzyskie, potem Sowie. Forma nawet dopisywała, podjazdy wchodziły sprawnie, zjazdy z uśmiechem na ustach. Strawersowałem też Czechy. Zapobiegliwie wziąłem korony i w swojej ulubionej knajpie u Bartosa w Otovicach spożyłem obiad. Tym razem nie były to knedliki, lecz kotlet świniowy. Po czesku rizek. Mówiąc na marginesie, w Polsce lepiej to się robi. Ale nie grymaśmy, człowiek głodny wszystko zje. Kalorie się przydały, bo czekał mnie podjazd na Przełęcz Srebrną. Od Nowej Rudy jedzie się tam interwałowo, po kiepskich wybitych i dziurawych drogach. Ostateczny wznios jest niezbyt długi, lecz dość ostry. W Srebrnej Górze remontują drogę. Najpierw był zatem ostry zjazd po sakramenckich dziurach, potem po wrednej kostce. Jest tam naprawdę prawie pionowo w dół, ale niestety nie można się swobodnie puścić, bo zakończyłoby to się pewnym upadkiem. A więc trud podjazdu nie został nagrodzony miłym zjazdem. Nawet się tym nie przejmowałem, z radością powitałem lepszą nawierzchnię już pod koniec Srebrnej Góry.

Do domu dotarłem po dziewiętnastej. Tutaj czekało mnie już wcześniej zaplanowane zajęcie. Oto musiałem zmienić opony w swoim drugim rowerze, Starym Zdechlaku. Do tej pory miał on założone grube i masywne laczki, które postanowiłem wymienić na coś bardziej „slick”. Odpowiednie opony miałem już kupione. Pół godzinki pracy i rzecz została zrobiona. Teraz już mój rower wyprawowy jest w pełni przygotowany do wyjazdu. A on za tydzień z małym haczykiem. Zdechlaka jeszcze wypróbuję na najbliżej jeździe i skalibruję wstępnie ustawiony licznik.

Teraz wreszcie czas na kolację. W brzuchu burczy…

Dzisiejsza trasa:
Wałbrzych-Pogorzała-Burkatów-Lubachów-Jez. Bystrzyckie (tama)-Jugowice-Głuszyca-Grzmiąca-Unisław Śl.-Mieroszów-Mezimesti-Ruprechtice-Hyncice-Broumov-Otovice-Tłumaczów-Nowa Ruda-Wolibórz-Przełęcz Srebrna-Srebrna Góra-Rudnica-Ostroszowice-Bielawa-Pieszyce-Bojanice-Lubachów (po raz drugi)-Złoty Las-Wałbrzych




Ulubiona krajówka. Teplice nad Metuji

Poniedziałek, 8 sierpnia 2022 · dodano: 08.08.2022 | Komentarze 0

Ranek był chłodny. Zupełnie jak nie latem. Termometr pokazał siedem stopni. Byłem ubrany na krótko, a więc kapkę przemarzłem. Do pracy dojechałem w średnim czasie. Ostatni mój odcinek dojazdowy przez ulicę Ogrodową wygląda coraz gorzej. Trwają tam wielkie prace budowlane i ciężarówki zniszczyły asfalt. Jedzie się jak po zbombardowanym terenie. W pracy z lubością wygrzałem się pod strumieniem ciepłej wody.

Jakoś nie chciało mi się za bardzo pracować, a więc zwolniłem się o czternastej. Mam dużo godzin na plusie, a więc warto zacząć je odbierać. Pewnie intensywniej zacznę to robić od września, kiedy ubytek dnia stanie się wyraźny.

Pojechałem do Czech. Z Wałbrzycha wyjechałem przez Strefę, a dalej podjazdem przez ulicę Niepodległości. Ciągle robią tam drogę. Utworzono wahadło na dość długim odcinku. Nikt chyba nie uwzględnił, że mogą tam jeździć rowerzyści i zielone światło trwa krótko. Na końcu wahadła prawie by mnie rozjechał autobus. Jego kierowca jakoś nie był w stanie zrozumieć, że na rowerze pod górę jedzie się ciut wolniej i pakował się na mnie. Cóż, musiałem mu ustąpić. Popukałem się tylko w głowę.

Jeśli można naznaczyć krajówki przyjazne dla rowerzystów, to z pewnością ostatni odcinek drogi nr 35 tak można określić. Mam na myśli jej część od Wałbrzycha do czeskiej granicy. Dziś nią znowu jechałem, po raz chyba tysięczny. Bardzo ją lubię. Może dlatego, że wiodła tamtędy moja pierwsza rowerowa wycieczka, a może dlatego, że jest tam spokojnie i cicho.

W Czechach też się miło jeździ. Nikt nie wymusza i nie atakuje rowerzystów. A przy okazji można zjeść knedliki. Ja dziś tam nic nie jadłem, bo obiad wrąbałem w pracy. Jak zwykle było to danie ze słoika. No ale było pożywne i nawet smaczne. Braki kaloryczne odrobiłem w domu.

Dzisiejsza trasa:
Wałbrzych-Nowy Julianów-Wałbrzych (Glinik)-Unisław Śl.-Mieroszów-Zdonov-Teplice nad Metuji-Bohdasin-Mezimesti-Mieroszów-Rybnica Leśna-Głuszyca-Jugowice-Jez. Bystrzyckie (tama)-Lubachów-Złoty Las-Wałbrzych




Zmienione plany. Jordanów Śl.

Sobota, 6 sierpnia 2022 · dodano: 06.08.2022 | Komentarze 0

Po upałach dziś było średnio dwadzieścia stopni mniej niż wczoraj. W nocy przetoczył się front burzowy i deszczowy. Padało też rano, tak gdzieś do godziny 9-10. Chwilę odczekałem, by obeschło i wytoczyłem się z domu po jedenastej. Pierwotny plan jazdy musiałem zaniechać i wybrałem się na krótszą przejażdżkę. Pod spód założyłem bluzę z długim rękawem. Przydała się, bowiem termometr wskazywał na początku 16 stopni. Było przy tym chmurnie i wietrznie. Drogi w wielu miejscach były jednak mokre i pokryte śliskim błotem roślinnym. Na zjazdach musiałem uważać i raczej trzymałem ręce na klamkach.

Na drogach widziało się rowerzystów niewielu. Pewnie hurmem wyruszą jutro, bo na niedzielę zapowiadana jest znacznie lepsza pogoda. Ja jednak jutro nie roweruję. Mam sporo innych rzeczy na głowie.

Najpierw planowałem zabrać plecak i wsadzić do niego kurtkę przeciwdeszczową. Chmury były zaiste szpetne. Prognozy były wszakże pomyślne. Zapowiadano poprawę aury z godziny na godzinę. No i faktycznie tak było. Ociepliło się, wyszło słońce, a temperatura podskoczyła do 25 stopni. Parę razy miałem ochotę zdjąć bluzę, ale w końcu tego nie zrobiłem. Po nie za bardzo miałbym gdzie ją schować, a po drugie – przecież lubię ciepełko.

W czasie jazdy dwa razy przystanąłem przy sklepach. Kupiłem coś do picia no i coś do przegryzienia. Zadowoliłem się słodką bułką i Grześkiem. Do Wałbrzycha po raz któryś z rzędu wróciłem podjazdem przez Pogorzałę. Już go jadę prawie jak po płaskim. No ale trzeba będzie jednak zaliczyć jakąś odmianę.

Dzisiejsza trasa:
Wałbrzych-Olszyniec-Jez. Bystrzyckie (tama)-Bojanice-Mościsko-Jaźwina-Łagiewniki-Białobrzezie-Jordanów Śl.-Nasławice-Sobótka-Maniów-Domanice-Klecin-Wilków-Pszenno-Świdnica-Pogorzała-Wałbrzych-Nowy Julianów-Wałbrzych




Zakusy na zakosy. Dzierżoniów

Czwartek, 4 sierpnia 2022 · dodano: 04.08.2022 | Komentarze 0

Poranna jazda do pracy zakończyła się w dobrym czasie. Było ciepło, ale oczywiście nie gorąco. Skwar pojawił się po południu. Było w okolicach 36 stopni. Po raz kolejny okazało się wszakże, że dobrze znoszę upały. Trzeba tylko pić, a żadne przykrości się nie przytrafią.

Pojechałem do Dzierżoniowa. Jednakże wybrałem mocno boczne trasy, zarówno tam, jak i z powrotem. Dzięki tym zakosom zyskałem ze trzydzieści kilometrów. No ale po co się spieszyć? Do domu można dojechać u skraju dnia.

Tak czy owak, upał był dojmujący. Słońce prażyło jakby chciało wypalić naszą biedną planetę. W dodatku był spory wiatr. Walka z dwoma żywiołami była momentami ciężka. No ale co zrobić? Jechać trzeba było, by dotrzeć do domu.

Po drodze patrzyłem na żniwa. Maszyny rolnicze hulały na drogach. Zboża w większości są już zżęte. Na polach widać ścierniska, bele lub kostki słomy, a nawet w niektórych miejscach już ziemię po zaoraniu. Początek sierpnia zwiastuje powolne kroczenie ku końcowi rowerowego sezonu. Taka konkluzja jakoś mnie zmartwiła. Czasem popadam w takie schyłkowe nastroje. Jako przeciwwagę tym ponurym myślom wysunąłem kontrmyśl. Oto niebawem wyruszam na daleką rowerową wyprawę. I tego się trzymajmy.

Dzisiejsza trasa:
Wałbrzych-Dziećmorowice-Bojanice-Piskorzów-Dorotka-Pieszyce-Dzierżoniów-Mościsko-Tuszyn-Jaźwina-Wiry-Kątki-Marcinowice-Klecin-Wierzbna-Bagieniec-Bolesławice-Tomkowa-Milikowice-Pogorzała-Wałbrzych




Kolejny ładny dzień. Udanin

Wtorek, 2 sierpnia 2022 · dodano: 02.08.2022 | Komentarze 0

Sierpień zaczyna się ładnie. Do tej pory jakoś tak się składało, że początek miesiąca wróżył o jego całym przebiegu. Może i tym razem się spełni. Na polach żniwa. Już większość zbóż zebranych, pozostały ścierniska. Dziś przejeżdżałem koło takiego, ale niestety ktoś je podpalił. Ogień szalał, a gęsty dym walił prosto w niebo. Była już straż pożarna, która starała się ugasić żywioł.

Dzisiejsza trasa:
Wałbrzych-Stare Bogaczowice-Dobromierz-Roztoka-Żółkiewka-Goczałków-Lusina-Udanin-Gościsław-Łażany-Pastuchów-Jaworzyna Śl.-Milikowice-Pogorzała-Wałbrzych-Nowy Julianów-Wałbrzych




Góry Sowie forever. Przełęcz Jugowska-Broumov

Niedziela, 31 lipca 2022 · dodano: 31.07.2022 | Komentarze 0

Gdyby ktoś chciał wczoraj kręcić wiarygodne sceny do filmu o biblijnym potopie, miałby doskonałą okazję. Lało cały dzień, a opady były naprawdę obfite. Znając prognozy pogody, raczej nie pchałem się do jazdy. Myślałem tylko o swoim koledze z pracy, który w ramach pielgrzymki rowerowej kręcił do Częstochowy. Miał dobrą okazję do pokuty za wszelkie grzechy.

Dziś była zupełnie inna gadka. Deszcze odeszły, przejaśniło się i wyszło piękne słońce. No więc grzechem było nie jechać. Podobnie pomyśleli pewnie liczni rowerzyści, którzy rzucili się na drogi. Z domu wyjechałem późno, bo mocno po dziesiątej.

Początek miałem z wiatrem. Jechało się bosko (jeśli mamy pozostać przy nadprzyrodzonej symbolice). Drogi były jeszcze mokre, ale szybciutko schły od słońca i wiatru. Trasa pomiędzy Bystrzycą Górną a Bojanicami ciągle była oznaczona jako zamknięta, ale wbiłem się tam i zaliczyłem nowiutki świeżutki nieprzetarty asfalcik.

Wybrałem się w Góry Sowie, na swój ulubiony podjazd na Przełęcz Jugowską. Do podnóża przełęczy dotarłem mocno okrężną drogą. Z wiatrem warto nastukać trochę więcej kilometrów. Sam podjazd wjechałem całkiem sprawnie. Mogłem zagłębić się w rozważania filozoficzne. Oto dwóch kolarzy na podjeździe mnie łyknęło, a ja z kolei wyprzedziłem tylko jednego. Filozofia: lata lecą, forma spada. No ale jakoś się jeździ. Zjechałem za to błyskawicznie do Nowej Rudy i dalej do Czech. Tutaj wiatr się wzmógł i niestety skierował swoje ostrze przeciwko mnie. Jechało się kiepsko. Ze czterdzieści kilometrów brnąłem pod krzepkie podmuchy. Na liczniku z rzadka pojawiała się prędkość 20 km/h. No ale co zrobić? Tak to już bywa na rowerowych szlakach.

W Czechach pierwotnie zamierzałem zjeść obiad. Głód jednak mnie nie morzył i o pustym żołądku dotarłem do domu. Do Wałbrzycha dojechałem też lekko klucząc, przejechałem przez Szczawno Zdrój (lekko bokiem) i przez wałbrzyską Piaskową Górę, przez którą rowerem nie jeździłem od lat. Do wora wpadło zatem parę nadmiarowych kilometrów. Teraz czuję wilczy apetyt, dlatego zaraz po tym wpisie biorę się za pichcenie konkretnego mięsiwa.
Dziś było sporo górek i podjazdów. Jakoś się udało przejechać bez nadmiernego upodlenia. Od gór gorzej znosiłem ten obrzydliwy przeciwny wiatr.

Dzisiejsza trasa:
Wałbrzych-Olszyniec-Jez. Bystrzyckie (tama)-Bystrzyca Górna-Bojaniec-Pieszyce-Kamionki-Przełęcz Jugowska-Sokolec-Nowa Ruda-Tłumaczów-Otovice-Broumov-Hyncice-Ruprechtice-Mezimesti-Mieroszów-Kochanów-Krzeszów-Grzędy-Czarny Bór-Jabłów-Szczawno Zdrój-Wałbrzych




Przygody w lubuskim i pod domem. Wałbrzych-Żary

Czwartek, 28 lipca 2022 · dodano: 29.07.2022 | Komentarze 0

Jazda odbyła się wczoraj. Opis dopiero dziś, bo wróciłem późno i już nawet nie włączałem komputera.

Wziąłem dzień urlopu, wstałem tak jak przy rowerowej jeździe do pracy. O 6:15 byłem już na siodełku. W planach miałem jazdę do województwa lubuskiego, a konkretnie do Żagania. Ranek był chłodnawy, ale przejrzysty. Prawie wcale nie było wiatru. Jechało mi się dobrze po wcześniej skrupulatnie zaplanowanej trasie. Kilometry szybko nabijały się na liczniku. Watro zaznaczyć, że szybko zrobiło się ciepło i przyjemnie. Był letni dzień taki, jaki pamiętam z dawnych lat: słoneczny, spokojny, bez szaleństw z upałem i mocnymi ulewami.

Pod koniec trasy zaliczyłem kilka dziewiczych miejscowości: Długokąty, Parowa i Bronowiec jeszcze na Dolnym Śląsku oraz Klików, Jankowa Żagańska, Mirostowice Dolne oraz Łaz już w lubuskim. Pociąg miałem o 17:15, a pod Żagań podjechałem ze sporym naddatkiem czasowym. Postanowiłem zatem zmienić plany i pokręcić do Żar. Trochę to wydłużyło moją trasę. Na dworcu w Żarach zameldowałem się o 16:30, licznik wskazał 216 km. Podczas jazdy zjadłem pączka i na nim właściwie dotarłem do mety. W Żabce w Żarach kupiłem jeszcze kanapkę, którą spałaszowałem na peronie.

Okazało się, że mój pociąg ma opóźnienie. W końcu przyjechał z 40-minutową zwłoką. Pani konduktorka powiedziała, że „się popsuł”. Trochę to skomplikowało mój powrót, bowiem wątpliwe było, czy złapię kolejny pociąg w Legnicy. Pani konduktorka jednak spisała się wzorowo, zadzwoniła na stację do Legnicy i rzekła, że pociąg będzie czekał. Oprócz mnie ucieszyło się parę innych osób. Pociąg rzeczywiście stał spokojnie, a tylko jak wszyscy maruderzy znaleźli się w środku, ruszył z kopyta. Pociąg jechał do Kłodzka z ominięciem Wałbrzycha, a ja – zgodnie z założeniami – miałem ostatni etap również pokonać na rowerze. Wysiadłem w Jaworzynie Śląskiej, skąd do domu mam dwadzieścia kilometrów z groszem. Było mocno po dwudziestej, a więc musiałem się streszczać.

Robiła się szarówka. Odpaliłem lampki i ze smutkiem stwierdziłem, że ta przednia sygnalizuje stan rozładowania. No ale jakoś jeszcze świeciła. Końcówkę podjazdu między Pogorzałą a Wałbrzychem przebyłem w ciemnościach. Do domu nie dotarłem jednak zbyt szybko.

Oto na dziurawym zjeździe już w Wałbrzych (do ulicy Orkana) znowu złapałem gumę. Nie było szansy na flaku dojechać, a wiec zabrałem się za zmianę dętki. Słabo mi to szło w skąpym oświetleniu ulicznej latarni. Kląłem przy tym głośnio i siarczyście. W końcu się udało. Dopompowałem i wsiadłem na rower. Modliłem się, by dojechać już te ostatnie sześć kilometrów do domu. Udało się, nawet przednia lampka wytrzymała…
Dzisiejsza trasa:
Wałbrzych-Pogorzała-Milikowice-Świebodzice-Olszany-Strzegom-Roztoka-Jawor-Łaźniki-Złotoryja-Pielgrzymka-Lwówek Śląski-Ocice-Nowogrodziec-Osiecznica-Parowa-Ruszów-Iłowa-Konin Żagański-Łaz-Żary
I końcówka:
Jaworzyna Śl.-Stary Jaworów-Milikowice-Pogorzała-Wałbrzych




Nadrabianie strat. Kamienne Góra

Poniedziałek, 25 lipca 2022 · dodano: 25.07.2022 | Komentarze 0

Lipiec jakoś słabo u mnie wygląda. Wyjazdów niewiele, kilometrów niewiele. A więc dziś mimo nierowerowego poniedziałku (co do zasady), postanowiłem się przewietrzyć. Zresztą zapowiadana jest u mnie na kolejne dni dość mizerna pogoda, a więc tym bardziej należało się dziś wybrać w plener. Było ciepło, ale znowu wietrznie. O opadach nie było mowy. Zrobiłem dość urozmaiconą trasę po górkach i pagórkach. Znowu zachwycałem się wyremontowaną kolarzówką...

Dzisiejsza trasa:
Wałbrzych-Stare Bogaczowice-Marciszów-Kamienna Góra-Krzeszów-Kochanów-Mieroszów-Unisław Śl.-Rybnica Leśna-Głuszyca-Jugowice-Jez. Bystrzyckie (tama)-Lubachów-Wałbrzych.




Po remoncie szosówki. Środa Śl.

Niedziela, 24 lipca 2022 · dodano: 24.07.2022 | Komentarze 0

Kolarzówka po reanimacji wygląda jak inny rower. Wygląda i działa. Niestety musiałem zmienić żółtą owijkę na kierownicę, bo była obrazem nędzy i rozpaczy. Teraz mam czarną. Mój ulubiony żółty kolor powoli ustępuje z roweru. Ta owijka to jedyny słabszy element szosówki. Reszta jest po prostu piękna. Zwłaszcza nowy napęd. Działa idealnie. Nie ma żadnych poślizgów i czuje się moc pod stopą. Nowe stery na początku jazdy nieco uciekały, ale po jakimś czasie pozwoliły na bezproblemowe kierowanie rowerem. Nowe zamocowanie hamulca dodaje pewności przy zatrzymywaniu pojazdu. Jednym słowem jestem bardzo zadowolony.

Dziś był piękny dzień. Słoneczny, ciepły, ale raczej nie upalny. Tylko wiaterek hulał ciut za duży. No ale przecież nie można mieć wszystkiego na raz.

Z domu wyjechałem w okolicach dziesiątej. Na śniadanie zjadłem pierogi, bo zapomniałem wyjąć pieczywo z zamrażalnika. Na tych pierogach pociągnąłem cały dystans, tylko raz wzmocniłem się batonikiem. Na drogach była niezliczona rzesza rowerzystów. Do domu przyjechałem w okolicach osiemnastej. Na obiadokolację wsunąłem fasolkę szparagową. Smakowała bosko.

Dzisiejsza trasa:
Wałbrzych-Pogorzała-Milikowice-Nowy Jaworów-Stanowice-Łażany-Kruków-Gościsław-Jarosław-Piersno-Ciechów-Środa Śląska-Świdnica Polska-Kąty Wrocławskie-Stróża-Mietków-Sobótka-Biała-Marcinowice-Niegoszów-Świdnica-Lubachów-Wałbrzych




Zdechlak do boju! Marcinowice

Czwartek, 21 lipca 2022 · dodano: 21.07.2022 | Komentarze 0

A więc kolarzówka poszła do reanimacji. Dużo tego wyszło (tzn. rzeczy do naprawy), ale jutro odbieram nowe świeżutkie rowerowe ciałko. Dziś zatem szansę dostał Stary Zdechlak. W zeszłym roku raz tylko się nim przejechałem. Stał biedak cały czas w piwnicy i czekał na lepsze okoliczności. Nawet oblazła go rdza, ale jakieś pół roku temu też go solidnie odświeżyłem.

Trochę się obawiałem, czy jakoś mi pójdzie na nim jazda. Jest ciężki, na szerokich oponach i ma zupełnie inną geometrię niż rower szosowy. Jego nazwa nie jest przesadzona , ma bowiem 25 lat. Pamięta wszystkie moje wczesne wycieczki. Mam do niego spory sentyment. Nawet noszę się z zamiarem lekkiego tuningu, a mianowicie polakierowania ramy na mój ulubiony kolor żółty. Może w przyszłym roku…

Rano do pracy dojechałem nawet sprawnie. Było całkiem przyjemnie, około piętnastu stopni i brak wiatru. Podjazy robiłem z większym mozołem. Czas dojazdu do pracy był jednak przyzwoity, tylko około dwóch minut gorszy od dobrych czasów dojazdu na kolarzówce.

O piętnastej wyruszyłem w skwar. No tak, wreszcie prognozy się sprawdziły i Dolny Śląsk zalał tropikalny upał. Termometr wskazywał 38-39 stopni. Jednak ja jakoś dobrze to znosiłem. Na zjazdach chłodziłem się wiatrem, na zacienionych odcinkach z lubością chłonąłem chwilowy chłód. Parę razy przystanąłem przy wiejskich sklepach i kupiłem zimne napoje. Były boskie.

Odczuwałem różnicę pomiędzy jazdą na kolarzówce i Zdechlaku. Podjazdy szły zdecydowanie wolniej. W wielu miejscach czułem jak jego szerokie opony są po prostu pochłanianie przez rozgrzany asfalt. Grzęzły w nim i się zapadały. Ale czułem też jego siłę. Szprychy i opony wprawione w ruch wydawały piękny niski dźwięk miły dla mego ucha. Rower po przeglądzie spisywał się znakomicie. Wszystko działało jak należy. W pewnym sensie zrobiłem jego test przed wyprawą, która ma nastąpić za krócej niż miesiąc.

Dzisiejsza trasa:
Wałbrzych-Dziećmorowice-Bystrzyca Górna-Opoczka-Bojanice-Lutomia Dolna-Mościsko-Tuszyn-Jaźwina-Jędrzejowice-(znowu przejechałem zamkniętą teoretycznie drogą, bo ciągle robią ten przepust wodny)-Wiry-Marcinowice-Wilków-Panków-Wierzbna-Nowice-Milikowice-Pogorzała-Wałbrzych