Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi RODDOS z miasteczka Wałbrzych. Mam przejechane 305753.30 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.69 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy RODDOS.bikestats.pl

Archiwum bloga

Na przełamanie. Wałbrzych-Wołów

Czwartek, 10 lutego 2022 · dodano: 10.02.2022 | Komentarze 0

Choroba ciągle mnie dręczy. Jestem przeziębiony, jakiś nieswój, ciągle zmęczony, chyba z zagnieżdżonym wirusem. No ale postanowiłem się przełamać. Wcześniej przeanalizowałem prognozy pogody i okazało się, że dzisiaj miało być prawie jak na przedwiośniu. Wziąłem zatem dzień wolnego.
Rano wstawało mi się koszmarnie. W nocy śniły mi się jakieś wspomnienia starych czasów. Śniadanie przełykałem bez smaku. Wyjrzałem przez okno. Na dworze był piękny błękit. I to mnie jakoś zmobilizowało. Poczułem chęć do jazdy. Na siodełko wskoczyłem ciut przed dziewiątą. Dzień zapowiadał się ładnie. Przez małe chmury przebijało słońce, drogi były suche, a wiatr lekko klepał po plecach. Pierwszy raz w sezonie wyjechałem z Wałbrzycha, bo wcześniej starty były spod Świdnicy, a dokładnie z Burkatowa, od domku mojej żony. Przez Wałbrzych przejechałem sprawnie. Najpierw mały zjazd, potem średni podjazd, a wreszcie ładny spadek ku Świdnicy. Początkowo trochę marzłem, bo ubrałem się niezbyt zimowo. Później już było mi ciepło. Nawet zdjąłem niektóre części odzienia.
Trasa była raczej płaska, z niewielkimi pagórkami. Jechało mi się nieźle. Choroba gdzieś jakby odeszła. Spotkałem kilku rowerzystów, pomachaliśmy sobie życzliwie. Temperatura podnosiła się stopniowo. Około trzynastej mój termometr w liczniku pokazał siedemnaście stopni. Pięknie jak na zimę.
Do Wołowa dotarłem przed piętnastą, pół godziny przed odjazdem mojego pociągu. We Wrocławiu miałem chwilę na przesiadkę, wykorzystałem ją na zjedzenie obiadu. Karczek z sosem i ziemniaczkami pochłonąłem łapczywie.
W Wałbrzychu byłem około osiemnastej. Do domu dotarłem już po zmroku, po przebyciu z dworca półtora kilometra.
Cieszy mnie porównanie osiągów bieżących i sprzed roku. Jestem do przodu o około 600 kilometrów. Ale będzie jeszcze lepiej.
Dzisiejsza trasa:
Wałbrzych-Witoszów Dolny-Milikowice-Witków-Bolesławice-Piotrowice Świdnickie-Pastuchów-Łażany-Kruków-Gościsław-Jarosław-Samborz-Ciechów-Środa Śl.-Lubiatów-Klęka-Brzeg Dolny-Prawików-Mojęcice-Wołów.




Po chorobie. Burkatów-Lewin Brzeski

Sobota, 5 lutego 2022 · dodano: 05.02.2022 | Komentarze 0

Dwa tygodnie męczyło mnie przeziębienie. A może covid. Diabli wiedzą. Na rower nie było szansy. Zresztą u mnie nastąpił nawrót zimy. Był śnieg i śliskie drogi.
Dziś w końcu się przejechałem. Niby miało być z wiatrem, ale kręciło. Niby miało być słonecznie, ale dopadła mnie ulewa. Niby już po chorobie, ale jednak w ciele czułem słabość.
Powrót do Świdnicy pociągami. Ostatni odcinek po nocy ze Świdnicy do Burkatowa. 




Branie w kość. Ząbkowice Śl.

Niedziela, 16 stycznia 2022 · dodano: 16.01.2022 | Komentarze 0

Jazda pod wiatr może skutecznie zniechęcić i odebrać siły. Dziś wiało sakramencko. Niby na początku trochę te podmuchy pomagały, ale później już był armagedon. No ale w sumie jechało mi się nawet dobrze. Na początku sezonu formy nie ma, ale jakoś poszło...
Termometr pokazywał ciut powyżej zera, ale wiatr był lodowaty i miałem uczucie jazdy na mrozie.
Po powrocie ciepła kąpiel pozwoliła mi poczuć, że żyję.
Start i meta znowu w Burkatowie. 




Na plusie. Kostomłoty

Czwartek, 13 stycznia 2022 · dodano: 13.01.2022 | Komentarze 0

Po kilku dniach z przymrozkami, dziś nastała mała odwilż. Temperatura wahała się w granicach 2-6 stopni. Był jednak sakramencki wiatr, który ziębił jak podmuch Królowej Śniegu i hamował na bardzo długich odcinkach. Tak czy owak, dobrze wykorzystałem dzień wolny od pracy. Spotkałem kilku rowerzystów, w tym starszego Pana ze Świebodzic, który dzielnie walczył z wiatrem.
Jako się rzekło, temperatura była na plusie. Na plusie są też moje rowerowe wyczyny w porównaniu z zeszłym rokiem. Rok temu o tej porze nie miałem przejechanego nawet metra.
Start i meta w Burkatowie. 




Zima daje jeździć. Jawor

Niedziela, 9 stycznia 2022 · dodano: 09.01.2022 | Komentarze 0

W nocy był mrozik, którego jasnym objawem był mój oszroniony samochód. O ósmej temperatura na zewnątrz wynosiła minus trzy stopnie. Ale słońce robiło swoje, bo gdy wyjeżdżałem o 9:30 było już na plusie. Wiał wszakże mocny i zimny wiatr. Drogi były czarne i suche, tylko na poboczach w wielu miejscach widoczne były zamarznięte kałuże. Lód w nich był gruby i mocny.
Kilometry umykały szybko, bo na początku kręciłem z wiatrem. Spotkałem paru rowerzystów, ale niezbyt wielu. Chłopaki na wypasionych sprzętach jakoś nie myśleli o gestach pozdrowienia. Rower wczoraj wyczyściłem i nasmarowałem. Szedł jak żyleta, mimo kończącej się żywotności napędu.
Na końcu mej jazdy uszy przeczyściłem Bachem. Słuchałem kolejny raz "Wariacji Goldbergowskich". Cymes!
W czasie jazdy nic nie jadłem, ostatnie parędziesiąt kilometrów było pod wiatr i poczułem straszny brak kalorii. Jakoś doczłapałem i w domu łapczywie rzuciłem się na pokarm.
Start i meta w Burkatowie. 




Sezon nr 21 rozpoczęty! Niemcza

Niedziela, 2 stycznia 2022 · dodano: 02.01.2022 | Komentarze 0

Nowy Rok przywitałem grając w brydża. Karta poszła nieźle, nawet udało się wylicytować i wygrać szlemika w trefle. Pogoda wczoraj była deszczowa, a więc jakoś nie było mi żal, że nie jestem na rowerze.
Dziś już udało mi się wyskoczyć na małe przewietrzenie. Pogoda sprzyjała, było powyżej dziesięciu stopni, nieco pochmurnie, ale bez opadów.
Na trasie spotkałem mnóstwo rowerzystów, którzy tak jak ja witali Nowy Rok w sidełku. Forma moja jest raczej kiepska, ale jakoś się jechało. Początek był z wiatrem, a końcówka pod. A więc sprawiedliwie.
Liczę, że bieżący sezon da mi więcej wrażeń niż poprzedni. Może uda się zaliczyć jakiś dłuższy zagraniczny wyjazd, może wpadnie ze setka gmin, może nakręcę więcej kilometrów. Może.
Dziś start i meta była w Burkatowie. 




Krótki dzień. Wałbrzych-Brzeg

Sobota, 18 grudnia 2021 · dodano: 18.12.2021 | Komentarze 0

Wczoraj musiałem wyczyścić rower. Po ostatniej jeździe w deszczu wyglądał jak obraz nędzy i rozpaczy. Godzinka pucowania pomogła. Napęd zwłaszcza był zapiaszczony w stopniu skandalicznym. No ale doczyściłem i jego.
Rano był przymrozek. Termometr na trasie wskazał maksymalnie minus dwa stopnie. Potem wskoczyło zero, a reszta jazdy upłynęła na małym plusie. Drogi były suche i przejezdne. Śnieg tylko gdzieniegdzie wyglądał z zacienionych dziur. Za to wiatr zimnem smagał po twarzy. Z punktu widzenia rowerowego, pomagał w jeździe.
Do Brzegu dotarłem od dziewiczej dotąd dla mnie strony, od wsi Pępice.
Na dworcu w Brzegu spędziłem półtorej godziny, by wreszcie dwoma pociągami planowo wrócić do domu. W Brzegu siedziałem sobie na ławeczce i obserwowałem zachód słońca przed godziną szesnastą. 




Kieszenie na zimno. Sobótka

Czwartek, 16 grudnia 2021 · dodano: 16.12.2021 | Komentarze 0

Wziąłem sobie dzisiaj urlop. Miało padać i padało. Jednak inny termin jazdy nie wchodził w grę. A więc z pełną świadomością puściłem się w grudniowy deszcz. Rano jeszcze diabeł mnie kusił, by pozostać w domu, ale go pogoniłem.
Było zimno, mokro i nieprzyjemne. No ale wszak się jechało. To mnie cieszyło. Wilgoć kisiła się nad światem. Były momenty sporej ulewy. Ubrałem na grzbiet kurtkę, na na dolną część ciała przeciwdeszczowe spodnie. Trochę to pomogło, ale rękawiczki musiałem wykręcać.
Moja forma całkiem upadła. Trasa była trochę pagórkowata, druga jej część - pod spory wiatr, ale poczułem mocno jej trudy. Ostatni podjazd z Pogorzały kręciłem na ostatnich nogach. Dla mnie brak systematycznych jazd tak się właśnie kończy. 
Tak czy owak, przejazd zadowolił mnie nad wyraz... 




Setka na mrozie. Strzelin

Niedziela, 12 grudnia 2021 · dodano: 12.12.2021 | Komentarze 0

Było zimno, ślisko i mało przyjemnie. Sorry, taki mamy klimat. Ja jednak byłem zachwycony, że po dłuższej przerwie znowu mogłem sobie pokręcić.
W porywach mróz osiągnął - 6,5 st. C. Chyba trochę ścinał mięśnie, bo pod koniec jazdy łapały mnie skurcze. Chyba że forma podupada...
Start i meta w Burkatowie. 




Biohazard, czyli skromna setka. Łagiewniki

Sobota, 27 listopada 2021 · dodano: 27.11.2021 | Komentarze 0

A więc zaczęła się zima.
Rano przez okno zobaczyłem sporo białego koloru. Pierwszym odruchem była lekka złość, a myślą, że zostaję w domu. Zjadłem śniadanie i zacząłem się pętać po mieszkaniu. Śnieg był na podwórkach, chodnikach i samochodach, ale same jeznie zdawały się przetarte. Jako człowiek w pewnym sensie związany z hazardem postanowiłem rzucić monetą: orzeł jadę, reszka zostaję. Złotówka pokazała ptaszka.
Przez miasto przejechałem sprawnie. Ale już na pierwszym zjeździe do Pogorzały, okazało się, że żartów nie będzie. Termometr na liczniku pokazał mróz i było bardzo ślisko. Trasa niezbyt dobra dla kolarzówki. Zjeżdżałem cały czas na lekko wciśniętych hamulcach iż duszą na ramieniu. Koło Świdnicy zrobiło się jakby lepiej, ale za paręnaście kilometrów dotarłem do strefy oblodzeń. W okolicy wsi Jaźwina trzy razy ratowałem się przed upadkiem. Na szczęście się udało. Jechałem cały czas wolniutko, kontrolując trasę. Szczególnie zdradliwe były zacienione miejsca.
Środkowy odcinek był już po w miarę suchych drogach, ale końcówka znowu po śliskim. Podjazd od Lubachowa zrobiłem nad wyraz ostrożnie. W samym Wałbrzychu zrezygnowałem z jazdy ścieżkami, bo były zaśnieżone.
Do domu dotarłem ok. 15 ciesząc się, że podjęty przeze mnie biohazard nie zakończył się na jakichś obiciach i uszkodzeniach ciała.