Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi RODDOS z miasteczka Wałbrzych. Mam przejechane 313086.90 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.66 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy RODDOS.bikestats.pl

Archiwum bloga

Łódzkie ostatki. Dzień 2/3. Kutno-Brzeziny

Sobota, 25 czerwca 2022 · dodano: 25.06.2022 | Komentarze 0

Jazda z kolegami: Darkiem i Rafałem. Było słońce i dużo krążenia. Był też upadek i obtarcia oraz obicia... 




Łódzkie ostatki. Dzień 1/3. Bydgoszcz-Kutno

Piątek, 24 czerwca 2022 · dodano: 24.06.2022 | Komentarze 0

Wyjazd w Polskę. Dokańczanie zaliczania gmin w województwie łódzkim.
Większy opis po powrocie.




Dwa powody do klnięcia. Pieszyce

Środa, 22 czerwca 2022 · dodano: 22.06.2022 | Komentarze 0

Wierząc w dobre prognozy, dziś też wybrałem się na rower. Wiara ta nie była płonna. Pogoda dopisała, było ciepło, słonecznie, tylko wiaterek ciut powiewał, ale w normie przyzwoitości. Poranna jazda była rutynowa, po stałej trasie, bez przygód, nie licząc małego kursu kolizyjnego z furgonetka jakieś 300 metrów od domu. Gość chyba mnie nie widział, bo z zatoczki wychynął wprost na mnie. Trzeba mieć oczy dookoła głowy. Uskoczyłem lekko ku środkowi drogi i w sumie nic się nie stało. Gościowi posłałem parę siarczystych obelg. Chyba słyszał, bo miał uchyloną szybkę.

Po pracy pojechałem do Pieszyc z takim założeniem, by wykorzystując długi dzień zrobić nieco większą pętelkę niż zwykle na tej trasie. No i faktycznie, przejechałem się zgodnie z planem. Na początku trochę doskwierał wiaterek, ale później już jechałem z jego pomocą. Szczególnie przydała się na ostatnim podjeździe z Witoszowa. Znów śmignął mnie kolarz elektryczny. Jechał niby na kolarzówce, ale widać było baterię i słychać jej poszum. Ja jechałem około 20 km/h, a on na podjeździe (może nie za bardzo ostrym) dymał w okolicach 30. Tak mnie diabeł kusi, a może kupić se elektryka?

Może z osiem kilometrów przed domem wpadłem w dziurę. Aż mnie podrzuciło. Niech szlag trafi wałbrzyskie drogi! Już wiedziałem, co za chwilę się stanie. Guma z przodu! Jakoś tak to dziwnie działa, że po takim uderzeniu jedzie się jeszcze 2-3 minuty i niby wygląda, że wszystko jest dobrze. No ale niestety, wyrok był nieodwołalny. Powietrze zeszło w trymiga. Nie było nawet sensu brać się za pompowanie. Oczywiście mam dętkę i wziąłem się za robotę. Kląłem przy tym na czym świat stoi, bo strasznie tego nie lubię. Nawet nie chodzi o samą pracę przy zmianie dętki, bo to nic takiego. Bardziej idzie mi o to, że rodzi się we mnie przeświadczenie, że po słabym pompowaniu małą pompką za chwilę awaria się powtórzy i wtedy dopiero będzie klops. Uporałem się ze swoją robotą szybko (w mniej niż 10 minut) i już bez kłopotów dojechałem do domu.

Jutro wezmę się za rower. Dopompuję koła, przesmaruję napęd. Czeka mnie wydłużony rowerowy weekend w centralnej Polsce. Oby była dobra pogoda!

Dzisiejsza trasa:
Wałbrzych-Dziećmorowice-Bystrzyca Górna-Świdnica-Opoczka-Bojanice-Pieszyce-Bratoszów-Mościsko-Tuszyn-Wiry-Kątki-Marcinowice-Wilków-Panków-Wierzbna-Nowice-Milikowice-Witoszów Dolny-Wałbrzych-Nowy Julainów-Wałbrzych




Pełnia sezonu. Kamienna Góra

Wtorek, 21 czerwca 2022 · dodano: 21.06.2022 | Komentarze 0

Różnica temperatur pomiędzy moją ostatnią jazdą a dzisiejszą wyniosła od 35 stopni (rano) do 25 stopni (popołudniem). Nieźle. Współczuję osobom, które mają coś z sercem. No ale taki mamy ostatnio klimat. Dynamiczny i pełen raptownych zmian.

Do pracy dotarłem o czasie, ale licznik pokazał ponad 40 minut. Na trasie były korki i musiałem nieco hamować i lawirować bokami. Warto zaznaczyć, że zarówno rano jak i po południu był spory nieprzyjemny wiatr. Kolejny prezent od dynamicznego klimatu. W pracy oczywiście skorzystałem z łazienki. Ciepła woda dała mi sporo radości.

Po robocie pojechałem zakosami do Kamiennej Góry. Zgodnie z nazwą tego miasta, były po drodze pagórki. No ale nie jakieś straszne. Co prawda w pracy zjadłem coś w rodzaju obiadu (gulasz ze słoika podgrzany w mikrofali), ale na trasie złapał mnie głód. Chyba organizm był jakiś „niedojedzony” od niedzielnego maratonu. W Mieroszowie kupiłem słodką bułkę i pożarłem ją łapczywie. Pomogło. Na niej już dociągnąłem do domu.

W czasie jazdy cieszyłem się myślą, że oto jesteśmy w środku sezonu. Mamy najdłuższe dnie i cieszmy się tym.

Dzisiejsza trasa:
Wałbrzych-Stare Bogaczowice-Jaczków-Marciszów-Kamienna Góra-Krzeszów-Kochanów-Mieroszów-Unisław Śl.-Grzmiąca-Głuszyca-Jugowice-Jez. Bystrzyckie (tama)-Lubachów-Dziećmorowice-Wałbrzych




A Wielkopolsce upał. Wałbrzych-Kościan

Niedziela, 19 czerwca 2022 · dodano: 19.06.2022 | Komentarze 0

Nastawiłem zegarek na 5:20. Albo nie zadzwonił, albo go podświadomie wyłączyłem. Mała strata, wstałem sam o 5:35. Szybka toaleta, małe śniadanie i w drogę. Niby szybko, ale z domu wyruszyłem o 6:15. Dzień był już w pełni. Temperatura w granicach 20 stopni zwiastowała, co będzie później.

Kierowałem się na północ, do Wielkopolski. Nie powiem, wiatr mi sprzyjał. No ale czasem coś się należy od tego życia. O dziewiątej było już ponad 30 stopni. Ponoć lubię upały… Co jakiś czas w liczniku sprawdzałem ciepłotę, maksymalne wskazanie to 43 stopnie. No ale przeważnie było 38-40. Gorący wiatr powodował, że czułem się jak kurczę w piekarniku z termoobiegiem. Jakoś wszakże się jechało. W niedzielę było mało otwartych sklepów, a przy takich upałach trzeba często kupować chłodne picie. Z więc kupowałem i brałem na zapas do tylnej kieszonki bluzki. Płyny po krótkiej chwili nabierały cech gorącego rosołu. Ale i tak je piłem z radością i polewałem się od stóp do głów. Jakoś się jechało. Na kilku odcinkach jechałem pod wiatr, to była orka. Nawet przy bocznym wietrze, który zdarzał się częściej, trzeba było nieźle się namachać.

Przemierzałem znaną sobie trasę, a dopiero od Wąsosza wkroczyłem na mały dziewiczy teren. W rzeczonym Wąsoszu kupiłem w Żabce dużą bułę z kurczakiem, którą spożyłem na dwa razy. Dzięki niej to dotarłem do celu, bo niczego innego nie jadłem. Piłem tylko wodę, bo nawet na soki jakoś nie miałem apetytu.

Wjechałem do nowych miejscowości w powiecie górowskim, kolejno były to: Bełcz Mały, Lechitów, Sądowel, Wierzchowice Wielkie, Wierzchowice Małe (prowadziła do nich paskudna kostka z czasów Kaisera Wilhelma), Grabowno, Zawieście, Kłoda Górowska i Szedziec.

Do Wielkopolski wjechałem w Sułowie Małym. Dla mnie każde województwo ma swoje zapachy. Na przykład podlaskie pachnie żywicą, mazowieckie mlekiem. No a ta nieszczęsna Wielkopolska ma zapach świńskich odchodów. Dosłownie w każdej wsi on dominuje. Do tego maja tu manię robienia absurdalnych ścieżek rowerowych. Im bardziej zapyziała droga, tym szersza przy niej ścieżka. Gdybyż to były jeszcze ścieżki pomyślane z sensem. Ale nie! Zaczynają się nie wiadomo gdzie, i tak też się kończą. Są zapiaszczone i ogólnie do dupy. Zatem nie jechałem nimi…

W Wielkopolsce też dotarłem do paru nowych miejscowości, już na końcu jazdy. Były to kolejno: Robczysko, Dobramyśl, Drzeczkowo, Kopanina i Karmin.

W Kościanie zjawiłem się około siedemnastej. Cieszyłem się, że zdążę na wcześniejszy pociąg. Do domu dobrnąłem zatłoczonymi pociągami. W pierwszym nawet pojechałem na gapę, bo ścisk był taki, że ledwo się stało, a konduktor też miał chyba wolne.

Teraz nadal piję chłodne napoje i wyrzucam z siebie ten gorąc przyjęty w ciągu dnia. Dobrze przy tym słucha się starych kawałków The Police.
Dzisiejsza trasa:
Wałbrzych-Pogorzała-Milikowice-Bolesławice-Pastuchów-Łażany-Gościsław-Ujazd Górny-Ciechów-Środa Śląska-Lubiatów-Klęka-Brzeg Dolny-Żerkówek-Wołów-Bożeń-Wińsko-Wąsosz-Kłoda Górowska-Czechnów-Bojanowo-Poniec-Robczysko-Osieczna-Drzeczkowo-Popowo Wonieskie-Wonieść-Widziszewo-Kościan




Przez Drogę Stu Zakrętów. Kudowa Zdrój

Piątek, 17 czerwca 2022 · dodano: 17.06.2022 | Komentarze 0

Jako się rzekło, wczoraj wymieniłem oponę. Nowa jest czarna, ale sprawia dobre wrażenie. Jak każda marki Continental. Jest lekka, ale mocna i mam nadzieję, że długo mi posłuży. Korzystając ze swoich statystyk, ustaliłem, że na poprzedniej przejechałem 23 300 km. Przednie opony zużywają się dłużej niż tylne. Wyjaśnienie jest proste, są mnie obciążone.

Dzisiejszą trasę do Kudowy Zdroju śmiało można nazwać górską. Od jakiegoś czasu chodziła mi po głowie i w końcu się na nią zdecydowałem. Miałem dziś urlop i chyba dobrze go wykorzystałem. Z domu wyjechałem o 9:30. Dzień był słoneczny, ale niezbyt ciepły. Dopiero po południu zrobiło się letnio. Z Wałbrzycha wyjechałem podjazdem na Olszyniec. Jechało mi się dobrze. Może wreszcie łapię lepszą formę. Po trzydziestu kilku kilometrach po raz pierwszy wjechałem do Czech. Przejeżdżałem przy Skalnym Mieście. Ta atrakcja turystyczna cieszy się wielkim powodzeniem wśród Polaków. Nie inaczej było dziś. Droga przy nim była zakorkowana, ale ja na rowerze jakoś się przebiłem. Bawiłem się w rozpoznawanie tablic rejestracyjnych polskich samochodów. Znam się na tym niezgorzej. Dziś przy Skalnym Mieście była cała Polska: m. in. Białystok, Puck, Dąbrowa Tarnowska, Włocławek, Szczecin i wiele innych.

W Polsce wyłoniłem się w Kudowie Zdroju. Tutaj też było zatrzęsienie ludzi. Kurort tętnił życiem. Od razu pokręciłem Drogą Stu Zakrętów na Przełęcz Lisią. Wspinaczka poszła mi nieźle. Jedzie się tam lasem, a więc dla bezpieczeństwa odpaliłem tylne światło. Znowu towarzyszyły mi samochody o wszelakich rejestracjach. Zjazd do Radkowa był szybki. Potem jeszcze było paręnaście kilometrów lekko w dół do rozwidlenia w Ścinawce Średniej.

Znowu wjechałem do Czech i w znanej i opisywanej tu często knajpie u Bartosa przystanąłem na obiad. Były oczywiście knedliki i Primator. Góry nieco zelżały, ale pojawił się przeciwny wiatr. Zawsze muszą być jakiś atrakcje.

Do domu dojechałem lekkim łukiem. Gdy z powrotem znalazłem się w Polsce, pomknąłem przez Mieroszów, Kochanów, Czarny Bór i boczne odnogi miasta Boguszowa-Gorc. W domu stawiłem się przed dziewiętnastą.

Dzisiejsza trasa:
Jak w opisie.




Ubytki żółci. Jawor

Środa, 15 czerwca 2022 · dodano: 15.06.2022 | Komentarze 0

Do pracy wyjechałem o 6:15. Poranek był zadziwiająco chłodny, mogło być nie więcej niż 6-7 stopni. W zupełnie krótkim letnim ubiorze poczułem ziąb. Na pierwszym (i ostatnim) porannym podjeździe lekko się rozgrzałem. Na końcówce już się ociepliło, bo wyszło słońce. W pracy byłe planowo, ciepły prysznic dodał mi ochoty do życia.

Ze swojej fabryki wyjechałem punkt piętnasta. Dzień był piękny. Znowu. Słońce, minimalny wiaterek, odurzające zapachy przełomu wiosny i lata. Z gorszych spraw można wymienić zatrzęsienie owadów, które chciały koniecznie mieć ze mną zbliżenie. Jedne siadały mi na rękach i nogach, delikatnie szmerając lub wulgarnie kąsając, inne wbijały się za koszulkę i bezczelnie łaziły po spoconej skórze, kolejne oblepiały moje okulary i nachalnie właziły do oczu. No, koszmar.

Na początkowym odcinku (w Sadach Dolnych) przeciskałem się przez niby-asfalt. Droga jest kiepska. Połowę zrobiono, ale końcówki jakoś nikomu nie chce się ruszyć. Na nawierzchni są liczne poprzeczne wyrwy wypełnione ostrymi kamieniami. Co jakiś czas musiałem przejechać przez taką szykanę. Pomyślałem, że zaraz złapię gumę. No i wykrakałem. Za Roztoką poczułem, że przód mi wiotczeje. Jakoś tak mam, że gdy zauważę coś takiego, razem z gumą wiotczeje we mnie chęć do jazdy. Strasznie tego nie lubię. A więc klnąc na czym świat stoi zabrałem się do wymiany dętki. Wcześniej zbadałem jednak oponę. Od jakiegoś czasu jeżdżę na oponach w dwóch kolorach: przód mam żółty, tył czarny. Kolor żółty jest moim ulubionym. Pewnie już dawno powinienem wymienić przednią oponę, bo jest już sterana życiem. Ma wiele przetarć, małych i większych perforacji, dziureczek i wyżłobień. Jakiś czas temu kupiłem nowe opony. Niestety czarne, bo żółte chyba przestały być produkowane. Przy wymianie dętki postanowiłem, że w końcu będę musiał założyć nową oponę. Niestety, czarną. No dobrze, z żółci pozostaną mi sidełko, owijka kierownicy i zakrętka bidonu. Całkiem nieźle.

Wymiana dętki poszła mi sprawnie. Po dziesięciu minutach mogłem jechać dalej. Dymałem tak, że aż zapiekła mnie ręka, a oddech stał się przyspieszony jak na sporym podjeździe Oczywiście należało uważać, bo małą pompką nie jest się w stanie dobić odpowiedniego ciśnienia, a wtedy każde dobicie opony skończy się kolejną gumą. Na trasie omijałem dziury, a na wyższych przeszkodach musiałem mocno hamować lub wręcz stawać. No ale spokojnie dojechałem do domu, bez skracania trasy, choć takie myśli pojawiały się w mojej głowie. Jutro wymiana opony.

Cieszyłem się pięknym dniem. Połowa czerwca, pełnia sezonu. Najlepszy czas na rower…

Dzisiejsza trasa:
Wałbrzych-Stare Bogaczowice-Sady Dolne-Roztoka-Zębowice-Jawor-Luboradz-Targoszyn-Goczałków-Strzegom-Stanowice-Pasieczna-Stary Jaworów-Milikowice-Witoszów Dolny-Lubachów-Dziećmorowice-Wałbrzych




Odrabianie strat. Kostomłoty

Niedziela, 12 czerwca 2022 · dodano: 12.06.2022 | Komentarze 0

W ramach odrabiania strat z tygodnia i dziś puściłem się na rower. Utrzymuje się dobra pogoda. Dzisiaj było już parno, a i wiaterek też stał się odczuwalny. Planowałem jazdę rekreacyjną, ale nieco się jednak naszarpałem. Przez ten wiatr.

Z domu wyjechałem niespiesznie, po dziesiątej. W brzuchu miałem duży zapas kalorii, po spożytej na śniadanie solidnej jajecznicy. Z Wałbrzycha wyjechałem krajówką nr 35. W środku tygodnia jest ona mocno zapchana, a dziś liczyłem, że będzie luźniej. Faktycznie, było. Ale samochody i tak waliły tamtędy, jakby ich panowie nie mogli zostać w domu.

Było parno i burzowo. Parę razy przystanąłem przy sklepach i kupiłem bosko zimne napoje: Colę, Karmi i owocową Warkę. Piłem łapczywie, a organizm z lubością przyjmował tę ochłodę. Z pewnym zdziwieniem zauważyłem, że na drogach jest coraz więcej rowerów elektrycznych. Wśród dzisiaj licznie spotkanych rowerzystów było ich co najmniej połowa. Niektórzy „elektryczni” rowerzyści nawet chcą się ścigać z tymi wyposażonymi tylko w siłę swych mięśni…
Wczoraj i dziś przejeżdżałem przez Czechy. Wczoraj było to państwo, dziś wioska położona koło Jaworzyny Śląskiej.
Ostatni podjazd od Lubachowa robiłem przy kłębiących się czarnych chmurach. No ale tylko straszyło. Deszczu i burzy nie było, a teraz, kiedy już bezpiecznie siedzę w domu przy komputerze, znowu wyszło piękne słońce.

Dzisiejsza trasa:
Wałbrzych-Mokrzeszów-Milikowice-Stary Jaworów-Jaworzyna Śl.-Pastuchów-Łażany-Gościsław-Jarosław-Kostomłoty-Godków-Buków-Imbramowice-Domanice-Niegoszów-Świdnica-Lubachów-Dziećmorowice-Wałbrzych




Rozdymanie trasy. Przełęcz Woliborska

Sobota, 11 czerwca 2022 · dodano: 11.06.2022 | Komentarze 0

Pod koniec tygodnia miałem sporo pracy i niestety na rower nie udało się wyskoczyć. Pogoda była zmienna, ale jakieś okienko można byłoby wykroić.

A więc dziś odrabiałem nieco straty. Pogoda była idealna. Miła ciepłota, słoneczko, mały wiatr. To wszystko stanowi pokarm dla rowerzysty. Kolarzy dziś było na trasie istne zatrzęsienie.

Wybrałem się w Góry Sowie, na Przełęcz Woliborską. Przy założeniu najkrótszej pętelki dystans były w granicach setki. Ja jednak swoją trasę nadąłem jak najbardziej się chyba da. Kilometrów wyszło prawie dwa razy więcej. Zahaczyłem o Czechy (jednak tym razem obyło się bez czeskich knedlików), dwa razy zbliżyłem się do Świdnicy, no i ogólnie mocno lawirowałem.

Z domu wyjechałem koło dziesiątej. Pożywiony obfitym śniadaniem długo nie odczuwałem głodu. Jednak na dwadzieścia kilometrów przed metą już mnie mocno ssało. W sklepie kupiłem pęto kiełbasy (nie mieli bułki) i nim się znakomicie wzmocniłem.

Pierwsze 52 kilometry przemierzyłem po swojej ostatniej trasie, z tym, że w drugą stronę. Niby te same odcinki, ale jedzie się zupełnie inaczej.

Na Przełęcz Woliborską wjechałem od łatwiejszej strony. Na zjeździe wpatrywałem się w spore nachylenia. Niebawem trzeba będzie wziąć się i za tę stronę…

Dzisiejsza trasa:
Wałbrzych- Dziećmorowice- Jez. Bystrzyckie (tama)-Jugowice-Głuszyca-Rybnica Leśna-Unisław Śl.-Mieroszów-Teplice nad Metuji-Bohdasin-Jetrichov-Broumov-Otovice-Tłumaczów-Nowa Ruda-Przełęcz Woliborska-Bielawa-Pieszyce-Mościsko-Jaźwina-Wiry-Marcinowice-Panków-Wierzbna-Bolesławice-Milikowice-Witoszów Dolny-Pogorzała-Wałbrzych




Serpentyny jak w Alpach. Okrzeszyn

Środa, 8 czerwca 2022 · dodano: 08.06.2022 | Komentarze 0

Dziś był bardzo ładny dzień. Słoneczny, ciepły, prawie bezwietrzny. Chyba pierwszy raz w sezonie jadąc rano do pracy ubrałem się zupełnie na krótko i nie zmarzłem. Do pracy dotarłem minutę przed czasem, a licznik pokazał czas przejazdu 36:59. Całkiem nieźle.

Punktualnie o piętnastej już jechałem dalej. Dzisiejsza trasa była górska, z dużą liczbą fajnych podjazdów, no i podobną dynamicznych zjazdów. Czerpałem z tego sporą przyjemność. Z tego, czyli z trudu wspinaczki oraz szusowania w dół.

Pojechałem na koniec świata, czyli do Okrzeszyna. Miejscowość ta jest w ślepym zaułku naszego państwa. Można z niej tylko wrócić tą samą drogą, albo krótkimi szutrami przebić się do Czech. Ja wybrałem tę drugą opcję.

W Czechach czekało mnie trzy kilometry alpejskich klimatów. Bo tak z pewnością można nazwać odcinek między Chvalcem a Adrspachem. Rowerzyście, który pierwszy raz tam by się zapuścił, dużo do myślenia dałaby wyświetlona na specjalnym znaku informacja, że droga jest otwarta. Kilka razy pisałem o tym podjeździe, ale zawsze można jeszcze raz. Jest tam sekcja wspaniałych serpentyn. W przeszłości po drugim zawijasie traciło się widok, bo jedzie się lasem. W tym roku Czesi wykarczowali trochę drzew i jest lepszy widok. Wznios ma pochylenie w okolicach dziesięciu procent, ale na zakrętach windowany jest do poziomu może 12-13 procent. Z reguły na liczniku wyświetlają się wskazania poniżej 10 km/h. Jedzie się mozolnie, ale z wyższego poziomu widzi się ten niższy, który jest mocno w dole. To daje sporą satysfakcję.

Dalej też były pochyłości. No ale już nie takie. Do domu zajechałem po sporym łuku. W paczkomacie odebrałem nowe opony. Pewnie niedługo nadejdzie czas na zmianę przynajmniej tej z przodu.

U mnie zapowiadają zmienną pogodę, a co najgorsze, każdy portal obwieszcza co innego. Może jutro też się skuszę na jazdę. Zobaczymy, jak będzie sucho, to jadę…

Dzisiejsza trasa:
Wałbrzych-Struga-Jabłów-Czarny Bór-Krzeszów-Chełmsko Śl.-Okrzeszyn-Chvalec-Adrspach-Mieroszów-Unisław Śl.-Głuszyca-Jugowice-Jez. Bystrzyckie (tama)-Lubachów-Dziećmorowice-Wałbrzych