Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi RODDOS z miasteczka Wałbrzych. Mam przejechane 313086.90 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.66 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy RODDOS.bikestats.pl

Archiwum bloga

Zimny kwiecień. Dzień 5. Żabno-Puławy

Sobota, 23 kwietnia 2022 · dodano: 23.04.2022 | Komentarze 0

Impreza z kolegami przeciągnęła się do północy. Rano głowa trochę ciążyła i była suchość w gardle. No ale co zrobić. Trzeba było jechać.
Pogoda się poprawiłam. Dalej było chłodno, ale przynajmniej nie padało.
Teren płaski połykaliśmy szybko. Jazda w peletoniku ma swoje dobre strony.
Obiad zjedliśmy w Annopolu. Był to mój pierwszy obiad na całym wyjeździe.
Ja jazdę zakończyłem w Puławach. Koledzy zostali w tych okolicach na rowerową niedzielę. 
Pociągami dojechałem do mojej siostry pod Warszawę. Powrót do domu w poniedziałek. 




Zimny kwiecień. Dzień 4. Leżajsk-Żabno

Piątek, 22 kwietnia 2022 · dodano: 22.04.2022 | Komentarze 0

Rano znowu lało. Z hotelu wyjechałem po dziesiątej, aby po półgodzinie wylądować pod wiatą. Na poprawę pogody czekałem 1,5 godziny. Wyruszyłem jednak pomimo opadów. Deszcz towarzyszył mi przez kolejne trzy godziny. Prawie się przyzwyczaiłem. Planowaną trasę skróciłem jednak o 30 kilometrów.
Trasa była płaska, ale znowu pod lekki wiatr. Na końcu cieszyłem się z chłodu, ale bez wilgoci.
Teraz witam się z kolegami, Darkiem, Łukaszem i Pawłem, z którymi jutro ciągnę ostatni etap. Nocleg w miejscowości Żabno, koło Radomyśla nad Sanem. 




Zimny kwiecień. Dzień 3. Uherce Mineralne-Leżajsk

Czwartek, 21 kwietnia 2022 · dodano: 21.04.2022 | Komentarze 0

Zimny kwiecień trwa. Dziś dowalił też opady deszczu. Pół dnia brnąłem w opadach: najpierw lekkich, a potem już intensywnych. Harmonogram jazdy był napięty, a więc nie było sensu przeczekiwać. Zresztą nie zanosiło się na przejaśnienie. Na dokładkę wiatr też dmuchał w twarz.
Zjechałem z gór, chociaż były krzepkie interwały. Szczególnie ostre były na odcinku Mrzygłód-Dydnia.
Plan jazdy zrealizowałem. Wpadło 13 nowych gmin.
Teraz wszystko suszę na kaloryferze. Na szczęście w moim hotelu grzeją. 
Na jutro też prognozy kiepskie... 




Zimny kwiecień. Dzień 2. Krempna-Uherce Mineralne

Środa, 20 kwietnia 2022 · dodano: 20.04.2022 | Komentarze 0

Drugi dzień jazdy upłynął pod znakiem chłodu, ale bez opadów. Tytuł cyklu jest zatem odpowiedni.
Dziś niestety pożegnałem się z Krzyśkiem. Dopadła go jakaś bolesna przypadłość w kolanie i musiał wracać do domu. Dojechał do Krosnsi stamtąd pociągiem wrócił pod Warszawę.
Jeszcze raz się przekonałem, że rzekome skróty tylko wydłużają trasę. Tak się stało koło Zawadki Rymanowskiej. Dymałem 5 kilometrów podjazdu, by stanąć przy nieprzejezdnym szutrze. Nie ma to jak krajówki!
W okolicach Iwonicza i Rymanowa na bocznych odcinkach wbiłem się w straszliwe podjazdy. No 20 procent na mojej kolarzówce nie przekręcę. Musiałem trochę pchać rower.
Zaliczyłem swoją gminę nr 2000. Ta gmina to Besko.
W Uhercah Mineralnych już przy szarówce szukałem swojej zarezerwowanej kwatery. W końcu nocleg znalazłem gdzie indziej... 




Zimny kwiecień. Dzień 1. Dębica-Krempna

Wtorek, 19 kwietnia 2022 · dodano: 19.04.2022 | Komentarze 2

Wybrałem się w Polskę . Czeka mnie pięć dni jazdy, najpierw w towarzystwie nowego kolegi Krzyśka, a ostatni etap w małym pięcioosobowym peletonie.
Rano wstałem o 4. Podróż pociągami do Dębicy odbyła się zgodnie z planem.
Pogoda miała być kiepska. Było dość zimno, ale na szczęście nie padało.
Podkarpackie jak to ma w swym zwyczaju przywitało nas jazdą interwałową.
Teraz tylko spać!
Jednak wstawanie i takiej porze już nie jest na moje zdrowie. 




Wesołych Świąt. Brzeg Dolny

Niedziela, 17 kwietnia 2022 · dodano: 17.04.2022 | Komentarze 0

Święta miały być przy kiepskiej pogodzie. Jednak okazało się, że nie było wcale tak źle. Dziś cały dzień był przejrzysty i słoneczny. Ciepło co prawda nie było, ale to wcale nie przeszkadzało. Nawet wiatr jakoś przy Wielkanocy się uciszył. Prawdę mówiąc nieco pomagał mi na powrocie, co się rzadko zdarza, bo wtedy raczej wieje w twarz.

Miałem wyruszyć wcześnie, bo szykował się spory dystans. Jednak znowu jakoś pokonał mnie demon lenistwa. Zamiast po siódmej, na rowerze byłem po dziewiątej. Po raz pierwszy w tym roku z Wałbrzycha wydostałem się przez Modliszów. Patrząc na nową drogę, serce rośnie. Zjazd do Świdnicy był boski. Temperatura była niewysoka (może z pięć stopni), ale ubrałem się dobrze i ziąb mi nie doskwierał.

Właściwie na trasie nie wydarzało się nic ciekawego. Było trochę rowerzystów, ale niezbyt wielu. Przy święcie ruch samochodowy był minimalny i koncentrował się przy kościołach. Na trasę wziąłem sobie bułkę z kotletem i batonik. Spodziewałem się, że sklepy będą zamknięte i wolałem mieć przy sobie coś do przekąszenia. Prawie się nie pomyliłem. Coś tam było otwarte. Zapasy płynów uzupełniłem w sklepie w Środzie Śląskiej, a później na stacji „Pieprzyk” w Nowym Jaworowie. Na ostatnich kilometrach słuchałem muzyki. Tym razem były to następujące utwory: Baciata (muzyka dominikańska), Dwa Plus Jeden i na koniec The Doors, (chyba mój ulubiony zespół, który ostatnio traktowałem nieco po macoszemu), płyta „Waiting for the Sun”.
N trasie pokonałem pięć odcinków brukowych. Śmiałem się, że jestem na wyścigu Paryż-Roubaix, który przecież dzisiaj szlifował stare francuskie kocie łby.

Na końcu nieco zmieniłem swoją planowaną trasę, bo zanosiło się na dystans 195 km. Zupełnie bez rymu. Zatem zamiast wracać przez Pogorzałę, ja zrobiłem ciut większe kółko i do domu pojechałem przez Dziećmorowice. Do rzeczonego domu dotarłem niedawno, bowiem nieco przed 20, przy zupełnych jasnościach.

Pojutrze wyjazd na mały rajdzik po Polsce. Początek na Podkarpaciu.

Dzisiejsza trasa:
Wałbrzych-Modliszów-Świdnica-Niegoszów-Śmiałowice-Domanice-Imbramowice-Osiek-Jarosław-Ciechów-Środa Śl.-Lubiatów-Klęka-Brzeg Dolny-Prawików-Lubiąż-Malczyce-Budziszów Wielki-Lusina-Goczałków Górny-Strzegom-Stanowice-Pasieczna-Milikowice-Witoszów Dolny-Bystrzyca Górna-Lubachów-Dziećmorowice-Wałbrzych




Niezaprzeczalne oznaki wiosny. Udanin

Środa, 13 kwietnia 2022 · dodano: 13.04.2022 | Komentarze 0

Do tytułowych oznak należą dziś zaobserwowane na trasie:
- bociany na gniazdach (były nieco osowiałe, bo patrzyły nieprzytomnym wzrokiem na świat),
- bujne kwitnienie drzew i krzewów (kwiaty były w różnych kolorach: białe, żółte i różowe),
- ożywione wypełnienie przestrzeni przez owady,
- zapach lawendy (albo czegoś podobnego , dokładnie się na tym nie znam),
- ptasie recitale,
- wchodzące oziminy (już całkiem duże), 
- moja pierwsza w sezonie jazda z chustką na głowie (zamiast czapki). 

A więc wiosna! Aż wierzyć się nie chce, że na Wielkanoc znowu ma być ochłodzenie...

Dzisiejsza trasa:
Wałbrzych-Stare Bogaczowice-Dobromierz-Roztoka-Żółkiewka-Wieśnica-Goczałków-Lusina-Udanin-Gościsław-Łażany-Pastuchów-Bolesławice-Komorów-Pogorzała-Wałbrzych.




Jakby lepsza forma. Teplice nad Metuji

Wtorek, 12 kwietnia 2022 · dodano: 12.04.2022 | Komentarze 0

Poranna jazda do pracy mocno mnie zirytowała. Znowu trzeba było mieć kontakt z mrozem. Jak długo można?! Termometr wskazał dwie kreski poniżej zera, ale wrażenie zimna jakoś się potęgowało. Ubrany byłem solidnie, ale zamróz kąsał. W pracy byłem po niespełna czterdziestominutowej jeździe. Trudy brnięcia w niskiej temperaturze powetowałem sobie pod ciepłym prysznicem. Pan Jurek wreszcie się spisał i naprawił. Gorące krople dodały mi otuchy i dobrze rozgrzały.

W pracy jem obiad. Na godzinę przed wyjazdem podgrzewam sobie gotowe danie w mikrofali. Pewnie nie jest to zbyt zdrowe, ale coś na ciepło warto zjeść przed dłuższą trasą, a ja w pracy schabowych tłuc nie mogę. Dziś były gołąbki z bułką. Smakowały dobrze.

Z pracy urwałem się godzinkę wcześniej, czyli o 14:30. Nieco się rozebrałem, a ciuchy schowałem do plecaka. Wymieniłem nawet grube i długie rękawiczki na letnie. Dzień był słoneczny i nawet ładny. Temperatura w ciągu moich zmagań wahała się w granicach 10-20 stopni. Wałbrzych sforsowałem dookoła i pociągnąłem na podjazd przez dzielnicę Glinik, pierwszy raz w tym roku. Wspinaczka ma może ze cztery kilometry, przy czym najtrudniejszy odcinek jest w środku. Trochę się obawiałem, czy nie dopadną mnie jakieś objawy kardiologiczne (omdlenia), ale tym razem obeszło się bez. Doszedłem do wniosku, że mnie tak zatyka po dłuższej przerwie od roweru. Przez dłuższą przerwę rozumiem coś około tygodnia. Podjazd zrobiłem z lekkim mozołem, ale nawet zgrabnie. Dalsza część jazdy też była po terenie pofałdowanym, ale bez jakichś ekstremów. Na szczęście wiatr był minimalny. Jechało mi się dobrze, gdzieś tam w zakamarkach organizmu wyczuwałem dawną moc. To chyba dobry objaw i zachęta do dalszego kręcenia.

Pojechałem do czeskiego miasteczka Teplice nad Metuji. Bardzo lubię odcinek wzdłuż rzeki Metuje. Ostatnio został wyremontowany. Rzeka lawiruje po prawej stronie (patrząc od kierunku mojej dzisiejszej jazdy), czasem widać ciekawe formy skalne, które rozwijają w fantastyczne twory przyrody w położonym opodal Skalnym Mieście.

Jakiś czas temu pisałem o śmiertelnym wypadku rowerzysty w Zagórzu Śląskim. Naćpany kierowca skosił go na zakręcie drogi. Dziś przejeżdżałem koło tego miejsca. Kilkanaście wypalonych zniczy wyglądało ponuro. Rowerzysta był ze Świdnicy. Ostatnią rzeczą, którą chyba widział w życiu był drogowskaz „Świdnica”, postawiony po drugiej stronie drogi.

Do domu dotarłem zupełnie za dnia i w niezłej kondycji. Teraz kąpiel i lulu, bo jutro też dzień rowerowy…

Dzisiejsza trasa:
Wałbrzych-Unisław Śl.-Mieroszów-Zdonov-Teplice nad Metuji-Vernerovice-Mezimesti-Mieroszów-Unisław Śl.-Rybnica Leśna-Głuszyca-Zagórze Śl.-Lubachów-Dziećmorowice-Wałbrzych




Wesołe jest życie staruszka. Niemcza

Niedziela, 10 kwietnia 2022 · dodano: 10.04.2022 | Komentarze 0

Rano patrzyłem przez okno jak przewalały się chmury. Było dziwnie: błękit, a za chwilę zaciemnienie i opady. I znowu to samo. Miało być zimno, a więc ubrałem się solidnie. Na początek, jeszcze w Wałbrzychu, wziąłem ten podjazd, na których dopadło mnie lekkie zamroczenie. Tym razem wszedł bez takich negatywnych niespodzianek. W plecaku dźwigałem dodatkowe odzienie i niebawem wyciągnąłem z niego kurtkę, bowiem zaczęło padać. Opady towarzyszyły mi na całej trasie. Był to deszczyk, ale częściej drobny śnieg, a czasem zamarznięta krupa śnieżna. Pojawiały się na chwilę, by zaraz dać z powrotem szansę słońcu. Ono nawet ładnie przygrzewało, ale zimny wiatr powodował uczucie wychłodzenia. Jechałem zatem dalej w kurtce. Zdjąłem ją dopiero blisko domu, gdy rozpoczynałem finalny podjazd.

No ale wcześniej dotarłem do Niemczy. W mieście trwają prace remontowe w rynku. Nareszcie! Miejmy nadzieję, że to stare i klimatyczne miasteczko w końcu jakoś będzie wyglądało. Parę kilometrów kręciłem krajową Ósemką. W dzień powszedni nie lubię nią jeździć, bo walą tamtędy całe stada ciężarówek. Dziś ich nie było, no ale samochodów osobowych było sporo. W okolicach zjazdu na wieś Przystronie jest tam knajpka, w której podają najlepszy żurek na świecie. Przejeżdżając koło niej już miałem tam skręcić, bowiem na myśl o tym żurku zrobiłem się głodny. W końcu jednak poniechałem konsumpcji i z pustym żołądkiem pociągnąłem do Łagiewnik. Tutaj zjechałem z krajówki i wbiłem się pod srogi przeciwny wiatr. Nie był aż tak absurdalny jak to doświadczyłem w ostatni czwartek, ale też nieźle dał się we znaki.

W kolejnej wiosce zatrzymałem się przy otwartym sklepie i kupiłem sobie dwie słodkie bułki. Wymęczył mnie ten wiatr i musiałem w końcu coś spożyć, bo powłóczyłem już nogami. Aby lżej mi szło pokonywanie wiatru, włączyłem sobie muzykę. Była to zaiste dziwna mieszanka: Requiem Mozarta, Republika i Kabaret Starszych Panów. Muzyki nie chciałem puszczać na całą parę, by jednak coś słyszeć. Gwizdanie wiatru trochę ja przytłumiało.

Do domu dotarłem po siedemnastej. Szybko przyrządziłem sobie obiadek, który błyskawicznie zniknął z talerza. Potem nie wiedzieć kiedy, przy włączonym telewizorze, pogrążyłem się w drzemce… Wesołe jest życie staruszka.

Dzisiejsza trasa:
Wałbrzych-Olszyniec-Jez. Bystrzyckie (tama)-Bojanice-Lutomia Dolna-Mościsko-Tuszyn-Uciechów-Dobrocin-Niemcza-Wilków Wielki-Łagiewniki-Jaźwina-Jędrzejowice-Wirki-Kątki-Marcinowice-Klecin-Śmiałowice-Wierzbna-Bolesławice-Milikowice-Witoszó1) Dolny-Pogorzała-Wałbrzych




Absurdalny wiatr. Jawor

Czwartek, 7 kwietnia 2022 · dodano: 07.04.2022 | Komentarze 8

Gdybym dziś po raz pierwszy w życiu wybrał się na rowerową wycieczkę, to pewnie drugiego razu by nie było. Absurdalny wiatr zabijał jakiekolwiek pozytywne myślenie. Końcowe 50 kilometrów przebyłem chyba tylko dlatego, że moje 20-letnie doświadczenie rowerowych eskapad dawało mi wiarę w dotarcie do domu. Na odcinkach płaskich rozwijałem prędkości 13-15 km/h. Na podjazdach jeszcze mniej. Choć tutaj nie ma takiego oczywistego przełożenia, bo kręcenie pod górę z reguły odbywa się pod zasłoną zdobywanego wzniesienia. Na zjazdach chyżość docierała do 20 km/h. No oczywiście zawsze można rzec, że przecież pierwsza część trasy była z wiatrem. No ale to się przeleciało szybko i bezboleśnie. Uleciało z pamięci.
Rano podreptałem do pracy. Było nawet ciepło, ale nad głową przewalały się brzydkie chmurzyska. Coś tam zrobiono z łazienką. Można było wypluskać się w letniej wodzie. Zawsze to postęp.

Prognozę sprawdzałem na czterech portalach. Każdy mówił co innego. Tylko w kwestii wiatru wszystkie były zgodne: miało sakramencko wiać. Różnice dotyczyły opadów: tu już było pełne spektrum możliwości, od ciągłych dużych opadów, do ich braku. Mocny wiatr jednak gonił i rozpędzał chmury i w sumie prawie nie zmokłem. Prawie, bo już na ostatnich kilometrach jednak dopadł mnie deszcz. Padał prawie poziomo, tak nim chłostał wiatr.

No dobra, do domu jakoś dotarłem. Ale nieźle wycieńczony. Jako dobrą rzecz można wskazać, że nie dręczyły mnie ani omdlenia, ani skurcze. Licznik pokazał średnią prędkość 20,18 km/h. Coś strasznego!

Teraz wyglądam przez okno i widzę mocne opady. Jak dobrze być w domu!

Dzisiejsza trasa:
Wałbrzych-Struga-Stare Bogaczowice-Dobromierz-Kłaczyna-Roztoka-Zębowice-Jawor-Mściwojów-Targoszyn-Graniczna-Strzegom-Stanowice-Nowy Jaworów-Milikowice-Witoszów Dolny -Wałbrzych