Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi RODDOS z miasteczka Wałbrzych. Mam przejechane 305754.30 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.69 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy RODDOS.bikestats.pl

Archiwum bloga

Jubileusz tysiąc pięćsetnej setki. Domaniów

Środa, 11 listopada 2020 · dodano: 11.11.2020 | Komentarze 5

Dziś obchodziłem mały jubileusz. Po raz tysiąc pięćsetny miałem przekroczyć sto kilometrów na rowerze. Prowadzę dość skrupulatne statystki i dzięki nim mogę wiedzieć o takich sprawach. Pierwsza setka padła w moim pierwszym sezonie, czyli w roku 2002. Od tego czasu sukcesywnie powiększam liczbę swoich jazd, no i setek. Jazd poniżej setki odnotowałem nieco ponad 400.

Rano wstałem dość wcześnie, ale jakoś nie mogłem się wygramolić. W końcu ruszyłem w trasę blisko dziewiątej. Jej zarys miałem dokładnie określony, a więc nie pozostało mi nic innego, tylko poruszać się zgodnie z trajektorią nakreśloną w głowie. I tak też się stało. Pogoda nie była rewelacyjna. Chmurnie, mgliście i dość chłodno. No ale nie padało i ta ostatnia widomość była dla mnie najważniejsza.

Na początku jechało mi się dość ciężko. Wpatrywałem się w mgłę i czułem sporą alienację. Po parunastu kilometrach opanowałem te dziwne uczucia i kręciłem całkiem żwawo. Przy państwowym święcie ruch samochodowy był znikomy, a i rowerzystów też było niewielu.

Jubileusz postanowiłem wykorzystać w ten sposób, by zaliczyć dziewiczą miejscowość. Coraz mniej mi ich pozostało na Dolnym Śląsku, ale coś się znalazło. Była to wieś Wilkowice w powiecie wrocławskim. Dojechałem do niej forsując zwały błota na drodze. Na innym odcinkach też było sporo ziemi naniesionej przez maszyny rolnicze. Cóż, sezon buraczany trawa…

Do domu dojechałem po piętnastej. Łapczywie pochłonąłem bigos ze słoika, a później z lubością poddałem się kąpieli w bosko ciepłej wodzie…

Dzisiejsza trasa:
Świdnica-Wirki-Zebrzydów-Chwałków-Sobótka-Przezdrowice-Świątniki-Jordanów Śl.-Borów-Boreczek-Borek Strzeliński-Kończyce-Domaniów-Piskorzów-Gęsice-Wilkowice-Stary Śleszów-Węgry-Szczepankowice-Rolantowice-Ręków-Michałowice-Rogów Sobócki-Wojnarowice-Maniów-Chwałów-Domanice-Klecin-Gruszów-Wilków-Niegoszów-Świdnica.




Babie lato. Ząbkowice Śl.

Niedziela, 8 listopada 2020 · dodano: 08.11.2020 | Komentarze 0

Pogoda była ładna. Cały dzień słonecznie, choć niezbyt ciepło. Trasa średniowyżynna, kilka podjazdów, ale bez ekstremów. Z przyjemnością spoglądałem na łapane na rower no i na ciało delikatne niteczki babiego lata. Kolarzy było sporo. Policji nie widziałem wcale (w kontekście kontroli zarywania twarzy).

Dzisiejsza trasa:
Świdnica-Wiry-Jaźwina-Roztocznik-Piława Górna-Przerzeczyn Zdrój-Ciepłowody-Bobolice-Ząbkowice Śl.-Stoszowice-Jemna-Ostroszowice-Bielawa-Pieszyce-Bojanice-Bystrzyca Górna-Witoszów Dolny-Świdnica.




Jednak znowu do pracy! Mościsko

Czwartek, 5 listopada 2020 · dodano: 05.11.2020 | Komentarze 0

Parę ostatnich dni było nad wyraz kiepskich. Ciągły deszcz, chmury i ogólny splin. Na dziś zapowiadano wreszcie słońce. Miąłem już nie jeździć do pracy, ale to słońce jakoś mnie przekonało. Największy problem stanowiło wczesne wstanie. No ale jakoś się przemogłem i o 5:30 byłem już na nogach. Z domu wyjechałem jak zwykle kwadrans po szóstej, było ciemno jak w dupie u Afroamerykanina. Lampki działały jednak bardzo dobrze. Jechało mi się znakomicie. Wiatru prawie nie było, a temperatura dochodziła do paru stopni ponad poziom zera. Do pracy dojechałem w dobrym czasie 51:37. Przez godziny spędzone przy biurku (oprócz rzetelnej roboty) podziwiałem rzadki ostatnio widok – mocne słoneczne promienie.

Wykorzystując prawie ostanie nadgodziny, zwolniłem się o czternastej. Chciałem wrócić do domu zataczając małą pętelkę. Tak z 60 kilometrów. Plany udało się zrealizować. Z Wałbrzycha wyjechałem przez tzw. Strefę (zakłady produkcyjne), potem postanowiłem przetrzeć trasę przez Nową Wioskę w kierunku Zagórza Śl. Dwie moje drogi wyjazdowe z Wałbrzycha są obecnie remontowane (do Modliszowa i do Złotego Lasu z Dziećmorowic). Ostatni raz przez Nową Wioskę jechałem chyba z 15 lat temu. Pamiętałem, że należało spodziewać się tęgiego podjazdu. Nie zwiodłem się. Podjazd był konkretny i mocno moja średnia prędkość poszła w dół. Licznik pokazywał prędkości 8-9 km/h. No ale orka była krótka kilometr z małym okładem. Cieszyłem się jazdą i dobrą pogodą. Słoneczko ładnie mrugało do mnie, a ja uśmiechałem się do niego. Nawet nieco przegrzewałem się, bo zrobiło się całkiem ciepło. Z lubością wpatrywałem się w suchą drogę. Ostatnio ciągle widywałem mokre asfalty.

Swoją pętlę zrobiłem zgodnie z planem. W Zagórzu Śl. przypatrzyłem się linii kolejowej, która jest obecnie budowana i po kilkudziesięciu latach połączy znowu Świdnicę i Jedlinę Zdrój. Serce rosło! Do domu przyjechałem na granicy dnia i nocy.


Dzisiejsza trasa:
Świdnica-Pogorzała-Wałbrzych-Dziećmorowice-Nowa Wioska-Zagórze Śl.-Bystrzyca Górna-Bojanice-Lutomia Dolna-Mościsko-Tuszyn-Wiry-Jagodnik-Świdnica.




Pierwszy raz. Świdnica-Chojnów

Niedziela, 1 listopada 2020 · dodano: 01.11.2020 | Komentarze 0

Do tej pory nigdy nie jeździłem na rowerze w pierwszy dzień listopada. No ale obecne trudne czasy wszystko stawiają na głowie, a więc po raz pierwszy na Wszystkich Świętych pokręciłem kapkę.

Szybko wymyśliłem sobie trasę i wcześniej ją nieco przeanalizowałem na mapach. Zanosiło się na sporo szutrów i polnych dróg, a więc do boju wypuściłem Zdechlaka. W tym roku za dużo się nie namęczył, a zatem rwał się do działania. Pogoda zapowiadała się marnie, przezornie do plecaczka wrzuciłem przeciwdeszczowe odzienie. Pierwsze kilometry na ciężkim rowerze nieco mnie wymęczyły, a i wiatr nie pomagał. Postanowiłem dotrzeć do Chojnowa, a stamtąd wrócić pociągiem, zaliczając po drodze kilka dziewiczych miejscowości.

Ruch był minimalny. Chyba wszyscy (albo spora większość) zastosowali się do absurdalnego zalecenia rządu. Po drodze przejeżdżałem obok kilku cmentarzy. Były raczej puste, czasem widać było pojedyncze osoby przy grobach.

Na początku było pochmurnie, po parunastu kilometrach zaczęło kropić. Przydał się mój ubiór dźwigany na placach. Około południa się wypogodziło, nawet widać było słońce. Jednak ostatnie trzydzieści kilometrów było w srogim deszczu. Przemokłem niezgorzej. W Chojnowie zameldowałem się sporo przed moim pociągiem. Na dworcu czekałem cierpliwe, wdychając woń swoich przemoczonych i przepoconych ubrań. Cuchnęły całkiem solidnie. Na szczęście w pociągach, którymi dotarłem do domu, nie było za dużo ludzi, a więc współtowarzyszy podróży nie musiałem narażać na nieznośny odór.

Jako się rzekło, dotarłem do dziewiczych miejscowości, a mianowicie były to: Jerzyków, Raczyce i Bogaczów w powiecie jaworskim oraz Święciany, Szymanowice, Czerwony Kościół, Gołocin, Pawlikowice i Pątnów w powiecie legnickim. Wybór Zdechlaka był ze wszech miar słuszny. Miałem sporo szutrów, błota, kamieni i kocich łbów. Mój rower jest totalnie zanieczyszczony. W tygodniu wezmę się za jego pucowanie, nich tylko błoto ciut obeschnie.

Na koniec mała uwaga. Okazało się, że mapy google też potrafią pleść bzdury. W planach miałem dotarcie do jeszcze jednej „dziewicy”, Pawłowic Małych. Na tychże mapach zlokalizowano je obok Czerwonego Kościoła. Na darmo ich tam szukałem. W domu już na innych mapach ustaliłem, że są one tuż przy granicy administracyjnej Legnicy, ze dwa kilometry od tego miejsca, na którym umieściły je google.

W domu zrobiłem sobie wspaniałą kąpiel. Może szlag mnie nie trafi od tych ciągłych przemoczeń…




Ostatni raz. Dobromierz

Środa, 28 października 2020 · dodano: 28.10.2020 | Komentarze 0

Rano znowu pojechałem do pracy, po sporej przerwie. Chyba zrobiłem to pierwszy raz jesienią w czasie zimowym. Do tej pory październikowa zmiana czasu była dla mnie zamknięciem sezonu dojazdów do pracy. No ale dzień miał być ładny. Rano dość szybko zrobiło się widno, nieśmiało wyłaniało się słońce. Dotarłem do pracy sprawnie w niezłym czasie 52:18.

Żeby kapkę sobie pojeździć, zwolniłem się godzinę wcześniej. Zdawałem jednak sobie sprawę, że szału nie zrobię. Cieszyłem się możliwością jazdy i nic już nie grymasiłem. Kółeczko do Dobromierza niejako zrobiło się samo. Pogoda (jak na koniec października) był znośna. Nie padało, chmur też nie było za dużo, za to dość krzepko wiało. Cóż, wiaterek, jak to na kółeczku, raz pomagał, raz hamował. Ciągle cieszyłem się z jazdy. Czuję, że niedługo "władza" wprowadzi zakaz opuszczania domu bez istotnego powodu. Dla mnie takim istotnym powodem byłoby wyjście na rower. Ale czy ktoś to zrozumie?

Do pracy pojechałem zatem raczej ostatni raz w sezonie. Mam nadzieję, że nie w ogóle...

Dzisiejsza trasa:
Świdnica-Pogorzała-Wałbrzych-Stare Bogaczowice-Dobromierz-Olszany-Świebodzice-Milikowice-Komorów-Witoszów Dolny-Świdnica.




Po chorobie. Wiązów

Niedziela, 25 października 2020 · dodano: 25.10.2020 | Komentarze 0

Wyjazd na Lubelszczyznę był bardzo udany. Wpadło sporo nowych gmin, umocniły się rowerowe związki z moimi kolegami. Jednak wypad ten był heroiczny. Przez cztery dni lało rzetelnie. Październikowy deszcz może odebrać morale nawet największym walczakom. Może też nadwątlić zdrowie. U mnie (i moich kolegów) morale pozostało na dobrym poziomie, mimo żartobliwych sugestii, by zakończyć jazdę i dobrnąć do pociągu. Zdrowie natomiast ciut się opuściło. Przez cały tydzień czułem się dość kiepsko, w gardle drapanie, w płucach rzężenie, pot na czole. Nawet przez chwilkę zastanawiałem się, czy abym nie łyknął korony. No ale, chyba nie. Przez tydzień jakoś nie udało mi się wyruszyć na trasę. Dziś w końcu się zmobilizowałem. Czując wspomniane wyżej dolegliwości, postanowiłem w końcu przełamać się i wybrać w drogę.

Pogoda po paru dniach wahań wreszcie ustabilizowała się na przyzwoitym poziomie. Było słonecznie i całkiem ciepło. Trochę dokuczał wiatr, ale przecież nie można mieć wszystkiego.

Przebieg trasy nie był dramatyczny. Było raczej płasko, czasem nieco wietrznie. Obserwowałem kolegów na rowerach. Poza kilkoma tubylcami, wszyscy jechali bez przykrycia nosa i ust. Policji na trasie nie zobaczyłem. Chyba zajęta była pacyfikowaniem oporu związanego z absurdalnym orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego dotyczącego aborcji.

Do domu przyjechałem po piętnastej. W dobrej formie i bez złych objawów związanych z przeziębieniem.


Dzisiejsza trasa:
Świdnica-Niegoszów-Śmiałowice-Klecin-Gola Świdnicka-Strzelce-Chwałków-Sobótka-Niegoszów-Jordanów Śl.-Borów-Boreczek-Borek Strzeliński-Kojęcin-Gułów-Wiązów-Strzelin-Mikoszów-Prusy-Sienice-Łagiewniki-Jaźwina-Wiry-Jagodnik-Świdnica.




Najazd na Lubelszczyznę. Dzień 4. Kock-Celestynów

Niedziela, 18 października 2020 · dodano: 18.10.2020 | Komentarze 0

Ostatni akord wyjazdu. Koniec trasy w okolicach Warszawy. Był mocny hamujący wiatr oraz znowu deszcz. Ciekawe, czy nie dopadnie mnie przeziębienie. Z kolegami rozstałem się w knajpce przy dworcu Wschodnim w stolicy. Przyszłe wspólne wyjazdy uzależnione są od rozwoju tzw. pandemii.
Warszawa żegna mnie ulewą. Czekam na nocny pociąg do domu, a właściwie do pracy... 




Najazd na Lubelszczyznę. Dzień 3. Krasnystaw-Kock

Sobota, 17 października 2020 · dodano: 17.10.2020 | Komentarze 0

Jazda z kolegami w deszczu. Jutro ma być lepsza pogoda. 




Najazd na Lubelszczyznę. Dzień 2. Krasnystaw-Zwierzyniec-Krasnystaw

Piątek, 16 października 2020 · dodano: 16.10.2020 | Komentarze 0

Lubelszczyzna broni się przed najazdem. Broni się mgłą, mocnym deszczem, wiatrem i interwałami. No ale 10 gmin dziś wpadło. Miało być 11, ale jedną sobie odpuściłem.

Teraz na grzejniku suszę przemoczoną odzież. Jutro już jazda z kolegami w kierunku Warszawy. 




Najazd na Lubelszczyznę. Dzień 1. Lublin-Krasnystaw

Czwartek, 15 października 2020 · dodano: 15.10.2020 | Komentarze 0

Przed szóstą wyjechałem z domu. Trzy pociągi przewiozły mnie na drugi kraniec Polski. W Lublinie byłem przed 15. Przywitał mnie deszcz. Miałem do wyboru: albo jechać do Krasnegostawu pociągiem (jak planowałem pierwotnie), albo jednak rowerem. Wybrałem ten drugi wariant. Deszcz był dość mocny. Ubrałem nieprzemakalne (teoretycznie) rzeczy: kurtkę, spodnie i ochraniacze na buty. No ale w końcu przemokły. 
Lubelszczyzna to mało zdeptany przeze mnie rejon. Mnóstwo dziewiczych gmin. A więc je najeżdżam. Dziś i jutro sam. W sobotę i niedzielę z trójką kolegów.
Dzisiejsza trasa: Lublin-Świdnik-Piaski-Suchodoły-Łopiennik Dolny-Krasnystaw.