Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi RODDOS z miasteczka Wałbrzych. Mam przejechane 313086.90 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.66 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy RODDOS.bikestats.pl

Archiwum bloga

Nowe miejsce startu. Udanin

Środa, 14 kwietnia 2021 · dodano: 14.04.2021 | Komentarze 0

Dzisiejsza trasa:
Burkatów-Pogorzała-Wałbrzych-Struga-Stare Bogaczowice-Wolbromek-Roztoka-Żółkiewka-Wieśnica-Goczałków-Lusina-Udanin-Pyszczyn-Domanice-Klecin-Wilków-Pszenno-Świdnica-Burkatów.
Opis jutro. Może... 




Nowy początek. Wałbrzych-Wołów

Sobota, 10 kwietnia 2021 · dodano: 10.04.2021 | Komentarze 0

Dzisiejsza trasa:
Wałbrzych-Witoszów Dolny-Milikowice-Bolesławice-Przyłęgów-Zastruże-Gościsław-Jarosław-Ciechów-Środa Śl. - Szczepanóe-Rzeczyca-Malczyce-Lubiąż-Prawików-Wołów. 




Gościnne występy. Warka-Budziszewice

Niedziela, 14 marca 2021 · dodano: 15.03.2021 | Komentarze 0

Jazda kolegą Darkiem z Warszawy. Pewnie ją zapamiętamy, bo ponad 100 kilometrów walczyliśmy z piekielnym przeciwnym wiatrem. Do kolekcji wpadły dwie gminy w woj. łódzkim. 




Zrywka z pracy. Niemcza

Środa, 10 marca 2021 · dodano: 10.03.2021 | Komentarze 0

Wyjazd przed 14, powrót ok. 18. Pogoda słoneczna, kondycja ciut lepsza. Warto zrzucić z 8 kg... 




Szarpanina. Strzelin

Sobota, 6 marca 2021 · dodano: 06.03.2021 | Komentarze 0

Wiało.
Dzisiejsza trasa:
Świdnica-Wiry-Jaźwina-Łagiewniki-Strzelin-Mańczyce-Tyniec nad Ślęzą-Jordanów Śl. - Nasławice-Sobótka-Tworzyjanów-Maniów-Domanice-Klecin-Niegoszów-Świdnica. 




Do pracy marsz! Olszyniec

Środa, 3 marca 2021 · dodano: 03.03.2021 | Komentarze 0

Opis jutro. Może. 




Pętla. Jawor

Sobota, 27 lutego 2021 · dodano: 27.02.2021 | Komentarze 0

Pętla, czyli pierwsza w sezonie jazda że startem i metą w tym samym miejscu. Dzięki temu mogłem trochę powalczyć z wiatrem. Początek był kiepski, bo wiało rzeczywiście okrutnie. Od Jawora już leciałem z podmuchami w plecy. Końcówka znowu była ciężka. No ale jakoś poszło. Ciepełko z ostatnich dni gdzieś uleciało, dziś był chłód.

Dzisiejsza trasa:
Świdnica-Witoszów Dolny-Milikowice-Świebodzice-Dobromierz-Kłaczyna-Roztoka-Jawor-Luboradz-Księżyce-Udanin-Pyszczyn-Imbramowice-Klecin-Pszenno-Jagodnik-Świdnica. 




Bez formy, ale z wiatrem. Świdnica-Żmigród

Niedziela, 21 lutego 2021 · dodano: 21.02.2021 | Komentarze 0

Opis jutro. Może...

Zima równie gwałtownie odeszła jak przyszła. Mam nadzieję, że już nie powróci, choć ma świadomość, że może z tym być różnie. Kilka dni dodatnich temperatur spowodowało, że asfalt wydobył się na światło dzienne, a wilgoć ładnie się osuszyła. Śnieg widać było tylko gdzieś w zacienionych rowach i w leśnych ostępach.

Nie musiałem długo analizować swojej formy, by dojść do wniosku, że jest w stanie opłakanym. Aby zatem całkiem nie zniechęcić się do sportu rowerowego, postanowiłem wybrać się gdzieś ze sprzyjającym wiatrem. Cóż, pewnie pójście na taką łatwiznę nie jest czymś chwalebnym, ale od czegoś trzeba zacząć. Wszystkie te elementy spowodowały, że wyznaczyłem sobie trasę do Żmigrodu. Byłem tam pod koniec zeszłego sezonu, ale tym razem postanowiłem jechać inną trasą, przynajmniej do Brzegu Dolnego. Powrót miał być koleją, a ja nie za bardzo wierząc w dobre tempo jazdy, znalazłem pociąg powrotny odjeżdżający o godzinie 17. Do jazdy wybrałem rower szosowy, bo już nie powinno być ślisko, a ja miałem w pamięci dwie grudniowe wywrotki spowodowane małą przyczepnością cienkiej gumy na zdradliwym podłożu.

Wyjechałem po dziewiątej. Aura była iście wiosenna. Ciepłota na sporym plusie, słonecznie, z lekkim wietrzykiem w plecy. Jeszcze w Świdnicy dołączył do mnie inny rowerzysta. Lekko się przechwalaliśmy swymi osiągnięciami na dwóch kółkach, jak to zwykle przy takich spotkaniach bywa. Gdy rozmowa zaczęła się bardziej kleić, już przyszło się rozstać. On na lewo, ja na prawo. Życzyliśmy sobie szerokiej drogi.
W moim przypadku jazda na północ oznacza, że raczej gór nie będzie. Parę hopek pokonałem nawet sprawnie. Drogi były przeważnie suche, czasem tylko pojawiały się kałuże ze stopionego śniegu. Niedzielny ruch samochodowy też nie był duży, a więc szykowała się sielanka. Ubrany byłem solidnie i nawet zacząłem się nieco przegrzewać. Odzienia jednak nie zdejmowałem, bowiem luty bywa kapryśny, a o przewianie nietrudno.

Za Środą Śląską doścignęła mnie piątka rowerzystów w pięknych strojach „CCC Polkowice” Pomarańcz wręcz szczypał w oczy. Jakoś utrzymałem im się na kole i tak wspólnie w niezłym tempie przekręciliśmy z dziesięć kilometrów. Amatorów kolarstwa było więcej, na całej swojej drodze spotkałem ich kilkudziesięciu. Po dobrym śniadaniu postanowiłem cały dystans zaliczyć bez jedzenia, raz tylko przystanąłem, by spałaszować Snikersa. Na dworcu w Żmigrodzie byłem po czternastej, dwie i pół godziny przed pesymistycznym wariantem. Tak się złożyło, że miałem od razu pociąg. We Wrocławiu poczekałem z godzinkę. Tu uświadomiłem sobie, że będę miał okazję jeszcze dyszkę pokręcić. Oto na kolejnej stacji przesiadkowej, Jaworzynie Śląskiej, miałem być o siedemnastej, czyli przy świetle dziennym. Nie pozostało nic innego, tylko z rzeczonej Jaworzyny do domu też dotrzeć rowerem.

Swój plan spełniłem. Zaliczyłem przyjemną trasę i bez większego zmęczenia dotarłem do domu. Wieczorna obiadokolacja smakowała wybornie. Piwko też wlało we mnie ożywcze kalorie. Z optymizmem spoglądam na rozpoczynający się sezon. Pewnie nie będzie rekordowy, bo wiele jazd zniweczyła sroga zima, ale przecież nie rekordami człowiek żyje. Marzy mi się jakiś sakwiarski wyjazd poza Polskę…

Zaliczona trasa:
Świdnica-Domanice-Pyszczyn-Pielaszkowice-Samborz-Ciechów-Środa Śl.-Zabór Wielki-Brzeg Dolny-Godzięcin-Strupina-Żmigród (i Jaworzyna Śl.-Świdnica).




Spóźniony i bolesny początek sezonu. Świdnica-Lewin Brzeski

Niedziela, 24 stycznia 2021 · dodano: 24.01.2021 | Komentarze 0

Dopiero dziś rozpocząłem nowy sezon. Zwłoka wyniknęła z kilku powodów: lenistwa, złej pogody oraz pewnych problemów osobistych, z którymi muszę się mierzyć od jakiegoś czasu. Tak więc nie za bardzo chciało mi się rozpoczynać rowerowe zmagania w nowym roku. Cóż, w końcu jednak trzeba było.

Pogoda na dziś była zapowiadana różnie: od słońca po śnieg. U mnie już zeszłotygodniowe obfite opady śniegu już stopniały. Drogi zdawały się całkiem przejezdne. No ale mając w pamięci moje grudniowe upadki (na rowerze, nie moralne), postanowiłem zacząć sezon na swoim Starym Zdechlaku. Ma grubsze opony i zapewnia większą przyczepność do podłoża.
Kierunek jazdy wybrałem niezbyt górzysty, bowiem po miesiącu niejeżdżenia obawiałem się o swoją formę. Obawy okazały się jak najbardziej uzasadnione. Zaliczyłem jedną z większych mąk w moim życiu. Dodatkowo miało być z wiatrem, a nie było. Na długich odcinkach mordowałem się z przeciwnymi podmuchami. Nie był to huragan, ale wyraźnie to czułem. Śniegu nie było, a temperatura wynosiła 1-2 stopnie. Drogi jednak były mokre i ubłociłem swój rower od opon po siodełko. Mój strój też od razu poszedł do pralki.

Podążyłem na Opolszczyznę, do Lewina Brzeskiego. Na trasie spotkałem paru rowerzystów. Byli w lepszej ode mnie formie, bo bez problemu mnie wyprzedzili. No cóż, trzeba będzie wziąć się do roboty. Parę razy musiałem na chwilkę się zatrzymać, bo mi odpadały nogi. Czułem to nieprzyjemne uczucie, że za moment złapie mnie potężny skurcz. W Grodkowie przejeżdżałem koło dworca kolejowego i poważnie zastanawiałem się, czy tu nie zakończyć tej przygody. No ale podreptałem dalej. W Lewinie byłem czterdzieści minut przed odjazdem mego pociągu. Z przyjemnością posadziłem kuper na ławce. Wcale mnie nie obchodziło, że była mokra.

Dwoma pociągami dojechałem do domu. We Wrocławiu stał się mały cud, bowiem zdążyłem się przesiąść na pociąg mając tylko trzy minuty czasu.


Dzisiejsza trasa:
Świdnica-Wiry-Jaźwina-Łagiewniki-Karczyn-Strzelin-Łojowice-Gnojna-Grodków-Żelazna-Magnuszowice-Lewin Brzeski.




Ciężkie zakończenie sezonu. Strzelin

Niedziela, 27 grudnia 2020 · dodano: 27.12.2020 | Komentarze 0

Dziś była moja ostatnia jazda w sezonie. Do końca roku już niestety nie będę mógł wyruszyć na trasę. Tyle wiem. Wyjazdy tylko raz na tydzień powodują, że szybko gdzieś ucieka forma. No ale inaczej jeździć teraz nie mogę. Co zrobić, takie życie.

Poprzednie dwie moje jazdy zakończyły się wywrotkami. Na śliskich drogach rower szosowy zachowywał się jak pijana baletnica. Dziś zatem postanowiłem dać szansę swemu drugiemu wehikułowi, Staremu Zdechlakowi. Wyjechałem z domu przed dziesiątą. Zima przyniosła ochłodzenie i ujemne temperatury. Ubrałem się zatem solidnie. Wkładanie poszczególnych części rowerowej garderoby zajęło mi ponad 10 minut. No ale przez to nie odczuwałem chłodu. Tym razem drogi były suche, czasem widziałem zamarznięte kałuże, ale gdzieś obok asfaltu. Jako się rzekło, forma odfrunęła. Ciężki rower jakoś nie chciał zbyt szybko posuwać się do przodu Na początku wiatr trochę kręcił, ja jednak ciągle miałem wrażenie, że mi przeszkadza. Poświąteczna niedziela przyniosła całkiem spory ruch samochodowy. Rowerzystów spotkałem niewielu, może z czterech.

Na koniec sezonu raczej nie można wymyślić jakiejś wspaniałej trasy. Pojechałem na swój stary klasyk, do Strzelina, oczywiście wymyśliłem jakąś małą wariację, by choć trochę poczuć się jak na „dziewiczej trasie”. Na drugiej części mojej drogi wiatr stał się piekielnym demonem. Wiał jakby koniecznie chciał, bym nie dojechał do domu. Na płaskich odcinkach miałem 14-16 km/h, na podjazdach nawet poniżej 10 km/h. W pokonywaniu owego demona nie pomagała mi zła forma oraz stalowy rower. Na ostatnich kilkudziesięciu kilometrach na liczniku nie miałem wskazania pokonanego dystansu, lecz bieżący czas. Stało się pewne, że jazdę zakończę po zmroku. Z tyłu miałem światełko, lecz z przodu nie. Nawet nie sądziłem, że będę go potrzebował. W domy byłem o 16:30. Za oknem była ciemna noc. Czułem się skonany. Dawno coś takiego mnie nie dotknęło. W czasie jazdy zjadłem dwa batony. Teraz uzupełniam kalorie wielką michą tortellini. Wlewa się we mnie życie.

Sezon 2020 roku był specyficzny. Tłumaczyć za bardzo nie ma czego. Swoje kilometry niby zrobiłem (bieżący rok pod tym względem zajął czwarte miejsce w moim topie), ale czuję niedosyt wypraw i dalekich jazd.

W 2021 roku sobie i czytającym to rowerzystom życzę przyjemności z jazdy. I może do zobaczenia na drogach.

Dzisiejsza trasa:
Świdnica-Wiry-Jaźwina-Łagiewniki-Sienice-Prusy-Karszów-Strzelin-Zielenice-Piotrków Borowski-Jordanów Śl.-Tomice-Oleszna-Słupice-Uliczno-Jaźwina-Krzczonów-Boleścin-Świdnica.