Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi RODDOS z miasteczka Wałbrzych. Mam przejechane 299444.60 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.71 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy RODDOS.bikestats.pl

Archiwum bloga

Górska dwusetka. Kudowa Zdrój

Niedziela, 23 czerwca 2024 · dodano: 23.06.2024 | Komentarze 0

W końcu jakaś trudna i długa trasa. Już na etapie planowania naciągnąłem ją tak, by wyszły dwie stówki. Gdybym podupadł na siłach, zawsze była opcja skrócenia. No ale jak koń pociągnąłem zgodnie z planem. Były ocierania się o Góry Sowie i Wałbrzyskie, był pełny trawers przez Góry Stołowe. Podjazdy wchodziły nielekko, ale jakoś szło. Gorszy był przeciwny wiatr na ostatnich 50 kilometrach, który nadwątlił moje siły i morale. Średnia spadła, ale dobrnąłem do celu.
W Czeskich Otovicach przystanąłem na obiad w knajpie u Bartosa. Miałem już 140 km w nogach i warto było wrzucić coś do brzucha. W Czechach też ceny poszły do góry. Za knedle z gulaszem i zasmażaną kapustą, piwko Gambrinus i kofolę zapłaciłem 54 zł. Knajpa jest przy granicy i można płacić w polskiej walucie. Kiedyś takie frykasy kosztowały połowę mniej.

Dzisiejsza trasa:
https://pl.mapy.cz/s/duravehesa
https://pl.mapy.cz/s/fevavacana
Znowu w dwóch kawałkach, bo jechałem przez punkt nieprzejezdny wg map.cz




Refleksje na początek lata. Kamienna Góra

Czwartek, 20 czerwca 2024 · dodano: 20.06.2024 | Komentarze 0

Szosówka wyremontowana. W kole szprychy wymienione, ale ja założyłem na tył stare koło, które też jakiś czas temu zostało odnowione. To nowe było pechowe, łapałem gumy z powodu zarysowanej obręczy i łamały się w nim szprychy. Teraz będzie lepiej.
Jakoś zawsze tak mam, że po przesiadce ze Zdechlaka na szosówkę, przybywa mi mocy. Dziś było nie inaczej. Mimo dość trudnej trasy, podjazdy wchodziły mi prawie jak za dawnych lat. Poza tym pogoda była idealna. Słonecznie, bezwietrznie, z temperaturą 20-25 stopni. A więc wkraczamy w lato.
Dzisiejsza trasa (po pracy):
https://pl.mapy.cz/s/lodetapusa
https://pl.mapy.cz/s/dubecoguho
W dwóch kawałkach, bo mapy.cz „zobaczyły” zamknięcie drogi Jugowice-Zagórze Śl. spowodowane osunięciem się jej do rzeki Bystrzycy. Rowerem można się wszakże przecisnąć.




Nieplanowany przedwyprawowy test Zdechlaka. Jawor

Wtorek, 18 czerwca 2024 · dodano: 18.06.2024 | Komentarze 0

Wczoraj przy czyszczeniu kolarzówki odkryłem, że ostatnią jazdę odbyłem na dwóch pękniętych szprychach w tylnym kole. Cud, że dojechałem. Koło się nieco zdeformowało, bo przy hamowaniu czułem lekkie bicie, ale tej istotnej wady nie dostrzegłem. Może i dobrze, bo miałbym dodatkowy stres.
Tak czy owak szosówka została spakowana do samochodu i czeka na jutrzejszą naprawę. Chcąc nie chcąc na dzisiejszą jazdę wyruszyłem Starym Zdechlakiem. Od miesiąca w piwnicy czekał na swoją szansę. Za dwa tygodnie wybieram się na wyprawę, a więc dobrze było go ostatni raz przetestować. Nie planowałem tego za bardzo, ale czasem życie przynosi takie niespodzianki.
Do pracy jechało mi się dość ciężko. Czułem te parę kilo więcej do przepchnięcia. Notuję sobie czasy dojazdu do pracy, bo to w pewnym sensie jest wyznacznikiem mojej formy. W porównaniu do szosówki na Zdechlaku byłe o trzy minuty wolniejszy.
Po pracy zaliczyłem trasę o średniej trudności. Było trochę podjazdów, ale bez szaleństw. Na początku jechało mi się dobrze. Dźwięk napędu, inny niż w kolarzówce, mocniejszy i bardziej dostojny, wprawiał mnie w swoisty hipnotyczny stan. Był dla mnie miłą melodią. Jednak po jakimś czasie przyszło mi się zmagać z przeciwnym wiatrem i wtedy wyraźnie poczułem, że te dodatkowe kilogramy ciążą. Ale co zrobić, trzeba było kręcić.
Do jazdy wyruszyłem w kolejnym nowym kostiumie, Poweredby. Oczywiście chińszczyzna, ale całkiem niezła. Dobre wykończenie, może wytrzyma ze dwa sezony. Koszulka i gacie w tonacji czerwono-czarnej. Nie pisałbym o tym, gdyby nie fakt jego ochrzczenia. Oto jakiś ptaszek z góry wycelował swoją kupę i trafił prosto w moją prawą nogawkę.
Do domu dotarłem w sensownym czasie, ale średnia prędkość okazała się sporo słabsza od tej osiąganej na szosówce. Tak naprawdę na tej prędkości mi nie zależy, ale jest pewnym wyznacznikiem mojej formy. Może na wyprawie jakoś doczłapię do końca…

Dzisiejsza trasa (po pracy):
https://pl.mapy.cz/s/golenadecu




Jazda indywidualna na czas. Wałbrzych-Olesno

Niedziela, 16 czerwca 2024 · dodano: 16.06.2024 | Komentarze 0

Jazda, no bo przecież była jazda.
Indywidualna, no bo przecież jechałem sam.
Na czas, no bo przecież w planach była dwusetka i dotarcie na pociąg w Oleśnie o 16:10.
Plan wykonałem, ale z jęzorem na brzuchu. Na stacji byłem osiem minut przed odjazdem pociągu.

Dzisiejsza trasa :
https://pl.mapy.cz/s/nudegupesa
https://pl.mapy.cz/s/kezevobuzu
W dwóch kawałkach, bo mapy.cz za Boga nie chciały mnie puścić przez most na Odrze na trasie Mikolin-Popielów. Puściłem się zatem sam nie napotykając żadnych przeszkód.




Zalany żółcią. Pieszyce

Piątek, 14 czerwca 2024 · dodano: 15.06.2024 | Komentarze 0

Rano znowu było zimno. Tak 6-7 stopni. Marzę już o dużym cieple. Niedługo pewnie się doczekam.
Tymczasem jazdę odbyłem w nowym stroju, idealnie żółtym. Strój chiński (Strava) pewnie długo nie wytrzyma, ale na razie jest ładny. No i był tani. Obrazu żółcieni uzupełniał mój rower w tym samym kolorze.
Po południu nieco się chmurzyło. Obłoki wyglądały groźnie, ale na strachu się skończyło. Trasę pokonałem bezwzględnie zgodnie z planem, który najpierw nakreśliłem sobie w głowie, a potem wrzuciłem w świat map elektronicznych.

Dzisiejsza trasa (po pracy):
https://pl.mapy.cz/s/carotamezo




Tysiąc w górę. Lubawka

Środa, 12 czerwca 2024 · dodano: 12.06.2024 | Komentarze 0

Rano było zimno. Jechałem z dość kiepskim nastawieniem. Ledwo te moje płuca nieco się naprawiły, a znowu narażam je na problemy. W pracy wziąłem długą ciepłą kąpiel. Chyba pomogło, bo na razie nie odczuwam jakichś stanów chorobowych. Po pracy wyruszyłem zgodnie z planem, około piętnastej. Chmurzyło się i nieco kropiło, ale jakoś przelawirowałem większe deszcze. Na trasie widziałem, że były, bo przejeżdżałem na długich odcinkach przez mocno zmoczone drogi.
Moja popołudniowa trasa była dość wymagająca. Płaskiego raczej nie uświadczyłem. Tysiąc metrów przewyższeń to już nie przelewki. Jechało mi się dobrze, nawet wredny podjazd na Przełęcz Strażnicze Naroże pokonałem w dobrej formie. Zaczyna się on w Chełmsku Śląskim i tu miałem pewną rozterkę, bo droga w moim kierunku była remontowana, a nawierzchnię stanowiły dziury i kamienie. Ale po kilometrze z okładem wrócił asfalt i mogłem spokojnie kręcić dalej.
Do domu dotarłem przed dwudziestą. Dobrze, że dzień taki długi.

Dzisiejsza trasa (po pracy):
https://pl.mapy.cz/s/furegedela




W końcu dwie paczki. Brzeg Dolny

Niedziela, 9 czerwca 2024 · dodano: 09.06.2024 | Komentarze 0

Długa trasa, ale raczej płaska. Pogoda idealna. Zdrowie się poprawia. Trasę przejechałem na śniadaniu zjedzonym w domu i małym hot dogu kupionym w Żabce. Ostatnie 20 kilometrów, w tym podjazd do Wałbrzycha, czułem braki kaloryczne. Sklepy były jednak zamknięte i musiałem oszukiwać żołądek popijając resztki soku. Do domu dojechałem po dziewiętnastej w całkiem dobrej formie, nie licząc tego potwornego głodu. No ale już sobie podjadłem...
Dzisiejsza trasa: 
https://pl.mapy.cz/s/pecevazulu




Ku dobremu. Marcinowice

Piątek, 7 czerwca 2024 · dodano: 07.06.2024 | Komentarze 0

Zdrowie się poprawia. W nocy już mało charczę. Gorączki brak, apetyt dopisuje. Można zatem jeździć. Poranna jazda do pracy dała całkiem fajny wynik: 36:32. Najlepszy czas w tym roku, a i niezgorszy patrząc na całokształt.
Po pracy wyruszyłem około piętnastej. Było raczej chłodno, ale przyjemnie i słonecznie. Kłębiły się czasem chmury, ale deszcz nie spadł. Na kilku odcinkach jechało mi się jak za dawnych lat. Resztki choroby objawiały się kaszlem, który kilka razy mnie dopadł. Podjazdy już szły bez zadyszki. Może będzie lepiej. Taką mam nadzieję.

Dzisiejsza trasa (po pracy):
https://pl.mapy.cz/s/coheloruru




Płuca do przeszczepu. Bolków

Środa, 5 czerwca 2024 · dodano: 05.06.2024 | Komentarze 0

Od węgierskiej eskapady nie mogę się wykurować. Czuję w płucach uciski i lekki ból. Odpluwam wydzielinę i nie mogę się pozbyć świszczenia i rzężenia, zwłaszcza, gdy się położę. Wszystko to stawiało pod znakiem zapytania dzisiejszą jazdę. No ale jakoś pojechałem. Rano do pracy i potem, popołudniu i wieczorem. Poranek był dość chłodny, ale udało mi się dotrzeć do mojej fabryki w całkiem niezłym czasie. Po raz pierwszy nie zwolniłem się z pracy wcześniej, tylko wyjechałem o piętnastej. Na płaskim jechało mi się dobrze i bez jakichś złych objawów, pod górki już rwałem płuca. Nie wiem co to jest. Może jakieś pozostałości po wyszydzonej przeze mnie epoce covida.
Do domu dotarłem mimo wszystko w dobrej formie, sporo przed zachodem słońca. Zobaczymy, co będzie dalej
Dzisiejsza trasa (po pracy):
https://pl.mapy.cz/s/devokugolo




Na Madziara. Dzień 3. Kostany nad Turcom-Goleszów

Niedziela, 2 czerwca 2024 · dodano: 04.06.2024 | Komentarze 0

Wraz z pięcioma kolegami wybraliśmy się pociągiem do Budapesztu. Oni wsiadali w Warszawie, ja dołączyłem w Katowicach. Nie będę się za bardzo rozpisywał, bo niestety dla mnie jazda nie zakończyła się pełnym sukcesem. W pierwszym dniu objechaliśmy madziarską stolicę i pokręciliśmy do podnóża Gór Bukowych, najwyższego obecnie pasma Węgier. Pod wieczór nas zlało i zamiast zdobyć najwyższy szczyt owych gór, musieliśmy zanocować u ich podnóża. Już w pociągu czułem, ze bierze mnie choroba. Miałem kluchę w gardle i czułem dreszcze. Rano wstałem z kiepskim uczuciem braku ochoty do jazdy. No ale się przemogłem. Od kolegi dostałem Apap i jakoś poczłapałem. Piętnaście kilometrów podjazdu niezmiernie mnie zmordowało. Zwłaszcza ostatnie 4 kilometry z ciągłym nachyleniem 7-8 procent dawało w kość Spociłem się jak szczur, ale zdobyłem Kekes – 1014 mnpm. Po południu znowu dopadły nas deszcze. Po przekroczeniu granicy słowackiej już towarzyszył nam do samego końca dnia. Nocleg wypadł w mieści Lucenec. Przemoczona odzież nie wpłynęła na poprawę mego zdrowia.
Nocy już praktycznie nie przespałem. Dusiło mnie w płucach, z których wydobywało się okropne rzężenie. Rano już nie miałem ochoty na śniadanie. Postanowiłem zakończyć jazdę i wracać do domu pociągami. Przez Zvolen dotarłem do Martina. Tu postanowiłem jednak na powrót dołączyć do kolegów na noclegu i spróbować jazdy w ostatnim dniu.
Na śniadaniu miałem już lepszy apetyt, co było dobrym znakiem. Znowu naszprycowałem się Apapem i pociągnąłem jak koń karawaniarza. No i cóż, udało się. Przez Zilinę i Cadcę dojechałem do Czech, a konkretnie Zaolzia. Przez Wedrynię, Trzyniec i Czeski Cieszyn dotarłem do Polski. Na granicznej Olzie nie zważając na kolejną falę opadów urządziłem sesję fotograficzną. Jazdę zakończyłem na dworcu w Goleszowie.

Dzień 1-2:
https://pl.mapy.cz/s/jotepoceve
Dzień 3:
https://pl.mapy.cz/s/copacedoza