Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi RODDOS z miasteczka Wałbrzych. Mam przejechane 305880.10 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.69 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy RODDOS.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dobrze wykorzystany dzień urlopu. Niemcza

Środa, 20 listopada 2019 · dodano: 20.11.2019 | Komentarze 0

Wczoraj sprawdziłem prognozę pogody i okazało się, że dziś ma być całkiem przyjemnie. Korzystając z tego, że mam jeszcze sporo urlopu (chyba z 15 dni), postanowiłem dzisiaj wziąć jeden dzień i przeznaczyć go na mały wyjazd.

Rano wstałem po siódmej. Śniły mi się jakieś koszmary. Żywi ludzie spotykali się ze zmarłymi. Jakoś nie chciało mi się wychodzić z domu. Nawet przez chwilę pomyślałem, że sobie poleniuchuję. Sumienie jednak w końcu wyrzuciło mnie z domu. Na świecie poza murami było całkiem przyjemnie. Było ciepło (jak na końcówkę listopada), słonecznie i bezwietrznie. A więc idealna aura na jazdę. Gdy już kręciłem, upiory z tamtego świata odeszły, a mnie ogarnęła radość jazdy.

Trasa była urozmaicona, nie brakowało krótkich krzepkich podjazdów, no i towarzyszących im zjazdów. Tuż za Świdnicą musiałem brnąć zrytą i sfrezowaną drogą (na odcinku Jagodnik-Gogołów), bowiem wzięto się za remonty. W Kondratowicach i Prusach walczyłem z parszywą kostką. Wszystko to jednak było niczym wobec możliwości przejażdżki.



Dzisiejsza trasa:
Świdnica-Wiry-Przełęcz Tąpadła-Będkowice-Jordanów Śl.-Białobrzezie-Kondratowice-Prusy-Wojsławice-Niemcza-Dobrocin-Uciechów-Włóki-Mościsko-Lutomia Dolna-Bojanice-Bystrzyca Górna-Witoszów Dolny-Świdnica




Wariacje. Jawor

Niedziela, 17 listopada 2019 · dodano: 17.11.2019 | Komentarze 0

Późnojesienne wyjazdy charakteryzują się tym, że bywają już mocno powtarzalne. Krótki dzień nie sprzyja planowaniom ciekawych tras. Aby nie popaść w schematyczność, próbuję jednak do swoich nawet oklepanych tras wprowadzić nowe elementy. Są to zazwyczaj małe wariacje i odchylenia od normalnego ich przebiegu. Jak się dobrze przeanalizuje mapę, to zawsze można znaleźć jakiś nowy zawijas. Takie szukanie choć trochę odmiennych szlaków daje mi sporą przyjemność i przysparza jesiennym wyjazdom nowego ducha.

Dziś wybrałem się do Jawora. Trasę do tego miasta przetarłem kilkadziesiąt razy, zatem znam ją znakomicie. Z ciekawości teraz zajrzałem do swoich statystyk i okazało się, że ten zacny gród był 57 razy celem mojej jazdy. Przejechałem tamtędy o wiele więcej razy, bo podana liczba dotyczy sytuacji, kiedy Jawor był główną destynacją. Wielokrotnie jechałem gdzieś dalej, tylko przecinając Jawor. Ten przydługi wywód ma na celu pokazanie, że trasa do Jawora jest dla mnie niczym bułka z masłem. Moja dzisiejsza innowacja polegała na tym, że bokiem dotarłem do Strzegomia, przez Stawiska, a dalej już prawie jak zwykle. Takie małe wariacje dają mi wrażenie pokonywania nowej trasy, a to chyba w tym sporcie lubię najbardziej…

Pogoda jak na listopad, całkiem przyjemna. Ciepło, słonecznie. Tylko pod koniec jazdy wiaterek nieco hamował moje zapędy. Rano drogi były mokre po nocnych opadach, ale szybko się wysuszyły. Zgodnie ze swoim obyczajem podczas jazdy pościłem. Dziś było to łatwe, bo trasa nie była zbyt trudna. Parę niewielkich podjazdów pokonywałem „z marszu”.

Pod koniec wyjazdu zauważyłem, że moja torba pod ramą dynda na boki z większą amplitudą niż zwykle. Nawet obijała moje nogi. Przystanąłem na chwilę i ją zbadałem. Okazało się, że jedna z opasek wyrwała w niej sporą dziurę. Prowizorycznie jakoś ją przymocowałem, ale niestety pójdzie już na szmelc. Na szczęście w szufladzie czeka nowa torba. Cóż, wszystko się zużywa i marnieje. Ludzie i rzeczy.

Dzisiejsza trasa:
Świdnica-Witoszów Dolny-Milikowice-Świebodzice-Olszany-Stawiska-Strzegom-Tomkowice-Jugowa-Gniewków-Jawor-Luboradz-Księżyce-Damianowo-Goczałków Górny-Lusina-Udanin-Gościsław-Pyszczyn-Imbramowice-Domanice-Klecin-Wilków-Niegoszów-Świdnica




Czczenie na czczo. Teplice nad Metuji

Poniedziałek, 11 listopada 2019 · dodano: 11.11.2019 | Komentarze 0

Wczoraj po późnym przyjeździe do domu zastanawiałem się, czy dziś także wybrać się na rower. Prawdę mówiąc jakoś mi się nie chciało. Całodzienny brak jedzenia nieco spustoszył mój organizm. Dziś wstałem niezbyt chętny do jakiejś aktywności. No ale za oknem tak pięknie świeciło słońce. Gdyby choć padał deszcz, to miałbym wymówkę. No dobrze, około dziesiątej podjąłem decyzję, że jadę. Czułem się raczej średnio. Nawet zjedzone śniadanie nie zasiliło mnie spodziewaną dawką kalorii.

Postanowiłem jechać do Czech i tam koniecznie już zjeść jakiś obiad na trasie. Do portfela wsunąłem korony i tak zaopatrzony wyjechałem w drogę. Słońce mnie nie zwiodło. Wiedziałem, że tylko udaje pracę, a tak naprawdę wcale nie grzeje. Tak było w istocie. Ziąb był przejmujący. Jako stary zmarzluch jednak miałem na grzbiecie ciepłe ciuchy i gwizdałem sobie na lodowate podmuchy. Na początku kręciłem pod wiatr. Jechało mi się kiepsko. Morale moje tym bardziej podupadało, że aż za Wałbrzych miałem raczej pod górę. Czułem że siły gdzieś uleciały. No ale skoro się wyjechało, to trzeba wrócić. Aby znaleźć jakiś pozytyw, przekonywałem sam siebie, że każdy kolejny zaliczony podjazd przybliża mnie do domu. Jakoś pomagało, choć na początku wszakże od domu się oddalałem. Nie przejmowałem się jednak tym paradoksem.

Gdy już dojechałem do Czech, nagle odechciało mi się jeść. Korony w stanie nienaruszonym wjechały z powrotem do Polski. Szlag, wtedy poczułem mocne ssanie. Po naszej stronie na trasie Mieroszów-Świdnica jakieś knajpy są dopiero blisko mojego domu. Ale przecież nie będę jadł obiadu 15 km przed domem. Dojechałem zatem z pustym żołądkiem. Tak więc dzisiejsze święto uczciłem na czczo.

Zaraz biorę się za pichcenie… Dzisiejsza trasa:
Świdnica-Lubachów-Wałbrzych-(Glinik)-Unisław Śl.-Mieroszów-Zdonov-Teplice nad Metuji-Jetrichov-Mezimesti-Viznov-Nowe Siodło-Mieroszów-Unisław Śl.-Głuszyca-Jugowice-Jez. Bystrzyckie (tama)-Bystrzyca Dolna-Świdnica




Dziewicze miejscowości i test lampki. Świdnica-Osola

Niedziela, 10 listopada 2019 · dodano: 10.11.2019 | Komentarze 0

Na rower miałem wybrać się wczoraj. Niestety opady deszczu zniweczyły te plany. Dziś było za to całkiem pogodnie i nawet nie tak zimno. Minusem pogody był kiepski wiatr, cały czas przeszkadzający, ale niezbyt silny. Wczoraj by pomagał, a dziś się obrócił. Jednak zaplanowaną na wczoraj trasę postanowiłem przejechać bez żadnych zmian.

Dotarłem do dziewięciu dziewiczych miejscowości w powiatach średzkim, wołowskim i trzebnickim. Były to kolejno: Pęczków, Garwół, Miłcz, Sławowice, Gródek, Smarków, Ligota Strupińska i Borów. Zwłaszcza Smarków wywołał we mnie pewne skojarzenia. Dojazd do niego wiódł wybita kostką, na której parę razy się poślizgnąłem. Hm, Smarków, to druga w woj. dolnośląskim miejscowość, którą zaliczyłem, a której nazwa kojarzy się z nieżytem górnych dróg oddechowych. Pierwszą był Gilów…

Do dziewiczych miejscowości zjeżdżałem z głównej trasy, co wydłużyło sporo moja marszrutę. Koniec jazdy nastąpił we wsi Osola, gdzie jest przystanek kolejowy. Na pociąg czekałem godzinkę. A gdy już podjechał, to tak mu się spieszyło, że nie zdążyłem wsiąść. Zobaczyłem tylko czerwone światła końca składu. Nigdy coś takiego mi się nie przydarzyło. Kląłem głośno, brzydko i dobitnie. Nic to nie pomogło. Następny pociąg miałem za godzinę. Czekałem na niego już spokojnie i dreptałem wte i wewte.

Ucieczka pociągu na coś się przydała. Zamiast bezpośrednio do domu, pociągi dowiozły mnie do Jaworzyny Śl., 10 km od Świdnicy. Nadarzyła się okazja wypróbowania niedawno zakupionej lampki przedniej. Spisała się chwacko. W zupełnych ciemnościach ładnie rozświetlała mi drogę. Do domu dojechałem przed dwudziestą. Byłem potwornie głody, bo od rana nic nie jadłem. Łapczywie pochłonąłem makaron z mięsem…


Dzisiejsza trasa:
Świdnica-Niegoszów-Wilków-Klecin-Domanice-Kostomłoty-Ciechów-Pęczków-Dębice-Malczyce-Lubiąż-Domaszków-Wołów-Garwół-Miłcz-Sławowice-Gródek-Smarków-Ligota Strupińska-Strupina-Skokowa-Borów-Osola (plus wieczorny przelot Jaworzyna Śl.-Świdnica)




Wykorzystana szansa na jazdę. Sobótka

Wtorek, 5 listopada 2019 · dodano: 05.11.2019 | Komentarze 0

Praca czeka mnie po południu, zatem korzystając z tej okazji rano wybrałem się na przejażdżkę. W nocy poczułem, że bierze mnie jakaś choroba. Spociłem się i słabo spałem. Raz w roku dopada mnie przeziębienie. Czyżby przyszła na mnie pora? Nie chciałem jednak zrezygnować z jazdy, bo pewnie następna dopiero na weekend, a więc nie patrząc na bolące gardło wsiadłem na swój dwukołowiec. Ubrałem się solidnie, od klasycznie zimowego stroju mój przyodziewek różnił się tylko tym, że miałem krótkie rękawiczki. Jakoś strasznie zimno nie było, ale wiał dość silny wiatr, który skutecznie ochładzał. Ostatnie kilometry miałem pod solidne podmuchy, a więc się ciut zmachałem. No ale czy na takim skandalicznie krótkim dystansie można się zmachać? Trochę żartuję, cieszę się, ze w ogóle gdzieś sobie pojechałem.

Teraz ciepła aromatyczna kawka i do roboty.


Dzisiejsza trasa:
Świdnica-Wiry-Ratajno-Oleszna-Glinica-Nasławice-Sobótka-Szczepanów-Gola Świdnicka-Klecin-Wilków-Niegoszów-Świdnica.




Hamowanie sezonu. Środa Śl.

Niedziela, 3 listopada 2019 · dodano: 03.11.2019 | Komentarze 0

Rano wybrałem się na świdnicką giełdę staroci. Zakupiłem tam to i owo, ale przy okazji sprawdziłem pogodę. Była lepsza niż przewidywano. Do domu wróciłem lżejszy o parę banknotów, ale też postanowiłem nieco zelżyć swoją odzież, w której planowałem wybrać się na rower. Z zimowego stroju planowanego do jazdy odrzuciłem ciepłą bluzę (założyłem też z długim rękawem, ale znacznie lżejszą), czapkę polarową (wziąłem inną, przewiewniejszą), długie rękawice (ubrałem krótkie, letnie). Chwilę myślałem nad skarpetami, ale w końcu wdziałem wełniane, bo nie lubię jak stopy mi przemarzają. Zmiana w ubiorze wyszła mi na dobre, odzienie było odpowiednie. Ani nie zmarzłem, ani nadmiernie się nie przegrzałem.

Początek listopada jest całkiem pogodny. Dziś odnotowałem znośną temperaturę (około 10 stopni) oraz z przyjemnością obserwowałem jasny i słoneczny świat. Dodatkowym plusem był minimalny wiaterek. Korzystna aura sprawiła, że zaliczyłem całkiem sympatyczna średnią – znacznie ponad 25 km/h. Dla pana w moim wieku jest to fakt, który warto odnotować.

Przyjemność jazdy była dojmująca. Szkoda, że zbliża się wyhamowanie związane z zakończeniem sezonu. Planuję co prawda aktywność przez całą zimę (póki nie spadnie śnieg), ale oczywiście ta złowroga pora roku nie pozwala na systematyczne jazdy. No dobra, nie ma co narzekać, będzie OK.

Moja dzisiejsza jazda – jak zwykle – odbyła się na pewnym długu kalorycznym. Zjadłem śniadanie, a potem już na trasie obyłem się bez pożywienia. Teraz czuję, że mnie ssie. A więc koniec pisania, trzeba upichcić jakiś obiad…



Dzisiejsza trasa:
Świdnica-Słotwina-Milikowice-Stary Jaworów-Bolesławice-Jaworzyna Śl.-Żarów-Kruków-Gościsław-Jarosław-Samborz-Ciechów-Środa Śl.-Pełcznica-Kąty Wrocławskie-Kilianów-Mietków-Borzygniew-Dzikowa-Imbramowice-Domanice-Pszenno-Jagodnik-Świdnica.




Góry Sowie forever. Przełęcz Jugowska-Broumov

Środa, 30 października 2019 · dodano: 30.10.2019 | Komentarze 0

W porównaniu z moją ostatnią jazdą temperatura spadła o 20 stopni. Z lata wpadliśmy w zimę. Nie ma co płakać, tak to właśnie zapowiadano. Dziś termometry wskazywały ciut powyżej zera. Ubrałem się po zimowemu, ale i tak nie uchroniło mnie to przed przemarznięciem. Chłód spenetrował mnie zwłaszcza na zjeździe z Przełęczy Jugowskiej. Chyba jednak przeżyję. Poza ziąbem pogoda była całkiem w porządku, z góry przebijały słoneczne promienie i błękit. W Czechach planowałem zjeść obiad, ale nie byłem głodny i pojechałem dalej. Reasumując, dobrze wykorzystałem dzień urlopu.

Dzisiejsza trasa:
Świdnica-Opoczka-Bojanice-Pieszyce-Kamionki-Przełęcz Jugowska-Sokolec-Nowa Ruda-Tłumaczów-Otovice-Broumov-Hyncice-Ruprechtice-Mezimesti-Mieroszów-Unisław Śl.-Rybnica Leśna-Głuszyca-Jugowice-Jez. Bystrzyckie (tama)-Lubachów-Bystrzyca Dolna-Świdnica.




Pożegnanie (ładnej) jesieni. Złotoryja

Sobota, 26 października 2019 · dodano: 27.10.2019 | Komentarze 0

Według prognoz sobota miała być ostatnim dniem dobrej październikowej pogody. Od niedzieli (czyli od dziś) aura ma się sukcesywnie i dość szybko pogarszać. Postanowiłem zatem wykorzystać łaskawość klimatu i być może ostatni raz w tym roku nie zmarznąć na rowerze.

Do boju wyruszyłem po dziewiątej. Pożywna jajecznica spożyta na śniadanie dawała siłę mięśniom. W głowie miałem ułożony szczegółowy plan jazdy, z tym że w końcówce przewidywałem dwa warianty: w zależności od mojej ochoty na dłuższą lub krótszą trasę. Słońce pracowało na pełnych obrotach: wystawiałem ku niemu twarz i z przyjemnością chłonąłem ciepłe promienie. Kierownicą zgarniałem babie lato. Po jakimś czasie cała była opleciona tymi cieniutkimi błyszczącymi nitkami. Jechało mi się sielsko. Myśli płynęły swobodnie i lekko. Nogi także lekko naciskały na pedały. Z wyjątkiem torsu ubrany byłem zupełnie letnio. Na grzbiet nałożyłem pod spód koszulkę z długimi rękawami. Na początku trochę się przydawała, bo dmuchał silny wiaterek, później zrobiło się wręcz gorąco, a ja kilkakrotnie rozważałem zdjęcie tej bluzy. Ostatecznie jednak tego nie zrobiłem, bo musiałbym ją wcisnąć do kieszonki z tyłu, a tam już miałem mało miejsca (wybrzuszał ją portfel i telefon). Tak więc nieco się zgrzewałem. Ale jakoś mi to aż tak strasznie nie przeszkadzało. Lubię ciepełko.

Jako cel jazdy wybrałem Złotoryję. Już raz tam w tym roku byłem, a zatem postanowiłem jechać odwrotnie niż zwykle. Planowałem przy tym zaliczenie pięciu „dziewiczych” miejscowości w tym powiecie. Przed Świerzawą zobaczyłem, że główna droga na Złotoryję jest zamknięta, ponoć wylano tam przed chwilą nowy asfalt. Tak się jednak składało, że zakładałem wbić się w Góry Kaczawskie i naokoło dotrzeć do Złotoryi. A więc remont drogi niejako potwierdził prawidłowość mojego planowania trasy. Kilkanaście kilometrów po górach przyspieszyło mój puls i dodało nieco wrażeń widokowych. Zaliczyłem kolejno: Gozdno, Biegoszów, Sępów, Wilków i Wilków-Osiedle.

Za Złotoryją kupiłem sobie słodką bułkę, na niej to i na płynach dojechałem do domu. Rozważałem opcję, by na trasie zjeść gdzieś obiad, ale jakoś nie byłem aż tak głodny, by wyszukiwać knajpy. Do domu dotarłem po siedemnastej, nie było więc kiedy wypróbować mojego nowego nabytku: silnej przedniej lampki. No ale może niedługo dostanie ona swoją szansę.

Żegnamy się zatem z ładną jesienią. Teraz temperatura ma spaść o kilkanaście stopni. Cóż, i w takich warunkach jeździć przecież trzeba…

Dzisiejsza trasa:
Świdnica-Witoszów Dolny-Milikowice-Świebodzice-Dobromierz-Kłaczyna-Wiadrów-Pogwizdów-Lipa-Dobków-Świerzawa-Gozdno-Sępów-Wilków-Osiedle-Złotoryja-Kozów-Chroślice-Jawor-Luboradz-Goczałków-Lusina-Udanin-Gościsław-Pyszczyn-Domanice-Pszenno-Świdnica.




Do pracy po raz ostatni. Dobromierz

Czwartek, 24 października 2019 · dodano: 24.10.2019 | Komentarze 0

Coś się kończy, coś zaczyna. Ta złota myśl mego kolegi Darka, z którym na rowerze przejechałem blisko 15 tysięcy kilometrów może służyć za motto dzisiejszej jazdy. Kończą się moje rowerowe dojazdy do pracy, bo sezon niestety zmierza ku upadkowi, zaczyna się wszakże planowanie jazd w nowym roku. Trochę w głowie plącze się zamierzeń na rok 2020. Zobaczymy co z tego wyjdzie.

Dziś z domu wyjechałem o 7:15. Była ciemna noc, a w dodatku nad Świdnicą skłębiła się straszna mgła. Przez pierwsze kilometry widziałem naprawdę niewiele, wzrok sięgał może z 50 metrów do przodu. Okulary łapały wilgoć. Wilgoć osiadała też na moim ubraniu tworząc na nim ciekawe kropelki. W połowie mojej trasy do pracy (może na ósmym kilometrze) nastał dzień. W magiczny sposób mgła ustąpiła, a nad światem zapaliła się słoneczna lampka. Do pracy dojechałem z planowanym godzinnym opóźnieniem.

Po swej dniówce do domu wyruszyłem o 15:30, czyli zgodnie z planem. Dzień był słoneczny i nadzwyczaj ciepły. Co jakiś czas docierały do mnie upalne powiewy powietrza. Stan ten trwał aż do wieczora, czyli do mojego powrotu do domu. W stroju z długimi rękawami i nogawkami nieco się przegrzałem. No ale jak zwykle nie było to dla mnie czymś nieprzyjemnym. Wolę się spocić niż przemarznąć.

W trakcie jazdy myślałem o kontynuacji sezonu. Na Allegro kupiłem dobrą lampkę przednią. Ma na nie tylko sygnalizować moją obecność na drodze, ale także sprawić, bym coś widział z przodu. Mam nadzieję, że wydatek prawie steki spełni moje oczekiwania. Może dzięki tej lampce rozświetlę moje głębokie wewnętrzne opory przed jazdą bez dziennego światła. Mam przynajmniej taką nadzieję. Będę mógł jeszcze trochę pokręcić w tym sezonie.


Dzisiejsza trasa:
Świdnica-Pogorzała-Wałbrzych-Struga-Stare Bogaczowice-Dobromierz-Szymanów-Stanowice-Nowy Jaworów-Milikowice-Komorów-Witoszów Dolny -Świdnica.




Ucieczka przed mrokiem. Mościsko

Wtorek, 22 października 2019 · dodano: 22.10.2019 | Komentarze 0

Rano pojechałem do pracy na 8:30. Znowu planowo spóźniłem się o godzinę. Wyjeżdżałem w szarówce, a na trasie zrobiło się widno. Z pracy wyjechałem planowo, czyli o 15:30. Jazdę zaplanowałem tak, by do domu dotrzeć w miarę przy jakiejś widoczności. Nie lubię jazdy po ciemku. Skromne to było planowanie i skromna jazda, bo cóż się wymyśli na dwie godziny z hakiem. Po małej pętelce wróciłem do Świdnicy. Pogoda ciągle utrzymuje się na dobrym poziomie. I to w tym wszystkim daje jakiś promyk nadziei, bo schyłek sezonu wywołuje u mnie jakąś eksplozję pesymizmu...

Dzisiejsza trasa: Świdnica-Pogorzała-Wałbrzych-Modliszów-Lubachów-Bojanice-Lutomia Dolna-Moscisko-Kiełczyn-Wiry-Świdnica.