Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi RODDOS z miasteczka Wałbrzych. Mam przejechane 305880.10 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.69 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy RODDOS.bikestats.pl

Archiwum bloga

Zdechlak na nizinach. Wiązów

Niedziela, 8 września 2019 · dodano: 08.09.2019 | Komentarze 0

Moja szosówka poszła do naprawy. Głównie doskwierały jej wyświechtane łożyska osi obu kół. Niestety nie można tego załatwić od ręki, a więc rower pozostawiłem w serwisie.

Zatem do akcji wkroczył dziś mój drugi rower, Stary Zdechlak. Po ostatniej naprawie spisuje się nienagannie. Miło było jechać na rowerze, w którym każdy jego mechanizm pracuje jak w szwajcarskim zegarku. Biorąc pod uwagę niepewność pogody wybrałem się na taką trasę, którą w każdej chwili mógłbym skrócić. Deszczu jednak nie było, zatem zatoczyłem koło zgodnie z planami.

Mały ruch samochodowy umilał jazdę. Było raczej chłodno, bo w porywach termometr w moim liczniku wskazał 18 stopni. Dobre i tyle. Ubrałem się już solidniej,a  więc na grzbiet wrzuciłem termoaktywną bluzkę z długim rękawem, a na nogi naciągnąłem takież rajtki (tzn. termoaktywne i z długimi nogawkami...). Tak przyozdobiony raczej nie przemarzłem.

Trasę zaliczyłem na skromnym po skromnym śniadaniu. W czasie jazdy zjadłem tylko słodką bułkę. W domu za to opędzlowałem solidny obiad. Teraz mam poczucie dobrze zagospodarowanej niedzieli.

Dzisiejsza trasa:
Świdnica-Wiry-Sady-Sobótka-Świątniki-Jordanów Śl.-Borów-Borek Strzeliński-Wiązów-Wawrzyszów-Biedrzychów-Strzelin-Łagiewniki-Jaźwina-Kiełczyn-Boleścin-Świdnica.




Trochę na pieszo. Jawor

Czwartek, 5 września 2019 · dodano: 05.09.2019 | Komentarze 0

Poranna jazda do pracy była nieco cięższa niż zwykle, bowiem borykałem się z mocnym przeciwnym wiatrem. Rozgrzewka się przydała, bo znowu nie było ciepłej wody. Wykąpałem się zatem pod zimnymi strugami. Morsem nie jestem, a więc nie przyjąłem tego z entuzjazmem.

Z pracy wyjechałem o piętnastej. Z Wałbrzycha znowu wydostałem się ścieżkami, ale tym razem w drugą stronę, przez dzielnicę Podzamcze. Obserwowałem postęp prac drogowych na wałbrzyskiej obwodnicy. Ciekawe to były widoki. Być może niedługo z powrotem przeniosę się do Wałbrzycha, zatem warto trzymać rękę na pulsie.

Wrzesień przyniósł jesienną pogodę. Dziś było chłodno i wietrznie. W pracy wyglądałem przez okna i z pewnym niepokojem patrzyłem na ciemne chmury. Nie zabrałem ze sobą kurtki przeciwdeszczowej, zatem zgodnie z zasadą przekornego i złośliwego losu spodziewałem się, że mnie zleje. Na szczęście obawy moje okazały się bezzasadne.

Trasę zaplanowałem tak, by zaliczyć dwie dziewicze miejscowości w powiecie jaworskim. Były to kolejno: Grobla i Kamienica. Pierwsza z nich to odludna i spokojna mała wioska, a druga to leśna osada składająca się z dwóch opuszczonych domów. Śmiało można byłoby tam kręcić horrory. Już za Groblą zniknął asfalt i pojawiła się leśna dróżka. Jechałem kolarzówką, a więc taka nawierzchnia była raczej kiepska. W końcu na kamieniach musiałem zsiąść z roweru. Na czymś takim raz-dwa łapie się gumę. Szosówkę prowadziłem może ze dwa kilometry. Z ulgą w końcu dostrzegłem asfalt. Dalej już jechałem bez przeszkód. Do domu dojechałem o 19:30. Była to pora, gdy gęstniejące mroki jeszcze dawały ciut widoczności. Z tyłu zapaliłem lampkę, w przedniej wyczerpały się baterie.

Dzisiejsza trasa:
Świdnica-Pogorzała-Wałbrzych-Stare Bogaczowice-sady Dolne-Kłaczyna-Celów-Wiadrów-Kwietniki-Grobla-Kamienica-(pieszo)-Siedmica-Paszowice-Zębowice-Jawor-Mściwojów-Strzegom-Stanowice-Nowy Jaworów-Milikowice-Komorów-Słotwina-Świdnica




Gdzie diabeł mówi dobranoc. Sokolica

Wtorek, 3 września 2019 · dodano: 03.09.2019 | Komentarze 0

Przesiadłem się dziś z powrotem na szosówkę. Jechało się odczuwalnie lżej. A kiedyś jakoś nie robiło mi różnicy, którym rowerem jeżdżę. Ranek był znowu ciut ciemniejszy, ale też dał się odczuć ziąb. Na szczęście założyłem pod spód bluzę z długim rękawem. Do pracy dotarłem sprawnie, ale tu czekała mnie przykra niespodzianka. Nie było ciepłej wody w łazience. Cóż było robić, wypluskałem się w zimnej.

Zwolniłem się godzinkę wcześniej i ścieżkami rowerowymi sforsowałem Wałbrzych. Nie znoszę ścieżek, ale akurat w Wałbrzychu częściowo przynajmniej stworzono je z sensem. Po wczorajszym załamaniu pogody z masą deszczu i obniżeniem temperatury o dobre dwadzieścia stopni, dziś dzień był w miarę pogodny. Upału nie było, ale jechało się przyjemnie. Uczucie to wzmagane było przez brak wiatru.

Dziś zaliczyłem kolejną trasę, którą staram się przemierzyć przynajmniej raz w sezonie. Ten dziewiczy odcinek oczywiście jest wpleciony w drogi, które pokonuję dosyć regularnie, bo przecież inaczej się nie da. Wybór padł na 9-kilometrowy odcinek z Włodowic do Świerków. Droga tam trawersuje Góry Kamienne i Wzgórza Włodzickie. Mija się trzy górskie wioski, w których czas się zatrzymał: Sokolicę, Krajanów i Dworki. Asfalt jest na przemian bardzo kiepski i nowy. Kolarzówką przejechać się jednak da. Stan drogi w porównaniu z ubiegłym rokiem się nie zmienił. Trzeba tam uważać na psy, które czasem wyskakują ze starych zabudowań i lubią pogonić rowerzystę. Gdy sytuacja taka zdarza się na podjeździe, to brytana trzeba jakoś przegonić , bo uciec się nie da. Ja w takiej sytuacji strasznym głosem wrzeszczę na kundla, najczęściej jakieś wulgaryzmy. O dziwo, pomaga. Droga składa się tylko z podjazdów i zjazdów. Od strony, którą dziś jechałem proporcje układają się następująco: podjazdy 5,5 km, zjazdy 3,5 km.

Od Bartnicy do domu miałem już praktycznie w dół i po płaskim. A było tego ponad 30 km. Jechało się przyjemnie, nawet drobne opady deszczu nie zmąciły tej przyjemności.

Dzisiejsza trasa:
Świdnica-Pogorzała-Wałbrzych-Mieroszów-Hyncice-Broumov-Otovice-Tłumaczów-Włodowice-Sokolica-Świerki-Głuszyca-Jugowice-Jez. Bystrzyckie (tama)-Bystrzyca Górna-Świdnica.




Walka Zdechlaka z procentami. Przełęcz Srebrna

Sobota, 31 sierpnia 2019 · dodano: 31.08.2019 | Komentarze 0

Według prognoz dziś był ostatni dzień letnich upałów. Wraz z wrześniem i rokiem szkolnym ma nastąpić istotne pogorszenie pogody. Nie było innego wyjścia, tylko poczuć na skórze te ostatnie mocne promienie słońca. Prognozy się sprawdziły. Był upał. W miarę umiarkowany, mój termometr w liczniku wskazał maksymalnie 35 stopni. Jak dla mnie wymarzona pogoda.

W plener wyruszyłem na swoim Zdechlaku, bowiem miałem zamiar zaliczyć Przełęcz Srebrną od strony Budzowa. Podjazd ten obdarzam sporym respektem. Na mojej kolarzówce nie mam chyba odpowiednich przełożeń, by tam się wdrapać. W samej Srebrnej Górze jest dwukilometrowa sekcja ze sporym nachyleniem. Tak na oko kilkanaście procent. Na Zdechlaku duże procenty pokonałem nawet sprawnie. Na przełęczy mogłem kapać się we własnym pocie. Nie wiem, czy za sprawą upału, czy tych procentów. W Srebrnej Górze odbywały się jakieś zawody i jechałem wśród rowerzystów-downhillowców. Obserwowałem ich i zastanawiałem się, czy nie jest im za ciepło w tych pełnych strojach i dusznych kaskach.

Do jazdy na ciężkim Zdechlaku wreszcie przyzwyczaił się mój organizm. Na początku był przeciwny wiatr, ale jakoś mi to nie przeszkadzało.

Na siedemdziesiątym kilometrze, w czeskich Otovicach, w knajpie u Bartosa, zjadłem pożywny obiad. Knedle ze schabowym na zasmażanej kapuście. Żołądek był pełny, a mnie się przez to nie chciało jechać dalej. No ale musiałem.

Do domu dojechałem po siedemnastej. Rozkoszowałem się piękną pogodą i smuciłem się, że za parę dni temperatura ma spaść o 20 stopni…


Dzisiejsza trasa:
Świdnica-Bojanice-Pieszyce-Bielawa-Budzów-Srebrna Góra-Przełęcz Srebrna-Wolibórz-Nowa Ruda-Włodowice-Tłumaczów-Otovice-Broumov-Hyncice-Mezimesti-Mieroszów-Unisław Śl.-Głuszyca-Jugowice-Jez. Bystrzyckie (tama)-Bystrzyca Dolna-Świdnica




Zdechlak do boju! Janovicky

Czwartek, 29 sierpnia 2019 · dodano: 29.08.2019 | Komentarze 0

Dziś wyruszyłem w trasę na swoim Starym Zdechlaku. Od czasu bałkańskiej wyprawy czekał cierpliwie na swoją szansę. Oczekiwanie to było dosyć długie, bo ponad dwumiesięczne. W międzyczasie przydarzyła mi się pouczająca historia z nim związana. W skrócie można ja opisać jako „brak umiejętności ratuje życie”. W paru zdaniach ja opiszę, bo jest dość ciekawa.

Po powrocie z Bałkanów rower generalnie nie nadawał się do jazdy. Klocki hamulcowe z tyłu starły się do metalu. Przy hamowaniu wydawały nieprzyjemny dźwięk zgrzytania. Jakoś jednak musiałem dorwać do końca wyprawy. Używałem przedniego hamulca, ale czasem też zapominałem się i hamowałem tylnym. Po powrocie samodzielnie zabrałem się za wymianę klocków. Jest to czynność dość prosta, ale za Boga nie potrafiłem ich dobrze ustawić. Coś tam ciągle ocierało i w końcu postanowiłem oddać Zdechlaka w ręce fachowca, czyli mojego kolegi z Wałbrzycha, który serwisuje moje rowery. Pomyślałem, że Zdechlakowi przyda się też solidny przegląd. I co się stało? Gdy wlokłem rower do samochodu, by go zawieźć do Wałbrzycha, eksplodowało tylne koło. Tylne koło co jakiś czas blokowało się i to chyba spowodowało, że gromadziły się ładunki elektryczne. W końcu nadwyrężona obręcz nie wytrzymała i rozerwała się jakby rażona granatem. Huk był straszny, słychać go było chyba w promieniu pół kilometra. Warto przy tym zaznaczyć, że oponie nic się nie stało, a rozprysła się tylko obręcz. Wyglądało to co najmniej dziwnie. Odspojony metal sterczał na boki, a guma była cała. Mam dość dobrze rozwiniętą wyobraźnię. Od razu pomyślałem, co by się stało gdybym jednak dobrze zamocował te klocki i wybrał się na przejażdżkę. Gdyby to się stało na zjeździe, pewnie wylądowałbym w kostnicy. Tak więc pewna indolencja techniczna uratowała mi życie. Rower oddałem do kolegi. Wymienił mi tylne koło i obie opony oraz zrobił rzetelny przegląd. Z takim rumakiem mogłem w końcu wybrać się w plener.

Czas na to nadszedł dzisiaj. Postanowiłem wybrać się na podjazd w czeskich Janovickach. Przecina tam się Góry Kamienne i po zaliczeniu Przełęczy pod Czarnochem, wraca się do Polski. Podjazd jest tam godny swojej nazwy, a na zjeździe do Głuszycy Górnej są kamienie i trasa ta raczej nie nadaje się dla kolarzówki. Zatem Zdechlak dostał swoją szansę.

Po zmianie roweru z lekkiej szosówki na masywnego Zdechlaka, poczułem różnicę. Rano do pracy jechało mi się ciężko. Stalowy rower ciągnął w dół, a tymczasem były podjazdy. W efekcie zanotowałem bardzo słaby czas dojazdu do pracy, o pięć minut gorszy od ostatnich moich rezultatów.

Z pracy urwałem się o czternastej. Zapowiadano burze, a ja miąłem nadzieję, że się na nie nie nadzieję… Tym razem jednak się nie udało. Za Starymi Bogaczowicami złapał mnie potworny deszcz. Uciekłem co prawda pod wiatę, ale już byłem mokry. Najgorszy szkwał przeczekałem, a gdy się nieco uspokoił, ruszyłem dalej. Na podjazdach do Kamiennej Góry męczyłem się jak koń ciągnący bryczkę na Morskie Oko. Ciągle organizm buntował się przeciw innemu rowerowi. W końcu jednak jakoś się przemogłem i zaczęło mi się jechać lżej. Opady ustały, ale cały czas nad głową miałem fioletowe niebo. Jednak już do końca jazdy aura mnie oszczędziła.

Podjazd w Janovickach ma może ze dwa kilometry, ale jest się tam na czym zmęczyć. Licznik pokazywał prędkość 7-9 km/h. Na górce są czeskie knajpy i nawet maiłem zamiar w nich się zatrzymać na małe piwko, ale w końcu dręczony niepewnością pogody poturlałem się do Polski.

Nadchodzi wrzesień, czyli moja pora zaliczania moich kultowych tras. Zwykle przemierzam je raz w sezonie, by poczuć te dawne chwile, kiedy je odkrywałem. Jedną z nich jest właśnie przejazd przez Janovicky i Przełęcz pod Czarnochem. Inne już planuję. Część z nich chciałbym pokonać na Starym Zdechlaku.

Dzisiejsza trasa:
Świdnica-Pogorzała-Wałbrzych-Stare Bogaczowice-Jaczków-Kamienna Góra-Krzeszów-Kochanów-Mieroszów-Mezimesti-Hyncice-Broumov (Olivetin)-Janovicky-Przełęcz pod Czarnochem-Głuszyca Górna-Olszyniec-Jugowice-Zagórze Śl.-Bystrzyca Dolna-Świdnica




Zmierzch lata. Jordanów Śl.

Środa, 28 sierpnia 2019 · dodano: 28.08.2019 | Komentarze 0

Rano do pracy, po pracy na nieco dłuższą trasę. Schematycznie. Mimo upału, czuło się, że lato idzie na drugą półkulę. Nowe pedały SPD działały bez zarzutu. Nawet nie wkręcałem do butów nowych bloków, bo i po co. Niby gdzieś krążyły burze, ale mnie ominęły. Te prognozy pogody to więcej straszenia i szukania sensacji niż realiów.
Dzisiejsza trasa:
Świdnica-Pogorzała-Wałbrzych-Dziećmorowice-Lubachów-Bojanice-Lutomia Dolna-Mościsko-Kiełczyn-Jaźwina-Łagiewniki-Białobrzezie-Jordanów Śl.-Będkowice-Przełęcz Tąpadła-Mysłaków-Marcinowice-Gruszów-Pszenno-Świdnica.




Nadrabianie zaległości. Strzelin

Niedziela, 25 sierpnia 2019 · dodano: 25.08.2019 | Komentarze 0

Zwykle w weekend jeżdżę tylko w jeden dzień. Drugi wypełniają mi różne inne obowiązki. W tym tygodniu jednak odpuściłem jeden wyjazd i dziś postanowiłem to odrobić.
 
Już na wczorajszą jazdę wymieniłem jeden pedał SPD w swojej kolarzówce. Wyjąłem go ze swojego roweru wyprawowego (Starego Zdechlaka). Był to manewr nad wyraz słuszny. Pedał działał doskonale i w trakcie jazdy nie martwiłem się dodatkowymi problemami. Swoją drogą już zamówiłem zestaw pedałów i nowe progi do butów. Przecież nie będę co chwila wykręcał pedała i wstawiał do innego roweru. Na szczęście w obu rowerach mam ten sam system wpinania i w razie czego mogę zrobić małą przekładkę. Kiedyś ktoś mi mówił, że do szosówki nie pasuje SPD. Ja jestem jednak już w wieku, kiedy zalety praktyczne pokonują trendy mody.

Wczoraj do domu przyjechałem dosyć późno i dziś postanowiłem się wreszcie wyspać. Na rowerze byłem mocno po dziesiątej. Dzień wypełniał lepki upał. Co prawda lubię ciepło, ale nie coś takiego. Początek jazdy miałem pod taki gorący i parny wiatr. W nogach czułem wczorajszą dwusetkę, ale po paru kilometrach organizm przywykł do kolejnej porcji wysiłku. Na trasie było mnóstwo kolarzy, którzy chcieli dobrze wykorzystać wolny dzień.

Klasyczną dla siebie trasę pokonałem dosyć niespiesznie. Cieszyłem się widokami, słuchałem muzyki, a przez głowę przelewały się myśli, które teraz miałem czas uporządkować, a niektóre uciszyć. Tak oto w dość dobrej formie do domu dotarłem po piętanstej.

Dzisiejsza trasa:
Świdnica-Wiry-Jaźwina-Łagiewniki-Strzelin-Zielenice-Tyniec nad Ślęzą-Jordanów Śl.-Sobótka-Marcinowice-Gruszów-Niegoszów-Świdnica.




Pełna dniówka na rowerze. Świdnica-Żary

Sobota, 24 sierpnia 2019 · dodano: 24.08.2019 | Komentarze 1

Czasem człowiek musi pojechać gdzieś dalej...
Dzisiejsza trasa (z grubsza):
Świdnica-Świebodzice-Dobromierz-Jawor-Złotoryja-Lwówek Śl.-Lubań-Węgliniec-Gozdnica-Przewóz-Żary.




Walka z lenistwem. Teplice nad Metuji

Czwartek, 22 sierpnia 2019 · dodano: 22.08.2019 | Komentarze 0

Po powrocie z wycieczki z Pomorza ogarnęło mnie lenistwo. Przez parę dni nie jeździłem. Pogoda też nie zachęcała do aktywności, bo głównie lało, ale coś tam można byłoby na rower wygospodarować. Nękany wyrzutami sumienia, dziś już nie miałem wyjścia. Rano wyruszyłem do pracy. Z pewnym smutkiem odnotowałem, że noc jest coraz dłuższa. Dla mnie oczywiście jeszcze nie ma to zbyt dużego znaczenia. Wstałem o 5:30, kiedy była jeszcze szarówka, a wyjechałem o 6:15, kiedy był już pełny dzień. No ale za miesiąc noc zeżre kolejną godzinę. Rano było chłodno i się chmurzyło. Do pracy dotarłem w miarę sprawnie. Pod prysznicem wyganiałem ziąb poranka.

Zwolniłem się godzinę wcześniej, czyli o 14:30. Przebijanie się przez cały Wałbrzych nie należało do przyjemnych. Przed Placem Grunwaldzkim trwają spore prace drogowe. Samochody kłębią się i powoli brną do przodu. Ja na rowerze przejechałem ten odcinek nieco szybciej, bo slalomem. Z Wałbrzycha wyjechałem podjazdem przez Glinik. Na zjeździe do Unisławia Śl. wreszcie poczułem się w swoim żywiole. Brak samochodów, las, szum wiatru w coraz dłuższej brodzie.

Na podjeździe do czeskiej granicy niespodziewanie zaczęły łapać mnie skurcze w obie łydki. Nawet chciałem stanąć, ale tylko nieco zwolniłem tempo. Niedomaganie to pewnie było wynikiem opisanego wyżej lenistwa. W końcu jakoś się przełamałem i skurcze odpuściły. Niestety mój rower zaczął nieco szwankować. Chodziło o prawy pedał. Zaczął się blokować. W butach SPD jest to trochę niebezpieczne, bo noga ucieka, a but nie chce się wypiąć. Przystanąłem na moment, aby zbadać co się dzieje. Chyba wywaliło się łożysko w pedale, bo ręką nie można było go okręcić. Trochę nim pokręciłem i w końcu lekko zaczął się obracać. Do domu jakoś dojechałem, ale coś trzeba będzie z tym zrobić.

W czeskich Teplicach nad Metuji, zwykle sennym i leniwym miasteczku, dziś był jakiś piknik. Mnóstwo ludzi i samochodów źle na mnie podziałało. Z ulgą wyjechałem poza nie.

Dzisiejsza trasa:
Świdnica-Pogorzała-Wałbrzych-(Glinik)-Mieroszów-Zdonov-Teplice nad Metuji-Bohdasin-Jetrichov-Ruprechtice-Mezimesti-Unisław Śl.-Rybnica Leśna-Głuszyca-Jugowice-Jez. Bystrzyckie (tama)-Bystrzyca Dolna -Świdnica




Pomorze. Dzień 4. Orneta-Iława

Piątek, 16 sierpnia 2019 · dodano: 17.08.2019 | Komentarze 0

Ostatni dzień mojej wycieczki po Pomorzu i - w końcówce - po Mazurach. Koniec jazdy nastąpił na dworcu Iława Główna. Stąd też pociągami dotarłem do domu. Drugi pociąg (relacji Białystok-Szklarska Poręba), którym jechałem, sporo się opóźnił. Samobójca ponoć rzucił się pod koła. Pociąg stał ze trzy godziny za Koluszkami. Jednak dość sprawnie z Warszawy dotarł nowy skład. Całonocna podróż nieco mnie znużyła. Z Jaworzyny Śl. - stacji na której wysiadłem - do domu pojechałem już rowerem. Dyszka z rana dobrze na mnie wpłynęła.

Parę słów podsumowania czterodniowej wycieczki. Poza początkiem jazdy w okolicach mocno zurbanizowanych (Sopot-Gdynia-Rumia-Reda-Wejherowo), moje trasy przebiegały przez ciekawe odcinki polno-leśne. Raz nawet wdałem się w szutry i straszliwe bruki (między Redą a Wejherowem). Moja kolarzówka jakoś to wytrzymała, ale dystans nieasfaltowy nie był długi. Profil trasy był wymagający. Tego zresztą się spodziewałem i po to tam jechałem. Kiedyś oblizałem te obszary i wiedziałem , że czekają mnie nieustanne interwały. W pierwszym dniu towarzyszył mi spory ruch samochodowy, nawet na lokalnych drogach. Cóż, motoryzacja rozwija się także na Kaszubach. Pogoda całkiem dopisała. Tylko ze dwa razy złapał mnie niewielki deszczyk, a poza tym było dość chłodno, ale pogodnie.

Jednym z moich celów było również zaliczenie kilku nowych gmin. W sumie uzbierało się ich 34. Niby niedużo jak na cztery dni jazdy, ale dziewicze dla mnie tereny przeplatały się już z gminami zdobytymi. Tak na dobra sprawę łatałem dziury na swojej mapce zaliczgmine.pl. Zbliżam się do zakończenia podboju woj. warmińsko-mazurskiego. Zostało mi tam sześć gmin. Są rozrzucone w czterech oddalonych od siebie obszarach. Jedną z tych gmin planuję zaliczyć jeszcze w tym roku. Jak zdrowie pozwoli...