Info
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2025, Grudzień2 - 0
- 2025, Listopad4 - 0
- 2025, Październik12 - 0
- 2025, Wrzesień12 - 0
- 2025, Sierpień15 - 0
- 2025, Lipiec18 - 0
- 2025, Czerwiec16 - 0
- 2025, Maj13 - 0
- 2025, Kwiecień12 - 0
- 2025, Marzec10 - 0
- 2025, Luty2 - 0
- 2025, Styczeń3 - 0
- 2024, Grudzień4 - 0
- 2024, Listopad5 - 0
- 2024, Październik10 - 0
- 2024, Wrzesień10 - 0
- 2024, Sierpień11 - 0
- 2024, Lipiec16 - 0
- 2024, Czerwiec12 - 0
- 2024, Maj14 - 0
- 2024, Kwiecień13 - 0
- 2024, Marzec11 - 0
- 2024, Luty6 - 0
- 2024, Styczeń2 - 0
- 2023, Grudzień5 - 0
- 2023, Listopad4 - 0
- 2023, Październik10 - 2
- 2023, Wrzesień15 - 11
- 2023, Sierpień13 - 4
- 2023, Lipiec15 - 0
- 2023, Czerwiec15 - 0
- 2023, Maj16 - 0
- 2023, Kwiecień10 - 0
- 2023, Marzec18 - 0
- 2023, Luty3 - 2
- 2023, Styczeń3 - 0
- 2022, Grudzień2 - 0
- 2022, Listopad4 - 0
- 2022, Październik10 - 0
- 2022, Wrzesień11 - 0
- 2022, Sierpień18 - 3
- 2022, Lipiec14 - 2
- 2022, Czerwiec14 - 5
- 2022, Maj14 - 2
- 2022, Kwiecień14 - 16
- 2022, Marzec10 - 8
- 2022, Luty6 - 0
- 2022, Styczeń4 - 0
- 2021, Grudzień3 - 0
- 2021, Listopad9 - 0
- 2021, Październik12 - 0
- 2021, Wrzesień13 - 0
- 2021, Sierpień13 - 0
- 2021, Lipiec16 - 0
- 2021, Czerwiec13 - 0
- 2021, Maj16 - 0
- 2021, Kwiecień7 - 0
- 2021, Marzec4 - 0
- 2021, Luty2 - 0
- 2021, Styczeń1 - 0
- 2020, Grudzień3 - 0
- 2020, Listopad7 - 5
- 2020, Październik11 - 0
- 2020, Wrzesień14 - 0
- 2020, Sierpień12 - 0
- 2020, Lipiec16 - 0
- 2020, Czerwiec13 - 2
- 2020, Maj16 - 9
- 2020, Kwiecień16 - 10
- 2020, Marzec12 - 3
- 2020, Luty5 - 2
- 2020, Styczeń4 - 0
- 2019, Grudzień5 - 5
- 2019, Listopad8 - 5
- 2019, Październik13 - 2
- 2019, Wrzesień14 - 4
- 2019, Sierpień15 - 1
- 2019, Lipiec13 - 0
- 2019, Czerwiec20 - 5
- 2019, Maj14 - 0
- 2019, Kwiecień15 - 0
- 2019, Marzec11 - 0
- 2019, Luty6 - 0
- 2019, Styczeń2 - 0
- 2018, Grudzień4 - 5
- 2018, Listopad7 - 2
- 2018, Październik11 - 2
- 2018, Wrzesień13 - 0
- 2018, Sierpień16 - 5
- 2018, Lipiec18 - 0
- 2018, Czerwiec14 - 4
- 2018, Maj16 - 0
- 2018, Kwiecień14 - 0
- 2018, Marzec6 - 2
- 2018, Luty3 - 2
- 2018, Styczeń4 - 0
- 2017, Grudzień3 - 0
- 2017, Listopad1 - 0
- 2017, Wrzesień9 - 10
- 2017, Sierpień18 - 0
- 2017, Lipiec16 - 0
- 2017, Czerwiec14 - 2
- 2017, Maj13 - 3
- 2017, Kwiecień9 - 2
- 2017, Marzec10 - 2
- 2017, Luty4 - 0
- 2017, Styczeń4 - 0
- 2016, Grudzień5 - 0
- 2016, Listopad4 - 0
- 2016, Październik14 - 0
- 2016, Wrzesień13 - 0
- 2016, Sierpień18 - 1
- 2016, Lipiec18 - 2
- 2016, Czerwiec13 - 6
- 2016, Maj18 - 5
- 2016, Kwiecień12 - 2
- 2016, Marzec7 - 0
- 2016, Luty5 - 0
- 2016, Styczeń2 - 0
- 2015, Grudzień6 - 0
- 2015, Listopad5 - 0
- 2015, Październik12 - 0
- 2015, Wrzesień13 - 0
- 2015, Sierpień19 - 0
- 2015, Lipiec15 - 0
- 2015, Czerwiec16 - 2
- 2015, Maj14 - 0
- 2015, Kwiecień17 - 2
- 2015, Marzec9 - 4
- 2015, Luty5 - 0
- 2015, Styczeń5 - 6
- 2014, Grudzień5 - 0
- 2014, Listopad5 - 0
- 2014, Październik13 - 0
- 2014, Wrzesień9 - 0
- 2014, Sierpień18 - 0
- 2014, Lipiec12 - 0
- 2014, Czerwiec12 - 0
- 2014, Maj16 - 0
- 2014, Kwiecień16 - 2
- 2014, Marzec8 - 0
- 2014, Luty5 - 3
- 2014, Styczeń6 - 4
- 2013, Grudzień4 - 0
- 2013, Listopad4 - 3
- 2013, Październik11 - 0
- 2013, Wrzesień11 - 2
- 2013, Sierpień11 - 6
- 2013, Lipiec14 - 10
- 2013, Czerwiec20 - 0
- 2013, Maj13 - 7
- 2013, Kwiecień12 - 2
- 2013, Marzec4 - 3
- 2013, Luty3 - 6
- 2012, Grudzień2 - 2
- 2012, Listopad4 - 2
- 2012, Październik10 - 7
- 2012, Wrzesień12 - 9
- 2012, Sierpień8 - 3
- 2012, Lipiec14 - 0
- 2012, Czerwiec19 - 0
- 2012, Maj14 - 0
- 2012, Kwiecień10 - 4
- 2012, Marzec10 - 0
- 2012, Luty2 - 0
- 2012, Styczeń2 - 5
- 2011, Grudzień3 - 0
- 2011, Listopad4 - 0
- 2011, Październik10 - 0
- 2011, Wrzesień12 - 0
- 2011, Sierpień6 - 0
- 2011, Lipiec12 - 0
- 2011, Czerwiec14 - 0
- 2011, Maj14 - 0
- 2011, Kwiecień11 - 0
- 2011, Marzec6 - 0
- 2011, Styczeń1 - 0
- 2010, Listopad1 - 0
- 2010, Październik3 - 0
- 2010, Wrzesień5 - 0
- 2010, Sierpień5 - 0
- 2010, Lipiec9 - 0
- 2010, Czerwiec11 - 0
- 2010, Maj11 - 0
- 2010, Kwiecień9 - 0
- 2010, Marzec10 - 0
- 2010, Luty2 - 0
- 2009, Listopad11 - 0
- 2009, Październik4 - 0
- 2009, Wrzesień7 - 0
- 2009, Sierpień10 - 0
- 2009, Lipiec7 - 0
- 2009, Czerwiec14 - 0
- 2009, Maj12 - 15
- 2009, Kwiecień13 - 13
- 2009, Marzec5 - 4
- 2009, Luty2 - 6
- 2009, Styczeń2 - 0
- 2008, Grudzień1 - 3
- 2008, Listopad12 - 7
- 2008, Październik5 - 8
- 2008, Wrzesień14 - 6
- 2008, Sierpień15 - 15
- 2008, Lipiec15 - 11
- 2008, Czerwiec17 - 24
- 2008, Maj18 - 34
- 2008, Kwiecień12 - 19
- 2008, Marzec10 - 19
- 2008, Luty5 - 6
- 2007, Grudzień1 - 4
- 2007, Październik8 - 0
- 2007, Wrzesień9 - 0
- 2007, Sierpień12 - 0
- 2007, Lipiec18 - 2
- 2007, Czerwiec11 - 0
- 2007, Maj15 - 0
- 2007, Kwiecień13 - 0
- 2007, Marzec8 - 0
- 2006, Wrzesień8 - 0
- 2006, Sierpień14 - 0
- 2006, Lipiec16 - 0
- 2006, Czerwiec13 - 0
- 2006, Maj15 - 2
- 2006, Kwiecień17 - 0
- 2006, Marzec4 - 0
- 2005, Wrzesień8 - 0
- 2005, Sierpień13 - 0
- 2005, Lipiec13 - 0
- 2005, Czerwiec13 - 0
- 2005, Maj13 - 0
- 2005, Kwiecień13 - 2
- 2005, Marzec7 - 0
- 2004, Wrzesień9 - 0
- 2004, Sierpień13 - 0
- 2004, Lipiec12 - 0
- 2004, Czerwiec11 - 0
- 2004, Maj14 - 0
- 2004, Kwiecień15 - 0
- 2004, Marzec5 - 0
- 2003, Październik1 - 0
- 2003, Wrzesień7 - 0
- 2003, Sierpień10 - 0
- 2003, Lipiec13 - 0
- 2003, Czerwiec12 - 0
- 2003, Maj14 - 0
- 2003, Kwiecień12 - 0
- 2003, Marzec2 - 0
- 2002, Październik1 - 0
- 2002, Wrzesień11 - 0
- 2002, Sierpień13 - 0
- 2002, Lipiec12 - 0
- 2002, Czerwiec10 - 0
- 2002, Maj13 - 0
- 2002, Kwiecień2 - 2
- DST 111.60km
- Czas 04:52
- VAVG 22.93km/h
- Sprzęt pożeracz kilometrów
- Aktywność Jazda na rowerze
Trzy czarne koty. Bolków
Czwartek, 19 marca 2020 · dodano: 19.03.2020 | Komentarze 0
Jazda do
pracy była przyjemna. Było dość ciepło, jasno i bezwietrznie. Udało mi się
urwać ponad minutę z sezonowego rekordu czasu dojazdu. Ruch na drodze był
normalny, jak z okresu sprzed koronawirusa. U mnie w pracy spory zastój.
Siedzimy co prawda przy swoich biurkach, ale za dużo nie robimy. Czas się
wlecze. Dzień coraz dłuższy, a więc zwolniłem się pół godziny później niż
poprzednio, czyli wyjechałem o 14. Czekało mnie sporo podjazdów i należało się
raczej streszczać. Podjazdy pokonywałem z pewnym trudem. Kiedyś szło mi to łatwiej.
No ale nie ma co narzekać, jakoś się jedzie.
Na trasie
dotarłem do dwóch „dziewiczych” ślepych miejscowości w powiecie jaworskim, były
to Półwsie i Wierzchosławiczki. Wcześniej przeciąłem miejscowość o idealnej
nazwie jak na czas kwarantanny: Pustelnik. Od Bolkowa wracałem już podobną
trasą jak w zeszłą niedzielę (ze Złotoryi). Drogę przeszły mi dziś trzy czarne
koty. Odczyniałem uroki plując przez lewe ramię. Pomogło, bo bez złych przygód
dotarłem do domu.
Do domu
dojechałem nieco po osiemnastej. Mimo tych mozolnie pokonywanych podjazdów
wykręciłem dość przyzwoitą średnią, blisko 23 km/h. Może będzie lepiej… Tylko
czy koronawirus pozwoli?
Dzisiejsza
trasa:
Świdnica-Pogorzała-Wałbrzych-Stare
Bogaczowice-Jaczków-Marciszów-Pustelnik-Domanów-Półwsie-Wierzchosławiczki-Bolków-Kłaczyna-Dobromierz-Olszany-Świebodzice-Milikowice-Komorów-Witoszów
Dolny -Świdnica.
- DST 112.60km
- Czas 04:58
- VAVG 22.67km/h
- Sprzęt pożeracz kilometrów
- Aktywność Jazda na rowerze
Kwarantanna na rowerze. Sobótka
Wtorek, 17 marca 2020 · dodano: 17.03.2020 | Komentarze 0
Dzień
powszedni przyniósł normalny ruch. Do pracy przemykałem wśród sporej liczby
samochodów. Sporej nie sporej, takiej jak zwykle. Jechało mi się przyjemnie.
Wsłuchiwałem się w ptasie śpiewy. One (ptaki) nic sobie nie robią z koronowirusa
i myślą o przedłużaniu gatunku. Na trasie porannej w porównaniu z poprzednimi
jazdami urwałem minutę. Do rekordu jeszcze brakuje osiem. Jest nad czym
pracować. W pracy dowiedziałem się, że jeden z moich kolegów jest objęty
kwarantanną, bo jego żona (pielęgniarka) pracowała przy pacjencie, który dziś
zmarł na koronawirusa w wałbrzyskim szpitalu. Poddany lekkiej psychozie jakoś
się obroniłem przed paniką. Nie znoszę paniki.
Zwolniłem
się z pracy o 13:30 i wyruszyłem w mały objazd okolicznych terenów. Przyszła
wspaniała wiosna. W przygrubym stroju nieco się przegrzewałem, ale z radością
wystawiałem twarz do słońca. Mogło być ze dwadzieścia stopni. Także wiatr,
który ostatnio mnie wykańczał, dziś poszedł wiać gdzie indziej. Na trasie
widziałem mnóstwo rowerzystów, którzy podobnie jak ja chyba zakładali, że na
swoich pojazdach są bezpieczni od plagi, bo nie kontaktują się z innymi ludźmi.
Rower chyba daje najlepszą kwarantannę.
Trasa była
przyjemna i urozmaicona. Nawet zaliczyłem jedną przełęcz – Sulistrowicką w
masywie Ślęży. Do domu dojechałem jeszcze za dnia.
Dzisiejsza
trasa:
Świdnica-Pogorzała-Wałbrzch-Dziećmorowice-Lubachów-Bystrzyca
Górna-Bojanice-Lutomia Dolna-Mościsko-Książnica-Jaźwina-Uliczno-Oleszna-Przełęcz
Sulistrowicka-Przemiłów (jakże lubię tę nazwę)-Sobótka-Chwałków-Szczepanów-Gola
Świdnicka-Klecin-Wilków-Niegoszów-Świdnica.
- DST 164.70km
- Czas 07:27
- VAVG 22.11km/h
- Sprzęt pożeracz kilometrów
- Aktywność Jazda na rowerze
Puste drogi. Złotoryja
Niedziela, 15 marca 2020 · dodano: 15.03.2020 | Komentarze 0
Dzień był
piękny, choć chłodny. Słońce ładnie oświetlało świat w objęciach koronawirusa.
Rano ze Świdnicy wyjeżdżałem pustymi ulicami. Nie było ani samochodów, ani
ludzi. Na myśl przyszły mi katastroficzne powieści, które czytywałem w
młodości: „Dzień tryfidów”, „Wielkie solo Antona L.” itp. W pewnym sensie tęskniłem
za autami, które dawałyby mi pewność dalszego trwania naszej cywilizacji. Po
wsiach też ludzie gdzieś się ukryli, ujadały tylko psy i ładnie śpiewały ptaki.
Do pokonania miałem spory dystans, a więc skupiłem się na jeździe. Przed
Jaworem ujrzałem wspaniały widok. Był to biały masyw Karkonoszy i
charakterystyczną kopułą Śnieżki. W pełnym słońcu góry wyglądały jakby
wyrzeźbione były z marmuru. Nawet na chwilę przystanąłem, by napawać się tym
zjawiskiem.
Celem
jazdy była Złotoryja. To mój klasyczny przejazd na początku sezonu. Za Jaworem
wpadłem na tarkę na drodze. Asfalt tam jest niby dobry, ale na długich
odcinkach z drogi wyłażą kamyczki. Stan tej drogi nie poprawia się od lat, bo
nikogo ona chyba nie obchodzi. Tyłek dostaje tam w tyłek (jeśli tak można
powiedzieć…).
Do plecaka
spakowałem jedzenie i picie, by na trasie być niezależny i poddać się wymogom
narodowej kwarantanny. Sklepy były jednak otwarte. Do jednego nawet wstąpiłem naruszając
nieco tę kwarantannę. Kupiłem batony, ale przywiozłem je do domu. W
międzyczasie zjadłem natomiast bułkę z kiełbasą, które rano spakowałem do
plecaka. Na trasie spotkałem sporo rowerzystów.
W
powrotnej drodze zawinąłem do dziewiczej miejscowości Gorzanowice w powiecie
jaworskim (w pobliżu Bolkowa). Do domu dotarłem około siedemnastej. Forma jakby
lepsza.
Dzisiejsza
trasa:
Świdnica-Żarów-Kruków-Gościsław-Udanin-Damianowo-Księżyce-Luboradz-Jawor-Sichów-Złotoryja-Nowy
Kościół-Świerzawa-Kaczorów-Gorzanowice-Bolków-Kłaczyna-Dobromierz-Olszany-Stanowice-Stary
Jaworów-Milikowice-Komorów-Witoszów Dolny-Świdnica.
- DST 110.30km
- Czas 05:11
- VAVG 21.28km/h
- Sprzęt pożeracz kilometrów
- Aktywność Jazda na rowerze
Jazda w czasach plagi. Jetrichov
Piątek, 13 marca 2020 · dodano: 13.03.2020 | Komentarze 3
Powoli
musimy zmierzyć się z nową sytuacją. Nawet dla mnie, człowieka, który ma już
swoje lata i jakieś tam doświadczenie, wydarzenia podryfowały w zgoła
niespodziewanym kierunku. Stajemy przed bardzo ważnym wyzwaniem, którego echa
mogą odbijać się przez kilka następnych lat. Jako człowiek, który nie lubi
paniki i nadmiernego informacyjnego szumu, muszę jednakże wyznać, że się
zaniepokoiłem. Wydaje nam się, że wszystko, co mamy, jest dane nam na zawsze,
tymczasem kolejne dni pokazują jak to jest ulotne, nietrwałe i przypominające
mydlaną bańkę. Cieszmy się zatem zdrowiem i możliwością rowerowania, póki jeszcze
możemy…
Dziś był
piątek trzynastego. Kiedyś takie kabały nie robiły na mnie wrażenia, aż do
momentu, kiedy przeszedł mi drogę czarny kot, a w godzinę później poturbował
mnie samochód. Dlatego dziś szczególnie wytężałem zmysły i starałem się unikać
nieszczęść. Udało się połowicznie. Rano wyruszyłem do pracy lekko po szóstej.
Dzień już panował pełną gębą, ale męczył mnie chłód. Na setki razy
przemierzonej trasie jechało mi się nawet znośnie. Zaraza spowodowała, że ruch
samochodowy był jakby mniejszy. Podjazd trochę mi się dłużył. Już w Wałbrzychu
dopadł mnie deszcz (pech po raz pierwszy). Chwilę jechałem w zmagających się opadach,
ale w końcu stanąłem, by włożyć kurtkę, którą do tej pory wiozłem w plecaku. Do
pracy dojechałem po paru minutach, ale deszcz zdążył mnie przemoczyć. Wilgotne
ciuchy ułożyłem na kaloryferze, sam wziąłem kąpiel i na sześć godzin zasiadłem
przy biurku. Nie powiem, zrobiłem sporo pożytecznych rzeczy. Z pracy zwolniłem się
o 13:30 (znowu ta pechowa trzynastka!). Przez Wałbrzych przedzierałem się przez
20 kilometrów pod górę i pod wiatr. Istny masochizm! Chyżość podmuchów
przekraczała 10 m/s. Najpierw jechałem tzw. Strefą, czyli przez obszar, na
którym działają duże zakłady przemysłowe, potem przez Stary i Nowy Julianów, by
znowu zameldować się w Wałbrzychu i przez Kozice, Podgórze i Glinik opuścić to rozciągnięte
miasto. Na rozstaju dróg Unisław Śl.-Andrzejówka odczytałem swoją dotychczasowa
średnią prędkość. Ledwo ciut ponad 17 km/h. Zważywszy na warunki, i tak nieźle.
Dziś postanowiłem
dokończyć czeski tryptyk. Dwa moje poprzednie wyjazdy widły przez ten kraj,
zatem warto było zagłębić się tam po raz trzeci. Interesowała mnie zwłaszcza sprawa
możliwości przekraczania granicy, bo w tej kwestii krążyły sprzeczne opinie. Okazało
się, że wjazd był swobodny, bez żadnej kontroli. W przygranicznym czeskim
Starostinie wstąpiłem do sklepu. Pani za ladą (zena za pultem) powiedziała mi,
że od poniedziałku granica będzie zamknięta dla wszystkich z wyjątkiem osób (Polaków)
dojeżdżających przez Czechy do pracy.
Po zrobieniu
małej pętelki przez Czechy do kraju wjechałem małym przejściem Vizniov-Nowe
Siodło. Żadnej kontroli tutaj też nie było. Od Mieroszowa czekał na mnie
przyjemniejszy wiatr. Mogłem nieco wytchnąć i podreperować kiepską średnią.
Zastanawiałem się, kiedy następy raz uda mi się pojeździć po Czechach. Tamtędy
wiodą moje ulubione trasy i pewnie nieprędko uda mi się znów tam pokręcić. Hm,
oby w ogóle można było wsiąść na siodełko.
Do domu
wracałem utartym szlakiem przez Rybnicę Leśną. Pisałem już o dziadowskiej
drodze, która prowadzi do Głuszycy. Dziś ukąsiła mnie ona dodatkowo. Na tych
pierdolonych dziurach złapałem gumę (pech po raz drugi). Powietrze z przedniej
opony uleciało do nieba szybciutko jak modlitwa ateisty. Z reguły w piśmie nie
używam wulgaryzmów (co innego jeśli chodzi o mowę żywą), ale tylko w ten sposób
mogę opisać nikczemny stan owej drogi oraz stan mego umysłu w onym czasie. Gumę
wymieniłem, ale do domu czekało mnie jeszcze 30 kilometrów jazdy po wertepach
na zjeździe do Głuszycy. Ponadto godzina robiła się już późna, a ja nie lubię
jeździć po nocy.
Na
szczęście okazało się, że już wyczerpałem swój limit pecha. Do domu dotarłem co
prawda mocno po zmierzchu, ale w jednym kawałku.
Sobie i
kolegom rowerzystom życzę przetrwania tego czasu epidemii i zarazy. Zdrowia i
kondycji!
Dzisiejsza
trasa:
Świdnica-Pogorzała-Wałbrzych-Stary
Julianów-Wałbrzych-(Glinik)-Unisław
Śl.-Mieroszów-Mezimesti-Jetrichov-Mezimesti-Viznov-Nowe Siodło-Mieroszów-Unisław
Śl.-Rybnica Leśna-Głuszyca-Jugowice-Jez. Bystrzyckie (tama)-Lubachów-Bystrzyca
Dolna-Świdnica.
- DST 116.30km
- Czas 05:22
- VAVG 21.67km/h
- Sprzęt pożeracz kilometrów
- Aktywność Jazda na rowerze
Przed pracą. Teplice nad Metuji
Wtorek, 10 marca 2020 · dodano: 10.03.2020 | Komentarze 0
Trasa podobna jak przedwczoraj, skrócona tylko i doprowadzona do Teplic nad Metuji (w niedzielę było do Polic nad Metuji). Dziś praca na popołudniu, a więc jazda poranna miała swój sens. Z domu wyjechałem ciut przed siódmą. Najpierw było pod górę i pod wiatr, z powrotem odwrotnie... Sprawiedliwie?
- DST 141.30km
- Czas 06:42
- VAVG 21.09km/h
- Sprzęt pożeracz kilometrów
- Aktywność Jazda na rowerze
Pozytywne objawy. Police nad Metuji
Niedziela, 8 marca 2020 · dodano: 08.03.2020 | Komentarze 0
Poranek by
chłodny. Nie było mrozu, ale zimny wiatr skutecznie obniżał temperaturę. Dla
mnie jednak nie był to żaden problem, bo ubrałem się odpowiednio. Już za
Świdnicą wpadłem na remontowany odcinek drogi Bystrzyca Dolna-Burkatów.
Kilometr musiałem przemieszczać się po grząskiej powierzchni, bo asfalt zdarto do
gołej ziemi. W nocy padało i grunt był miękki. Na kolarzówce kiepsko się
jechało. Miejscami musiałem prowadzić. Jakoś zepsuło to mi humor. Rower
ubłociłem sobie nieco, a perspektywa jego czyszczenia nie polepszyła mego
nastroju.
Początek
mojej trasy to popularne szlaki świdnickich rowerzystów. Korzystali oni z
niedzieli i licznie wylegli na drogi. Teren cały czas się leciutko podnosił, a
wiatr oczywiście dął w twarz. Gdy w Głuszycy skręciłem ku Unisławiowi Śl.,
rowerzyści zniknęli. Kilka kilometrów podjazdu pokonałem nawet sprawniej niż
sądziłem. Zastanawiałem się, czy w końcu drogowcy wezmą się za dolny odcinek tej
trasy, który dziur ma tyle, że można byłoby nimi obdzielić sporo innych dróg.
To samo można powiedzieć o dzisiejszym moim odcinku zjazdowym między Rybnicą
Leśną a Unisławiem Śl. No ale tutaj po prostu wstawiono znak „zakaz ruchu”, bo
to chyba jest tańsze niż remonty. Nie bacząc na zakazy zjechałem sobie w dół,
często i gęsto używając hamulca, by przedwcześnie nie zakończyć wycieczki z
powodu upadku.
Do Czech
wjechałem dawnym turystycznym przejściem granicznym Mieroszów-Zdonov. Kiedyś było
wyłączone dla ruchu samochodowego, ale parę lat temu dopuszczono pojazdy
mechaniczne. Ciekawy byłem, czy Czesi ze względu na koronawirusa wprowadzą
jakąś kontrole na granicy. No ale wjazd do Czeskiej Republiki był swobodny jak
zwykle, pies z kulawą nogą się nie pofatygował, by mierzyć gorączkę osobom
wjeżdżającym. I bardzo dobrze, bo jeszcze paniki brakuje…
Przez
Czechy przejechałem ponad 50 km. Teren był urozmaicony (jak to w Czechach).
Podjazd z Pekova na Honske sedlo nieco mnie wymordował. Z przełęczy tej w dół
spada piękna droga. Gładka, o dużej stromiźnie, w miarę prosta, wśród lasu. Po
cichu liczyłem na pobicie rekordu prędkości, bo wydawało mi się na podjeździe,
że mam korzystny wiatr na tym odcinku. Niestety na zjeździe wiatr mnie jednak
hamował i zaledwie nieznacznie przekroczyłem 70 km/h. Wziąłem czeskie korony
(bez wirusa), bo chciałem zjeść obiad w tym kraju. Jak zwykle na chęciach się
tylko skończyło. Sporą trasę pokonałem na dwóch batonach. Na ostatnim
podjeździe do Wałbrzycha nieco mnie muliło, ale nie odcięło mi prądu.
Zaliczyłem
dziś dość trudną trasę, prawie górską, ze sporą liczbą trudnych podjazdów.
Forma licha, ale czuję, że będzie już tylko lepiej. Pokonując wzniesienia
męczyłem się rzecz jasna, ale to zmęczenie jakoś się nie kumulowało. Te pozytywne objawy dodały mi otuchy. Do domu
dotarłem po szesnastej.
Dnia
Kobiet nie świętowałem.
Dzisiejsza
trasa:
Świdnica-Bystrzyca
Dolna-Jez. Bystrzyckie (tama)-Jugowice-Głuszyca-Unisław Śl.-Mieroszów-Zdonov-Teplice
nad Metuji-Police nad Metuj-Pekov-Honske
sedlo-Broumov-Hyncicie-Mezimesti-Viznov-Nowe Siodło-Mieroszów-Unisław
Śl.-Wałbrzych-Pogorzała-Świdnica.
- DST 110.20km
- Czas 05:05
- VAVG 21.68km/h
- Sprzęt pożeracz kilometrów
- Aktywność Jazda na rowerze
Prawdziwy początek sezonu. Udanin
Czwartek, 5 marca 2020 · dodano: 05.03.2020 | Komentarze 0
Prawdziwy
początek sezonu jest wtedy, gdy rozpoczynam rowerowe dojazdy do pracy. Dziś
zatem pierwszy raz wybrałem się bladym świtem na trasę Świdnica-Wałbrzych. Dzień
rozpoczął się pogodnie, a więc już po szóstej rozeszły się mroki. Dla
bezpieczeństwa włączyłem jednak lampki z przodu i z tyłu. Poranek był mroźny,
mogło być minus jeden-dwa stopnie. Ubrałem się odpowiednio, a więc zimno prawie
mnie nie dosięgło. Prawie, bo jednak mróz kąsał mi stopy poprzez metalowe
okucia butów. Jechało mi się nawet sprawnie. Z jakąś lubością przypominałem
sobie doskonale znaną mi trasę. Do pracy dojechałem poniżej godziny. Wynik
całkiem niezły jak na początek. W zeszłym roku było gorzej o parę minut. Ciepły
prysznic po jeździe wlał we mnie życie.
Z pracy zwolniłem
się o 13:30. Mam trochę nadgodzin, które skrzętnie zbierałem, by je teraz wykorzystywać
do rowerowych celów. Dzień był piękny, słoneczny i przejrzysty. Wystawiałem
twarz ku słońcu i marzyłem o tym, że jest upał, a ja rozpinam do końca zamek na
przedzie koszulki i daję się głaskać słonecznym promieniom po gołym torsie. No
tak. Tak dobrze jeszcze nie było. Może za miesiąc-dwa…
Początek
jazdy w Wałbrzychu i okolicach prowadził przez parę podjazdów. Dalej (tak od
Kłaczyny) było już raczej płasko, nie licząc paru zmarszczek. Forma kiepska.
Trochę męczyłem się na hopkach, ale zmęczenie nie kumulowało się i po chwili odpoczynku
byłem gotowy do kolejnych małych wspinaczek. Końcówka była pod wiatr i tu się
nieco namachałem. Do domu dojechałem po zmroku. Przydały się oba światełka.
Zaliczyłem zatem jazdę od świtu do wieczora. Z sześciogodzinną przerwą na
pracę.
Dzisiejsza
trasa:
Świdnica-Pogorzała-Wałbrzych-Struga-Stare
Bogaczowice-Sady Górne-Kłaczyna-Godzieszówek-Rogoźnica-Targoszyn-Goczałków
Górny-Lusina-Udanin-Gościsław-Pyszczyn-Imbramowice-Domanice-Wilków-Niegoszów-Świdnica.
- DST 117.50km
- Czas 05:20
- VAVG 22.03km/h
- Sprzęt pożeracz kilometrów
- Aktywność Jazda na rowerze
Jakby wiosna. Niemcza
Niedziela, 1 marca 2020 · dodano: 01.03.2020 | Komentarze 0
Zimy już chyba nie będzie. W czwartek i piątek próbował u mnie prószyć śnieg, ale był mokry i mizerny. Stopniał w oczach... Wczoraj jakoś nie chciało mi się jeździć, ale już dziś miałem na to ochotę. Pogoda wiosenna. Znowu na długich odcinkach walczyłem z wiatrem, który od jakiegoś czasu nie chce zelżyć.
Dzisiejsza trasa:
Świdnica-Wiry-Jaźwina-Roztocznik-Byszów-Niemcza-Wilków Wielki-Przystronie-Oleszna-Glinica-Nasławice-Sobótka-Strzelce-Gola Świdnicka-Śmiałowice-Wierzbna-Nowice-Stary Jaworów-Milikowice-Witoszów Dolny-Świdnica.
- DST 124.50km
- Czas 05:45
- VAVG 21.65km/h
- Sprzęt pożeracz kilometrów
- Aktywność Jazda na rowerze
Wiatr i prędkość światła. Broumov
Sobota, 22 lutego 2020 · dodano: 22.02.2020 | Komentarze 0
Prognozy
na dziś były kiepskie. Miało mocno wiać. No ale nie zanosiło się na opady. Nie
miałem więc czego szukać w domu i przed dziesiątą byłem w trasie. Spało mi się
tak dobrze, że o wcześniejszym wyjeździe nie było mowy. Ubrałem się
przyzwoicie. Niestety moja wierzchnia bluza kupiona kiedyś w Lidlu po raz
kolejny nie zdała egzaminu. Po paru kilometrach nasączyła się wilgocią i dawała
niemiłe uczucie zimna.
Pojechałem
na południe, bo stamtąd miało wiać. Pomyślałem, że najpierw się pomęczę, a
potem będzie już sama przyjemność. Pomęczyłem się nieźle. Prognozy się
sprawdziły, wiatr atakował mnie z chyżością około 10 m/s, a w porywach mogło
być i więcej. Starałem się jechać równo, ale podczas takiego porywu tylko
minimalnie naciskałem na pedały, rower prawie stawał, ale dzięki temu nie
wyprułem z siebie flaków.
Pierwsze
30 kilometrów było pod wiatr i pod górę. Gdy dotarłem do szczytowego punktu w
okolicach Bartnicy, byłem wycieńczony niczym galernik. Średnia prędkość, którą
sprawdziłem na liczniku, ledwie przekroczyła 17 km/h. Lidlowską bluzę można
było wykręcać. Na grzbiet narzuciłem kurtkę, którą do tej pory wiozłem w
plecaku. Do Nowej Rudy był zjazd i pokonałem go z lubością. W Czechach miałem wreszcie
pokręcić nieco z podmuchami, ale niestety znowu było ciężko. Na granicy w
Starostinie kupiłem czeskie piwo i pistacje (w Czechach są chyba tańsze, ale
dokładnie nie przeliczałem dokładnie ceny…).
Dopiero za
Mieroszowem nabrałem wiatru w żagle. W Unisławiu Śl. nieco się zawahałem, gdy
zobaczyłem zakaz ruchu na mojej drodze ku Głuszycy. Stanąłem w małym sklepie i
pani wyjaśniła mi, że tak dano ten znak, bo nikt nie chce się zając dziurami w
drodze. Odcinek ten przemierzałem w przeszłości kilkaset razy, a więc znam go
na pamięć. Nic się nie zmienił, dziury jak były tak są. Po co zatem zakazywano
wjazdu?
W czasie
jazdy uświadomiłem sobie jedną rzecz. Oto te wszystkie moje kilometry, które do
tej pory przejechałem na rowerze, światło pokonałoby w nieco ponad 2/3 sekundy.
Myśl ta jakoś zasmuciła mnie. W tak oczywisty i bezdyskusyjny sposób przegrywam
ze ślepą naturą.
Na
pocieszenie ostatnie kilometry pokonywałem z pięknym wicherkiem w plecy. Do
domu dotarłem po szesnastej. W sam raz, by upichcić sobie obiad…
Dzisiejsza
trasa:
Świdnica-Bystrzyca
Dolna-Lubachów-Jez. Bystrzyckie (tama)-Jugowice-Jedlina
Zdrój-Głuszyca-Bartnica-Nowa Ruda-Włodowice-Tłumaczów-Otovice-Broumov-Hyncicie-Ruprechtice-Mezimesti-Starostin-Mieroszów-Unisław
Śl.-Rybnica Leśna-Głuszyca-Jugowice-Jez. Bystrzyckie (tama)-Lubachów-Bystrzyca
Dolna-Świdnica.
- DST 134.20km
- Czas 05:41
- VAVG 23.61km/h
- Sprzęt pożeracz kilometrów
- Aktywność Jazda na rowerze
Dobrze wykorzystany dzień urlopu. Świdnica-Lewin Brzeski
Czwartek, 20 lutego 2020 · dodano: 20.02.2020 | Komentarze 0
Powoli
nadchodzi prawdziwy sezon. Dla mnie on zaczyna się wtedy, kiedy zaczynam do
pracy dojeżdżać rowerem. Do tego momentu brakuje jeszcze ze trzy tygodnie.
Tymczasem trzeba się wprawiać do zwiększonej aktywności. Dlatego dziś wziąłem
dzień urlopu z myślą, by go przeznaczyć na jazdę. Nawet się udało.
Z domu
wyjechałem ciut po ósmej. Postanowiłem jechać na północny wschód i wrócić
pociągiem. Jako cel jazdy obrałem Lewin Brzeski w województwie opolskim.
Poranek był rześki. Wiatr pracował jakby miał dostać za swoją robotę specjalną
premię. W nocy padało i drogi były mokre. Jednak już od rana było bezchmurnie. Na
początku mojej jazdy musiałem kręcić pod ostre słońce. Nie lubię tego, bo mój
wzrok lekko podupadł i takie kąśliwe promienie nie wychodzą mu na zdrowie. No
ale jakoś się jechało, bo wiatr raczej sprzyjał. Czasami był boczny i wtedy
hamował. Dobrze że nie musiałem z nim walczyć twarzą w twarz. Byłoby kiepsko.
W Tłusty
Czwartek postanowiłem zjeść pączka. W pierwszym sklepie, przy którym przystanąłem,
spotkała mnie niemiła niespodzianka, wszystkie pączki już wyprzedano. W drugim
już mogłem nabyć ten słodki wypiek. Smakował wybornie, zwłaszcza, że był to jedyny
posiłek na mojej trasie (nie licząc batona).
W końcu
zawinąłem do dziewiczej miejscowości Jeszkotle. Wiele razy chciałem to zrobić,
ale jakoś się nie udawało. Tym razem machnąłem te dodatkowe kilometry.
Jeszkotle do wieś, do której prowadzi ślepa droga. Jest już ona w województwie
opolskim, zatem mój zapał do jej odwiedzenia był nieco mniejszy, bo głównie
zaliczam miejscowości w moim województwie dolnośląskim. No ale każda nowa trasa
jest dla mnie czymś godnym przejechania.
Do Lewina
dotarłem sporo przed czasem. Załapałem się na wcześniejszy pociąg. We Wrocławiu
byłem o 16:30. Za moment miałem kolejny pociąg. Nie był on co prawda do
Świdnicy, lecz do Wałbrzycha, ale postanowiłem nim pojechać. Wysiadłem w
Jaworzynie Śl. i dzięki temu mogłem kolejną dyszkę przejechać na rowerze. Do
domu dotarłem za dnia. Głód skręcał mi żołądek…
Dzisiejsza
trasa:
Świdnica-Wiry-Jaźwina-Słupice-Oleszna-Glinica-Jordanów
Śl.-Piotrków
Borowski-Zielenice-Strzelin-Biedrzychów-Gnojna-Jeszkotle-Gnojna-Grodków-Przylesie
Dolne-Jankowice Wielkie-Czeska Wieś-Lewin Brzeski (no i Jaworzyna
Śl.-Bolesławice-Tomkowa-Świdnica).